12 października 2025

Od Sahiba — Wybacz nieelegancką formę

Alek,
wybacz nieelegancką formę, piszę ręcznie. Moje samopiszące pióro pogniewało się na mnie, kategorycznie odmawia dalszej współpracy i nie pozwala podyktować sobie listu. Powody? Nowy atrament, w innym odcieniu niż zazwyczaj, nie zabrałem ze sobą standardowego, ciemnozielonego. Zmiana otoczenia, tutaj, w goblińskim domu mojej rodziny, chyba mu się za bardzo nie podoba, nie ma nobliwego towarzystwa innych ładnych i nietanich przyborów do pisania, do których u nas przywykło. Poza tym: mój mezalians z tanim długopisem. Nieopatrznie zapisałem nim, o której wpadnie Scala, pióro to zobaczyło i uznało, że zhańbiłem je, zbrukałem swoje ręce na zawsze i przestałem być go godzien. Obecnie, o ile dobrze zrozumiałem, rozgląda się więc za nowym właścicielem. Lepiej uważaj, jako czarodziej poważny, potężny i utytułowany, możesz być w jego oczach dobrą partią.
Daruj więc pajęcze pismo, robię, co mogę, byś zdołał mnie odczytać. Jeśli momentami okaże się to trudne lub zechcesz posłuchać mojego głosu, powiedz „czytaj dla mnie”. List jest zaczarowany, utrwaliłem w nim swój ton, zadbałem, byś nie musiał męczyć oczu. Och, jeszcze jedno, zanim, być może, wypowiesz zaklęcie i przestaniesz śledzić tekst. Podobają Ci się ptaki na marginesach? Nie mam tu ozdobnej papeterii, a nie lubię być skromny. Rysunki wykonane i ożywione magią specjalnie dla Ciebie. Ładne? No dalej, powiedz, że lepszych nie widziałeś, zagwiżdż z aprobatą. Uwielbiam, jak mnie chwa (Reszta zdania zjedzona przez sikorkę bogatkę, która, uciekłszy z marginesu, zaczęła skubać pajęczo-podobne literki.)
Powiedz, jak się miewasz, co słychać u Ciebie? Jak się czujesz? Jesteś zdrowy? Co u Yoru? A na AUMie? Jak nasze ptaki? Dziękuję, że zajmujesz się nimi pod moją nieobecność, mam nadzieję, że nie sprawiają Ci problemów. Jeśli któryś jest niesforny, pogroź mu palcem w moim imieniu, postrasz, że wszystko mi opowiesz. Chociaż, hm. To nie zawsze może zadziałać. Do mnie też nie mają respektu, nie jestem dla nich żadnym straszakiem. Mogłem rozpieścić je za bardzo, nie znają dyscypliny, przyznaję. Postaram się znaleźć jakiś sposób, żeby całe to wesołe towarzystwo nieco wychować.
Co u mnie? Wszystko dobrze, dziękuję, że nie miałeś nic przeciwko, bym odwiedził rodzinny dom, trochę zajął się nim i mamą. Sprawy idą nieźle, ale zostaję do końca tygodnia, nie wszystkie popsute rzeczy jeszcze udało mi się naprawić, chyba nie jestem nawet w połowie. Część magicznych sprzętów nadal poważnie szwankuje, potrzebuję więcej czasu, by rozplątać pogmatwane nitki skołtunionych zaklęć, które na nie rzucono, i dowiedzieć się, gdzie leży problem. Sprawy nie ułatwia fakt, że te wszystkie meble to rupiecie z dawno zamkniętych goblińskich warsztatów rzemieślniczych, czary były autorskie i czasem... bardzo pomysłowe. Dowiedzenie się, czemu samonakrywający się stół przestał się samonakrywać i zaczął burczeć i ostrzegawczo kłapać blatem, gdy ktoś się do niego zbliży, zajęło mi dwa dni. Nic nie mów. Sam miałem ochotę w pewnym momencie przerobić go na wykałaczki. 
Minął może tydzień, odkąd widzieliśmy się ostatnim razem, a mam wrażenie, jakbym spędził tu miesiąc. Tęsknię za Wami. Odkąd zamieszkaliśmy razem, przyzwyczaiłem się do Twojej obecności tak bardzo, że teraz, gdy od kilku dni jestem sam, mam poczucie, że coś się nie zgadza i brakuje przy mnie czegoś bardzo niezbędnego, wręcz fundamentalnie istotnego. Zastanawiam się czasem mimochodem, robiąc coś w domu, na przykład uzupełniając magią rysy i ubytki w wyszczerbionej porcelanie, czy o tej godzinie, jak zwykle, pijesz herbatę i czytasz książkę. Idziesz potem na drzemkę, a może zaraz z niej wracasz? Masz wykłady? Włóczysz się po jakimś wymiarze z piekła rodem, o czym nic mi, naturalnie, nie mówisz i nie wiem nawet, że powinienem się martwić? Poza tym, dlaczego, na wszystkich bogów, nie odbierasz telefonu? Czy naprawdę zawsze muszę wysyłać ptaka z listem? Robisz to specjalnie, przyznaj, lubisz, gdy piszę, chcesz dostawać te wiadomości. Ech. Mógłbyś nauczyć się chociaż odpisywać na SMS-y. Wiesz, że lubię być w kontakcie i mieć Twoją uwagę. Będziesz musiał mi potem te wszystkie zaniedbania wynagrodzić. Sowicie. (Mała bogatka, która przycupnęła na końcu zdania, a której udzielił się najwyraźniej nastrój nadawcy, zćwirkała adresata z dezaprobatą.)
(Kilka pierwszych słów następnego akapitu ma wyraźniejszy kolor, jakby atrament zebrał się na stalówce, gdy autor trzymał ją nad papierem, zastanawiając się, co napisać dalej i jak ubrać to w słowa.)
Może odwiedzisz mnie któregoś dnia? Nudzę się bez Was trochę. Musisz zresztą poznać w końcu moją mamę, ona, jak pewnie się domyślasz, wie już o Tobie nieco. Bez obaw, rysuję Cię w samych superlatywach, czasem tak się wczuwam, że niebawem może doprowadzę do tego, że mama zacznie bardziej lubić Ciebie ode mnie. Poza tym: dogadalibyście się. Nie żeby miała przyjemny charakter (o to jej nie podejrzewam), wnioskuję raczej po tym, że mamy podobny temperament, a skoro ze mną wytrzymujesz, z nią też nie powinno być kłopotu. W zasadzie... Pod niektórymi względami jesteśmy kubek w kubek, krew nie woda, nie oszukasz, jesteśmy podobni nawet w swoich elfio-ludzkich odpowiednikach. Wyobraź sobie, że jestem kobietą, jestem sto lat starszy, dwa razy bardziej humorzasty i, zamiast ptaków, mam hopla na punkcie wymyślnych, magicznych roślin, i to one władają moim życiem i domem. Zresztą, przydałbyś nam się tutaj ze swoim drygiem do czarów, pomógłbyś nam rozwiązać kilka zagadek, niektóre meble ostatnio miewają tu tak głupie pomysły, że aż sam jestem uprzejmie zdumiony. Może wspólnie odkrylibyśmy, dlaczego zegar z kukułką uparł się, że będzie bił tylko w godziny nieparzyste, do tego zawsze myląc się przy tym o dwie godziny? Wygląda na jakiś złośliwy urok, nie sądzisz?
(Nagromadzony tusz. Sporo. Dwie sikorki beztrosko pluskają się w kroplach atramentu, które musiały przypadkiem skapnąć autorowi na papier.)
Bogowie, okropny list urodzinowy, nie sądzisz? Tragiczny, nie jestem dobry w takie rzeczy, na żywo wyszłoby zręczniej i zgrabniej. Poza tym to też trochę Twoja wina, kochanie, mogłeś po prostu odebrać ten telefon albo przyjąć tę videorozmowę, prawda? No nic, odwiedź mnie jutro albo pojutrze, upiekę Ci tort i zdmuchniesz świeczki, ja to wszystko jeszcze jakoś wyprostuję i uratuję, będziesz zadowolony. Tylko daj znać wcześniej, kiedy będziesz, bo to całe gotowanie to nie jest dla mnie takie znowu hop-siup, sztuka, poza tym, wymaga czasu. Uśmiechasz się? Nie uśmiechaj się, ten będzie jadalny, obiecuję, poprzedni był już taki nawet-nawet, może nie najsmaczniejszy, ale na pewno nie groził już przykrymi konsekwencjami zdrowotnymi. 
Czego Ci życzę? Niczego, wszystko, czego dla Ciebie chcę, podaruję Ci osobiście. Nie składam niczego w ręce przypadku, sam zamierzam się o Ciebie zatroszczyć, dam Ci spokój, którego szukasz, zadbam o Twoje zdrowie, będę Twoim sojusznikiem w każdej sprawie, również w tych, które nadal pozostają dla mnie tajemnicą, jak sam mówisz, dla mojego dobra. Sprawię, że będziesz ze mną szczęśliwy. Bardzo Cię kocham, odkąd jesteśmy razem, w mojej duszy kwitnie ogród, chcę Cię do niego zaprosić. 
No dobrze, teraz mój ULUBIONY moment. Nie umiem trzymać niespodzianki, już teraz dowiesz się, co dla Ciebie przygotowaliśmy, bo nie tylko ja coś dla Ciebie mam, ale o tym za chwilę. Nie gniewaj się za przesadę w dawaniu, uwielbiam przygotowywać i kupować prezenty, to ode mnie silniejsze, mam to wypisane w genach, kocham bzdurki, głupotki, bibelociki i ozdóbki, gobliny tak mają, nie da się z tym wygrać, wiesz, to uwarunkowane rasowo, instynkt, nad którym nie da się zapanować. A więc, kochanie, usiądź wygodnie, oto moja prezentacja:

1. Skarpetki liski z rączkami na magnesy. No powiedz sam, czyż nie są wspaniałe? Widzisz te łapki? Ten pyszczek? Przecież z umaszczenia Yoru wypisz wymaluj.
2. O ile mnie pamięć nie myli, narzekałeś ostatnio, że piją na AUMie z Twojego kubka, nie odkładają go potem na miejsce i przydałby Ci się nowy. Zgodnie z życzeniem, kupiłem Ci nowy. Taki z napisem. Jakim napisem? „Najlepszy mąż”. No co? Nie pozwalasz nawet dmuchnąć na siebie na AUMie, skąd więc te wszystkie długonogie antylopy mają wiedzieć, żeby sobie wokół Ciebie tak beztrosko nie kopytkować? Muszą być jakieś Znaki. No, to będą Znaki. Także, przykro mi, Alek, bierzesz ten kubek do pracy. Mieszkasz z kotem, który lubi demonstrować posiadanie. W taki czy inny sposób. Nie wiem, czy podniesie Cię to na duchu, ale w zestawie był kubek „Najlepsza żona”, ten zostawiam sobie, jedno Twoje słowo, a solidarnie również wezmę go ze sobą do pracy.
3. Kapcie z uśmiechniętymi kotkami, obszyte futerkiem. No błagam, kto nie chciałby kapci w uśmiechnięte kotki obszytych futerkiem? Poza tym już kiedyś obiecałem, że sprawię Ci nowe po tym, jak z jednym rozprawił się Atlas, a drugiego parę dni później uprowadziły papużki, by założyć w nim gniazdo.
4. Czarna marynarka, obszyta od wewnątrz materiałem z ciemnozielonym deseniem. Dawno nie miałeś ode mnie nowej, a ciemnozielony to mój kolor, sam rozumiesz. Znaki, Alek, znaki.
5. O, właśnie, zapomniałbym. Scala, gdy przyszła do mnie i mamy na plotki, zostawiła prezent dla Ciebie, poprosiła, żeby Cię pozdrowić przy najbliższej okazji i życzyć wszystkiego najlepszego. Postarała się, muszę przyznać, dawno nie widziałem takiej ładnej aktówki, myślę, że Ci się spodoba, będziesz miał w czym nosić papierzyska na AUMie. Napisała Ci nawet wierszyk. Ekhem, taki bardzo w jej stylu. Zacytować?

Na górze róże
Na dole mak
Kupiłam Ci aktówkę
A puenty brak :)
Wszystkiego najlepszego, panie Crowley, mam nadzieję, że spodoba Ci się to skórzane cacko. Ma zastosowania wszelakie, śmiało pozwalam nabić nią guza jakieś lebiodzie, co przeszkadza na wykładzie, Keyan opowiadał, że lubisz terroryzować studentów.

Nie opowiadałem, jasne? No znaczy. Hm. No dobrze, opowiadałem. Ale tylko czasem i tylko trochę. Poza tym trochę lubisz, przyznaj.

6. Zaczarowane lusterko podręczne. Kupiłem je, abyś codziennie mógł podziwiać najprzystojniejszą twarz pod słońcem. Moją, naturalnie, gdy rano będziesz zza mojego ramienia obserwować, jak się czeszę. Żartuję, oczywiście, uwielbiam Twoją twarz, chcę w nią patrzeć codziennie. Na czym polega magia tego lusterka? Mówi komplementy na dzień dobry i poprawę humoru, ale nie byle jakie, wykazuje się w tym wyjątkową finezją i kreatywnością. To bardzo zabawny przedmiot, spodobał mi się, mam nadzieję, że Tobie też sprawi uśmiech.
7. No dobrze, tylko się na mnie nie gniewaj... Kupiłem Ci nowy telefon. Tym razem bardziej nowoczesny, dotykowy, z porządnym aparatem. Nie, nie wydałem dużo, niczym się nie przejmuj. Chcę jeszcze raz nauczyć Cię z niego korzystać, powoli, bez pośpiechu. Zamkniemy się w pokoju, będę powoli demonstrować funkcje i cierpliwie tłumaczyć, jak się co robi. Nie chcę się chwalić, ale udzielam świetnych korepetycji, mam dobre opinie, studenci tak mnie lubią, że przynoszą mi czasem prezenty, sam zresztą bywałeś świadkiem. Poza tym będziesz miał u mnie specjalne traktowanie, ja myślę, że, jak się postaram, będziesz tak zadowolony, że następnym razem sam przyniesiesz mi nowego ślimaka. Zgoda?
8. Lubisz kwiaty? Nigdy ode mnie nie dostałeś, a spotkałem fioletowe lwie paszcze, więc... dlaczego nie miałbym Ci ich podarować? Wyobrażam sobie, jak uśmiechasz się pod nosem, kręcisz głową, myślisz: o tempora, o mores, co to wśród młodzieży za obyczaje? Otóż, kochanie, żadne obyczaje, przypominam uprzejmie, że gdy rozkręcałem swój pierwszy magiczny biznes, Ty jadłeś piach i lepiłeś pierogi z błota. Weź proszę ładnie te kwiatuszki i nie marudź. Kupiłem też do niech doniczkę, potem je przesadzimy, jak trochę podrosną.
9. Moja mama również coś dla Ciebie przygotowała. Mam do przekazania w jej imieniu (lub może zrobi to sama, jeśli sprawisz nam przyjemność i nas odwiedzisz) pudełko z zestawem własnoręcznie komponowanych herbat. Wygadałem kiedyś, że lubisz i sporo pijesz, a ona to zapamiętała i wzięła sobie do serca. Ładnie z jej strony, prawda? Część torebek ma w sobie składniki, które pochodzą z jej ogródka i zielnika, wszystkie rodzaje są opisane, myślę, że będziesz miał co testować. Podobnie jak Scala, poprosiła, bym Cię pozdrowił i przesłał w jej imieniu najlepsze życzenia, przekazuję więc wszystko zgodnie z zaleceniem.
10. Koszula na elfią modłę, fason, który podobał Ci się na mnie ostatnio. Prezent trochę dla mnie, trochę dla Ciebie, sam rozumiesz, jak to działa.
11. Zestaw kuponów na: herbatę do łóżka, kąpiel z bąbelkami, wiązanie krawata, śniadanie do pracy, godzinę świętego spokoju, ulubione danie, wspólną drzemkę i sznurowanie butów. Dajesz mi kupon, a ja uśmiecham się ładnie, mówię „oczywiście, kochanie”, robię, co wybierzesz, na koniec daję Ci buzi w czoło i mówię, jak bardzo Cię kocham. Do użytku jednorazowego, bez terminu ważności. Oczywiście, normalnie też bym to wszystko bez mrugnięcia dla Ciebie zrobił, nie wiem, czemu, kochanie, kwestionujesz.
12. Jest taka delikatna sprawa, wiesz, kochanie, Mango złożyła mi tu wczoraj dwa jaja... No, ja też się nie spodziewałem. I pamiętam, naturalnie, że miało nie być na razie więcej ptaków, ale na niektóre rzeczy nie mam wpływu, brakuje mi już poza tym zaufanych znajomych, by rozdawać pisklęta. Także... może chciałbyś małą uroczą ptasią niedorajdę na wychowanie? Uważam, że świetnie nadajesz się na ojca. Dobrze, dobrze, żartuję przecież, nie było tematu. Ale jakbyś zmienił zdanie, to chętnie pokażę Ci, co i jak, uważam, że powinieneś w końcu posiadać swojego-swojego latającego towarzysza, a nie ciągle pożyczać moje.
13. Krawat pod marynarkę z ciemnozielonym akcentem. Znaki.
14. Będziesz miał od dzisiaj swój własny fotel z kompletu cioci Britty, znalazłem drugi taki sam egzemplarz na stychu u mamy, cudownie, prawda? O, bez najmniejszych obaw, oswoiłem go już z Twoim zapachem, nie kłapnie na Ciebie zębami, ani mu zresztą przejdzie przez myśl, by Cię zburczeć. Będzie na Twój widok merdać poduszką i usłużnie mruczeć, nauczyłem go dobrych manier, odświeżyłem futro, on wie, że jeden fałszywy ruch i wraca biedować na zimny strych.

Wszystkie prezenty z ogromną radością zaprezentuję Ci także na żywo, gdy już się spotkamy, mam nadzieję, że spodobają Ci się i, chociaż niektóre, okażą się trafione.
Kocham Cię bardzo, 
Twój Keyan

(Dwa raniuszki wiją sobie gwiazdo z liter losowo ukradzionych, jeden ptaszek czeka i je układa, drugi lata w te i we w te, znosząc nowe.)

PS Scala ma dziewczynę, to chyba coś poważnego. Zapewne poznam ją w najbliższym czasie, jak się spotkamy, opowiem Ci, czego ciekawego się dowiedziałem. Ciekawa sprawa, nie pamiętam, kiedy ostatnio weszła z kimś w dłuższą relację. Uśmiecham się, bo... czyżby pozazdrościła nam i również postanowiła się ustatkować? Scala?
PPS Znalazłem rannego dzięcioła zielonosiwego na spacerze, wyglądał, jakby miał nieprzyjemne spotkanie z jakimś mniejszym drapieżnikiem. Opatrzyłem go, magią uzupełniłem przetrzebione upierzenie, odkarmiłem i... Przysięgam, wypuściłem na wolność, ale on jakoś tak bardzo nie chce mnie zostawić. Co miałem zrobić? Odgonić na siłę? Nie miałbym serca. Także, kochanie, mamy nowego ptaszka. Poznaj Pana Dziubka. 
PPPS Pianino mamy ciągle mnie przedrzeźnia. Kolejny mebel, który płata figle, odzywa się nieproszony i dziwnie się wyzłośliwia. Coraz bardziej wygląda mi to wszystko na jeden wielki nieprzypadek.
PPPPS Marzę, żeby położyć się spać w naszym łóżku, po spaniu na tym czuję rano każdą kość w kręgosłupie. Poza tym nie mam komu kraść kołdry, nikt mnie nie grzeje, żadne zwierzę nie pcha mi się na twarz i pod rękę, gdy śpię, więc tym bardziej mi nudno, twardo, zimno i nieprzyjemnie. 
PPPPPS Ko- Hm. Nie napiszę tego trzeci raz, zwłaszcza gdy nie możesz mi odpowiedzieć, sam rozumiesz, potknąłbym się boleśnie o swoją goblińską dumę. A więc: uwielbiam Cię do bólu, Alek. 
(Mały ptaszek siedzi na końcu linijki i świergoli coś wesoło.)

2432 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz