25 listopada 2025

Od Luci — Nie ten striptizer

 tw! przemoc, seks

    Klub jak co wieczór zgromadził pełno ludzi, od ważnych polityków, biznesmenów czy innych typów w garniturach, po znajomych Marco. Nikogo tutaj nie obchodziło to, że klub jest nielegalny czy to, że serwuje walki bez żadnych ustalonych reguł. Im więcej krwi tym bardziej ciekawy seans dla odbiorców. Tak długo, jak Marco będzie miał chronione plecy, to miejsce będzie istniało i nikt z tym nic nie zrobi. A ja dalej utrzymam swoje miejsce pracy i dość spory zarobek. Chyba że wcześniej jakiś osiłek na tyle mi wpierdoli, że nie będę w stanie dłużej tego robić. Na razie się na to nie zapowiadało. I bardzo dobrze. Robiłem tutaj naprawdę bardzo dobrą robotę. Po kilku minutach światła w klubie skierowały się na oktagon. Wyszedłem z zaplecza obserwując co dzieje się dookoła mnie. Muzyka ucichła, przez co dokładnie słyszałem o czym ludzie ze sobą rozmawiają. Niektórych znałem z telewizji, jak wypowiadali się o ważnych kwestiach dla społeczności kraju. Szkoda, że nie wszyscy wiedzieli co tacy ludzie robią po godzinach pracy. Dostrzegłem jak dwóch kolesi przepychało się przez tłum ludzi, trzymali w dłoniach pomięte banknoty.

    — Pięć tysi na potwora!—  krzyknął jeden z nich niemal upadając przy moim szefie.
    —  A ja na tego sarkastycznego pajaca!—  zmarszczyłem lekko brwi na to określenie. Choć nie za bardzo mnie ono dziwiło, nie miałem tutaj żadnego pseudonimu. Od początku mojej kariery w tym miejscu byłem po prostu Lucą. Na pseudonim trzeba było sobie zasłużyć, a było to robota ludzi. To oni powinni wymyślić coś co idealnie by obrazowało mój sposób walki i nie tylko. Dwie laski obok przy barierce rzucały w moją stronę zalotne spojrzenia.
    —  Hej przystojniaku, jak przegrasz to zabierzemy cię do domu by cię pocieszyć.—  odparła jedna z nich znad swojej szklanki jakiegoś kolorowego drinka.
    — Słodko, ale wolę wrócić z kasą, a nie na smyczy.—  odpowiedziałem wchodząc do oktagonu. Mój rywal już tutaj czekał, był masywny, łysy, z mnóstwem tatuaży przeplatanymi po całym ciele i złotymi zębami, które błysnęły w moją stronę szyderczo. Zapowiadało się na brutalne starcie, drzwi oktagonu zostały zamknięte a po klubie rozbrzmiał gong zaczynający walkę. Rzucił się pierwszy, jego ruchy były gwałtowne i bez techniki. Walił cepami na lewo i prawo myśląc, że mnie nimi pokona. Unikałem ciosów i pracowałem na nogach by szybko i sprawnie uciekać od ciężkich łap przeciwnika. Blokowałem i przemieszczałem ciężar ciała z nogi na nogę.
    —  Bijesz jak pijany wujek na weselu.—  mruknąłem prowokując go. Te słowa wystarczyłyby go zdenerwować jeszcze bardziej. Wyrwałem w jego stronę serię krótkich ciosów. Kilka z nich spadło na jego szczękę. Oddał mi tym samym. Lewy sierp trafił mnie w żebra, za to ja kopnąłem go mocno w udo. Poczułem jak trafił mnie kilka razy w twarz. Jedyne co zrobił to rozciął mi wargę. Odchyliłem się, gdy miał zadać kolejny cios. Wyprowadziłem prawy prosty, który trafił go w nos. Trzask kości rozniósł się echem po klubie a tłum ryknął. Jedni byli zadowoleni, drudzy zaczęli rzucać kurwami i innymi wyzwiskami. Mój przeciwnik cofnął się zaskoczony i lekko oszołomiony. Szybko jednak odpowiedział serią ciosów. Starałem się blokować każde uderzenie. Mimo to czułem jak ciosy do mnie dochodziły. Raz za razem. Gdy w końcu wyprowadził desperacki sierp, odsłonił się na chwilę. Obróciłem się płynnie a moja lewa pięść trafiła go boleśnie w wątrobę. Mężczyzna opadł na deski oktagonu. Nie było taryfy ulgowej z mojej strony. Wskoczyłem nad nim, dosiadłem go i wtedy się zaczęło. Zacząłem bombardować jego twarz serią ciosów. Krew tryskała na podłogę oktagonu, jak i na moją twarz. Dopiero gdy oczy przewróciły mu się do tyłu, wstałem unosząc zakrwawione pięści ku górze. Eksplozja wrzasków dotarła do moich uszu. Pełno krzyków, przekleństw i wiwatów. Ktoś z publiczności wyrzucił w górę plik banknotów, a ktoś inny darł się, że właśnie przejebał całe swoje oszczędności. Wyszedłem z oktagonu wyraźnie zadowolony z kolejnej wygranej. Ruszyłem w stronę zaplecza, ale coś przy barze mnie zatrzymało. Coś, a raczej ktoś. Dwie kobiety, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak typowe klubowe lalki. Znałem je i to na pewno nie z tego miejsca. Brunetka o chłodnym spojrzeniu podeszła do mnie, miała w ręce niedopitego drinka.
    —  Ładnie go położyłeś. Może masz ochotę na szybki numerek?—  zapytała półgłosem jakby chciała, żeby nikt nas nie podsłuchiwał.
Przystanąłem i zmrużyłem oczy, przez chwilę naprawdę rozważałem tę propozycję. Usiadłem między nimi przy barze. Ich śmieszne perfumy mieszały się z zapachem alkoholu, który właśnie piły. Kiwnąłem palcami w stronę barmana by podał mi butelkę wody.
    —  Wiesz, przypominasz mi jedną pannę.—  powiedziałem zerkając powoli w stronę brunetki, nie pamiętałem jak miała na imię. Minęło zbyt dużo czasu bym pamiętał takie szczegóły.
    —  Owa panna wlepiła mi mandat za palenie w miejscu do tego nieprzeznaczonym, jakieś dwa lata temu.—  odparłem a blondynka po mojej prawej parsknęła niekontrolowanie śmiechem.
    —  Poza tym pachnie od was posterunkiem i makowcem.—  zmarszczyłem nos biorąc łyk wody. Obie zamrugały zaskoczone spoglądając po sobie. —  Przyszłyście tu po informacje, prawda? Szukacie dowodów na ludzi, którzy się tutaj kręcą.—  powiedziałem spokojnie, ich miny zrobił się napięte. Nie chciały być rozpoznane i to było widać. Brunetka przełknęła ślinę, a blondynka rozprostowała palce.
    —  Cóż, trochę tak.—  przyznały obie wymieniając między sobą spojrzenia. Chciały zachować powagę i profesjonalizm, ale widziałem jak kącik ust blondynki drgnął lekko ku górze. Walczyła ze sobą, by się nie roześmiać. - Nie chcemy zostać zdemaskowane.
    —  Och, absolutnie.- uśmiechnąłem się udając ogromne zrozumienie. — Dwie gliny w klubie z nielegalnymi walkami? No nieźle. Jeszcze tak ubrane? Chyba was dzisiaj porwę.— prychnąłem i puściłem im oczko.
    —  Porwać?—  blondyneczka uniosła brew, brzmiała na oburzoną. Jej dłoń odruchowo przesunęła się po szklance. —  Cóż, wygląda na to, że ktoś tu nie zna granic.—  zaśmiała się cicho, brunetka starała zachować się pokerową minę, ale widać było, że zaczyna układać w głowie jakiś plan.
    —  A może powinnyśmy zadzwonić po wsparcie?—  zaproponowała ostrożnie. Jej głos był niski i kontrolowany, nie miała tyle luzu co blondynka obok. Przymrużyłem oczy, nachyliłem się tak by tylko one słyszały mój szeptem.
    —  Wsparcie?—  powtórzyłem z uniesioną brwią. —  Przecież ja dam sobie radę sam z wami dwiema.—  między nami zaczęła się pewnego rodzaju gra. Wyczułem drobne prowokacje czy półuśmiechy, którymi mnie obdarzały. Blondynka śmiała się ciszej, a jej koleżanka trzymała rękę bliżej mojej.
    —  Więc jeśli będziemy współpracować może coś nam powiesz…—  rzuciła blondynka nie spuszczając wzroku z moich ust. W jej głosie było zarazem coś niebezpiecznego i miękkiego. Niebezpieczna kombinacja.
    —  Możemy współpracować w pewnym sensie.—  mruknąłem, planując już w myślach kilka, ciekawych scenariuszy. Co prawda, nie zamierzałem im nic zdradzić. Wolałem by zostały z niczym, ale kilka minut zabawy chyba mi nie zaszkodzi? A one wyglądały dość kusząco w tych kieckach. Nasza rozmowa szybko przekształciła się we flirt. Ich profesjonalizm poszedł w zapomnienie, gdy już śmiało przygryzały wargi, czy przypadkowo mnie dotykały po dłoniach, czy ramionach.

*

Sapnąłem cicho, gdy dłonie kobiet wędrowały po moim torsie. Czułem długie paznokcie przejeżdżające od mojej piersi aż do bioder. Dowiedziałem się, że brunetka miała na imię Mya, a blondynka to Dahlia.
    — Nie ładnie tak uwodzić mężczyzn.— prychnąłem cicho łapiąc jedną za tyłek, blondynka sapnęła cicho przylegając do mojego boku. Byliśmy w pokoju zaraz obok zaplecza. Prywatny gabinet szefa, teraz był pusty. A skoro jego tu nie było… Nie widziałem powodu, by nie skorzystać z tej cudownej okazji. Najwyżej jakoś mu to wytłumaczę, delikatnie, po swojemu.
    — Aj tam nie ładnie.— skomentowała Mya rozkręcając się coraz bardziej. Prychnąłem w reakcji na jej słowa, bez żadnego czekania czy głupiej gry wstępnej, przeszedłem do działania. Moje dłonie wędrowały po ich ciałach pozbywając się ubrań. Sapnąłem cicho, gdy niecierpliwa Dahlia zsunęła ze mnie spodenki. Oczy od razu jej się zaświeciły i nawet nie potrzebowała instrukcji co ma robić. Niemalże z prędkością światła związała włosy w niechlujny kucyk i upadła przede mną na kolana. Złapałem Myę za biodra i podniosłem, kobieta wydała z siebie ciche kwilenie. Bez słowa położyłem ją na biurku i dłońmi rozchyliłem jej uda. Dahlia złapała w dłoń mojego penisa na początku poruszając nim w górę i w dół. By już po chwili owinąć usta wokół czubka, spojrzałem w dół widząc jak go bada i się nim delektuje. Nachyliłem się z powrotem do brunetki i zgrabnie ściągnąłem z niej niepotrzebny materiał w postaci sukienki. Odpiąłem stanik odsłaniając jej piersi, zanim Mya zdążyła coś powiedzieć pochyliłem głowę i wziąłem w usta jej zaróżowiony, twardy sutek. Syknąłem cicho pod nosem, gdy Dahlia próbowała wziąć mnie całego w te jej słodkie, małe usta. Zassałem sutek a Mya wydobyła z siebie ciche skomlenie, odchyliła głowę do tyłu tym samym wypinając klatkę piersiową bardziej w moją stronę.
    — Już nie taka pyskata jak dwa lata temu?— zapytałem drażniąco przesuwając dłonią z jej cycka do majtek, zsunąłem je z bioder kobiety.
    —Jesteś bezczelny.— sapnęła cicho, zaśmiałem się pod nosem chowając twarz w zagłębieniu jej szyi, drugą dłonią docisnąłem głowę Dahli do swojego krocza. Zaczęła się nim dławić, ale nawet nie myślałaby się ode mnie odsunąć. Przesunąłem palcami po jej kobiecości rozkoszując się tym jak jej ciało przyjemnie na to zareagowało. Uda kobiety zadrżały pod wpływem mojego dotyku, a jej plecy delikatnie wygięły się w łuk. Odsunąłem się od niej i spojrzałem w dół widząc jak Dahlia zasysa swoje policzki ssąc mojego członka. Złapałem ją za włosy i poderwałem do góry wpijając się w jej usta. Smakowałem swój smak na jej języku i podniebieniu. Przesunąłem dłonie na jej biodra i podsunąłem jej sukienkę do góry. Pod opuszkami palców od razu wyczułem skąpe stringi, które na sobie miała. Zapowiada się zajebista zabawa…

*

Leżałem w łóżku gapiąc się w sufit, który trząsł się od basu. Było już grubo po północy, a z mieszkania obok dudniła muzyka tak głośno jakby ktoś testował granice sąsiadów. Gdyby to jeszcze był seks, nawet bym się nie wściekał. Człowiek to zrozumie, może nawet poklaszcze do rytmu i pogratuluje kondycji z rana. Ale to było coś znacznie gorszego, głośne, taneczne remixy i wrzaski kobiet drażniły moje uszy. Z westchnieniem przekręciłem się na bok, przyłożyłem poduszkę do głowy. Po chwili warknąłem cicho rzucając poduszkę w kąt. Zsunąłem się z łóżka, w samych bokserkach, z włosami rozczochranymi po ciężkim wieczorze w klubie. Już nawet nie przejmowałem się wyglądem, chciałem tylko względnej ciszy. Wyszedłem na korytarz, trzaskając drzwiami. Starałem się nie stracić nad sobą jebanej kontroli. Zapukałem do drzwi mocno i oparłem się ramieniem o ścianę obok. Byłem zniecierpliwiony, wkurwiony i miałem ochotę tam wpaść, zrobić rozpierdol i sobie wyjść. Kiedy nie usłyszałem żadnych kroków, zacząłem walić pięścią po drzwiach.
    — Zaraz ich chyba rozpierdolę...— mruknąłem pod nosem i złapałem w końcu za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu ta ustąpiła a drzwi lekko się uchyliły. Gdy już miałem je otworzyć na oścież, w progu pojawiła się jakaś roześmiana dziewczyna. Miała brązowe, długie włosy i mnóstwo cekinów na sobie. Była już lekko wstawiona co widziałem po jej szklących się oczach i głupim uśmieszku na twarzy. Nie podobało mi się to już. Zmarszczyłem lekko brwi i już miałem poprosić o ściszenie muzyki, gdy w oczach kobiety pojawił się dziwny błysk.
    — Ooo! Ktoś zamawiał show?!— pisnęła rozbawiona, zmarszczyłem brwi, gdy złapała mnie za rękę i wciągnęła do środka.
    — Show?— wydusiłem patrząc zdezorientowany na kilka kobiet w salonie. Jedna wysoka blondynka, miała przewieszoną przez ramię szarfę z napisem ‘’przyszła panna młoda’’. Czułem jak natychmiastowo zamarłem. Ja pierdole. To jebany wieczór panieński.
    — Patrzcie!— krzyknęła dziewczyna w cekinowym topie, odstawiła kieliszek z winem na bok. — Przyszedł striptizer!— zrobiło się głośniej, wszystkie wlepiły we mnie swoje oczy. Pomyliły mnie z jakimś jebanym striptizerem. Kurwa mać…
    — Ej chwila!— zaprotestowałem szybko unosząc dłonie. — Ja tylko chciałem…
    — Och, teraz udaje, że się wstydzi!— zawołała któraś i wszystkie wybuchnęły śmiechem.
    — Serio nie jestem…— próbowałem coś wytłumaczyć, ale w tym momencie ktoś zmienił muzykę. Z głośników poleciało coś zmysłowego. Ktoś zgasił główne oświetlenie, ktoś inny włączył lampkę z różową poświatą. Stałem pośrodku pokoju jak idiota, kobiety wokół mnie chichotały a niektóre już zaczynały klaskać. Uniosłem ręce w geście kapitulacji, coś czułem, że dzisiejszą noc spędzę w lesie.
    — Koniec tego.— powiedziałem starając się zachować resztki powagi. — Przyszedłem tylko powiedzieć, żebyście trochę ściszyły muzykę, bo ściany tu mają akustykę jak jakiś papier toaletowy!— odparłem w końcu a w pokoju zrobiło się ciszej. Kobiety spojrzały po sobie z lekką konsternacją. Zmarszczyłem brwi, gdy kolejna kobieta pojawiła się w salonie, chyba wyszła z łazienki. Zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
    — Patrz, striptizer przyszedł.— zachichotała jedna z panien, szybko rzuciłem jej pobłażliwe spojrzenie.
    — Debilki!— krzyknęła ta z łazienki, wszystkie zamilkły spoglądając w jej stronę. — To mój sąsiad!— w końcu zapadła cisza, którą tak bardzo chciałem. Patrzyły na mnie, na nią, a potem z powrotem na mnie. Jedna z kobiet zasłoniła usta dłonią, inna udawała, że czegoś właśnie szuka w torebce.
    — O boże, my naprawdę myślałyśmy, że…— panna młoda urwała, a jej policzki zrobiły się czerwone. Druga zawstydzona schowała twarz w dłoniach kuląc się lekko by wyglądać na mniejszą.
    — Przepraszamy, to wszystko pomysł Adeline!— szybko rozpoznałem, która to. Kobieta cofnęła się i podniosła ręce do góry.
    — Ej!— odezwała się lekko oburzona. — Skąd miałam wiedzieć, że prawdziwy facet w samych bokserkach zapuka o czwartej rano?!
    — Nie wiem, może z faktu, że normalni ludzie śpią o tej porze, a nie odprawiają rytuały z Prosecco.— rzuciłem sucho i nastała kolejna fala ciszy. Jedna z kobiet roześmiała się nerwowo, ale szybko umilkła pod ciężarem mojego spojrzenia.
    — Serio, bardzo cię przepraszamy.— zaczęła moja sąsiadka chcąc jakoś załagodzić sytuację, zmarszczyłem brwi dopiero teraz zauważając, że na stole miały przekąski w kształcie penisów. Ja pierdole, co ja tutaj kurwa robię? — Nie wiedziały, że to ty…
    — Tak wiem. Gdybym wiedział, że wystarczy wyjść w bokserkach, żeby mnie wciągano do mieszkań to już dawno bym zrezygnował z pracy i robił taneczne tournée po osiedlu.— skrzywiłem się lekko. — Ale na przyszłość, zanim kogoś porwiecie, sprawdźcie, czy to nie sąsiad waszej koleżanki.— mruknąłem a Adeline zachichotała cicho, odrobinę speszona.
    — No dobra, to zabrzmiało źle.—  mruknęła pod nosem, ale zdołałem to usłyszeć. Uznałem, że nawet nie będę tego komentował.
    — Obiecujemy ściszyć i dziękujemy, że nie zadzwoniłeś po policję.— odparła delikatnie sąsiadka chcąc załagodzić sytuację.
    — Twoja koleżanka mogłaby mieć dziwny pomysł, gdyby otworzyła drzwi i zobaczyła dwóch policjantów.— skomentowałem cierpko ruszając w stronę drzwi. Musiałem się stąd jak najszybciej ewakuować, bo poziom absurdu tej całej sytuacji przekroczył skalę kilkukrotnie. Kiwnąłem im tylko dłonią na pożegnanie, ruszyłem w stronę drzwi przeczesując z westchnieniem włosy.
    — Skąd ty masz takiego sąsiada?— usłyszałem, zanim zamknąłem za sobą drzwi od mieszkania.


2348 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz