lipca 23, 2025

Od Aela

 Piąta nad ranem jest raczej godziną, kiedy ulice jeszcze świecą pustkami. Część osób jeszcze smacznie śpi, część powoli się przebudza i zaczyna szykować się do pracy czy też na zajęcia. Ci, którzy już są zmuszeni do wyjścia z domu, bywają często dość zaspani, nie zwracają uwagi na to, co dzieje się wokół nich, a już w szczególności nie patrzą na to, co dzieje się nad nimi. Nie zauważają niewielkiej figury znajdującej się na dachu jednego z domów. Blondwłosego chłopaka, który leżał tam, z ramionami rozłożonymi szeroko na boki i delikatnym uśmiechem na twarzy. Specjalnie wstał wcześniej, aby móc obserwować niebo. Widok tego, jak powoli zza pięknego pomarańczowo-różowego horyzontu wyłaniało się słońce, był niezwykły. Ubóstwiał te momenty dnia. Wtedy mógł w ciszy i spokoju cieszyć się z chwili. Z prostych rzeczy. Z tego, co go otaczało. Po prostu z życia. Co jakiś czas do jego uszu dochodziło ćwierkanie ptaków. Czasem z ciekawości skupiał się na konkretnym dźwięki, aby zrozumieć, o czym toczyła się rozmowa, ale raczej głównie wsłuchiwał się po prostu w samą melodię, jaką wspólnie tworzyły. I tak mijały minuty. Aż do momentu, gdy słońce w całości wyszło ponad horyzont. To był ten czas, gdy Ael stwierdził, że należałoby się ruszyć. Leniwie podniósł się i zgrabnie zeskoczył z dachu.
— Dzień dobry — przywitał się ze starszą kobietą, która była na tyle miła, że kilka miesięcy temu przygarnęła go do siebie.
— Ael. Kochany, a ty już na nogach?
— Byłem obejrzeć wschód słońca — uśmiechnął się szeroko.
— Mam nadzieję, że nie zawędrowałeś znowu na dach — karcący wzrok pani Frey wwiercał się w elfa.
— Em… Nieee?
— Ael. Mówiłam ci tyle razy, że to niebezpieczne.
— No taaak. Ale nigdy nic mi się nie stało. Jestem elfem i lepiej sobie radzimy z takimi rzeczami. Plus, jak coś to jestem w stanie się uleczyć.
— Wiesz, że nie o to chodzi.
— Taaak. To, co zjadłaby pani na śniadanie? — szybko spróbował zmienić temat.
— Wiem, co robisz. Tak łatwo się nie wywiniesz. Jeszcze do tego wrócimy — pomachała karcąco palcem.
— Ale niech ci będzie. Śniadanie.

***

Kiedy Ael ustawił dłonie po bokach doniczki z hortensjami, zamknął oczy i skupił się na swoim zadaniu. Po chwili można było zauważyć żółte stróżki magii. W tym samym momencie z ziemi zaczął wyrastać kwiat. Ael otworzył oczy idealnie, aby móc zobaczyć jak na prostej, zielonej łodydze pojawiają się piękne, niebieskie płatki. Na jego usta od razu wkradł się uśmiech.
 Ekhm — lekko się wzdrygnął, kiedy zza jego pleców doszedł czyiś głos.
— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — wstał, odwracając się, aby móc zobaczyć potencjalnego klienta.

Ktoś?

418 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz