sierpnia 11, 2025

Od Eliasa CD Violet +18

Tw.: +18
Po intensywnej i jakże namiętnej nocy z Violet zasnęli wtuleni w swoje rozgrzane ciała, pozwalając sobie na długi i głęboki sen. Pierwszy obudził się Elias, który od razu zerknął w stronę zegara naściennego, który wskazywał godzinę dziewiątą rano. Cicho odetchnął, lekko się przeciągnął i ostrożnie wstał z łóżka, nie budząc tym ciemnowłosej, która akurat leżała na boku, tyłem do niego, odsłaniając swoje nagie ciało. Zmierzył ją wzrokiem i nadal mu się podobała, gdzie przeważnie po tak długim czasie miał już kolejną pannę i zapominał o każdej poprzedniej. Coś go przy niej trzymało, lecz nadal nie wiedział, co dokładnie. Po chwili przemyśleń nakrył kobietą kołdrą, żeby jej nie przewiało, po czym opuścił sypialnię, zamykając za sobą drzwi. Skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic oraz ubrać się w świeże ciuchy, jednocześnie nastawiając krótkie pranie.

Od Lucille cd. Minkiego

— Doskonale radzę sobie sama — mruknęłam, nadal zaskoczona, patrząc na amulet.
— Nie widać, Lu — wskazał na moją rękę, kręcąc głową z niedowierzaniem. Prychnęłam oburzona. Chociaż przecież miał rację. Ostatnio zdecydowanie nie radziłam sobie z tym wszystkim, co już kilka lat temu zwaliło mi się na głowę. Coraz więcej krzywych akcji, ryzykownych zleceń za marną zapłatę. Powoli przestawałam dziwić się ojcu, że za swoją pomoc wymagał znacznie większych odłamków czyjejś mocy, niż robiłam to ja. Praca prawie za darmo przyciąga zdecydowanie dziwnych ludzi, coraz częściej zwyczajnie niebezpiecznych... W końcu nie mają oni nic do stracenia, tymczasem ja? Ryzykowałam wszystko: utratę pracy, uwięzienie, a nawet zakończenie życia szybciej, niż bym planowała. Co tylko dobitnie potwierdza ostatnia sytuacja z gościem, który śledził mnie aż do apartamentowca, w którym mieszkałam... Jakimś cudem dostał się na klatkę i bez problemu dotarł pod moje mieszkanie. Gdy już zupełnie stanę na nogi, będę musiała porozmawiać ze stróżem na dole, żeby nie wpuszczał nikogo, kto powołuje się na to, że przyszedł mnie odwiedzić...

sierpnia 10, 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Minki był zdziwiony, że Lucille tak szybko zgodziła się używać jego imienia, a przeprosiny go tylko zbiły z tropu. Wydawało mu się, że kobieta nie będzie skłonna do użycia takich słów, szczególnie w jego kierunku. Oczywiście narzekać nie mógł, ale wolał być ostrożny i nie chciał przypadkiem zostać lisim testerem trucizn, bądź czegoś podobnego, żeby Lu mogła uzyskać jakiś wynik do swoich badań naukowych. Wiele w swoim życiu przeżył, więc wolał być ostrożny. Spoglądał na nią z widoczną nieufnością, ale zdecydował się, że czemu nie, najwyżej użyje swoich mocy i ucieknie od kobiety. Opcji było naprawdę wiele. Choć zapewne, gdyby jasnowłosa chciała mu coś zrobić, to już dawno by to uczyniła. W końcu miała ku temu kilka okazji. 

Od Axela cd. Anaxy

Axel nie mógł uwierzyć swoim oczom. Zamrugał parę razy, jakby próbował przebudzić się ze snu, po czym spojrzał jedynie ze zdziwieniem na swojego kompana. Wiedział, że często zapomina wygląd barów, w których przebywał, lecz to zwykle było tłumaczone upojeniem alkoholowym. Upojeniem dość mocnym, gdyż ciało mężczyzny, zmodyfikowane za dziecka świetnie radziło sobie z filtracją wszelkich maści trucizn, w tym etanolu. Wspominając, że większość eliksirów łowcy bazowało na alkoholu, nietrudno o wniosek, że mężczyzna ma raczej mocną głowę. Rozwiązanie wysuwało się zatem jedno, będzie trzeba zapić tę noc.

sierpnia 09, 2025

Od Lucille cd. Minkiego

Czy mogłam choć raz nie wpakować się w żaden szajs? Dobre pytanie, lisku.
Chociaż kitsune spadł mi z nieba, nie chciałam tego przyznawać. Acz podziękowania mu się należały. Ostatnio coraz częściej przez to zakichane zaklęcie miewałam problemy. Raz większe, raz mniejsze, gdy potrafiłam jakoś się wywinąć. Teraz natomiast mogłabym przysiąc, że na moment, zanim pojawił się lis, całe życie przeleciało mi przed oczami. Natrętny mężczyzna całym sobą dawał mi do zrozumienia, że nie ma najmniejszej szansy, iż sam z niebie odpuści. Albo zgodziłabym się zdjąć z niego klątwę, albo on zdjąłby ze mnie skórę... Nie wiem, kto by mu w takiej sytuacji miał pomóc, ale z tego typu ludźmi nie ma co nawet próbować dyskutować. Jedyne, co mogłoby mi z tego przyjść, to jeszcze więcej problemów.

sierpnia 07, 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Ciepłe dni dawały się we znaki, słońce niemiłosiernie parzyło w kark, a powiew powietrza nie był tak przyjemny, aby chciało się go więcej. Wiatr był nieprzyjemnie ciepły, więc siedzenie na tarasie całkowicie zostało wykluczone. 

And it's my whole heart

Autorstwo: Nipuni

Nyxarien Valiant

Weighed and measured inside
And it's an old scar
Trying to bleach it out
And it's my whole heart
Deemed and delivered a crime

Drakonid od siedmiu boleści | Regularne, acz potajemne smocze zoomies | Absolwent AUMu na kierunkach: Antymagii Ogólnej i biznesowo - ifnormatyczno - magicznych (runologia, dyplomacja, finanse + zarządzanie kryzysowe) | 350 lat | Archmagus Executive Officer (AEO) w Oblivion Arcana | Deiran | Heteroseksualność | @Lipton

sierpnia 05, 2025

Od Apolonie do Ruby

    Wdech, wydech. Wdech wydech. Wdech, wydech. Przede wszystkim musiałam się uspokoić, nabrać powietrza do palących płuc i pozwolić organizmowi się w pełni dotlenić. Wstrząsający raz po raz moim ciałem kaszel sam w sobie nie jest taki zły, najgorsze jest to, że nie pozwala mi on zaczerpnąć życiodajnego haustu powietrza, wtedy czuję, jak się duszę, jak wszystko wewnątrz mnie płonie jednocześnie rozrywając się na strzępy, bezlitośnie domaga się choćby najpłytszego oddechu. Dopiero transportująca tlen krew do komórek jest w stanie rozlać nieopisaną ulgę.

Od Lucille cd. Minkiego

Czułam się, jakby przejechał po mnie czołg.
Poza tym miałam cholernego farta, że ten kitsune nie zaniósł mnie do szpitala, o czym wspominał. Szlag by to jasny...
Zacisnęłam dłonie na pościeli, starając się opanować. Wkurzanie się na lisa nic mi nie da, szczególnie, że chcąc nie chcąc bardzo mi pomógł. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego zdecydował się mnie tu przynieść, ani skąd wiedział, gdzie mieszkam. Chociaż, gdy zerknęłam na swoją komórkę koło lampki na stoliku nocnym, przypomniałam sobie, że w sumie może nie było to takie trudne... Skoro miał moje palce do dyspozycji, gdy straciłam przytomność.

sierpnia 04, 2025

Nie rodzimy się, jesteśmy stwarzani przez nas samych

apolonie maschera
Zanim postawny mężczyzna wszedł do małego pomieszczenia, zdążyła się dokładnie po nim rozejrzeć. Gołe, nie licząc wiszącego zegara, nadgryzione przez ząb czasu ściany, zwykła jarzeniówka nad nią, wyglądająca jakby za moment miała się spalić, kosz na śmieci w rogu, dwa metalowe krzesła pośrodku i stół z lekko przyrdzewionym blatem, do którego była przykuta kajdankami. No i oczywiście spore, właściwie na całą ścianę lustro weneckie, przez które z pewnością była obserwowana. Pokój przesłuchań taki jak na każdym komisariacie, wiele razy się zastanawiała kiedy i czy w ogóle tu trafi. Z rozbawieniem stwierdziła, że brakowało tylko stereotypowej lampki stojącej na stole, by prowadzący przesłuchanie mógł za jej pomocą ją bezlitośnie oślepiać. Lekko siwy śledczy z uwagą i w ciszy przyglądał się aresztowanej, upijając co jakiś czas łyk niezbyt dobrej kawy z automatu i przeglądając dokumentację kobiety, trzeba było przyznać, że wyjątkowo długo udawało się jej wszystkich wodzić za nos. Tyle razy próbowali coś na nią znaleźć, na próżno, wydawała się czysta jak przysłowiowa łza i tylko dzięki nowemu, całkowicie anonimowemu informatorowi dowiedzieli się jako tako, jak działają jej umiejętności i w jaki sposób je wykorzystuje. Niestety w związku z brakującymi informacjami nie udało im się jeszcze do końca opracować pewnego sposobu na zneutralizowanie ich, dlaczego więc nie uciekła i wyglądała, jakby nigdzie się nie wybierała, mało tego, jakby chciała tu być? I co gorsza, ciągle nie mieli na nią wystarczających dowodów. Przeczesał nerwowo dłonią włosy w kolorze srebra, do ich barwy z pewnością przyczyniła się niezwykle wymagająca przeciwniczka siedząca tuż przed nim, na dodatek mająca mocno kryjące ją plecy. Nie jemu jednemu natruła mnóstwo krwi, a nie jeden bał się brać udział w tej ciągnącej się całymi latami sprawie, wiedząc, co się dzieje z tymi, którzy zadzierają z nieodpowiednimi osobami, jakimi bezsprzecznie otaczała się ta młoda kobieta. Wyciągnął dyktafon, po którym widać było, że lata świetności, tak samo jak jego właściciel, miał już za sobą i spokojnie powinien zostać zastąpiony nowszym modelem, po czym włączył nagrywanie, jednocześnie przeglądając dokumenty.
- Nazwisko przejęte po ojcu, tak? Apolonie Maschera, pochodząca z Alteiran i zamieszkała aktualnie jeden z wieżowców w Deiran - właściwie wszystko brzmiało normalnie, kobieta jak tysiące innych, już prędzej można było stwierdzić, że na komisariat została ściągnięta w charakterze poszkodowanego lub świadka, a nie podejrzanego, głównego dokładniej mówiąc. - W niektórych, zwłaszcza podejrzanych kręgach zwana Lamią, sama sobie wybrałaś pseudonim przestępczy czy może dopiero poszkodowani tak cię zaczęli nazywać? – kobieta lekko zmrużyła swoje złote oczy
- Po pierwsze nie jestesmy per ty, po drugie proszę powstrzymać się od insynuacji, nic dobrego to panu nie przyniesie - Spojrzał z niedowierzaniem jeszcze raz w papiery. Z dokumentacji wynikało, że urodzona końcem roku, 11 grudnia, ma niecałe 28 lat, właściwie młoda dziewczyna, a już bezczelne to, jak stara wyga. Po raz pierwszy z nią rozmawiał, nie licząc rozmów przeprowadzanych w jego głowie, które za każdym razem kończyły się zdobyciem dowodów i skazaniem podejrzanej, nie spodziewał się jednak, że ta w rzeczywistości będzie tak ciężka. Widząc skrzywioną minę śledczego, kobieta parsknęła śmiechem - O moje preferencje, też będzie pan pytał? Jeśli tak to wolę mężczyzn, mogą być starsi ode mnie, ale pan niestety już grubo przekracza dopuszczalną granicę wieku, więc mimo że jestem wolna, nie będę panem zainteresowana - Informator jasno się wyraził, że w jej żyłach w połowie płynie anielska krew. Patrząc na nią, mógł się z tym zgodzić, jednak słuchając, nie był już aż tak przekonany. Jej dotychczasowe zachowanie całkowicie odbiegało od jego względnie prostego, wręcz prymitywnego postrzegania aniołów – anioł, aureolka, czyli oaza dobroci. Wygrzebując informacje, które mogłyby dokładniej przybliżyć jej korzenie, ze zdziwieniem odkryli, kim jest jej ojciec. To właśnie fakt, że jest spokrewniona z tym bardzo dobrze znanym przedstawicielom prawa mężczyzną, sprawił, że została mianowana liderem niepisanego konkursu, którego główną nagrodą był długoterminowy pobyt za kratkami. Jednak to pochodzenie matki bardziej zwróciło ich uwagę, wszystko wskazywało, że była z chóru Thronów, zatem jej córka musiała odziedziczyć ten tytuł. Stanowiła więc pewnego rodzaju atrakcję, w całej swojej karierze, mimo że także posiadał anielskiego rodzica, nie miał dotychczas okazji spotkać ich przedstawiciela. Będąc względnie spokojnym, nie dał się zbić z tropu i konsekwentnie kontynuował swoją przerwaną przez kobietę wypowiedź
- Jeśli kradzież obrazu nazywasz obejrzeniem z bliska, to w porządku. Jest pierwszym eksponatem muzealnym i jednym z wielu, który został wypożyczony do Arte del Vetro i który został skradziony oraz podmieniony na idealnie wykonany falsyfikat. Przez ciebie. W końcu ukończyłaś kilka kierunków studiów, w tym malarstwo i rekonstrukcje obrazów na Akademii Sztuk Pięknych - położył na stole szereg fotografii, w tym tą jedną przedstawiającą Lamię, obraz niejakiego Johna Waterhouse’a który zapoczątkował serię tajemniczych zniknięć dzieł sztuki.
- Owszem posiadam kilka tytułów, czas zawsze był po mojej stronie, ale to nie jest żaden dowód ani tym bardziej przestępstwo - miała rację i doskonale o tym wiedział, ale był to jedyny punkt zaczepienia jaki miał. W mniej więcej określonym ramowo czasie, w którym dokonywano kradzieży, miała niepodważalne alibi, mnóstwo osób mogło je potwierdzić, a na miejscu skoku nie było nawet najmniejszego śladu po niej, niemniej miał pewność, że to ona, ale potrzebował czegoś więcej niż sama pewność i słowa wtyki - Nie macie na mnie nic, a to znaczy, że są to zwykłe, odrażające pomówienia. Mogłabym was pozwać za zniesławienie i bezpodstawne zatrzymanie - i tym razem miała rację, gdyby tylko ich oskarżyła, w sądzie rozniosłaby ich w puch. A sądząc po jej pozycji, mogliby mieć problem z wypłaceniem się odszkodowania. Tylko czemu miał wrażenie, że kobieta doskonale się bawiła i nie miała najmniejszego zamiaru wprowadzać swoich słów w życie? - Jestem zwykłym agentem, a dzięki swojemu poświęceniu i nauce pracuję w największej i zdecydowanie najlepszej galerii sztuki, jaka istnieje w królestwie. To, że skupuję czy wyceniam dzieła sztuki dla Arte del Vetro, robię z nich wystawy i czuwam nad ich renowacją oraz konserwacjami, co jest jednoznaczne z tym, że spędzam z nimi więcej czasu, niż z ludźmi, nie oznacza, że jestem fałszerzem i złodziejem. Swoją drogą, naprawdę schlebia mi pan, skoro uważa mnie pan na tyle przebiegłą, by wyprowadzać w pole cały sztab specjalnie wykwalifikowanych kryminalnych. Ale niestety muszę zawieść pana, to bardzo dziwny, mimo to nadal zbieg okoliczności, to dziennikarze ochrzcili złodzieja sztuki imieniem Lamia od tytułu pierwszego skradzionego obrazu, co już wcześniej pan raczył mi wyjaśnić i do czego została dorobiona jakże piękna, aczkolwiek błędna teoria. To, co pan widzi na zimowym niebie, to nie są zabójcze pioruny, tego nawet nie można nazwać najzwyklejszą burzą, a ja nie jestem złodziejem, którego pan tak zaciekle próbuje w mojej osobie znaleźć. Mnie, mimo stanowczego protestu matki, której to imię kompletnie nie odpowiadało, ojciec od zawsze tak nazywał - kobieta rzuciła okiem na zegar, 19:43, siedziała zamknięta w pomieszczeniu prawie godzinę. Mimo dość późnej pory nadal było gorąco, zwłaszcza że technologia klimatyzacji najwidoczniej nie była znana policji
- Chciałabym dostać wodę - Jedyny obowiązek, jaki funkcjonariusz musiał spełnić, było dostarczenie aresztowanemu czegoś do picia, nie zamierzała odpuścić możliwości, by zostać, choć na moment samej. Mężczyzna bez słowa wyszedł, by po chwili wrócić z małą butelką mineralki, którą postawił na stole
- Nie wyglądasz na typowego pracownika galerii, od takich bije awangardą po oczach, a dla zwykłego zjadacza chleba, nawet kiczem. Niesztampowe stroje, fryzury czy makijaż podczas gdy ty w porównaniu do nich wyglądasz jak szara myszka o dziecięcej twarzy - twarz czarnowłosej wykrzywił arogancki uśmiech
- Nie wystarczy wyglądać jak pracownik galerii sztuki, to nie wybieg mody, na którym liczy się tylko wygląd, a ja nie jestem modelką, która zarabia na życie tylko ładną buźką, ani też nie spożywczak, gdzie wystarczą przydeptane klapki i fartuch. Rynek sztuki to biznes obracający milionami, w biznesie trzeba czegoś więcej niż wymuskana aparycja, bo gdy nie masz nic więcej do zaoferowania, pożre w całości nawet nie gryząc - jej słowa dały śledczemu do myślenia, po raz kolejny w czasie ich rozmowy musiał się z nią zgodzić, wyglądała niewinnie, niewielka, w zasadzie filigranowa kobieta o czarnych włosach, które podobno są naturalnie białe i nietypowych także złotych oczach. Ubrana całkowicie zwyczajnie, obserwowali ją od jakiegoś czasu, wybierała kolory stonowane, szarości, czernie, granaty czy biele, ostrzejsze barwy rezerwując na specjalne wydarzenia. Jakby idąc miastem, chciała stopić się w jedną z ulicą, przemknąć niezauważona. Jej profil w ogóle nie pasował do profilu złodzieja, jednak jak sama stwierdziła, wygląd to nie wszystko. Jednak od momentu poznania jej pochodzenia, nurtowała go jedna rzecz. Było wiadome, że nie będzie się obnosić z tym tak po prostu, zwłaszcza, że do Ministerstwa nie wpłynęło żadne podanie ani wniosek o możliwość korzystania z magii. A jakby nie patrzeć, jeśli jakieś specjalne umiejętności ma, a był niemal pewny, że tak, to udało się jej idealnie je zamaskować wpasowując się w kanony zwyczajnego, szarego życia. Gdyby nie potrzeba skrupulatnego prześwietlenia wszystkich pracowników Arte del Vetro, nigdy nie mieliby świadomości, kim tak naprawdę jest. Właśnie dlatego, przy wchodzeniu do pokoju przesłuchań, tak jak zasugerował, mówiąc wprost jego tajemniczy donosiciel, zwrócił uwagę na kark dziewczyny. Delikatnie zarysowany subtelnymi, białymi liniami tatuaż na linii włosów, niby nic nadzwyczajnego, jednak zdradzał swój sekret tylko temu, kto umiał go czytać. Byli to właśnie przedstawiciele jej gatunku, pod warunkiem, że wiedzieli czego szukają, on miał niebywałe szczęście, by dołączyć do tego grona. Wśród krętych zawijasów dwie pary skrzydeł były ledwie widoczne, ale jednoznacznie wskazywały, co odziedziczyła po matce oprócz tytułu i umiejętności. - Wygląda pan na bardziej inteligentnego, jak widać rozczarowujemy oboje - w momencie gdy ponownie się odezwała, mężczyzna nie wytrzymał. Fala goryczy przelała czarę, miesiące bezowocnej pracy, szef żądający na zaraz rezultatów śledztwa, w które wpakował niemałe pieniądze, a które jak stało, tak stoi w miejscu i jeszcze teraz główny powód jego problemów śmieje się mu prosto w twarz. Wstał gwałtownie i jednym ruchem szarpnął kobietę za przód jej białej koszuli. Zamierzał powiedzieć jej co sądził zarówno o niej jak i całej jej kryminalnej rodzince, jednak szybko dotarło do niego, co zrobił, najzwyczajniej w świecie dał się ponieść emocjom, niby nie powiedziała nic takiego, jednak to jej arogancki uśmiech najbardziej go sprowokował, na dodatek nadal widniał on na jej twarzy. Natychmiast puścił kobietę
- Przepraszam - nic więcej nie mógł z siebie wydusić, przez swoje szczeniackie zachowanie mógł mieć teraz spore nieprzyjemności, szefostwo już i tak miało go na celowniku, pomijając fakt, że wyszedł na agresywnego narwańca, których taki jak on zamyka za kratkami. Widział, jak próbuje wygładzić dłonią zagniecenia ubrania, sam nie wiedział, czy to poczucie winy tak bardzo go gnębiło, czy obawa przed pewnymi konsekwencjami
- Czym że jest słowo przepraszam? - czuł, że nie spodoba się mu to, co miała mu do powiedzenia, jednak, zdecydowanie zasłużył - Nie przedstawia ono żadnej wartości, nawet najmniejszej. Jeżeli się już coś zrobiło, nie można tego żałować. Nigdy. Zamiast tego lepiej wcześniej jest się dwa razy zastanowić, przemyśleć czy aby na pewno warto. Bo żal, skrucha i błaganie o wybaczenie są oznakami słabości, a słabości należy zwalczać. Pozbywać się raz na zawsze, plewić, niczym niepotrzebne nikomu chwasty. Dławić w zarodku zarówno w sobie jak i w innych. Nie można pozwolić, by otaczały nas mankamenty, bo na końcu staniemy się dokładnie tacy sami jak one i dokładnie jak pan. Bezwartościowi - wiedział już, nawet jeśli początkowo miał jakieś wyrzuty sumienia, tak momentalnie one zniknęły. Słysząc kobietę, modlił się, żeby kolejny raz nie puściły mu nerwy, już teraz mógł zapomnieć o awansie, nie chciał doprowadzić do tego, że poleci jego głowa. Ale jednego nie rozumiał. Jak można być tak zepsutym do cna, bez kręgosłupa moralnego, sumienia. Czy naprawdę tak łatwo przychodzi jej to wszystko? Sam fakt, że bez mrugnięcia oka jest w stanie mówić o tym wszystkim, jest straszny, czy wszędzie widzi tylko zysk lub stratę? Nic innego nie ma dla niej wartości? A wydaje się taka perfekcyjna, wykształcona, ciesząca się sporą renomą w pracy
- Przecież każdy, kto patrzy z daleka, powie, że masz idealne życie - zaśmiała się gorzko
- Właśnie, z daleka. Większość rzeczy z daleka wygląda lepiej. Im bliżej się jest, tym więcej szczegółów się dostrzega. Wad, rys, skaz. Utopijnie piękna otoczka pęka, rozsypuje się w mak niczym szklana tafla upuszczona, rozbita o podłogę. I nawet jeśli będzie się chciało ją naprawić, pozbiera się wszystkie kawałeczki razem, nie zważając na poranione dłonie czy powbijane szklane drzazgi w palce, nigdy nie będzie ona tak piękną i gładka jak była na początku. Raz roztrzaskana zostanie już taka na zawsze. Czy nie lepiej jest więc podziwiać wszystko z odległości? Nie poznając, podziwiając z daleka, nikt się nie zawiedzie, taki układ jest dla wszystkich najkorzystniejszy - spojrzała na mężczyznę z pogardą - Niestety musiał pan wtrącać nos w nieswoje sprawy i ściągnął mnie tu. Gdyby nie zacząłby pan tego śledztwa, wszystkim byłoby łatwiej i przyjemniej, ja nadal wiodłabym swoje sielankowe życie, a pan nie wyszedłby na niekompetentnego idiotę przed całym biurem - tym razem, z trudem, ale zignorował jej wypowiedź, nie chciał narażać się jeszcze bardziej
- Chcę nazwisk - wstał i pochylił się nad kobietą opierając dłonie na stole - wszystkich, dla których kradłaś i podrabiałaś obrazy, informacji o zleceniodawcach, którzy siedzą w tym gównie po uszy, wszystko, dzięki czemu możemy ich zidentyfikować i posadzić - ona natomiast spokojnie oparła łokcie na blacie, a brodę na skutych dłoniach
- Czysto hipotetycznie, gdybym coś wiedziała, to ile pan proponuje? - nie dowierzał swoim uszom, pierwszy raz spotkał się z sytuacją, gdy ktoś zamierzał się targować tak wprost o informacje
- Zero skrupułów? Tak po prostu chcesz sprzedać informacje jak zwykły towar? - nie krył zdziwienia, szczerze musiał sobie powiedzieć, z każdym jej słowem plątał się coraz bardziej w jej pogmatwanym sposobie bycia
- Oczywiście, że nie jak byle jaki szmelc, bardziej bym porównała to do - w tym momencie urwała na chwilę, by dobrać odpowiednie słowo - bardziej do dzieła sztuki, unikatowego i jedynego w swoim rodzaju, często bezcennego
- Dlaczego to robisz? - zapytał szczerze zdziwiony
- Bo mogę - oparła się wygodnie na krześle na tyle, na ile pozwolił jej łańcuszek od kajdanek - Zdrada nie jest kwestią pieniędzy tylko daty. Teoretycznie gdybym miała możliwość podzielenia się pewnymi ciekawymi faktami, mogłabym to zrobić, ale tego bym nie zrobiła. Ale nie ze względu na skrupuły, sentymenty czy dobre serce. Nie zrobiłabym tego, bo mnie by się to nie opłacało, bo pomimo obietnic i zapewnień w pewnym momencie pan nie dotrzyma umowy. Jednym słowem zdradzi. Nie mam złudzeń, dlatego nigdy panu nie zaufam. Nie ukręcę sama sobie dzisiaj bata, żeby stał się kałasznikowem jutra. Ale pan też mi nie może ufać, ja także zdradzę, tak samo jak moją domniemaną klientelę, tak samo jak ona mnie przy pierwszej lepszej okazji. Pan, ja, oni, nawet to niewinnie wyglądające dziecko, które teraz tak szczerze patrzy na świat. Każdy. Nie ważne jak bardzo ktoś się zarzeka, gorliwie obiecuje czy zapamiętale ślubuje, nie ma innego wyjścia, prędzej czy później i tak zdradzi. To jest nieuniknione. A im głośniej zaprzecza, tym łatwiej i szybciej przyjdzie mu to zrobić. Zdrada bowiem leży w ludzkiej naturze, płynie w jego krwi, jest nieodzowną częścią życia. Tak naprawdę, nie może pan ufać nawet sobie, bo pan sam jest urodzonym zdrajcą - wyglądała jak zadowolony kot, który dorwał tłustą mysz. Wiedział, że lepiej było od razu wsadzić ją za kratki, niestety rozmowa z nią była nieunikniona - Zwierzę uwięzione w potrzasku odgryzie sobie łapę, żeby uciec. Pan co zrobi? - nie rozumiał jej, właściwe to miał jeden wielki mętlik w głowie. Była zbyt pewna siebie, mimo że to ona była skuta i przesłuchiwana, zachowywała się jakby było dokładnie odwrotnie - Wie pan, miło ogląda się skorumpowanych gliniarzy, którzy nieudolnie próbują udawać kogoś uczciwego i praworządnego - zamarł w bezruchu - sprawa Cartena, mówi to panu coś? – znów parsknęła głośnym śmiechem widząc reakcję mężczyzny - Nie tylko pan się przygotował i odrobił pracę domową, przeczytałam kilka ciekawych raportów, mam wiele ptaszków, które ćwierkają na moje skinienie palcem, a jeden z nich jest tu, na tej komendzie. To właśnie on pana wsypał - czy to możliwe, że mieli kreta? A co gorsza, jeśli on wiedział o ostatnim przekręcie i współpracował z podejrzaną, bez problemu mogliby go wyeliminować rozgrywki. I czy to właśnie z tego powodu aresztowali ją tak łatwo, a w zasadzie to sama się zgłosiła do nich, zamierzała coś ugrać? Jaki miała w tym cel, co mogła zyskać? - Widzi pan, nie można nikomu ufać, pozornie jesteśmy w miejscu, gdzie pracownicy powinni stać w obronie prawa i prawdy. W praktyce mamy tu siedlisko śmieci, które za nic mają składaną przysięgę, niech pan uwierzy na słowo, nie jest pan jedyny, a już z pewnością nie ostatni - zapadła cisza, słychać było równe tykanie zegara - Pozory - zaczęła spokojnie, zbyt spokojnie. Atmosfera w pomieszczeniu z każdą chwilą gęstniała, mężczyzna czuł się jakoś nieswojo, jak gdyby zaraz miało wydarzyć się coś niekoniecznie dobrego - Pozory to wyjątkowo przebiegłe stwory. Czy tylko dlatego, że się uśmiecham w czyjąś stronę, ten uśmiech jest przeznaczony specjalnie dla niego? Czy tylko dlatego, że zachęcająco kiwam dłonią, zamierzam ją podać, gdy ktoś będzie mieć problem? Czy tylko dlatego, że pozornie wyglądam bezbronnie, nie mam wystarczająco dużo siły, by się bronić? - urwała na moment, by strzepnąć niewidoczny pyłek ramienia i jak gdyby nigdy nic kontynuowała swój monolog - Wyglądam bezbronnie, bo tak jest łatwiej ukryć swoją prawdziwą siłę. Kiwam dłonią, bo w drugiej trzymam ukryty nóż, który bez skrupułów wbiję w plecy. Uśmiecham się, bo właśnie nieświadomie wpadł pan w moją pułapkę, z której nie ma ucieczki. Pozory są tylko i wyłącznie po to, by mylić, a prawda bywa najkosztowniejszym ze złudzeń - zaległa cisza. Przyglądając się podejrzanej, nie widział już w niej istoty choćby w połowie ludzkiej, widział oblicze samego diabła. On też był kiedyś aniołem, strącony z nieba ukazał swoją prawdziwą twarz. Tak samo ona, początkowo wyglądająca całkowicie niewinnie, z czasem odkrywała całe zepsucie, które było wewnątrz niej i które zatruwało wszystko i wszystkich wokół.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoje słowa działają na twoją niekorzyść? Wszystko, co powiesz, bezlitośnie wykorzystamy przeciwko tobie, żeby cię skazać. Na tak długo jak to będzie możliwe - warknął do niej nieprzyjemnie. Miał już jej coraz bardziej dość, niczym czarny łabędź pojawiła się i nie oglądając się na nic, siała popłoch wśród kolekcjonerów i właścicieli co lepszych dzieł sztuki, jednocześnie niezdrowo napędzając agencje ubezpieczeniowe, które prześcigając się w oferowanych pakietach, coraz częściej sięgały po półlegalne środki. Niestety wiedział, że będzie mógł odetchnąć z ulgą dopiero wtedy, gdy przesłuchiwana oficjalnie zostanie osadzona za kratkami, musiał dowiedzieć się od niej jak najwięcej, a najlepiej to sprawić, aby przyznała się, bo nie mając nic właściwie, żadnym innym sposobem nie mogli doprowadzić do jej skazania.
- Matka zawsze powtarzała, że szczekające psy nigdy nie gryzą, a im głośniejszy pies tym jest głupszy. Nie powinien pan tak krzyczeć, to nie świadczy najlepiej – zmełł przekleństwo, jednocześnie zaciskając palce mocno na długopisie. Musiał się uspokoić i przede wszystkim przechylić szalę zwycięstwa w swoją stronę, bo jak do tej pory kobieta koncertowo rozkładała go na łopatki, nie wysilając się zbytnio.
- Skoro jesteśmy już przy jakże ciekawym, rodzinnym temacie, jedynaczka, matka zniknęła gdy miałaś 8 lat, więc wychował cię ojciec, który jest podejrzany o przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej - uśmiechnął się w duchu, znalazł jej słaby punkt, bo kobieta lekko spięła się - Z tego co mi wiadomo, to niczego mojemu ojcu, tak samo jak i mi nie udowodniliście, zwykłe plotki. Nie sądzi pan, chyba że siedziałabym tu spokojnie gdybym była jakoś powiązana z mafią? - dało się wyczuć, że temat był niewygodny, na samo wspomnienie ojca najeżyła się i przybrała stricte obronną postawę, nie było więc dziwne, że zmieniła temat, wiedział jednak, że tak łatwo jej nie odpuści skoro przyparł ją po raz pierwszy do muru. Ale zaskoczyła go jej postawa, z tego co było mu wiadomo, mimo nieobecności matki, miała szczęśliwe dzieciństwo, najlepsze szkoły, uczelnia. Co takiego w jej życiu musiało się stać, że miała aż takie złe relacje z ojcem? I kiedy one się tak popsuły? Może miał jej za złe zniknięcie jej matki? A może właśnie było odwrotnie, może te kilkanaście lat temu widziała za dużo? W końcu nikt nigdy nie zgłosił zaginięcia kobiety, mimo że najbardziej prawdopodobne było, że anielica porzuciła rodzinę i zostawiając za sobą dotychczasowe życie, wróciła do swoich, nie zastanawiając się nawet przez moment, co będzie z dzieckiem. Z pewnością wiele czynników złożyło się na osobowość kobiety, brak rodzicielki, ojciec kryminalista i niełatwa choroba, z którą musiała zmagać się każdego dnia.
- Słyszałam, że wypytywaliście, jak działają moje zdolności. Z wielką chęcią opowiem o tym - plany mają to do siebie, że same z siebie często lubią zaskakiwać i się zmieniać. Śledczy nawet w najśmielszych snach nie podejrzewał, że kobieta zdecyduje się opowiedzieć o swoich umiejętnościach, nie wiedzieć czemu wolała poruszyć ten temat, zamiast rozwodzić się nad sagą familii. Nie zamierzał jej przerywać, skoro już sama zaczęła, w końcu o rodzinie z pewnością będzie jeszcze okazja porozmawiać. Tłumacząc cały czas zagadkową dla nich kwestię, tylko się odsłaniała i wskazywała swoje słabe punkty. Rejestrując kątem oka ruch, podążył wzrokiem za dłonią kobiety, leniwie wzięła do ręki stojącą obok niej butelkę
- Mogę przenosić się lub jakieś przedmioty w czasie, zarówno w przyszłość jak i przeszłość - resztki zdartej przez śledczego w przypływie nagłego stresu etykiety smętnie zwisały odklejone od butelki, irytowało ją to niemiłosiernie, więc szybko zdrapała ją i zmięła, żeby rzucić nią do kosza, chybiła, a papierowa kulka potoczyła się w kierunku drzwi wejściowych - Jedynym ograniczeniem, o ironio, jest czas - zacisnęła palce mocniej na butelce, by w końcu zacisnąć całkiem w pięść. Z uśmiechem pełnym wyższości otworzyła dłoń, prezentując ją, jakby pokazywała magiczną sztuczkę dziecku. Drugą zaciśniętą w pięść przyłożyła do ust, chcąc zamaskować kaszel i przy okazji nie zachlapać nieestetycznie stołu krwią, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Szybko jednak odzyskała rezon - Jednorazowo mogę przenieść się maksymalnie o godzinę, co bywa czasem uciążliwe. Żeby przenieść się bardziej w czasie, muszę wykonać odpowiednio większą ilość skoków. Niestety zawsze jest coś za coś. Świat bezlitośnie żąda rozliczenia się z zaciągniętej pożyczki, co gorsza do rachunku dolicza zabójcze oprocentowanie. Każda zyskana godzina podróży w czasie kosztuje mnie dwa razy więcej życia, ta cena jest bardzo wysoka jak za 3600 sekund, dla niektórych być może nawet zbyt wysoka. A krwawy kaszel i ból płuc, to taka drobna niedogodność i przypomnienie czym płacę – spojrzała na zegar - Jest godzina dokładnie 20:57, więc przesłuchanie trwa prawie 2 godziny. Cóż to jest w takim życiu jak moje - w tym momencie do mężczyzny dotarło, co się dzieje, jeśli ją teraz puści, to najprawdopodobniej nie uda się jej sprowadzić ponownie na komisariat. Zerwał się, co tylko rozbawiło podejrzaną - Do zobaczenia w przeszłości, chociaż wątpię, że będę pana pamiętać

Siwowłosy śledczy szedł właśnie do pokoju przesłuchań, czekała tam na niego niejaka Apolonie Maschera, podejrzana w sprawie wielokrotnej kradzieży największych dzieł światowego malarstwa. Według źródeł młoda kobieta chorowała na pogłębiającą się z czasem prozopagnozję. Nie rozpoznaje twarzy znajomych osób, nie jest nawet w stanie dopasować twarzy konkretnej osoby stojącej przed nią do jej zdjęcia. Nauczyła się rozróżniać osoby poprzez ich sylwetkę, brzmienie głosu czy sposób poruszania się. Czy to prawda? Ciężko było stwierdzić, plotki na jej temat mnożyły się jak szczury nawet wśród pracowników komendy. Jeśli jednak, mogli to łatwo wykorzystać. Po drodze zahaczył jeszcze o automat z napojami, nie spał od kilkunastu godzin, jak nikt potrzebował kawy, czarnej, mocnej i zdecydowanie bez cukru. Wgapiając się beznamiętnie, omiótł wzrokiem asortyment, nie zatrzymując się na niczym konkretnym, dopiero obdarta z etykiety mineralka przyciągnęła jego wzrok na dłużej. Nim zaczął się nad tym zastanawiać, automat wydał charakterystyczny dźwięk oznajmiający ukończenie przygotowania napoju. Chwycił do ręki styropianowy kubek z zamiarem wzięcia łyka. Zamiast tego zaklął szpetnie pod nosem, gdy jedna z jego nieznanych mu wcześniej współpracownic potrąciła go ramieniem, przez co wypadły mu wszystkie dokumenty z lewej ręki, jednak nie na tyle mocno by wylać gorący napój, którego jeszcze nie zaczął pić. Spojrzał nerwowo na zegarek, już i tak był spóźniony, była godzina 19:04, a przesłuchanie miało rozpocząć się o równej 19. Pozbierał porozrzucane rzeczy i praktycznie biegiem ruszył dalej. Otworzył drzwi, jednocześnie kopiąc papierową kulkę i wszedł do pomieszczenia, gdzie czekała podejrzana. Pokój, oprócz butelki wody wypitej do połowy stojącej na stole, był pusty.
Discord: Lumosek
Grafika: @Sabertoon_artt, ross resources

Od Minkiego cd. Lucille

Minki nieszczególnie lubił wtrącać się w czyjeś sprawy. Nie obchodziło go, czym ktoś się zajmuje, dopóki nie wchodzą sobie wzajemnie w drogę. Jeżeli sobie nie przeszkadzają, to nie widział sensu, aby kogoś śledzić bądź dociekać. Jest ciekawski, tego nie można mu odmówić, ale tyczy się to tylko osób, które przypadły mu do gustu; spełniły wymyślne kryteria mężczyzny. Zwykle ciekawa, inna moc, która emanuje od drugiej osoby, jest idealnym wabikiem dla kitsune. Trudno mu się oprzeć od wciskania nosa tam, gdzie nie chcą. Trudno mu nad swoimi lisimi zachowaniem. W końcu natury nie oszuka.