Ukochany Sahibie,
Piszę ten list gdy Ty śpisz na mojej piersi po Twoim pierwszym sympozjum. Zostałeś zaproszony jako honorowy wykładowca, wszystko dzięki tym Twoim mięsożernym ślimakom, o które się posprzeczaliśmy podczas naszego pierwszego spotkania. Teraz odpoczywasz, z tym pięknym uśmiechem na Twojej łagodnej twarzy. W końcu doceniono Twoją ciężką pracę, którą włożyłeś w te jakże... Urokliwe stworzenia. Przypominam Ci o tym dlatego, że być może z przejęcia całe to wydarzenie wypadnie Ci z głowy. Piszę to nieco sarkastycznie. Informuję Cię, gdyż trudno jest oddać wyraz mojej twarzy na papierze, zwłaszcza, gdy odcinasz dopływ krwi do mojej prawej ręki.
W takich momentach zawsze przywodzisz mi na myśl jagnię. Być może to porównanie jest trochę ironiczne, patrząc na to jaką silną, goblińską osobowością jesteś, jednak trudno jest oprzeć się takiemu wrażeniu, zwłaszcza, gdy mam możliwość obserwować Cię z tej perspektywy.
Jednak, do sedna. Twoje urodziny.
Na moment pisania tego listu, narodzisz się zgodnie z lokalnym kalendarzem solarnym za cztery dni. Samo to, jakby to ująć, "dzieło" otrzymasz zatem w sobotę, o ile nie podejrzysz go wcześniej. Już teraz widzę przecież jak ruszasz tymi uszami gdy dociskam mocniej moje pióro. Kusisz mnie, bardzo, do dotknięcia go. Muszę się powstrzymać. Jeślibyś zobaczył mnie, ślęczącego w okularach przy jednej, słabej lampce, pochylonego nad papierem, nie dość, że miałbyś niezły ubaw, to i byś sprawił mi kazanie o dbaniu o mój wzrok.
Znowu odchodzę od tematu. Widzisz, jak na mnie działasz, ukochany? Trudno jest mi ujarzmić myśli i słowa, nie mówiąc o przelaniu ich w całość, którą mógłbyś odczytać bez mrużenia za bardzo oczu. Nie gdy mam Cię przy sobie.
Może więc zamiast ozdobników, napiszę to, co czuję, że powinieneś usłyszeć w tym dniu.
Kocham Cię. Dziękuję, że zjawiłeś się w moim ciemnym życiu i rozjaśniłeś je swoim uśmiechem, swoim głosem, urodą. Dziękuję, że jesteś przy mnie. To najpiękniejsze, co mogło mnie spotkać, wszystko dzięki Tobie. Dlatego, może lekko egoistycznie, część życzeń, jakie dzisiaj Ci składam, dotyczą tego, żebyś się nie zmieniał. Jedynie na lepsze. Żebyś się rozwijał, tak. Nie zasługujesz na pokaranie stagnacją, ale na wzrost i wytyczanie kolejnych szlaków zarówno w świecie, jak i w nauce oraz życiu prywatnym.
Oprócz tego, życzę Tobie sukcesów we wszystkim czego zapragniesz. Jest w Tobie siła. Jak diament, gotowy do ociosania i umieszczenia w koronie magicznych osiągnięć. Która Ci się, swoją drogą, należy. Twoje talenty przerastają większość profesorów w AUMie, nawet jeśli ci boją się to przyznać. Być potężnym to żyć w cieniu. Jednak to w cieniach rodzą się najsilniejsi.
Życzę Tobie także spokoju. Wszechświat wie jak bardzo tego potrzebujesz w tej naszej, małej rodzinie. Żeby Eryne nie zadzierała nosa (Dzioba? Nozdrzy?) na każdą zmianę, żeby Jogho oddała Ci w końcu Twoje kolczyki, a Atlas oduczył się ocierania mokrego pyska o swoje koszule. Ah, i żebym ja Cię nie przemęczał swoimi humorami i żeby Yoru nie budził Cię podczas drzemek swoim jazgotem.
Przy takich życzeniach, mój ojciec zwykł mówić "zdrowia, pieniędzy, a reszta sama przyjdzie". Cóż, może coś w tym jest, jednak ujmą byłoby sprowadzić Twoje urodziny do kolejnego wydarzenia, jakie można pominąć i odhaczyć na rok. Stąd, przygotowałem dla Ciebie podarunki z tej okazji.
Złożyłem w naszym imieniu podanie o płatny urlop do jaśnie Pani Rektor prof. dr. hab. Nordmann (po ostatnim komentarzu na temat Twojej pracy za grosz we mnie szacunku do tej kobiety bym rozpisywał jej wszystkie tytuły), abyśmy mogli udać się na wspólne, zimowe wakacje na początku Nowego Roku. Ja płacę, oczywiście, Ty wybierasz kierunek. Poinformuj mnie jedynie o swoim wyborze na tyle wcześnie, co bym mógł kupić nowe kalosze, jeśli postanowisz wybrać się na poszukiwania traszek, nad którymi teraz pracujesz.
Oprócz tego, przygotowałem dla Ciebie troszkę bardziej fizyczny podarunek. Pod tym listem, w większym pudełku, znajdziesz grymuar. Przed otworzeniem go, proszę, otocz pulpit runami ochronnymi, instrukcję zawarłem w pudełku. To księga, którą przyniosłem dla Ciebie prosto z Piekła. Wymagało to pociągnięcia za kilka sznurków i wysłania Yoru na poszukiwania pewnego diabła, jednakże - oto ona. Dzieło diabła natury, który umieszczał w nim ilustracje i obserwacje na temat fauny oraz flory zarówno infernarnej, jak i pomiędzy-światowej. Kilka zaklęć również jest tam zawartych, te najciekawsze odnotowałem dla Ciebie w instrukcji.
Kończąc ten list, chciałbym podzielić się z Tobą wierszem z mojego pierwotnego świata, który od razu przywodzi mi na myśl Ciebie. Mam nadzieję, że te urodziny będą dla Ciebie równie niezapomniane jak kolejne, które będę miał zaszczyt z Tobą spędzić.
Nie kocham Cię jakbyś solną różą lub topazem byłalbo strzałą goździków roznoszących ogień,kocham cię jak kochają jakieś rzeczy mrocznepomiędzy duszą a cieniem, tajemnieKocham cię jak roślina, która nie kwitnie lecz niesieukryte w sobie światło niezakwitłych kwiatówdzięki twojej miłości żyje w moim cielestłoczony w cieniu, uniesiony z ziemi zapach.Kocham cię nie wiedząc jak, ani gdzie i kiedykocham cię tak po prostu, bez żalów i dumy,tak cię kocham, bo inaczej kochać cię nie umiem.Tylko tak, w taki sposób, bez jestem, bez jesteśtak blisko ze twa ręka na mej piersi jest mojatak blisko ze twe oczy zamyka mój sen.
Jeszcze raz - Wszystkiego Najlepszego, Światle mojego Życia.
Kocham Cię,
Twój Aleister
Post scriptum:
Być może powinienem to zawrzeć w głównej części listu, jednak chcę mieć możliwość wykreślenia tego fragmentu, jeśli spanikuję. Mimo wszystko, Aleister może i jest niewzruszonym draniem, ale Edward? To zupełnie inna historia.
Te małe pudełeczko, które znajdziesz, jeśli nie wycofam się jak pies z podkulonym ogonem. To pierścionek, przekazywany z pokolenia na pokolenie nowym osobom w mojej rodzinie. Taka tradycja, ludzie tak lubią.
I jeśli je otworzysz, dmuchnij na ten list. Jest zabezpieczony zaklęciem, które odsłoni to, co zapisałem gdy będziesz gotowy.
ZaklęcieZaklęcie
Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i wyjdziesz za mnie?Ilość słów: 929
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz