17 listopada 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Zdołał zapomnieć, jak bardzo życie bywa przewrotne; jak jedna znajomość potrafi odmienić spojrzenie na ludzi. Minki, choć sporo już miał na karku, to nadal miał sceptyczne podejście do ludzi. Trudno było okazywać mu szacunek, gdy wiedział, jak bardzo potrafili upodlić drugą osobę, żeby dostać to, czego pragną. Kiedy spędzał czas z Lucille, potrafił o tym zapomnieć, czasami pojawiła mu się myśl, że przecież ludzie nie są tacy źli, ale kiedy przychodził czas na rzeczywistość... kiedy krążył po obrzeżach miasta w poszukiwaniu rozrywki, to nigdy nie musiał długo jej szukać.
Młodzi magowie sprawdzali swoje umiejętności na bezbronnych zwierzętach. Czasami i nawet byli to zmiennokształtni, którzy po prostu korzystali z chwil spokoju, gdzie nikogo nie było, aż do momentu, kiedy ktoś ich znalazł. Wykorzystywanie innych do własnych celów nigdy nie było dla Minkiego akceptowalne; szczególnie jeśli chodziło o udoskonalanie własnych umiejętności cudzą krzywdą. Dlatego nadal nie potrafił przemóc się, aby o wszystkim rozmawiać z Lucille.
Starał się jej o wszystkim mówić, zachowywał się naturalnie, ale zawsze pozostawiał pewne sprawy, których nie wypowiadał na głos. Poznał ją, szanował ją, ale... dalej z tyłu głowy miał obrazy, których nie potrafił wymazać. Widząc Minhyuka, który zachowuje się nieswojo, unikał rozmowy z nimi i nie dokuczał, to doskonale wiedział, czym mogło być to spowodowane. Jednak nie widział sensu, aby wyciągać to na forum. Nie chciał ciągle wplątywać Lu w niepotrzebne problemy i zmartwienia. 
Tak naprawdę bał się, że może dojść do kłótni, która tym razem ich poróżni na dobre. To nie tak, że nie wiedział, jak bardzo Lucille jest wrażliwa. Choć ukrywała to na wszelkie sposoby, ale Minki wszystko widział. Jednak Minki obawiał się, że może nie poznał jej wystarczająco dobrze, że może coś przed nim ukrywała... a może to wszystko tylko maska? 
Minhyuk spojrzał na dwójkę, przewrócił oczami i wzruszył ramionami, co oznaczało, że nie miał zamiaru rozmawiać na ten temat. W głębi duszy Minki odetchnął. Cieszył się, że jego brat nie poruszał niekomfortowych rozmów na forum. 
— Widzisz? Nic mu nie jest — stwierdził Minki, wstając ze swojego miejsca, po czym udał się do kuchni po napój. Poprosił brata o zakup coli, bo w domu Lucille nigdy tego nie było. — Nie będę drążyć. Będzie chciał, to powie, proste.
Lucille nie wyglądała na usatysfakcjonowaną, ale podniosła ręce w geście kapitulacji. Minhyuk wciąż ich ignorował i grał w grę. Minki w tym czasie rozłożył się na fotelu, stwierdzając, że czas na drzemkę, za co oberwało mu się w głowę od przyjaciółki.
— Mam wrażenie, że coś ukrywacie — stwierdziła, podciągając kolana pod brodę. Dopiero wtedy młodszy z rodzeństwa zastopował grę i spojrzał na kobietę z politowaniem. 
— Powiedziała ta, co nic nie ukrywa — burknął, na co Minki uniósł zaskoczony brew. Czyżby chodziło o coś innego niż to, co zwykle? 
— Hej, hej, spokój — rzucił Minki, spoglądając na brata. — Każdy ma własne sekrety. I nie udawaj, że sam ich nie masz. Są rzeczy, o których ludzie nie chcą rozmawiać i to jest normalne. Pewnych rzeczy lepiej nie wypowiadać na głos czy na forum. Chcesz, to mówisz, nie chcesz, to nie mówisz. Proste — stwierdził, gestykulując przy tym rękami, chcąc podkreślić powagę sytuacji. Nie chciał żadnej kłótni.
Minhyuk tylko przewrócił oczami i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Lu spojrzała pytająco na Minkiego, który tylko wzruszył ramionami. Sam nie wiedział do końca, co ugryzło jego brata. Zwykle chodziło o młodych magów, którzy krzywdzili inne istoty magiczne lub próbowali zrobić z nich chowańców. Może i kilku z nich było uczniami Lucille, ale żaden z nich o tym nie mówił. Starali się nie wychylać, kiedy to wszystko widzieli. Reagowali w sytuacjach kryzysowych. Wszystko ze względu na to, że Minki był już rozpoznawalny wśród uczniów swojej przyjaciółki, a przez to i jego bliźniak. Mieli małe problemy z ukrywaniem swojej tożsamości. A najgorsze, że wszystkich uczniów nie znali. Musieli stawiać małe kroki. 

*

Minki i Lucille rozmawiali między sobą, a Minhyuk wciąż grał, nie zwracając na nich uwagi. Nawet kiedy kręcili się po salonie, zasłaniając mu telewizor. Starszy z bliźniaków zaczął szperać po szafkach, a Lu starała się go opanować, twierdząc, że jest niewychowany. Jednak nie wywarło to na nim żadnego wrażenia. W tym wszystkim znalazł nawet jej pracę licencjacką, którą zaczął czytać na głos. Kobieta próbowała go uciszyć, ganiała za nim po salonie, a kiedy już prawie miała swoją pracę, to Min wyciągnął rękę do góry, poza jej zasięg, dalej czytając otwartą pracę. 
— Jesteś nieznośny!
— Cicho, czytam — oznajmił, szeroko się uśmiechając. 
W końcu jasnowłosa kopnęła go w kostkę raz, drugi i trzeci, ale nie pomogło. Odpuściła, opadając na kanapę z ręką na czole. A Minki zadowolony z tego faktu, usiadł na fotelu obok, przeglądając kolejne strony w spokoju. Jednak znudziło mu się i odłożył pracę na bok. Szybko zmienił się w lisa, a następnie wskoczył na kolana przyjaciółki. 
— Miziaj mnie — powiedział, wręcz wydał rozkaz. Kobieta spojrzała na niego zaskoczona z uniesioną brwią. Ciężko westchnęła i zaczęła miziać swojego lisiego przyjaciela.
— Niech ci będzie, lisie.
— Mam imię!
— Lis.
— Minki.
— Lis. 
— Minki.
— Zamknijcie się — warknął Minhyuk, przerywając kłótnię dwójki, którzy spojrzeli na niego zaskoczeni.
Minki nerwowo poruszył ogonem, spuścił uszy i zmrużył oczy, patrząc na swojego brata. Nie wiedział, o co mu tym razem chodziło. Nie potrafił go rozgryźć, nic nie przychodziło mu do głowy. Jeśli nie temat tych magów, to co innego? Dlaczego tak się zachowywał? Jednak nie zdołał nawet zadać mu pytania, a Minhyuka już nie było na fotelu, pozostawił po sobie pada i głuche trzaśnięcie drzwiami. 
— Co mu...
— Nie wiem, Lu — odpowiedział, kładąc się na nogach przyjaciółki. — Naprawdę nie wiem... 

*

Niedługo po tej sytuacji Minki zdecydował, że pójdzie poszukać swojego brata. Miał nadzieję, że lokalizacja w jego telefonie mu pomoże. Problem był jednak taki, że wyłączył ją i uniemożliwił szybkie odnalezienie. 
— Idę z tobą — oznajmiła Lucille, przybiegając do Minkiego, który czekał na windę.
— Masz jutro cały dzień zawalony, późno jest, musisz się wyspać. Zostajesz w domu.
— Nie ma opcji. Martwię się o niego — odpowiedziała, spuszczając głowę. Nerwowo bawiła się rękawami kurtki. 
— Myślisz, że to twoja wina? — spytał, ale nawet nie musiał czekać na odpowiedź, bo domyślał się, co usłyszy. Pokręcił rozbawiony głową. Poczochrał jasne kosmyki Lucille, szeroko się uśmiechając. — Nie martw się tym, on tak czasami ma. To dzieciak. 
Starał się brzmieć naturalnie tak jak zawsze. Jednak maska, którą przywdział, powoli zaczynała pękać. Coraz trudniej było mu udawać, że wszystko jest w porządku. Martwił się o swojego brata. Byli w tym samym wieku, ale to właśnie Minhyuk był nierozważny i podejmował skrajnie nieodpowiedzialne decyzję, kierując się tylko i wyłącznie emocjami. 
Nie chciał, żeby jego brat znowu wpadł w tarapaty, a w tym stanie było to bardziej niż pewne. 
Lucille delikatnie pchnęła Minkiego, aby wszedł do windy. Z tego wszystkiego nawet nie zwrócił uwagi, że drzwi już były otwarte i mogli zjechać na dół. Ciężko odetchnął, zaczesując swoje włosy do tyłu. 
Napisał wiadomość do Ashera, że Hyuk znowu jest roztargniony i coś się stało. Przyjaciel dość szybko mu odpisał, że zbiera się i pojedzie sprawdzić miejsca, gdzie młodszy Fox lubił przebywać w samotności. 
— Powiesz mi, jak jest naprawdę? — z zamyślenia wyrwało go pytanie Lucille, która patrzyła na niego z wymalowanym zmartwieniem na twarzy. 
— Co mam ci powiedzieć? Sam nie wiem, co się stało. 
— Przy stole wyglądałeś, jakbyś odetchnął, że nic nie powiedział — zauważyła, na co z ust Minkiego wyrwało się przekleństwo. 
— Innym razem. 
— Mamy sporo czasu, a póki co, to nie zapowiada się, żeby udało się go tak szybko znaleźć — przyznała, a Minkiemu nie pozostało nic innemu, jak po krótce opowiedzieć o jej studentach i tym, co robili poza zajęciami. 
Jasnowłosa wyglądała na przygnębioną, ale nie do końca zaskoczoną. Jakby to było coś, z czym już się wielokrotnie spotkała. Pokręciła głową, stwierdzając, że to okrucieństwo. Zaczęła wypytywać kto to, na jakich istotach to się działo... trząchała ręką Minkiego, chcąc uzyskać wszystkie odpowiedzi. Ciemnowłosy patrzył na nią zaskoczony, bo... nie takiej reakcji się spodziewał. Myślał, że... zresztą. To teraz nie było ważne, co myślał. 
Uśmiechnął się delikatnie i drugą ręką objął Lucille, przyciskając jej ciało do swojego. Schował nos w jej jasnych kosmykach. Ulżyło mu. Teraz miał potwierdzenie, że czasami można spotkać kogoś, kto nie udaje tylko dobroci, wrażliwości czy empatyczności. Przymknął powieki, korzystając z chwili. 
— Min...? — Lu odchyliła głowę do tyłu, aby móc zaczerpnąć powietrza. 
— Już, już — mruknął, pozwalając jej się odsunąć. — Wiem, gdzie mógł pójść. Chyba... ale to jedyne miejsce, które mi przychodzi na myśl. 
Przyjaciółka przytaknęła i pozwoliła się zaprowadzić. Minkiemu do głowy przyszedł jedynie most łączący Deiran z Alteiranem. Niedaleko znajdowało się miejsce, gdzie bracia zawsze razem chodzili i spędzali wspólnie czas. Była to ich ostoja, gdzie mogli odetchnąć z bycia ciągle ocenianymi. Tam nikt nie zwracał na nich uwagi. Dotarcie na miejsce chwilę im zajęło, ale opłaciło się, bo Hyuk siedział przy samej wodzie, rzucając kaczki. Minki przykucnął, aby wziąć jeden z kamieni, po czym go rzucił, ale mu nie wyszło.
— Słaby w to byłeś — zauważył młodszy, odwracając głowę do dwójki. 
— Miałem słabego nauczyciela — odparł, wzruszając cierpko ramionami, po czym usiadł obok brata. — Co tym razem? 
— Nic — burknął, odwracając głowę w drugą stronę, ignorując starszego brata. Lucille stanęła za Minhyukiem i zdzieliła go w głowę. Założyła ręce na wysokości klatki piersiowej i patrzyła na mężczyznę z widocznym zirytowaniem. 
— Wszyscy się martwią, chcą wiedzieć, co ci jest, a ty jeszcze fochy strzelasz. Ile ty masz lat? — rzuciła, nachylając się nad kitsune. — Zachowujesz się jak pięcioletni bachor. 
— Nie jestem bachorem! 
— Jesteś — odpowiedziała, zadzierając nos. — Brat się o ciebie martwi, a ty pyskujesz. Zero wdzięczności. Phi.
Hyuk spuścił głowę na dół i wrócił do rzucania kaczek. Dopiero po kilku minutach zaczął mówić, co mu tym razem leżało na sercu. Był po prostu zazdrosny. Minki spojrzał po sobie z Lucille, powstrzymując śmiech. 
On był zazdrosny, że nie spędzał z nimi tyle czasu. Czuł się jak piąte koło u wozu.
— Wolę ciebie od Minkiego — stwierdziła Lucille, tarmosząc włosy Minhyuka. 
— Chamstwo! — oznajmił Minki. — Jestem milion razy lepszy!
— Chciałbyś — wytknęła mu język i w gratisie pokazała środkowy palec. 
Minhyuk delikatnie się uśmiechnął, obejmując szyję Lucille i swojego brata, przyciągając ich do siebie i stykając ze sobą wszystkie głowy. Tak, zdecydowanie mu przeszło. 
Po wszystkim wrócili do domu Lucille, aby napić się herbaty. Spędzili jeszcze kilka godzin na rozmowie, zapewniając, że Minhyuk zawsze jest tutaj mile widziany. Choć często wpadał z niezapowiedzianą wizytą, to dwójka wciąż nie potrafiła zrozumieć, skąd mu się to uroiło.
— Skąd nagle wpadłeś na tak głupi powód? — spytał Minki, spoglądając na brata, który wzruszył ramionami. 
— Nie wiem... — przyznał, patrząc na swoją herbatę. — Po prostu...
— No już, już, nieważne — powiedziała Lu, przerywając braciom. — Już wszystko dobrze, więc proszę więcej nie odwalać takich fochów. 

*

Od całej sytuacji minęło kilka dni, a Minhyuk zdołał w tym czasie zaliczyć trzy bójki, rozcięty policzek, wargę i łuk brwiowy. Minki siedział z założonymi rękami, patrząc na brata z politowaniem. Lucille za to próbowała coś znaleźć w apteczce. 
— Mam nadzieję, że żadnych kłopotów na mnie nie ściągniesz — oznajmił Minki, kręcąc głową. — Ciebie trzeba na każdym kroku pilnować.
— To oni zaczęli.
— A ty dokończyłeś — rzuciła Lucille, spoglądając przez ramię na Hyuka, który przewrócił oczami. 
— Masz szczęście, że wiedźma się wycofała chwilowo, przynajmniej mamy jeden problem z głowy.
— A... co do tego — zaczęła jasnowłosa, skupiając na sobie wzrok braci. — Wujek się odzywał, że znowu wróciła. Więc nie będzie za kolorowo. 
— Dlaczego akurat teraz. Nie potrzebujemy żadnych problemów z nią. Nadal jej mało po tym, jak straciła swój dar? — spytał Minki, siadając na blacie kuchennym. — Rozumiem, że jak zacznie się coś więcej dziać, to do mnie przyjedziesz, prawda?
— Tak, tak — zbyła przyjaciela, który zmarszczył niezadowolony brwi. Nie podobała mu się ta odpowiedź.
— A ty, jeszcze raz wpakujesz się w jakieś bagno, to cię uduszę — zwrócił się do swojego brata, piorunując go spojrzeniem. — Nie chcę cierpieć na tym, że wyglądamy podobnie. Co prawda jestem przystojniejszy... 
— Ty? Pfff — zaśmiał się Minhyuk, ale szybko syknął z bólu. Rozcięta warga, która dopiero co się zasklepiła, znowu się otworzyła.
— Dobrze ci tak! 
— Nigdy się nie wyprzecie, że jesteście rodziną — stwierdziła jasnowłosa, kładąc całą apteczkę na stoliku obok Minhyuka. — A co w rodzinie to nie zginie. 
— I tak jestem przystojniejszy — prychnął Minki, zadzierając głowę. W końcu to logiczne, same dobre geny.
Kiedy chciał coś dodać, przerwał mu dzwonek do drzwi. Zmarszczył brwi i spojrzał na kobietę, ale ta pokręciła głową. Ciężko westchnął i zsunął się z blatu, po czym ruszył do drzwi, aby spojrzeć przez Judasza, kogo tym razem tutaj przyniosło. Widząc tam wujka kobiety, wiedział, że nie oznaczało to niczego dobrego. Zakomunikował, kto przyszedł, na co Lu przytaknęła, aby Minki go wpuścił. 
Mężczyzna wszedł do środka, rozgościł się, jakby był u siebie i skierował się do salonu, aby usiąść na kanapie. Minki obserwował każdy jego ruch, doszukując się, czy czegoś nie kombinował. 
— Jutro ona tutaj będzie — oznajmił Fred, przez co zwrócił na siebie uwagę całej trójki. — Musisz znowu się stąd ewakuować. Inaczej może cię zabić. Zbierała siły, jest wściekła, że nadal żyjesz i masz jej moc. 

Lucille?

2111 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz