— Stykam się ostatnio z ciekawą anomalią rozwojową — zaczął Aleister, stając przed lustrem. Narzucił wyjściową koszulę na ramiona, wyprostował plecy, spojrzał na Sahiba w odbiciu, nie patrząc na dłonie, zaczął zapinać guziki od dołu. — Dochodzi do niej u kilku gatunków zwierząt mieszkających w wymiarze, jaki ostatnio odwiedziłem.
A może ja chciałem to zrobić?, pomyślał Sahib, śledząc wzrokiem palce sprawnie przekładające guziki przez dziurki, następnie poprawiające mankiety, niespiesznie wygładzające zbędne marszczenia i fałdki materiału, gdy spód koszuli znalazł się w spodniach. Alek schylił się po krawat, Sahib opierał policzek na pięści, obserwując poranną rutynę z uprzejmym zainteresowaniem, jak ciekawy eksponat za gablotą albo ściągającą uwagę inscenizację. Lubił, gdy Alek się przy nim ubierał, uśmiechał się pod nosem, zauważając, jaki bywał w tym metodyczny, skrupulatny i nienaganny. Zasadniczo: wszystko mu się podobało. Sposób, w jaki się prostował, to, jak ustawiał przedramię, zapinając spinki do mankietów, poza, w której schylał się do szuflady, rodzaj spojrzenia, jakim czasem obdarzał go w lustrzanym odbiciu, to, że miał w tym wszystkim wprawę i nie musiał patrzeć, co robi, mógł w międzyczasie i na poczekaniu tłumaczyć Sahibowi jedno z nietypowych zjawisk, jakie ostatnio przyuważył, włócząc się po wymiarach. Poza tym sama sylwetka, przyjemna dla oka, należąca do jego mężczyzny, do tego w ruchu i podczas wykonywania czynności, mimowolnie ściągała spojrzenie. Brzuch płaski jak u nastolatka, szerokie plecy, mocne barki, długie i wyćwiczone palce czarodzieja...
— Poruszyłem ten temat z Olimpias, jakoby specjalistki w temacie. Nic nowego mi nie powiedziała, o czymś takim jeszcze nie słyszała. Nawet nie jestem rozczarowany, niczego więcej się po niej nie spodziewałem. A ty jakie masz zdanie na temat aberracji wokół cyklu rozwojowego tych stworzeń? Myślisz, że to normalne?
Sahib popatrzył trochę bystrzej i trzeźwiej, jak człowiek, którego nagle wybudziło się z drzemki.
— Nie mam pojęcia, o czym ty do mnie mówisz — zaśmiał się z rozbrajającą szczerością. — Co myślę? Myślę, że dobrze wyglądasz pod tym krawatem i że, jak wrócisz, ściągnę go z ciebie zębami. Śmiało, mów dalej na głos, kontynuuj rozważania — zachęcił, widząc minę Alka i jego wzrok, wiedząc poza tym, że ma jeszcze do założenia kamizelkę, buty i płaszcz — w niczym mi nie przeszkadzasz. Chociaż... jakbyś mógł ustawić się do mnie bardziej z profilu?...
361 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz