lipca 14, 2025

Od Akiry — Kocio-krucze sprawy I

Inspirowane tym obrazkiem i obiecane 


Bliżej nieokreślona przyszłość, Deiran


Nocne zmiany były najgorszymi dniami w detektywistycznej karierze Akiry. Nie dość, że większość z nich spędzał na przebywaniu w swoim biurze, pomagając dopiąć dokumenty i raporty zespołu na koniec miesiąca, to jeszcze wracał do mieszkania wyczerpany.

Przynajmniej tym razem czekała na niego przyjemna niespodzianka.

Jak już to mieli w zwyczaju, dopóki nie podejmą decyzji o kierunku ich wspólnej przyszłości, odwiedzali się nawzajem na weekendy. Czasami to Aki przylatywał pod okno Cahira, śpiewając mu ptasio i smętnie serenady, które sprowadzały się do otwórz-no-ino-te-okienko-światła-panienko, a czasami to Cahir przychodził w progi Akiry pod pretekstem "szybszego zwolnienia się z kasyna" i "braku ochoty na wyjścia na miasto", co w sumie obydwoje czasami cenili. Ta sobota była właśnie takim, leniwym dniem. 

Co prawda, gdy Cahir odwiedził Akiego, był piątek, ale nocna zmiana nie wybiera, więc detektyw wrócił do mieszkania sobotnim porankiem. Nie chcąc budzić partnera, cicho wchodząc do środka i zrzucając buty w przedpokoju. Gdy ściągał kurtkę, wyjrzał zza rogu na uchylone drzwi do salonu i aż go ścisnęło w sercu.

Oto bowiem on, książę, kocur w pełnej krasie, spał na sofie, lekko zwinięty. Z pięścią pod brodą, ich wspólnie adoptowaną świnką morską Momo, odpoczywali w plamie światła. Drzemali, bo na ekranie telewizora błyskały wiadomości, a na stoliku do kawy znajdowały się dwa kubki herbaty, jeden pełen, drugi naruszony. Czekał na Akirę, ale klątwa drzemkowa go pokonała.

Z uśmiechem na twarzy i na palcach, Aki wszedł do salonu. Pozwolił parze skrzydeł ukazać się i lekko rozciągnąć z lubością, nim przysiadł na skraju sofy. Chwilę obserwował twarz Cahira, palcami sięgając do policzka ukochanego. Ten lekko wzdrygnął się i zmarszczył nawet nos jak to miał w zwyczaju, gdy się nad czymś zastanawiał, czy to świadomie, czy podczas snu. Z rozczuleniem, Aki przeniósł ich dziecię na poduszkę, by samemu wtulić się w bok mężczyzny. Tak, aby mu nie przeszkadzać, ale żeby móc czuć jego oddech na policzku. Jego skrzydła powoli otoczyły ich sylwetki.

— Wróciłeś? — mruknął sennie Cahir. Chciał już się podnosić, ale Aki wtulił się w niego mocniej.

— Tak... Ale zostańmy jeszcze chwilę tutaj — odparł Akira.

Cahirowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.


353 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz