Uważnie słuchał i analizował każde jej słowo, jednocześnie myśląc nad jakimś planem. Ostatecznie nie trzeba było długo na to czekać, gdyż skoro ciężko Harrisa złapać na miejscu, to zdecydowanie musi mieć jakieś wiadomości w swoim biurze, a żeby tam się dostać, potrzebował do tego drugiej osoby, która odwróci uwagę straży. Czarnowłosa zgodziła się na zostanie wabikiem, co było dla niego wygodną opcją - ona zna budynek i wie, którędy może uciec lub się schować, ostatecznie gdzie schować zwłoki, gdyby doszło do walki. Nim jednak wyruszą do biura Harrisa, musieli się jakoś przygotować, bo przecież nie pójdą w przydużych ubraniach jak czarnowłosa lub w brudnych od krwi jak Elias.
— W nocy pójdziemy do tego burdelu, zaprowadzisz mnie prosto do biura Harrisa i jeśli ktoś będzie tam pilnował, odciągniesz ich uwagę, a ja wejdę do środka. Nie chce robić dużego zamieszania, więc postarajmy się nikogo nie zabijać. — wyjaśnił, odwracając wzrok w stronę kobiety, która uważnie słuchała każdego jego słowa.
— A jeśli On tam będzie? — zapytała, co było trafnym pytaniem.
— Wtedy wszelka cisza zostanie przerwana. — odpowiedział, delikatnie unosząc kącik ust. — Ale jeśli go tam nie będzie, zbiorę potrzebne informacje i wracamy tutaj. — dodał, choć na końcu zdania dopadła go chwila niepewności. Skoro już będzie miał informację, to czy ona nadal jest mu potrzebna? Ta myśl zaczęła gryźć jego sumienie, od lat się tak dziwnie nie czuł. — A skoro mamy trochę czasu, wypadałoby się jakoś przygotować... Niedługo wracam. — odparł, wstając z fotela i wnet zniknął, teleportując się do swojego domu.
Szybki prysznic zdołał zmyć z niego wszystko, co złe, a świeże ubrania tylko dodały mu energii. Zmienił także opatrunek na świeży, żeby nie wdało się zakażenie. Do czarnej sportowej torby zapakował najpotrzebniejsze ubrania, w tym kamizelka kuloodporna, oraz dwa pistolety - zwykły colt 1911 oraz swojego deserta, tak na zaś. Z całym pakunkiem wsiadł do audi, zajechał jeszcze do pobliskiej knajpy, gdzie zakupił dwa syte posiłki na wynos, po czym skierował się w stronę strzeżonego parkingu, na którym zostawił pojazd i przeniósł się do schronu. W tym czasie kobieta chyba zdążyła zapoznać się z wnętrzem bunkra, ponieważ gdy tylko pojawił się przy zawalonych drzwiach, zastał ją przy ścianie, na której wisiało kilka starych fotografii. Przyglądała się im na tyle uważnie, że nawet nie zauważyła jego obecności albo po prostu przeniósł się tutaj bardzo cicho.
— Przyniosłem coś do jedzenia. — powiedział, odkładając foliową siatkę na niski blat prowizorycznej kuchni. — Jak zjesz, pojedziemy po jakieś Twoje ubrania. — dodał, podając kobiecie jedno z dwóch opakowań, które niepewnie odebrała z jego rąk.
Czarnowłosą chyba zatkało, gdyż nawet nie wiedziała, co powiedzieć lub znowu chciała się zapytać "czemu to robisz?", co wcale by go nie zdziwiło. Minął ją bez słowa, wyjął z szuflady czyste widelce, z czego jeden podał jej i sam zajął miejsce w fotelu, zaczynając konsumowanie swojej porcji. Po chwili kobieta dołączyła do niego, siadając na kanapie i choć nadal jemu nie ufała, co wcale nie było dziwne, zajadała się ze smakiem, a tak przynajmniej to rozumiał, gdy zjadła swoje jedzenie szybciej od niego. Jakaś cząsteczka w jego sercu cieszyła się, że może komuś pomóc wyjść na prostą, lecz jego mroczna strona odrzucała wszystko, co pozytywne i chowała w odmętach jego umysłu. Toczył walkę sam ze sobą, walkę, której nikt nie widział...
— Tam na zdjęciach... To Twoja rodzina? — zapytała nagle, gdy brunet wyrzucał puste opakowania do kosza.
— Nie mamy teraz na to czasu. — odpowiedział od razu. — Ubieraj co masz i wychodzimy. — dodał, kierując swoje lekko zirytowane spojrzenie w jej stronę.
Po kilku minutach byli już w drodze do burdelu, w którym czarnowłosa miała swój pokój, a w nim swoje rzeczy, o ile wcześniej ich nie wyrzucili, bo uznali ją za zabitą. Całą trasę przemilczeli, lecz wydawało się, że w ciszy czują się swobodniej, niż prowadząc jakąś bezsensowną rozmowę lub poruszać tematy, na której i tak nie dostaną odpowiedzi. Nadal sobie nie ufali, w każdej chwili któraś ze stron mogła skrzywdzić drugą osobę. Gdy byli już na miejscu, stanęli po drugiej strony ulicy, naprzeciwko budynku, który faktycznie niczym się nie wyróżniał.
— Jak wejdziesz głównymi drzwiami, mogą Cię zauważyć i zabić. — powiedział po chwili analizowania otoczenia. — Najlepiej jakbyś weszła innym wejściem lub przez okno. — dodał, rozsiadając się wygodniej w fotelu pojazdu.
— Okno może być zamknięte, a tylne wejście też będzie obstawione. — odparła wnet, przez co ich spojrzenia na chwilę się skrzyżowały.
— Które piętro? — wrócił wzrokiem na budynek, lekko przy tym wzdychając.
— Drugie.. prawe okno, te przy krawędzi. — odpowiedziała, choć brzmiała na niepewną swoich słów.
— Widzę.. Dobra, spróbujemy. — powiedział, chwycił kobietę za nadgarstek i skupiając się na jej pokoju, przeniósł ich do jego środka.
— Nawet nie spytałeś się, czy zgadzam się na takie ułatwienie. — mruknęła, masując swoją zaczerwienioną kostkę.
— Oszczędzam czas, a teraz go nie marnuj, tylko pakuj co masz i spadamy. — odparł, co spotkało się z jej lekko wrogim spojrzeniem. — Nie wrócisz już tutaj.. A nawet jakbyś chciała, to i tak Cię zabiją. — dodał, co kobieta szybko zrozumiała i trochę jakby się uspokoiła.
Po zaledwie kilku minutach, gdy była w trakcie pakowania swoich rzeczy, ktoś przeszedł obok drzwi i choć ten ktoś się oddalał, nagle szybko zbliżył się z powrotem pod drzwi i ostrożnie je otworzył. Elias w tym czasie wycofał się pod ścianę, zaraz przy zawiasach drzwi i obserwował, czarnowłosa natomiast chciała jakkolwiek zareagować, lecz już nie miała na to czasu.
— Co Ty tutaj kurwo robisz?! — warknął mężczyzna, który gwałtownie otworzył drzwi i wszedł do środka.
Brunet nie czekając dłużej, podszedł do ochroniarza od tyłu, założył mu dźwignie na szyje i dosłownie zmiażdżył mu krtań, doprowadzając do jego śmierci poprzez uduszenie. Ostrożnie odłożył ciało na podłogę, przeszukał pod kątem jakiś ciekawych informacji, lecz oprócz dowodu osobistego, nie posiadał nic, co mogłoby być przydatne.
— Lepiej się pośpiesz, bo ktoś mógł go usłyszeć. — powiedział, domykając drzwi pokoju.
— To burdel. Tutaj codziennie padają takie słowa. — mruknęła, przeglądając drugą z trzech szafek.
Miała rację, lecz brunet milczał, wsłuchując się w odgłosy na korytarzu. Co chwilę ktoś przechodził, śmiał się lub wyzywał jakąś kobietę, co pasowało do tego typu miejsca. Po kilku minutach czarnowłosa była już gotowa i choć trochę jej to zajęło, ostatecznie zmieściła swoje rzeczy do jednej torby, gdyż tak naprawdę nie miała ich za wiele. Gdy już mieli przenieść się z powrotem do auta, ktoś nagle wszedł do pokoju.
— Lydia?
Nie było czasu na reakcję, gdyż w tym momencie pojawili się obok audi. Elias od razu puścił czarnowłosą i spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
— Wskakuj do auta.. Muszę coś jeszcze załatwić. — powiedział, otwierając tylne drzwi pasażera.
— Wracasz tam? — zapytała, lecz jej głos brzmiał bardzo odważnie. Nawet przez chwilę mu się to spodobało.
— Tak. Wolę nie mieć świadków..
— Chyba nie chcesz jej skrzywdzić?! — zmarszczyła brwi z niezadowolenia. — Ona.. Ona mi pomagała. — dodała, stając naprzeciw bruneta.
— Spokojnie.. Mam swoje sposoby. Nikt nie ucierpi. — powiedział swoim mruczącym tonem, unosząc przy tym kąciki ust.
Nie czekając, aż kobieta wsiądzie do auta, Elias wrócił do pokoju, w którym nadal znajdowała się drobna blondynka. Stała do niego tyłem, miała na sobie czarny koronkowy szlafrok, uważnie przyglądała się zamordowanemu mężczyźnie.
— On nie żyje. — odezwał się brunet, zamykając przy okazji drzwi pomieszczenia. Wnet blondynka odwróciła się do niego i zmierzyła go wzrokiem.
— Co mu zrobiłeś? Kim jesteś? I co zrobiłeś z Lydią? — pytała, lecz on widział, że ona z każdą sekundą mięknie. Nie była tak odważna, jak czarnowłosa, a tym bardziej nie wyglądała na taką, która potrafi się bić.
— On, nie żyje. Ja.. Hmm jestem kimś, kto może wam pomóc, a co zrobiłem z Lydią? Na razie jest w lepszym miejscu, niż ten syf. — odpowiedział, powoli podchodząc do jasnowłosej. — Czemu taka piękna kobieta marnuje się w tym burdelu? — dodał, stojąc już naprawdę blisko niej. — W sumie nic nie mów.. — nachylił się do niej, chcąc mieć ją na wysokości swojego wzroku. — Nikogo tutaj nie było, nic nie widziałaś, a jak tutaj weszłaś, to on już tutaj leżał, rozumiemy się? — mówił spokojnie, używając swojego głosu niczym zaklęcia, a gdy zobaczył jej rozszerzone źrenice, wiedział, że to zadziałało. Przytaknęła niepewnie, zaciskając dłonie w pięści na swoim szlafroku. — Grzeczna dziewczynka. I cierpliwości, niedługo wszystko zmieni się na lepsze. — mruknął, posłał swój zadziorny uśmiech, po czym zniknął, pojawiając się obok auta.
W międzyczasie Lydia, bo tak faktycznie nazywa się czarnowłosa, skorzystała z okazji i zapaliła papierosa, oczywiście opierając się o pojazd, a że palacz palacza zrozumie, kobieta podała mu paczkę i poczęstowała papierosem, z czego skorzystał.
— Co jej zrobiłeś? — zapytała, wypuszczając powoli dym z ust.
— Czemu od razu zrobiłem? — uśmiechnął się, spoglądając na kobietę. — Porozmawiałem z nią tylko. Poprosiłem o brak świadków i zadziałało. — dodał, a gdy poczuł się obserwowany, spojrzał w stronę okna, w którym nadal stała jasnowłosa kobieta. — Widzisz? Żyje.
— Jedźmy już lepiej.
Dopalili swoje fajki, po czym wsiedli do auta i odjechali, będąc obserwowani przez blondynkę w oknie. Po kilkunastu minutach byli już w schronie, gdzie czarnowłosa mogła ubrać swoje ciuchy i nie wyglądać, jakby chodziła we worku po ziemniakach. Dodatkowo jej strój bardziej podkreślał to, co chowała pod jego czarną koszulką. Zmierzył ją wzrokiem, lecz szybko się otrząsnął, gdy przypomniał sobie, czemu tutaj siedzą.
— Więc tak... Potrafisz się obsługiwać bronią palną? — zaczął, wyjmując colta z torby.
— Nie. — odpowiedziała krótko, przyglądając się czarnej giwerze. — To konieczne?
— Owszem. Czasami możesz napotkać ludzi, którzy skutecznie zablokują Twoje moce i możesz bić się świetnie, ale jeśli przeciwnik posiada broń i stoi od Ciebie kilka metrów, ma on nad Tobą większą przewagę. — powiedział spokojnie, w międzyczasie sprawdzając stan pistoletu. — Opanowanie tego nie jest trudne.. — dodał.
Podszedł do kobiety i na swoich dłoniach pokazał, jak prawidłowo trzymać broń, po czym wręczył jej colta i stanął za nią, żeby dokładnie wyjaśnić działanie broni palnej.
— W momencie, gdy celujesz, musisz połączyć muszkę, która jest na końcu lufy oraz szczerbinkę, która jest na początku. — mówił, pokazując palcem odpowiednie elementy — Musisz trzymać pewnie, mocno, palec wskazujący ma spoczywać na boku, natomiast kciuk niedaleko blokady. — kontynuował, ustawiając ręce kobiety w odpowiedniej pozycji. — Nogi trochę szerzej, odrzut może wytrącić Cię z równowagi. — delikatnie szturchnął jej stopę. — Ręce masz silne, więc raczej nie będzie problemu z ciężarem broni. — dodał, będąc naprawdę blisko niej, lecz jego myśli były skupione głównie na dokładnym wyjaśnieniu, jak działa colt. — W momencie, gdy widzisz zagrożenie, kciukiem odblokowujesz broń, natomiast palec wskazujący ląduje na spuście, ale go jeszcze nie naciskasz. Rozumiesz?
— Chyba tak. — westchnęła, opuszczając trochę broń.
— Najważniejsze. Gdy wystrzelasz cały magazynek, musisz go zmienić. Guzik boczny odpowiada za wysunięcie magazynka. — powiedział, wskazując guzik, który kobieta nacisnęła. — Pusty możesz odrzucić na bok, chwytasz za pełny, wkładasz i przesuwasz zamek na górze, żeby załadować pocisk. — wskazał górną część broni, którą sprawnie przesunęła, a że broń była wcześniej załadowana, jeden z pocisków wyskoczył z komory. — Teraz zobaczymy w praktyce. — dodał, tworząc żołnierza kilka metrów od nich. — Jak myślisz, jaki punkt jest najbardziej podatny na postrzał? — zapytał, stając już prosto.
— Głowa? — zerknęła na Eliasa, który tylko przecząco kiwnął głową.
— Głowa jest zabójcza, lecz trudno w nią trafić. Korpus oraz nogi są najbardziej podatne. — odpowiedział spokojnie, wskazując na smolistego żołnierza. — Oddaj teraz strzały - głowa, korpus, noga.
Kobieta oddała trzy strzały, lecz trafił tylko jeden - w korpus. Pomimo tego, kontynuowali naukę praktyczną na nieruchomym obiekcie, który tylko zbierał kolejne pociski. Ostatecznie wyszło, że czarnowłosa może kogoś poważnie zranić, lecz z trafieniem w głowę musi jeszcze potrenować.
— To może coś trudniejszego. Przeciwnik, który napiera w Twoją stronę. — powiedział po chwili, pobudzając żołnierza. — Nie masz czasu na myślenie, czy celowanie, musisz szybko oddać strzał, żeby go zatrzymać. — mówił, oparł dłoń na barku kobiety i zaczął powoli się z nią cofać. — Pamiętaj, że Ty też możesz się ruszać, tylko trzymaj go na celowniku. — kontynuował, jeszcze bardziej napierając na nią żołnierzem. Oddała cztery strzały, jeden w rękę, lecz to nie spowolniło przeciwnika. — Strzelaj celnie, on chce Cię zabić, strzelaj Lydia! — niemalże krzyknął, lecz zadziałało, oddała strzał prosto w jego głowę, przez co smoliste ciało osunęło się na ziemie, zaraz przed jej stopami. — Ha.. Zuch dziewczyna. — delikatnie się uśmiechnął i odebrał od niej broń w celu rozbrojenia jej. — Możesz poćwiczyć celowanie. Pocisków w nim nie ma, więc na razie krzywdy nikomu nie zrobisz. — dodał, oddając jej broń.
— Nie boisz się, że teraz wykorzystam to przeciwko Tobie? — zapytała, spoglądając na bruneta.
— Mam trochę lat na karku, przerobiłem już nie jedną współpracę, spotkałem bardziej niebezpiecznych ludzi od Ciebie. — odpowiedział, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. — Poza tym, zawsze ktoś czuwa wokół mnie. — dodał bardziej półszeptem i puścił jej oko. — Pobaw się giwerą, ja idę się przebrać.
Szczerze? Jeszcze bardziej ją polubił i choć coś mu mówiło, żeby walić tę znajomość, wewnętrznie chciał bardziej ją poznać. Może to było chwilowe uczucie? A może faktycznie przerodzi się to w znajomość? Czas pokaże. Jeśli chodzi o przebieranie się, nie krępował się ściągnąć z siebie koszulkę czy spodnie będąc w pseudo salonie, gdyż tak naprawdę w łazience mieści się na styk i jeszcze zbiłby lustro czy zerwałby zasłonę, czego raczej nie chciał czynić. Od czasu do czasu czuł na sobie jej wzrok, nie przeszkadzało mu to. Na tors ubrał czarną koszulkę, ze spodni wybrał czarne militarne, zaś buty wybrał ten sam typ, co w połączeniu tylko podkreśliło jego mroczną stronę.
— Mamy jakieś pół godziny do wyjścia. — powiedział po kilkunastu minutach ubierania się i uzbrajania deserta. — Masz czas się przebrać, skorzystać z łazienki, czy co tam chcesz. — dodał, odbierając od kobiety colta, który również zaczął przygotowywać do działania. — Właśnie.. jak będziemy na miejscu, będziemy musieli ubrać kominiarki. Wolałbym, żeby Harris nie widział nas na kamerach. — dodał, spoglądając jeszcze na czarnowłosą.
— A zanim wyjdziemy, powiedz mi, jak się nazywasz. — powiedziała, zakładając ręce na piersi. — Moje imię znasz, a ja Twojego nie. — dodała, czekając na odpowiedź.
— Graves. — odpowiedział, nadal ukrywając swoje imię. Pseudonim musi jej na razie wystarczyć. — A teraz się szykuj, za pół godziny wychodzimy. — dodał, posyłając jej spokojne spojrzenie.
Lydia?
2250 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz