Tw.: Przemoc, wulgaryzmy.
Pierwszy raz od wielu dni udało mu się zasnąć od razu, nie mając przy tym koszmarów czy nagłych pobudek powodowanych przez nagłe przewracanie się małych mebli, czy upadających naczyń. Jego umysł chwilowo się wyciszył, dając mu kilka godzin snu, niczym po mocnym blancie, lecz i to nie mogło przecież wiecznie trwać. Gdy tylko usłyszał obcy męski głos, od razu się wybudził, kierując wzrok w stronę źródła dźwięku, gdzie ujrzał wysokiego mężczyznę. Kobieta zareagowała w tym samym czasie, od razu opieprzając go za nagłe wejście do jej domu. Jak się okazało, był to jej brat - Liam, drakonid. To o nim wcześniej wspominała i prawdopodobnie to przez niego Vi ma teraz problemy. Elias nie spuszczał z niego wzroku, nerwowo ściskając mięśnie żuchwy, powstrzymując się oczywiście od zglebowania mężczyzny i wyjaśnieniu sobie kilku spraw. Tak, Cortes jest skory to bitki, lecz potrafi się też pohamować, żeby nie zabić przypadkowego człowieka, który tylko krzywo na niego spojrzał.
Gdy ciemnowłosa wręczyła brunetowi ubrania jej brata, cicho westchnął, wnet przypominając sobie o swojej torbie, która nadal leżała przy schodach. Pozwolił sobie na użycie telekinezy, przyciągając ją do siebie, skąd wyjął swoje ubrania i założył je, czując się znacznie swobodniej, niż w ciuchach młodego drakonida, które momentami za mocno opinały jego bicepsy oraz klatkę piersiową. Gdy tylko opuścił łazienkę, trzymając w dłoni torbę, od razu nawiązał kontakt wzrokowy z Liamem, lecz postanowił zachować, choć odrobinę rozsądku i nie reagować na jego zaczepkę. Odłożył torbę niedaleko drzwi, a gdy skierował się do salonu, znowu spojrzał się w stronę mężczyzny, który stał już znacznie bliżej Cortesa, co mogło być małym błędem. Drakonid od razu chwycił go za koszulkę i przyparł do ściany za nim, jeszcze bardziej go dociskając, niemalże zapierając dech w piersi. Młody miał siłę, to musiał mu przyznać, ale też nie był w pełni człowiekiem.
— Kim jesteś i czemu sypiasz z moją siostrą? — warknął, nie luzując ani trochę swojego ścisku.
— Kimś, kto nie sprowadza problemów na własną rodzinę. — odpowiedział, wbijając wzrok w jego niemalże już czarne oczy. — I myślę, że chuj Cię obchodzi, co robi Twoja dorosła już, siostra. — dodał, co tylko spotkało się z ironicznym uśmieszkiem ze strony mężczyzny, jeszcze mocniej dociskając Eliasa do ściany. Jeszcze trochę, a powstanie w niej dziura.
To była chwila. Zapalnik, który właśnie spłonął, dochodząc do ładunku, który wybuchł. Brunet, widząc jego niestabilną pozycję, od razu podciął mu kolano nogą i prawą dłonią pchnął jego klatkę piersiową, sprowadzając go do parteru. Wnet się podniósł i zaszarżował na bruneta, powalając go na podłogę i wymierzając kilka silnych ciosów w twarz, z czego tylko jeden trafił w cel, a gdy dostrzegł, że dobrze trzyma gardę, uderzył w brzuch. "Oj dzieciaku..." Może i Liam jest drakonidem, lecz to Elias ukończył wiele treningów w kilku sztukach walki, odnosząc najwyższe wyniki, przez co brunet szybko zyskał przewagę. Sprawnie odepchnął od siebie mężczyznę, samemu się podnosząc, posyłając od razu kilka ciosów w przeponę, a następnie w twarz, ostatecznie znowu podcinając jego kolana.
— Czy was pojebało?! — warknęła Vi, która próbowała stanąć pomiędzy dwoma mężczyznami, lecz Cortes skutecznie jej to uniemożliwił, odciągając ją od nich kilkoma smolistymi pnączami. Czemu od razu psuć tak dobrą zabawę?
W tym momencie Liam znowu ruszył, co Elias sprawnie uniknął, cofając się w stronę drzwi tarasowych, uważnie obserwując jego kroki. Zbliżał się szybko i stanowczo, zdecydowanie nie był zadowolony z tego, że przegrywa w walce na pięści. Gdy tylko wyszli na zewnątrz, brunet poczuł, że coś jest nie tak, a ironiczny uśmiech na twarzy Liama tylko upewnił go w tym, że właśnie zaczyna działać na niego swoją zdolnością - stopniowo zaczęło brakować mu powietrza w płucach. Wytrzyma te kilka minut. "Ah tak chcesz się bawić?" Gdy dłoń drakonida spoczęła na klatce piersiowej nyxa, przeniósł ich w między wymiar, pozostając pomiędzy miejscami, zostawiając Vi samą, w totalnej ciszy, bez kontroli nad bratem. Oby dwoje pojawili się na jasnym podłożu, bez żadnego tła czy naturalnego światła, w dosłownej nicości o jasnej barwie. Tam kontynuowali walkę na pięści, a gdy brunet ponownie powalił drakonida na ziemię, splątał jego kończyny mackami, od razu przystawiając nóż do gardła, niemalże raniąc jego cienką skórę.
— Teraz mnie kurwa słuchaj albo Twoja siostra będzie musiała chować Cię na cmentarzu. — warknął, przyglądając się jego gadzim oczom. — Nie jestem żadnym zagrożeniem dla Ciebie czy Violet, więc radziłbym Ci się ogarnąć. — mówił, obserwując jego reakcję. — Nie wiem, co odjebałeś, ale właśnie teraz polują na Twoją siostrę i gdyby nie ja, ktoś inny mógłby ją skrzywdzić lub nawet zabić. — dodał, zachowując wszelką czujność.
— Sami sobie poradzimy, nie musisz wpierdalać się w czyjeś sprawy. — warknął, próbując się wyrwać.
— Jak widać, jest to też moja sprawa i albo będziesz współpracować, albo możesz już żegnać się z siostrą. — powiedział, nie schodząc ze stanowczego tonu. — Przemyśl to trochę i ochłoń. — dodał, prostując się i wnet znikając, wracając do domku ciemnowłosej.
— Gdzie Liam? — usłyszał od razu pytanie, które padło z jej ust.
— W bezpiecznym miejscu. — odpowiedział, spoglądając na swoje dłonie, które okryły się licznymi, czarnymi nićmi smoły. — Niech trochę ochłonie, zaraz po niego wrócę. — dodał, ciężko wzdychając.
— Jesteście niepoważni.. — mruknęła, chodząc w kółko, z założonymi rękoma na piersi. — Jak dzieci. — dodała, zatrzymując się naprzeciwko bruneta.
— Dla mnie jest jak dzieciak...
— Weź przestań.. — westchnęła, wchodząc mu w zdanie. — Jest nadopiekuńczy po prostu i.. wróć już może po niego. — dodała, zerkając w stronę bruneta, który tylko krótko przytaknął.
Po sekundzie wrócił wraz z jej bratem i choć myślał, że młody zmądrzał przez tą chwilę, to znowu musiał postawić gardę na nagle zbliżający się cios w jego twarz. "No kurwa nie wytrzymam" Tym razem to Elias przyszpilił go do ściany, ponownie splątując jego ciało.
— Słuchaj no. Nie wnikam czy pracujesz dla jakiejś mafii, czy armii, ale obecnie Violet jest w niebezpieczeństwie. Polują na nią i nadal to do Ciebie nie dociera. — warknął i choć był pewny, że drakonid będzie się wyrywać, spojrzał tylko w stronę kobiety.
— Mówiłaś mu? — mruknął, na co ona cicho jęknęła.
— Kurwa, Liam... Nic mu nie mówiłam. — odpowiedziała.
Cortes uniósł brwi w zaskoczeniu, cicho prychnął i puścił młodocianego, spoglądając w stronę ciemnowłosej, która chwilowo schowała twarz w dłoniach niedowierzając w to, że jej własny brat przypadkiem się wysypał.
— Czyli teraz wszystko ma sens. — powiedział, ironicznie się uśmiechając. — Czyli Twój braciszek pewnie podpadł komuś w mafii, przez co teraz polując. — dodał, patrząc to na Liama to na Violet. — Zabawne.. — mruknął cicho, kierując się od razu na taras, w celu zaspokojenia głodu nikotynowego.
Gdy dopalał już drugiego papierosa, słuchając kłótni rodzeństwa, przez myśl przeszło mu wiele nieprzyjemnych wspomnień z tego, jak prawie sam doprowadził do zniszczenia swojej rodziny przez dziwne akcje z mafia, z którą kiedyś współpracował. Krótko, ale jednak. Nie chciał drugi raz wchodzić do tej samej rzeki, a zadawanie się z ludźmi, którzy mają kontakt z czarnym rynkiem, nie żyją za długo.
— Jak skończysz, wejdź do środka, opatrzę Ci rany.. — usłyszał nagle spokojny głos Violet, która wyjrzała za nim przez drzwi tarasowe.
— Nie ma takiej potrzeby. — odpowiedział dość szorstko, gasząc papierosa w popielniczce. — Zajmę się tym w domu. — dodał, kierując się do środka domku.
— Elias.. — zatrzymała go w progu, chwyciła delikatnie za podbródek i nawiązała z nim kontakt wzrokowy, wlepiając w niego swoje zaniepokojone spojrzenie. On jednak był wściekły, a zarazem smutny, że wcześniej o tym nie pomyślał. — Co jest? — zapytała, gdy nie dostrzegła w jego oczach jakichkolwiek pozytywnych emocji.
— Wybacz Violet, ale nie chcę znowu się w to mieszać. — odpowiedział, chcąc minąć kobietę, lecz ta nadal stała mu na drodze. — Czego nie rozumiesz? — dodał, utrzymując swój oschły ton głosu. Wcześniej nie widziała go w takim stanie...
— Obecnie? Ciebie. — odpowiedziała, nadal uważnie mu się przyglądając.
— To sobie wejdź do mojej głowy, a zrozumiesz. — mruknął niezadowolony. — Nie mam zamiaru znowu przechodzić przez jakieś mafie, gangi, kartele. To samo zło, które tylko zabija niewinnych. — dodał, a jego oczy niemalże się zeszkliły, przypominając sobie swoją rodzinę. — Przepraszam Vi, ale na mnie już czas. — mruknął, po czym przeniósł się w głąb posiadłości.
— Nie wydurniaj się noo.. — powiedziała za nim, powoli się do niego zbliżając, on jednak nie zareagował.
Zabrał swoją torbę z rzeczami, w tym pokrowiec z laptopem, włożył buty, po czym przeniósł się obok swojego auta. Rzucił krótkim spojrzeniem w stronę domku, cicho westchnął, odłożył torbę na tylną kanapę, zaraz samemu wsiadając za kierownicę, a gdy tylko odpalił pojazd, intensywnie ruszył, zostawiając za sobą kłęby kurzu. Pędził przez las, nie zwracając uwagi na dziury czy koleiny, a tym bardziej na dziką zwierzynę, która o tej porze szukała miejsca do nocowania. Gdy dojechał do głównej drogi, postanowił pojechać objazdem, udając się na autostradę, gdzie mógł się choć trochę wyżyć, jadąc tyle, ile fabryka dała. Był wściekły, ale nie na Violet, a na siebie, że znowu dał się omamić ładnej kobiecie, że z tyłu głowy miał nadzieje, że może się ułoży, że teraz będzie miał wparcie i choć jedną osobę w swoim życiu, do której mógłby się odezwać. Z nerwów uderzył w kierownicę, ponownie mocno ją zaciskając, utrzymując pojazd na jednym pasie.
***
Po kilku dniach nieobecności w Vipers, Cortes został odsunięty od codziennych misji, lecz nie zwolnili go, a zostawili go sobie jako wsparcie w ciężkich sytuacjach. Było mu to obojętne, gdyż po ostatniej akcji miał spory zapas gotówki, a czarny rynek kipiał tymi normalnymi zleceniami, które pozwalały mu zniszczyć nie jedną mafię czy kartel lub po prostu uratować komuś życie. Właśnie to czynił w wolnym czasie, próbując zapomnieć o Violet, która tak namieszała mu w głowie, że tygodniami o niej myślał. O jej zgrabnym ciele, jej włosach, jej głosie, zapachu... jej dotyku. Wściekał się za każdym razem, gdy tylko o niej pomyślał, lecz z drugiej strony zaczęło mu jej brakować.
Gdy nagle dostał wiadomość od Buzz'a, który najwidoczniej wyszedł cało z ich ostatniego spotkania, jego umysł chwilowo odsunął Violet na drugi plan, skupiając na treści maila, którego otrzymał. Facet w końcu coś znalazł i choć było to niewiele, to było to coś, cokolwiek. Nagranie z kamer monitoringu sprzed jego domu, z dnia napadu. Czarny van, czterech mężczyzn w kominiarkach, szybkie wejście, akcja i powrót do auta... z jego dziećmi. W tym momencie nie potrafił powstrzymać emocji, pozwalając kilku łzom opaść na drewniany stół. W wiadomości była odszyfrowana tablica rejestracyjna, lecz na ten numer nie było żadnego właściciela czy kraju, więc blachy były lewe. Sama marka pojazdu popularna, zaś mężczyźni byli dobrze zamaskowani. Cóż, trzeba szukać dalej...
***
Tygodnie mijały powoli, choć tak naprawdę minął już miesiąc, a może nawet i więcej, noce robiły się coraz chłodniejsze, a dni coraz krótsze. Cortes całymi dniami był gdzieś w terenie, znowu nie dbając o sen czy jedzenie, lecz pamiętając o swojej kondycji, czyniąc częste treningi, ale co to za trening, gdy nie dostarcza się energii organizmowi. Przez ten czas nabawił się nowych siniaków, ran, rozcięć oraz stłuczeń, a nawet utraty przytomności, gdy nie spał przez kilka dni. Pomimo takiego upływu czasu, nadal o niej myślał, czując coraz większą chęć, żeby sprawdzić, czy ona w ogóle jeszcze żyje.
Gdy nastał upragniony weekend, postanowił trochę zająć się domem, doprowadzając jego stan do ładu i składu, chociażby wyrzucając puste butelki po alkoholu czy cateringu, który zamawiał raz w tygodniu; wytarciu kurzy, umyciu podłóg oraz wyrównaniu mebli, które czasami "samoistnie" się przesuwały, gdyż za każdy razem, gdy zalewał się w trupa, Olivia nawiedzała go i groziła mu, przywracając mu tym racjonalne myślenie. Starała się mu pomagać, choć tak naprawdę ona od wielu lat nie żyła...
Tego samego dnia, lecz bliżej wieczoru, postanowił zrobić to, co powinien zrobić już dawno - odwiedzić Violet. Nie było dnia, kiedy o niej nie myślał, więc postanowił pogodzić się z tym, że młodzi drakonidzi mają kontakt z mafią, przecież nie miał na to wpływu, ale czy pogodzi się z utratą osoby, o której tak często myśli? Cóż, w tym przypadku mógłby być problem.
Gdy zajechał pod dom ciemnowłosej, zauważył na podjeździe dwa obce auta, a gdy zatrzymał się za nimi i otworzył drzwi, usłyszał muzykę dobiegającą z tyłów posiadłości. Młodzież musiała się dobrze bawić, a upewnił się w tym, gdy dostrzegł kilku młodych ludzi z drinkami, którzy tańczyli do zapodanej muzyki. Pomimo tego, postanowił przenieść się na tyły domku, lecz dalej od tarasu, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Wnet dostrzegł ciemnowłosą, która siedziała na ławce przy jeziorze, kompletnie ignorując dobrze bawiące się towarzystwo, gdyż na jej uszach znajdowały się słuchawki, a jej spojrzenie było wbite w spokojną taflę jeziora. Postanowił do niej podejść, zaraz ostrożnie opierając się o drewnianą ławkę, co wywołało u niej głębokie westchnięcie. Nie trzeba było długo czekać na jej reakcję, ponieważ gdy tylko wyczuła zapach Eliasa, spojrzała w jego stronę, wnet zrzucając słuchawki, przeskakując przez ławkę i wskakując w jego objęcia. Nogami owinęła się wokół jego pasa, zaś rękoma otuliła jego szyję, niemalże skręcając mu kark, twarz natomiast kryła lekko poniżej szyi. Mężczyzna od razu odwzajemnił uścisk, obejmując ją w talii.
— Jesteś skończonym dupkiem, idiotą i kretynem. — mruknęła, jeszcze mocniej zaciskając palce na jego plecach.
— Tak, wiem.. ja też tęskniłem. — odpowiedział spokojnie. — Ale zaczynasz mnie parzyć, Vi.. — dodał, gdy poczuł zbyt wysoką temperaturę jej ciała.
Kobieta stanęła na równe nogi, zachowując odrobinę dystansu od niego, żeby móc zapanować nad swoim wewnętrznym płomieniem, lecz gdy tylko spojrzeli sobie w oczy, ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Jak nastolatkowie, co nie widzieli się przez weekend, choć w ich przypadku był to ponad miesiąc..
— Przepraszam, że wtedy tak nagle wyszedłem i nie odzywałem się przez ten czas. — powiedział, gdy ponownie na siebie spojrzeli. — Potrzebowałem to wszystko przemyśleć. Wiesz, znasz mój wiek i trochę moich wspomnień. Nie było kolorowo, a szczególnie z mafią.. — mówił, chcąc się jakoś wytłumaczyć.
— Rozumiem, czasami potrzeba czasu na przemyślenia. — odpowiedziała, posyłając w jego stronę delikatny uśmiech.
Ich spotkanie przerwało ciche, męskie chrząkniecie, a gdy spojrzeli w bok, dostrzegli Liama z dwoma drinkami, który stał z nadzwyczaj spokojnym i zadowolonym wyrazem twarzy. Eliasowi lekko podniosło się ciśnienie, lecz nie dawał tego po sobie poznać.
— Dobrze znów Cię widzieć. — powiedział mężczyzna, wręczając im po drinku. — Przez Ciebie Violet nie mogła spać po nocach. — dodał, co spotkało się z jej ostrzegawczym spojrzeniem. — Wybacz za moją reakcję przy naszym pierwszym spotkaniu, ale trochę mnie poniosło. — mruknął, drapiąc się z tyłu głowy.
— Mam nadzieje, że wyciągnąłeś z tego jakieś wnioski. — odparł nyx, delikatnie unosząc kącik ust.
— No chociażby to, żeby nie iść z Tobą na sparing. — odpowiedział, na co mężczyźni ciepło się zaśmiali. — To.. zostawię was samych. — dodał, wracając do ekipy na tarasie.
Violet? :>
2356 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz