Hakaku,
Pisałem do Ciebie już kilka wiadomości, ale żadna chyba do Ciebie nie dotarła. Może znowu jesteś gdzieś, gdzie nie ma zasięgu. Wiem, że lubisz wyruszać na długie podróże. Twój Ajari zmienił Cię w niezłego wędrowca, co? Słyszałem, że nawet wybraliście się całkiem niedawno do starego klasztoru na górze Kurama. Dalej szukasz drogi do Sōjōbō? Już i ojciec, i dziadek mówili nam, że to stara historia. Króla nie ma od wieków, wszystkie tengu to potwierdzają. Wątpię, żeby nas okłamywały. Nie jest im to przecież na rękę, nie są jak my. Jak ludzie. Nie poddają się emocjom tak łatwo. O ile w ogóle je posiadają, bo szczerze? Czasami wątpię w to. Zwłaszcza gdy rozmawiam z Jirōbō z nim.
Wiem, że nie przepadasz o słuchaniu o nas. O tym jak nam się wiedzie w Vannidorze. Ale no, nie odzywałeś się do mnie już tyle miesięcy, że się zmartwiłem i uznałem, że może dam ci jakiś znak? Że żyję i nawet dobrze mi się wiedzie? Pracuję nawet jako detektyw, dasz wiarę? Może nie jest to to samo co w książkach, które czytaliśmy, ale bawię się całkiem nieźle. Poznałem też wielu świetnych, ciekawych ludzi. Na przykład moja znajoma z pracy, Siobhan. Chodzimy zawsze razem na papierosa na przerwy, plotkujemy o ludziach z wydziałów, a i narzekamy sobie na Vipersów. To tacy zadufani w sobie ludzie, którzy zajmują się sprawami zbuntowanych nie-ludzi. Poważna sprawa, ale ich szef to taki dupek. Luther czy inny Gluther (he he). Gdy przychodzi do mnie na komendę to zachowuje się jakby to on tym wszystkim rządził, a my byśmy byli jego robolami. Jakbyśmy nie byli w sumie znajomymi po fachu! Ale z pozytywów, potrafi zmieniać się w wielkiego lwa. Myślę, że byś go polubił. Macie podobne charaktery... Czasami.
Jest też jeszcze Cahir. Poznałem go już jakiś czas temu, zupełnym przypadkiem. Zagadał do mnie, bo jego rodzina to taka szycha szych tutaj, w Deiranie. Zaprosił mnie na kolację (chociaż dla mnie to było trochę jak cyrkowy pokaz, jeśli mam być szczery!), pogadaliśmy. Pośmialiśmy się. Wyszliśmy parę razy. Było bardzo przyjemnie. Poczułem się chyba po raz pierwszy od dawna zaakceptowany. Tak naturalnie przyszło mi żartowanie z Cahirem, nawet wyciągnąłem od niego kilka zdjęć, żebym mógł mieć go blisko. Zwycięstwo! Mam tylko nadzieję, że nadal będziemy się spotykać w przyszłości, bo chyba zaczyna mi na nim zależ-- Jest bardzo przyjemnym facetem. Chyba spróbuję go przekonać do zaprzyjaźnienia się czy coś. Wiesz, takie męskie wyjścia na piwo albo coś w tym stylu? Zobaczymy. Dołożę do koperty nasze wspólne zdjęcie. Tylko nie pokazuj go w domu, dobrze? Dziadka poskręca jak zobaczy, że mam kontakt z kimś, kto nie jest Shikatoiczykiem. A nie zależy nam na przedwczesnym jego pogrzebie, co?
Oczywiście, żartuję. Żeby nie było.
Swoją drogą, zastanawiałem się ostatnio nad pewną sprawą. Tak mnie naszło na przemyślenia deszczowego wieczoru. Masz jeszcze tamtą lalkę, co dla Ciebie zrobiłem? Wiesz, tą z chusteczki i muliny. Bo kiedy ostatnio byłem u Ciebie w pokoju, a to było jeszcze przed tym jak się rzuciłeś w wir przygotowań do zostania głową naszego rodu, miałeś ją nad łóżkiem. Na czerwonej wstążce. I sobie tak myślałem czy jeszcze ją trzymasz.
Minęło w końcu ile? Piętnaście? Szesnaście lat? Od tamtego burzowego popołudnia na Kuramie. Jak nas złapał deszcz, a Ty się popłakałeś przez pioruny. Zrobiłem wtedy tę lalkę dla Ciebie z jakiś gałganów, które zebrałem w klasztorze. Zawsze byłeś strachliwym dzieckiem. Pewnie dlatego to mnie wybrano na Twojego obrońcę. Nigdy nie byłem w stanie odwrócić wzroku gdy się bałeś. Nie wiem dlaczego. Połączenie między bliźniakami? Braterska miłość? Coś poza naszym rozumowaniem? Cokolwiek by to nie było, po prostu nie potrafię sobie odpuścić gdy widzę, że coś jest z Tobą nie tak. Gdy cierpisz.
Dlatego wiem, że czytasz moje wiadomości. I listy też. Trudno jest mi udawać w nieskończoność, że to wszystko to tylko zbiór niefortunnych okoliczności, szukanie wymówek, to wszystko, co uskuteczniam. Nawet w tym liście. Domyślam się, dlaczego to robisz. Nie jesteś w stanie dalej przejść przez to, co się stało na ceremonii. Prawda?
Pamiętam jak na mnie spojrzałeś wtedy. Jakbym załamał pod Tobą lód, zabrał Ci wszystko. Przyszłość, teraźniejszość, życie. Przeznaczenie. Ale, do cholery, wiesz, że ja nigdy tego nie chciałem. Nie chciałem być wybrany. Hakaku, Jirōbō należy prawowicie do Ciebie. Jest mi przykro, że przez jego decyzję, jakkolwiek zjebana by nie była, tracę Ciebie. Mojego brata. Nie chcę tego. Ostatecznie, mamy tylko siebie nawzajem na tym świecie. Błagam. Błagam cię, Hakaku. Nie odrzucaj mnie. Odezwij się do mnie. Tylko o to proszę.
Daj mi znak, że jeszcze tam jesteś. Bo nie wybaczę sobie, jeśli odejdziemy w swoje strony, a ja nie będę mógł nawet Ciebie pożegnać. Czego nam nie życzę.
Kocham Cię, bracie,
Akira
775 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz