12 września 2025

Od Apolonie cd. Ruby

Czyli jednak kobieta nie dziecko, na dodatek bezczelnie pyskata i roszczeniowa w próbie śmiesznego szantażu oraz uporczywie męcząca swoją nieoczekiwaną nadpobudliwością. Gwałtowne ruchy, jak i głośne dźwięki, które przez wcześniejsze omdlenie uderzały we mnie ze zdwojoną siłą, nie wpływały zbyt dobrze na moje przytłumione zmysły. Cały czas czułam się lekko otępiała i zmęczona, na szczęście z każdą minutą to mijało, musiałam więc grać na zwłokę jak najdłużej, żeby móc się zregenerować jeszcze bardziej i w odpowiednim momencie po prostu zniknąć. Jednocześnie chciałam się przekonać, na ile mogłam sobie pozwolić i na ile owa osoba będzie w stanie mi utrudnić opuszczenie tej zapchlonej rudery, gdybym jednak nie mogła przenieść się w czasie. Bo tego, że leżący, rozwalony na ziemi i napruty jak szpadel mężczyzna jakkolwiek zareaguje, nawet nie brałam pod uwagę.
— Śmiem twierdzić, że również nie należy do ciebie. Kurtka, mimo że mocno zniszczona to od wiodącego prym na salonach i przede wszystkim nie najtańszego projektanta — Może mieć co najwyżej cztery lub pięć lat, mniej więcej wtedy odkrył swój talent do projektowania ubrań. Na wewnętrzną metkę już wcześniej zwróciłam uwagę, była ona dokładnie taka sama jak w mojej koszuli i spodniach. Marynarkach, kurtkach czy połowie mojej garderoby. Ceny grubo przekraczały sumy czterocyfrowe, a ilość skrojonych sztuk modelu można policzyć na palcach jednej ręki. Była to odzież zdecydowanie luksusowa, dla majętnej elity, nie dla biedoty, ludzi, których klitka mieszkalna wygląda jak śmierdzący rynsztok.
— Wątpię, że stać cię na taką nową, więc albo masz ją z odzysku, co jest bardzo mało prawdopodobne, albo ukradłaś. Będąc szczerą, zważywszy na — urwałam na moment, żeby się rozejrzeć, kompletnie nie wiedziałam, jak odpowiednio nazwać tę ruinę, w której się znajdowałyśmy — wszystkie okoliczności, obstawiam to drugie — nazwanie tego chlewu wszystkimi okolicznościami było sporym niedomówieniem. Zero mebli, syf i brud, modliłam się, żebym wcześniej nie leżała w plamie grzyba, a biegające robactwo i szczury skutecznie wywoływały odruch wymiotny. Nigdy nie uwierzę, że mieszka tu jakakolwiek kobieta na stałe, co najwyżej czasem przenocuje. Chociaż i to już zbyt dużo. Jej pijany towarzysz w przypływie niezaprzeczalnej i całkowicie niezrozumiałej dla mnie szlachetności z pewnością odstąpił jej miejsce na kanapie, a sam jak ostatni idiota wybrał tak samo wygodną, jak i czystą podłogę. Swoją drogą idiotycznym posunięciem było w ogóle przyprowadzenie mnie tu, kompletnie nic o mnie nie wiedziała, mogłam być największą szumowiną, jaka stąpała po ziemi, członkiem mafii lub – co gorsza – Ministerstwa, a to mogła być jedna wielka zasadzka, w którą właśnie przez własną głupotę wpadła, mająca na celu wyeliminowanie jej, kimkolwiek jest i jeśli oczywiście ktoś wyżej położony stwierdzi, że jest warta zaprzątania sobie głowy. Znalazła mnie zakrwawioną na środku ulicy, jeśli ktoś mnie gonił i chce mojej głowy, ona także jest teraz na celowniku. Pierwsza sprawiedliwa do odstrzału. Na dodatek razem ze swoim kolegą raczyła bezmyślnie upić się do nieprzytomności, kompletnie zapominając o ewentualnym zagrożeniu w postaci mojej osoby, chociaż z tego, co widzę, to ona i tak jest w dużo lepszym stanie niż on. I przede wszystkim i co najważniejsze, absolutnie nic z tego nie będzie mieć, czego być może nie przewidziała. Na jej nieszczęście nie jestem z tych, którzy okazują w jakiś sposób wdzięczność, wszystko, do czego doszłam, wywalczyłam sama, wydrapałam pazurami w dżungli podobnych do mnie, więc nie ma opcji, żebym cokolwiek komukolwiek i kiedykolwiek zawdzięczała. Tyle argumentów przemawiających za tym, że powinna mnie tam zostawić, a jeśli jakimś cudem wyrzuty sumienia lub jakaś inna nieokreślona siła nie pozwalała na to, wystarczyło zadzwonić po karetkę. Jeden zwykły telefon i zero problemów, czy niepotrzebnych komplikacji.
Pytania, które wydzwaniając w mojej głowie, nie miały odpowiedzi, mnożyły się na potęgę. Prawie pełny garnek krwi, był praktycznie pierwszą rzeczą, która zobaczyłam po obudzeniu się, nie było to normalne zachowanie, nikt bez konkretnego celu lub odruchowego nawyku nie będzie jej zbierał. A już zwłaszcza w takiej ruderze, kolejna plama nie powinna stanowić problemu. Nie mogłam się pozbyć idiotycznych teorii, które przelatywały mi przez myśli, co jedna to ciekawsza. Na co jej ta krew? I dlaczego przytargała mnie tutaj? Do tej zabitej dechami speluny, którą z pewnością omija się szerokim łukiem. Czy naprawdę liczyła, że coś tym ugra? A może to ja żyję w nieświadomości i już ugrała? To wszystko w połączeniu brzmi jak tandetny i śmieszny film grozy klasy Z, a nie prawdziwe życie. 
Odpowiedź na każde z tych pytań zamierzałam zdobyć, by bez skrupułów wykorzystać je przeciwko swojej nieszczęsnej towarzyszce. Nie wierzyłam, że pomogła mi z dobroci serca, wszystkie przejawy empatii były ewenementem w dzisiejszym świecie.
— Nie widzę powodu, abym miała oddać ci kurtkę, skoro jest kradziona. Jej zawartość zapewne tak samo. Można właściwie stwierdzić, że złapałam złodzieja — czułam delikatny ciężar w lewej wewnętrznej kieszeni. Nie sprawdzałam jednak co to, chwila mojej nieuwagi mogła być wykorzystana przeciwko mnie. Nie zamierzałam oddać nawet sekundy przewagi. Mimo to byłam ciekawa, co jest na tyle cennego by na samym starcie, zamiast próbować załatwić sprawę jakoś dyskretnie, desperacko zdradzić wagę straty. Przez to miałam jeszcze mniejszą ochotę na oddanie jej czegokolwiek, ot, taka zwykła złośliwość ludzka. Ani też nie planuję dziękować, nie prosiłam się o pomoc. — Czysto teoretycznie mogę uznać to za porwanie, myślę, że lokalna policja z chęcią zainteresuje się całą sprawą, żeby tylko podbić swoje ryjące o dno statystyki i chociaż trochę zapunktować u szefostwa — Stwierdziłabym, że jest mi przykro z tego powodu, ale nie widziałam sensu udawać. 
Ominęłam zgrabnie kobietę, jednocześnie uważając, aby nie podeptać jej wiernego jak psa kompana od kieliszka, rozsiadłam się na nie najnowszej kanapie i niezbyt kryjąc się z obrzydzeniem, oparłam się na ręce, której łokieć stykał się z podłokietnikiem.
— Przypuśćmy jednak przez bardzo krótką chwilę, że byłabym skłonna jakoś się zrekompensować, jak to mi wcześniej raczyłaś wytknąć. Biorąc pod uwagę miejsce, w którym waletujesz, na twoim miejscu chciałabym pieniędzy, żeby wyrwać się z tej zatęchłej dziury. Mam nadzieję, że jednak mnie miło zaskoczysz i nie okażesz się aż tak banalna i przewidywalna.


~Ru?

966 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz