1 listopada 2025

Od Minkiego — Halloweenowa katastrofa III

Minki nieszczególnie przejmował się tym, że on i Lucille znajdowali się wręcz w kółku zainteresowania. Mężczyzna zdecydowanie był już do tego przyzwyczajony, więc nieszczególnie robiło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Inaczej było z jego towarzyszką, która uczepiła się jego ramienia, gdy chciał odnieść torbę zakupów. W końcu nie mógł pozwolić sobie, aby przyjść z pustymi rękoma. Patrzył na nią zaskoczony, ponieważ nie spodziewał się, że wyjście do takiego miejsca może ją tak bardzo przytłoczyć. To on ją do tego namówił i jeszcze tutaj przyprowadził. Dlatego chcąc czy nie, obecnie odpowiadał za jej komfort. 
Razem poszli do kuchni, aby przekazać gospodarzowi torbę zakupów. Lucille kurczowo trzymała się Minkiego, więc nieszczególnie miał czas, aby wdać się w głębszą rozmowę z mężczyzną. Nie chciał też sprawić, aby kobieta czuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Zajęli miejsce na jednej z kanap, która była najbardziej oddalona od całego skupiska przebranych ludzi. Muzyka leciała w tle, ale nie była utrapieniem, że trzeba było się ewakuować z pomieszczenia w poszukiwaniu czegoś innego. Fox zabrał po drodze szklanki oraz sok, aby nie musieć biegać po pokoju. 
Przysunął jeden ze stolików, które stały na boku z wszelkimi przekąskami, nie przejmując się, że właśnie komuś ukradł spod nosa chipsy czy paluszki. Odłożył szklanki oraz napój i opadł plecami na kanapę, odchylając głowę do tyłu. Lucille w tym czasie nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu. W końcu jednak sama zdecydowała skorzystać z rady Minkiego i oparła się obok niego. 

*

Kilka osób podchodziło do przyjaciół, pytając w gruncie rzeczy o wszystko Minkiego; makijaż, stroje, zamysł. Lucille unikała odpowiadania na pytania i przez większość czasu nie zdejmowała maski. Czasami uchyliła ją, żeby napić się albo zjeść jakieś pojedyncze przekąski. Oboje byli zapraszani do wspólnych zdjęć, zabaw na konsoli czy wszelkiego rodzaju planszówek. Kobieta nie była aż tak wyrywna do jakichś zabaw, ale widząc, jak Minki czekał na nią i nie ruszał się, dopóki nie wstała, to w końcu uległa i łapała go za dłoń, kierując się w centrum głównej zabawy. Oczywiście, znalazło się kilku studentów, których Lu uczyła, ale nikt jej nie rozpoznał dzięki masce. 
W pewnym momencie postanowili wyjść z domu, aby przejść się po posesji, co robili również inni uczestnicy zabawy. Jednak w ich przypadku było to spowodowane dusznością w pomieszczeniu, a otwarte okna nieszczególnie pomagały. Kobieta od razu odetchnęła i ściągnęła maskę, gdy znaleźli się z tyłu posesji. 
— Nie wiem, dlaczego dałam ci się na to namówić — stwierdziła, odchylając głowę do tyłu, ciężko westchnęła i spojrzała na Minkiego, który również zdjął maskę.
— Przesadzasz — odpowiedział, wzruszając przy tym cierpko ramionami. — To nic szczególnego, trochę oderwania od rzeczywistości. Chyba to nic złego, co? — zapytał, robiąc kilka kroków w jej kierunku, aby zmniejszyć dystans. 
— No nie wiem. Mogłam ten czas lepiej wykorzystać w domu. — prychnęła, zadzierając brodę do góry, patrząc na Minkiego spojrzeniem, które jasno mówiło chcę do domu, ale już. 
Cicho westchnął, zakładając maskę na twarz, a następnie odwrócił się do kobiety plecami. Nim jednak ruszył w kierunku domu, wyciągnął rękę, czekając, aż jasnowłosa za nią złapie. Tak się jednak nie stało. Ta chwila trwała zdecydowanie za długo. Dlatego też mężczyzna odwrócił się do kobiety.
Stała ze skrzyżowanymi rękami i kręciła głową. Nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca. Zaparła się i nie chciała współpracować. Kitsune zastanawiał się, czy na pewno ma do czynienia z dorosłą i odpowiedzialną kobietą, a nie z dzieckiem, które ma okres buntu. Czasami naprawdę miał wątpliwości co do jej wieku. Jeszcze gorzej, że ona i Minhyuk doskonale się dogadywali, niczym rówieśnicy. I to potem Minki ma problem, bo musi po nich jedynie sprzątać.
Podszedł do kobiety, ułożył dłonie na jej barkach i zaczął na nie napierać, aby się ruszyła. Spróbował jeden raz, drugi, trzeci… ale nic nie zadziałało. Jakby wrosła w ziemię i stała się drzewem.
— Możesz choć raz współpracować? Niedługo pojedziemy do domu, o to się nie martw — oznajmił i dopiero wtedy kobieta się odsunęła, korzystając z nieuwagi Minkiego, który z tego wszystkiego upadł na kolana. Zadarł głowę do góry, a widząc wredny uśmiech wymalowany na twarzy przyjaciółki, zmarszczył brwi. — Taka jesteś, co? — burknął, tym razem wykorzystując swój lisi ogon, aby przewrócić również Lucille na trawnik, co się udało. A przez to oboje klęczeli na kolanach i patrzyli na siebie z mordem w oczach.
Walka na spojrzenia trwała dobre kilka sekund, na pewno trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie to, że usłyszeli, jak jedna z osób zwołuje wszystkich do środka. Oboje spojrzeli w tamtym kierunku.
— Wygrałam — usłyszał Minki, a przez to spojrzał na różowowłosą, która wytknęła mu język i szybko podniosła się z ziemi, otrzepując z trawy. 
— Wygrałaś bitwę, nie wojnę — prychnął, samemu wstając z ziemi, a gdy Lu wyciągnęła do niego dłoń, aby mu pomóc, odepchnął ją, zadzierając brodę do góry. 
Tak, byli idealnym przykładem rodzeństwa, a nie przyjaciół.

*

Minki w ogrodzie gospodarza zauważył kwitnące drzewo wiśni, co go dość mocno zaciekawiło. Nie pamiętał, aby gdziekolwiek widział tak jaskrawe rozkwitające liście, które powoli opadały na ziemię. Nie była to odpowiednia pora, żeby mogło ono kwitnąć. Zdecydowanie było to podejrzane. Coś tutaj nie pasowało. Kiedy zrobił kilka kroków, aby znaleźć się bliżej drzewa, to rozpłynęło się, a w jego miejscu znajdowała się pustka. Złapał się za skroń, pokręcił głową i natknęło go pytanie: dlaczego to widział? Lucille w międzyczasie robiła coś na swoim telefonie, więc nieszczególnie zwracała uwagę na swojego towarzysza. 
Przykucnął, aby sprawdzić, czy na pewno nic w tym miejscu wcześniej nie było zasadzone. Jednak nic takiego nie znalazł, więc miał zagwozdkę. Czy były to jakieś halucynacje? Jeśli tak, to dlaczego je widział? Nic nie jadł, pił napoje, które były zamknięte. A może gospodarz rozpylał coś w mieszkaniu, więc samo oddychanie sprawiało, że goście mogli widzieć coś, czego tak naprawdę nie ma i nie było. Tylko są to pewnego rodzaju widoki, za którymi tęsknią.
Niestety nie potrafił tego zrozumieć. A może i nawet nie chciał. Dlatego podszedł do przyjaciółki, zabrał jej telefon i schował do kieszeni swoich spodni. Zgromił ją spojrzeniem, że ciągle coś klikała. Oczywiście, nie pozostała bierna, tylko od razu próbowała odzyskać swoją własność. 
Lucille i Minki wrócili do środka po jeszcze kilku przepychankach, przez co prawie skończyli w krzakach, które owinięte były drutem kolczastym. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale wzbudziło to w nich pewnego rodzaju niepokój. Weszli głównym wejściem, ponieważ taras był zamknięty. Całe towarzystwo siedziało przy zgaszonym świetle, mieli jedynie zapalone świeczki.
Siedzieli w okręgu i dyskutowali między sobą. Dwójka nie chciała bawić się w to, co wymyślili, ale nie tylko oni, ponieważ niektórzy biorący udział, również spasowali i przyglądali się temu wszystkiemu. Minki wzruszył ramionami, po czym ruszył do kanapy, na której wcześniej siedział z kobietą. Widząc, że w szklankach zostało coś wlane, zdecydował się udać do kuchni, aby wziąć nowe, czyste naczynia do picia. Znalazł jednocześnie sok i nalał do szklanek, z którymi po chwili wrócił do przyjaciółki.
Lucille stała i przyglądała się temu wszystkiemu. Niczego nie komentowała, ale było widać, że coś ją martwi, nawet jeśli miała założoną maskę. Fox delikatnie szturchnął przyjaciółkę łokciem, zwracając na siebie uwagę. Ta spojrzała na niego, a następnie gestem głowy wskazała na całe towarzystwo, które coś ewidentnie kombinowało. 
W tamtej chwili jeszcze nie wiedzieli, co mogło się wydarzyć. 
— Słuchajcie! — rozbrzmiał głos gospodarza, który dumnie stanął na stole, aby zwrócić na siebie uwagę. — Mamy nową zabawę, wszyscy zainteresowani niech usiądą wokół stołu, na którym stoję! 
— Co to niby za zabawa? — spytała jedna z dziewczyn, która przyglądała się gospodarzowi. 
— Co to za noc Halloweenowa bez przywoływania duchów? — odpowiedział pytaniem, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Minki spojrzał na Lucille, która złapała się za głowę. Na to się w końcu nie pisali. Nie chcieli uczestniczyć w czymś tak absurdalnym. Jednak żadne z nich nie zabrało głosu, ponieważ zrobili to inni, którzy wyrazili swoje obawy. W domu nastąpił chaos; ludzie przekrzykiwali się wzajemnie, wykrzykując za a inni przeciw przywoływaniu duchów. Większość osób była pijana, więc była ogromna szansa, że coś może pójść nie tak. Jedno złe zdanie lub przekręcone słowa mogą doprowadzić do katastrofy. 
Oboje chcieli opuścić dom, nie chcąc brać w tym udziału. Jednak gospodarz rzucił zaklęcie, które uniemożliwiało wszystkim opuszczenie domu, dopóki cała ceremonia się nie skończy. Jego zaklęcie nie należało do słabych, więc próba pozbycia się tego przez pozostałych uczestników, którzy nie do końca byli trzeźwi… cóż, skończyło się fiaskiem. Lucille nie mogła pomóc, ponieważ nikt nie wiedział, jakie ma moce. Ujawnienie ich w takim miejscu, przy tylu osobach… nie brzmiało to najrozsądniej. Minki niestety nie posiadał takich mocy, a próba zahipnotyzowania właściciela mieszkania skończyła się niepowodzeniem, bo mężczyzna ciągle rozglądał się po pokoju i nie zatrzymywał swojego wzroku na dłużej, niż było to potrzebne, a samo uaktywnienie mocy zajmowało kilka sekund. W takich warunkach, jak głośna muzyka, zapach alkoholu zmieszanego z papierosami i krzykami w tle; Minki miał ogromny problem ze skupieniem. Dlatego wykorzystanie jego mocy w tej sytuacji nie miało racji bytu. 
Spojrzał na Lucille, kręcąc głową, co dało jej jasno znać, że nie był w stanie im pomóc. Próbowali otworzyć okna, ale one również były zablokowane. Dlatego w końcu uciekli na piętro, zamknęli się w jednym z pokoi, aby spróbować znaleźć rozwiązanie.
— To nie jest zwykły student — stwierdził Minki, na co jego przyjaciółka przytaknęła.
— Jeżeli dobrze pamiętam, to jeden z moich studentów. Jego rodzice są potężnymi magami, a przez to on sam zna wiele zaklęć. Ten dom jest jednym wielkim zaklęciem, widzisz? — oznajmiła, używając małego rozładowania w postaci błyskawicy, aby potraktować ścianę delikatnym porażeniem, ale o dziwo, zneutralizowało to mało inwazyjne zaklęcie, nim zdołało dotrzeć do wybranego punktu. — Musi używać magii zdecydowanie z wyższego poziomu, niż to pokazuje na uczelni. Może jest nawet arcymagiem, tylko cała historia, którą stworzył wokół swojej osoby to fikcja. Albo ktoś się pod niego podszywa, a prawdziwy student jest w całkowitym innym miejscu. Nie wiem — westchnęła, opadając na łóżko. 
— Czyli jesteśmy w pułapce, tak? To chcesz powiedzieć? 
— Poniekąd. Jeżeli to faktycznie on, to możemy mieć niemały problem z ucieczką stąd. Inni studenci zawsze go podziwiali, bo zdecydowanie widać między nim a pozostałymi ogromną przepaść w umiejętnościach posługiwania się magią. Choć jego wiedza również jest na wysokim poziomie i jest najlepszy studentem AUMu. Nie wiem, może coś ukrywa, może jest znacznie potężniejszy, niż pokazuje. Albo woda sodowa odbiła mu do łba i dlatego wymyślił sobie przywoływanie duchów. Wszystko jest możliwe, sama nie wiem, co mam o tym myśleć — oznajmiła, poprawiając jasne kosmyki. Ściągnęła maskę, aby dokładnie ją obejrzeć. — Co nie zmienia faktu, że mamy ogromny problem, jak już coś przywołają. 
— Musimy im pomagać? 
— Minki!
— Myślę na głos — mruknął, przewracając oczami. — No dobra to, jaki mamy plan działania? 
— Teraz to muszę się zastanowić. Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie rozpoznał.
— No cóż, za dużo czasu nie mamy, w tym chyba jest największy problem — przyznał, przeczesując ciemne kosmyki do tyłu.
Nie sądził, że wyjście na taką zabawę będzie niosło za sobą tyle ryzyka, nerwów i jednocześnie stresu. Musiał mieć na uwadze, że są to studenci, mogą rozpoznać Lucille. Czy mogli do tego dopuścić? Nie. Czy może dojść do tego, że ktoś ją rozpozna? Owszem. 
Jednak chyba to było ich najmniejszym zmartwieniem. Lu może przecież się bronić, że siedziała w domu, odpisywała na zaległe maile albo sprawdzała prace studentów. Jakieś alibi jej znajdą. W końcu Minhyuk i Minki potwierdzą wersję wydarzeń przyjaciółki, prawda? Co nie zmienia faktu, że większym problemem są studenci, którzy próbują przywołać duchy. Ich stan nie jest najlepszy do takich zabaw, o ile to tak można nazwać. Niosło to za sobą wiele ryzyka. Mówią, że chcą przywołać duchy, ale zawsze dzielą się one na dobre i złe, a jednocześnie mogą przywołać demona, bo zmienią plany. 
Ostatnia opcja była chyba najgorszym, co mogłoby się wydarzyć. 
— Chyba nie mamy wyjścia i musimy tam pójść udawać, że chcemy się przyłączyć — oznajmiła, spoglądając na Minkiego z widocznym niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. 
— Na pewno my nie będziemy mogli zabrać głosu, co chcemy wezwać. Pewnie ten student już zdecydował, co i kogo przyzwie.
— Bardzo możliwe, ale… mamy do wyboru to albo jeszcze inną opcję. 
— Ratować im tyłki?
— Poniekąd.
— Żadna z tych opcji nie brzmi dla mnie zachęcająco, wiesz? — przyznał Minki, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. — Każdy pomysł brzmi źle, ale… halloweenowej katastrofy chyba nam nie potrzeba. Więc jak masz jeszcze jakieś sugestie, to zamieniam się w słuch.

2008 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz