Wyszedł z pokoju i zszedł na dół, aby zobaczyć, kogo lub co przywiało na ich posesję. Dzwonki wydawały dwa dźwięki; jeden zwiastował nadejście osób z dobrymi zamiarami, drugi oznaczał kłopoty. Jak można było się domyślić, dzisiaj usłyszeli ten mniej chciany dźwięk. Głowa rodziny otworzyła drzwi od domu, zastając tam pustkę, a przynajmniej tak się wydawało w pierwszej chwili. Dopiero wtedy dostrzegli, że na ziemi leży kartka zaadresowana do rodziny Fox.
— Raczej nie wróży to niczego dobrego — stwierdził Sungmin, podnosząc list z ziemi, na którym było imię Minkiego.
Ojciec nie chciał bezczynnie stać, zdecydował się wyjść z domu i obejść posesję, aby sprawdzić, że niczego lub nikogo na niej nie było. Minki nie chciał zostawiać go w tym samego, więc niemalże udał się za nim, a tym samym ruszył i Minhyuk. Pozostali zostali w środku, zamykając za nimi drzwi. Na kartce nic więcej nie było oprócz imienia Minkiego. Zapewne ktoś postanowił zostawić dla niego ostrzeżenie tuż pod drzwiami jego rodzinnego domu. Jednak nie wiedział, dlaczego ktoś lub coś postanowiło się fatygować aż tutaj. Tak właściwie; skąd to coś lub ten ktoś wiedział, skąd pochodził?
— Kto lub co mogło zostawić taki list? — spytał, krążąc wokół posesji.
— Sama moc, która się tutaj unosi, wygląda, jakby należała do wiedźmy — oznajmił Sungmin, podchodząc do płotu, w którym zastał dziurę. — To na pewno ona. Widzę, że amulety zadziałały, więc musiała tutaj przesłać coś... niematerialnego. Jutro to naprawię i zrobię nowe amulety.
Rozglądali się po posesji, szukając czegoś lub kogoś, wszelkiego rodzaju anomalie lub... duchy. Podnosząc głowę do góry, zauważył, jak dziwna, biała postać wślizguje się przez okno do jego pokoju. To wszystko było zaplanowane, aby Lucille została sama.
— Kurwa! — z ust Minkiego wyrwało się przekleństwo, przez co zwrócił na siebie uwagę pozostałych mężczyzn, którzy spojrzeli tam, gdzie patrzył ktisune.
Nie myśląc za wiele, biegiem udał się do domu, wpadając przez drzwi, jak poparzony, aby jak najszybciej dostać się na piętro, gdzie siedziała Lu.
To miało go wywabić z domu wraz z pozostałymi. Zostawili otwartą furtkę dla kogoś lub czegoś, co chciało dorwać jasnowłosą. Powinien był zostać u góry, żeby nic się nie wydarzyło... kiedy już wszedł do pokoju, po tamtym czymś nie było już śladu. Lucille była przerażona, a dotyk Minkiego sprawił, że próbowała od niego uciec. Dopiero kiedy się odezwał, dotarło do niej, że to nie było już to cholerstwo, które się tutaj dostało.
Dlaczego wiedźma miałaby się tutaj pojawiać? Jaki miała interes? Dlaczego...
Odpowiedzią była Lucille.
Minki nie chciał tego do siebie dopuścić, że Lu mogła wplątać się w coś niebezpiecznego z wiedźmą, o której słyszał od swojego ojca podczas ostatniej rozmowy. Wiedział, że zrobiła coś, jakąś głupotę, ale... nie mogła przecież... nie zawarła z nią umowy, prawda? Nie była na tyle głupia, prawda?
Wiedźma była niebezpieczna, niosła zniszczenie i nieszczęście. Nie była niczym dobrym, zwiastowała jedynie kłopoty.
Mocniej przytulił Lucille do siebie, chowając nos w jej jasnych kosmykach.
Dlaczego nic nie powiedziała?
*
Od ostatniej sytuacji w rodzinnym domu Fox minęło zaledwie kilka dni. Minki był zmuszony wrócić do swojej pracy. Nie mógł wiecznie siedzieć przy Lucille, choć uważał, że dla jej bezpieczeństwa będzie lepszym rozwiązaniem, kiedy znajduje się w jej pobliżu. Jednak nie chciał też stracić pracy i szukać nowej. Jego przełożony i tak przymyka oko na to, gdy Minki znika na dobre kilka dni i nie daje znaku życia. Zapewne było to też spowodowane tym, że znali się od dawna, więc doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co Minki robi w wolnym czasie. O Lucille mężczyzna wiedział, bo Min mu o wszystkim powiedział. Nie chciał później wysłuchiwać kazania od swojego przełożonego. Chociaż dzisiaj się bez tego nie obeszło.
Kiedy tylko przekroczył próg studia, Dylan niemalże od razu go złapał i kazał się tym razem wytłumaczyć, co, gdzie, jak i dlaczego. Fox patrzył na niego z widocznym zmęczeniem wymalowanym na twarzy. Ciężko odetchnął i złapał się za nos, zastanawiając się, co tym razem powinien powiedzieć. Chciał przemilczeć sprawę, ale wiedział, że był w niekorzystnym położeniu.
— Małe problemy z Lucille — oznajmił, nie wchodząc w szczegóły. — Póki co jestem, tak? Mogę iść?
— Znowu będziesz znikać?
— Tak.
Minki nie lubił kłamać, wolał powiedzieć coś wprost niż owijać w bawełnę, w którą sam może się zaplątać i zapomnieć, co było prawdą, a co nie. Nie potrafił okłamywać ludzi, z którymi łączyła go jakakolwiek relacja. Mówił wprost, bezceremonialnie i nie przejmował się tym, co ktoś o nim pomyśli lub co może usłyszeć.
— Jak zawsze szczery — Dylan poklepał kitsune po ramieniu, obdarował go szczerym, ale wesołym uśmiechem. — Rozwiązuj swoje sprawy, ale czasami wpadnij do studia popracować, co? Mamy ostatnio masę zleceń, a ty najszybciej je umiesz obrobić.
— Mam coś dzisiaj wziąć w terenie? — spytał, zrzucając rękę szefa ze swojego ramienia, po czym otrzepał je z niewidzialnego kurzu w geście niezadowolenia z jego dotyku.
— Nie, zajmij się obróbką.
Minki przytaknął głową, a następnie odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego stanowiska, aby zająć się pracą, która nawarstwiła się w ostatnim czasie.
*
Kiedy siedział skupiony na poprawianiu ostatniego zdjęcia, poczuł delikatne wibracje na swoim uchu. Zmarszczył brwi, bo nie wiedział, jaki był powód wezwania przez Lucille. Nie miał jednak za wiele czasu, więc zapisał progres swojej pracy, rzucił w eter, że idzie na przerwę, a potem... zniknął z biura i pojawił się w domu jasnowłosej.
W pomieszczeniu panował chaos. Książki leżały na podłodze porozwalane, jedne były otwarte na losowej stronie, inne miały wygiętą okładkę, a pod nimi znajdowała się sterta różnych ręcznie zapisanych notatek. Minhyuk wyszedł z domu, zostawiając dwójkę samą sobie w celu wyjaśnienia jakiejś sprawy. Nieszczególnie przychodziło mu do głowy, co się tutaj wydarzyło, że jego brat posunął się do takiego kroku, jak przywołanie. Nie zrobiłby tego bezpodstawnie. Zachowanie Lu było dziwne i niepokojące. Wydawała się zdenerwowana, a może i zestresowana. Widząc, jak wbija sobie paznokcie w przedramię, na co niemalże od razu zareagował, łapiąc za jej ręce.
Cała przepychanka słowna doprowadziła ich do tego, że Minki kazał się Lucille rozebrać w celu sprawdzenia jej znamion na ciele. Spodziewał się, że wiedźma wywarła pakt bez zgody jasnowłosej. Jednak jeżeli jest coś, co przypieczętuje pakt, to jej pozwolenie nie jest tutaj potrzebne, to tylko formalność. Patrzył na nią z widoczną irytacją w oczach. Nie chciało mu się bawić w dalsze przepychanki, więc sam sięgnął do jej koszuli, którą jednym, szybkim ruchem rozpiął. Nie obchodziło go w tamtym momencie, co sobie o nim pomyśli. Chciał zrozumieć jej moc, dlaczego musi to zrobić i co się z tym wszystkim wiąże.
Przez to stała z rozpiętą koszulą, pod którą jedynie miała założony stanik, ale wystarczyło, żeby zobaczyć znamiona. Każde z nich było inne, jedne bardziej wyraźne, inne trochę mniej, jakby rozmyte. Nie miały konkretnych kształtów, w większości były to cienkie, czarne linie, które delikatnie falowały w swoim miejscu.
— Nie obchodzi mnie twoja przestrzeń osobista, a tak poza tym, to ty mnie widziałaś praktycznie nagiego, więc jesteśmy kwita — oznajmił, spoglądając na każde widoczne znamię po kolei. Każde było usytuowane w innym miejscu, większe lub mniejsze. Chociaż nie były one szczególnie duże, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
— To nie jest to samo! — odpowiedziała, zakrywając się swoimi ramionami. Jej twarz zrobiła się cała czerwona ze względu na zaistniałą sytuację. Nieszczególnie go to obchodziło. Nie miał zamiaru jej wyrządzić krzywdy, chciał tylko zrozumieć jej moc. — Przestań się na mnie gapić, zboczeńcu! — Lucille była zirytowana zachowaniem Minkiego, zaczęła zapinać guziki swojej koszuli, ale nie robiła tego dokładnie, tylko niechlujnie, aby zakryć się przed mężczyzną.
— Nie podoba mi się to — westchnął, łapiąc za dłonie kobiety, które ułożył na swoich barkach. Ponownie rozpiął jej koszulę i tym razem sam zaczął ją zapinać z dokładnością. — Nie mogłaś wcześniej powiedzieć, że zawarłaś z nią jakąś umowę?
— Nie chcę w to nikogo wplątywać.
— Jesteś słaba — ton głosu Minkiego był spokojny, ale dało się w nim usłyszeć zawód. — Jak już musisz rzucić klątwę, to musisz się do niej przygotować. Ściągnięcie klątwy było dla ciebie utrapieniem, straciłaś przytomność. Rzucenie klątwy jest znacznie trudniejsze od jej ściągnięcia. To są lata nauki. Nie odwzorujesz cudzej klątwy w kilka dni. Wiedźma jest doświadczona, rzuca je regularnie, na kogo popadnie, bo ma taki kaprys. Skądś się ten przydomek wziął... — westchnął, zapinając ostatni guzik koszuli. Spojrzał na kobietę, uśmiechnął się słabo.
Nie chciał, żeby coś się złego wydarzyło przy rzucaniu klątwy. Było to trudne zaklęcie, które wymagało pielęgnacji, doświadczenia i wiedzy. Chociaż Minki wiedział wiele o klątwach, to sam ich nie rzucał. Nie był w dodatku magiem, więc mógłby się nauczyć formułek, ale te klątwy nie miałyby racji bytu. Wiele lat spędził z osobami, które rzucanie klątw miały opanowane do perfekcji. Jednak teraz tych osób nie było. Nie miał do kogo się zwrócić o pomoc.
— Rzuciłaś kiedyś jakąkolwiek klątwę? — spytał, ale Lu pokręciła głową, zabierając ręce z ramion kitsune. — To nie wróży niczego dobrego. Jesteś skrajnie nieodpowiedzialna. Ciebie trzeba bardziej pilnować niż pięciolatki.
Odsunął się od jasnowłosej, a następnie zaczął sprzątać bałagan, który powstał w pokoju. Nie chciał na to patrzeć, a jednocześnie potrzebował zebrać myśli. Co powinni dalej zrobić? Czy jest jakiś sposób, żeby wywiązać się z tej umowy? Może jest jakaś luka, która pozwoli tego nie robić albo zrobić coś lżejszego, mniej męczącego dla nowicjusza?
Zastanawiał się nad tym wszystkim, ale tak naprawdę nie wiedział, na czym polega moc Lucille. Chociaż... wspomniała, że albo zginie, bo tego nie zrobi, albo zginie, bo to zrobi. Rzucanie klątw jest trudnym rodzajem magii. Wymaga wiele poświęceń i ćwiczeń, żeby móc robić to swobodnie, wręcz na pstryknięcie palców i bez obawy o własne życie.
Idąc tym tokiem myślenia; jeżeli Lu zawiera umowę, to na jej ciele pojawiają się znaki, które zobaczył Minki. Jeżeli wywiąże się z umowy, to... znikają? Przechylił głowę na bok, spoglądając w kierunku kobiety, która stała oparta o ścianę. Dłonie miała zaciśnięte na koszuli. Kitsune wyprostował się i odłożył wszystkie zebrane książki na stół i ponownie podszedł do jasnowłosej, aby znowu odpiąć jej koszulę.
— Dupku! — krzyknęła, próbując odepchnąć od siebie czarnowłosego, który przybliżył twarz do jednego ze znaków nad jej obojczykiem. — Zboczeniec!
— Nawet cię nie dotykam — skomentował, wzrokiem szukając kolejnego znaku na jej ciele. Nie potrafił zrozumieć tej mocy; na czym polegała? Co zyskiwała po wypełnieniu zlecenia? Zrobił krok w tył, po czym zmierzył kobietę wzrokiem, w poszukiwaniu kolejnego znaku. — Jeśli mam ci pomóc, to musisz mi dokładnie wytłumaczyć, jak działa twoja moc. Nie wiem, na czym się opiera, jakie jest ryzyko. No i czy da się to cholerstwo z klątwą jakoś obejść.
— Nie da się. Muszę to zrobić i tyle — odpowiedziała, ponowie próbując zapiąć koszulę, ale na marne, bo Minki złapał za jej dłonie, uniemożliwiając dalszą czynność.
— Hej, nadal nie skończyłem.
Jednak dla Lucille był to koniec, bo na odchodne poraziła Minkiego prądem i wyrzuciła z domu, każąc mu się zająć sobą i swoimi sprawami.
*
Wrócił do pracy, gdzie dokończył wszystkie zlecenia, które zaczął, a w międzyczasie zastanawiał się, jak dokładnie działa moc Lucille. Wyglądało na to, że była ona zbliżona do tej Minkiego. Tylko z tą różnicą, że mężczyzna na swoim ciele nie miał żadnych znaków po zawarciu jakiejkolwiek umowy. A po coś one musiały się tam pojawić, tak? Nie brały się tam z niczego. Rozmawianie z jasnowłosą na ten temat... było ciężko, zdecydowanie. Musiał znaleźć sposób, aby mu dokładnie wszystko wytłumaczyła, krok po kroku. Dzięki temu będzie w stanie jej pomóc z klątwą.
W tamtym momencie go natchnęło, przecież miał w domu księgę klątw, którą dostał w spadku po jednym czarowniku, z którym Minki spędził wiele czasu. Byli dobrymi znajomymi, wiele się od siebie nauczyli. Może i księga nie była nowa, ale zawierała dość aktualne sposoby na rzucenie klątwy. Na pewno musi tam być dokładnie rozpisane, krok po kroku, jak rzucić silną klątwę przez nowicjusza. Gdyby Lucille chociaż raz jakąkolwiek rzuciła, to byłoby im prościej; znaczy jej, bo w praktyce Minkiego to nie dotyczy. Chociaż uważał, że teraz już tak. W końcu to on nie dopilnował Lu, pozwolił jej się szwendać po mieście, a w efekcie doszło do tego, że są w miejscu bez wyjścia. Nie podobało mu się to, ale co mógł poradzić? Nie zostawi jej samej z tym wszystkim, bo wiedział, że to się może jeszcze gorzej skończyć. Nie potrafiła sobie sama poradzić, potrzebowała pomocy, a on nie potrafił się odwrócić i stwierdzić, że w sumie go to nie obchodzi.
Mógłby to zrobić, ale nie uważał, że będzie to w porządku wobec Lucille; a przede wszystkim wobec siebie. Był hojny do samego końca, nie miał zamiaru odpuszczać i się poddawać, gdy sytuacja wymagała działania.
Dokończył ostatnie zlecenie, zapisał plik i przesłał wszystko do klientów, aby sprawdzili, czy wszystko im się podoba. Mieli wybrać również kilka zdjęć do wydruku. Jednak nie czekał na odpowiedź, wyłączył komputer, wstał od swojego biurka i udał się do Dylana.
— Jutro może mnie nie być albo będę późno — oznajmił, na co Walker ciężko westchnął.
— Czegoś potrzebujesz?
— Silnego czarownika, co rzuci potężną klątwę.
— Niestety, nie dysponuję takimi mocami — westchnął, na co Minki przytaknął głową. — Ostrożnie tam.
— Jasne.
Wyszedł ze studia i udał się do swojego domu, gdzie pierwsze co, to udał się do biblioteki w celu odnalezienia otrzymanej księgi. Czasu wiele nie miał, więc musiał się pośpieszyć. Do Lucille już dzisiaj nie pojedzie, bo po całej sytuacji napisała mu jeszcze wiadomość, że jest zboczeńcem, z czym Fox się nie zgadzał. Nie zrobił tego z pobudki pożądania, on chciał zrozumieć, jak działa moc jasnowłosej. Jak miał jej pomóc, jak tego nie rozumiał? Wracali do punktu wyjścia, a zegar nieubłagalnie tykał, przypominając, że nie mają czasu,
Kiedy odnalazł już księgę z klątwami, które opracował czarownik, Minki niemalże od razu zadzwonił do znajomej, aby ją poinformować, co znalazł w swoim mieszkaniu. Nie brzmiała na usatysfakcjonowaną, nadal się dąsała o całą sytuację w jej domu.
— No przestań się gniewać. Nie chciałem cię dotknąć. Jak mam zrozumieć twoją moc, jak ciągle milczysz i unikasz odpowiedzi? — spytał, przewracając kolejną stronę, wzrokiem śledził tekst, szukając kluczowych słów. Czarownik zawsze zostawiał notatki, do czego dana klątwa służy, na jakim jest poziomie, czego potrzeba i kto jest w stanie ją zrobić. — Chcę ci pomóc.
— Wiem, ale nie zmienia to faktu, że nie stawia się kogoś w takiej sytuacji! — ostatnie słowa wręcz podkreśliła, na co Minki się zaśmiał. — Coś cię bawi, zboczeńcu?
— Ja ci się w cycki nie patrzyłem, jak byłaś roznegliżowana. Ty się na mnie gapiłaś i trudno było ci utrzymać spojrzenie na mojej twarzy — skwitował, a na jego ustach wymalował się cwaniacki uśmieszek.
— Słucham! Absolutnie się z tym nie zgadzam! Wcale się nie gapiłam na twoją klatę! Nic a nic! — zaprotestowała, a następnie nerwowo wypuściła powietrze.
— Czyli spojrzałaś wtedy — podsumował, dalej wertując strony w księdze.
— Chciałbyś — prychnęła, na pewno w tym momencie odwróciła głowę w przeciwnym kierunku.
— Może — odpowiedział zniżonym głosem, lekko rozbawiony całą sytuację.
— No przestań! Jesteś irytujący!
Fox wzruszył na to beztrosko ramionami, nieszczególnie się tym przejmując słowami Lucille. W końcu znalazł stronę, która go interesowała. Tak, to będzie to. Jednak nim zrobił zdjęcie, aby wysłać do kobiety, ale wyczuł nieprzyjemny chłód, który przeszedł po jego plecach. Zmarszczył niezadowolony brwi, rozejrzał się po pokoju. Zmrużył oczy, chcąc wyostrzyć wzrok w ciemności, ponieważ na dworze zdołało się ściemnić, odkąd dorwał się do swojej biblioteki, a nieszczególnie chciało mu się włączyć światło. Podniósł się z podłogi i podszedł do włącznika, aby rozjaśnić pokój. Nikogo nie było. Nie widział żadnej zjawy, a dziwny chłód zniknął.
— Lu, wszystko w porządku? — spytał, słysząc tłuczone szkło w słuchawce.
— Mhm... spadł mi talerz, nic szczególnego — burknęła. — Znalazłeś coś?
— Tak, zaraz ci wyślę zdjęcie. Minhyuk wrócił?
— Nie. Chyba nadal jest wkurwiony. No nieważne, nikt tutaj nie musi nocować, tak? Niepotrzebnie panikujesz, Minki. Jest okej — głos Lu był spokojny, ale dało się wyczuć nutę zdenerwowania.
Nie mógł naciskać, że przyjedzie on albo Minhyuk. Skoro nie chciała, to nie za bardzo widział w tym sens. Miał tylko nadzieję, że nic się nie wydarzy. Zrobił zdjęcie strony i wysłał do kobiety. Potwierdziła, że otrzymała i zaczęła pod nosem czytać zaklęcie i opis, jak je przeprowadzić.
— Skąd to masz?
— Czy to ważne? — odpowiedział pytaniem. Nie chciał wdawać się w szczegóły swojego życia. Po co miał o tym opowiadać? To nie miejsce i czas.
Lucille nie skomentowała, tylko westchnęła i wróciła do czytania.
— Jutro rano u ciebie będę. Nic nie odwal przez noc — oznajmił, nieszczególnie chcąc się wdawać w dyskusję na ten temat, bo doskonale wiedział, co zaraz usłyszy.
— Nie musisz przyjeżdżać.
— Muszę. Dobranoc.
— Dobranoc.
Rozłączył się, a następnie zabrał księgę i udał się do swojej sypialni. Na łóżku zastał Minhyuka, który leżał rozłożony niczym żaba na liściu. Zmarszczył niezadowolony brwi, bo nie rozumiał, co tutaj robił jego brat. Odłożył księgę na szafkę nocną, a następnie nogą szturchnął brata w udo.
— Już skończyliście gadać? — spytał zaspany, niechętnie uchylił powieki, spoglądając na Minkiego, który stał z założonymi ramionami na wysokości klatki piersiowej. — Jutro tam jedziesz, ta?
— Tak, coś chcesz?
— Wiedźma się rozbujała trochę. Rzuciła klątwę na kolejne osoby w mieście, które chciały coś od niej dostać. Może być z nią większy problem, niż przypuszczaliśmy — głos Minhyuka był spokojny, ale i lekko zdenerwowany. Nic dziwnego, gdy po mieście panoszy się wiedźma, która próbuje wszystkich przekląć. Właśnie...
— Ciekawe, czy Lucille dostała informację, na kogo musi rzucić klątwę — powiedział sam do siebie. Gdyby tak nie było, to może tak naprawdę można by na staruszkę rzucić klątwę? O ile to było możliwe.
— Nie wiem, ale trzeba się sprężać. Jest coraz gorzej, a babsko to się chyba dobrze przy tym bawi. Warto wymyślić dokładny plan działania — oznajmił Minhyuk, przewracając się na drugi bok. — A i wiedźma tu była. Nie weszła do domu przez zawarty pakt z jednym demonem, który ją przegonił, ale nie zmienia to faktu, że węszy i próbuje coś ci zrobić.
— Skąd to wiesz?
— Odkąd wyszedłem od Lucille, wróciłem do ciebie, bo miałem złe przeczucie, no i się nie pomyliłem. Jednak czasami pakty na coś się przydają — stwierdził, szeroko się uśmiechając.
— Czyli to on przyszedł do biblioteki. I wszystko jasne — Minki ciężko westchnął, zaczesując ciemne kosmyki do tyłu. Musiał przyznać, że pomysł Ashera z zawarciem paktu z jednym z mniej szkodliwych demonów wcale nie było aż tak głupim pomysłem, gdy zaczynały się problemy. Można powiedzieć, że byli pod stałą ochroną w zamian za skromny dar, który otrzymał w ramach zawarcia umowy. Chociaż krew kitsune raczej tak skromnym darem nie była, ale jednorazowa zapłata wystarczyła, żeby mieć spokój od takiej wiedźmy, która do domu nie wejdzie. — Może dałoby się go namówić...
— Nie, Minki. Nie przerzucaj go do domu Lucille. Nie wiemy, jaką ma moc i czy przypadkiem nic jej nie zrobi. Tutaj jej nic nie grozi, bo można powiedzieć, że on się zachowuje niczym pies. W końcu przybrał taką formę. W jej własnym domu też nic nie zagraża życiu Lu. Daj spokój. Jak będzie coś się działo, to ją tutaj przywieziemy, tak? — Minhyuk wstał z łóżka i złapał za ramiona brata. — Uspokój się i myśl trzeźwo, bo jeszcze jej zaszkodzisz.
— Racja. Zapomniałem, że to mimo wszystko demon, który może mieć szemrane myśli, gdy nadarzy się do czegoś okazja.
Nie chcąc więcej o tym rozmyślać, udał się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, po którym wrócił do sypialni. Po dzisiejszym dniu potrzebował się zregenerować i wyciszyć nim podejmie jakąś irracjonalną decyzję.
*
Kolejnego dnia pojechał do Lucille koło godziny jedenastej. Minhyuk również mu w tym wszystkim towarzyszył. Zostali wpuszczeni do domu, a następnie zaprowadzeni do salonu, gdzie jasnowłosa miała porozrzucane kartki z różnymi zapiskami. Minki wziął jedną do ręki, aby się zapoznać. Pisała klątwę na podstawie tego, co jej wysłał.
— Hej, Lu, nim może skończysz, to powiesz nam, jak dokładnie działa twoja moc — zaczął Minki, podchodząc do kobiety, nachylając się nad nią, aby spojrzeć na kolejne zapiski. — Jak o tym opowiesz, to będzie nam prościej wszystko zrozumieć i opracować plan działania. Inaczej nic z tego nie wyjdzie.
Lucille odwróciła głowę do Minkiego, spoglądając na niego z widocznym niezadowoleniem. Dalej rozpamiętywała wczorajszą sytuację. No cóż, raczej tak szybko o tym nie zapomni. Ciężko westchnął i podał jej księgę z klątwami, na co niemalże zareagowała szerokim uśmiechem. Przygarnęła podarunek, tuląc go do swojej piersi. Poniekąd ratowało jej to życie, więc rozumiał tę ekscytację.
— A teraz opowiadaj. — nie była to prośba, a bardziej żądanie. Nie chciał ponownie słyszeć, że to nie jest jego sprawa. — Twoja wiedźma wtedy zostawiła kartkę z moim imieniem, więc chcąc czy nie, ja też jestem w to wciągnięty. Musisz mi wszystko wytłumaczyć.
Lucille? c:
3327 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz