Po spotkaniu z nieznajomym od razu wróciłam do domu. Potrzebowałam kąpieli jak nigdy wcześniej. Czułam się brudna. Fizycznie i psychicznie. Byłam po kolejnej walce. Tym razem prostszej niż tydzień wcześniej.
— Ale cię pokiereszowali — patrzyła na mnie zmartwiona. W jej oczach widziałam smutek.
— To nic — mruknęłam wycierając włosy ręcznikiem. — Wyliżę się jak zawsze — wzruszyłam ramionami na co ta poklepała miejsce na łóżku obok siebie. Nie protestowałam i usiadłam obok.
Kobieta dokładnie obejrzała moje rany. Każdą z nich przemyła i zabandażowała. Skąd posiadała takie umiejętności? Nie miałam pojęcia i nie dopytywałam.
— Postaraj się oszczędzać przez kilka dni — powiedziała zbierając swoje rzeczy. W odpowiedzi tylko skinęłam głową i odprowadziłam ją wzrokiem do wyjścia.
W moim życiu nie było miejsca na oszczędzanie się. Chciałam się położyć i w końcu odpocząć.
*
Następnego dnia pan Simon wezwał mnie do siebie. Siedział przy swoim biurku paląc cygaro. Dwóch jego osiłków stało za mną i pilnowało, żebym nie zrobiła czegoś głupiego. Znaliśmy się bardzo długo a mimo to nie znałam ich imion. Nazywałam ich po prostu gorylami.
— Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? — zapytał dmuchając dymem prosto w moją twarz. W jego głosie było słychać irytację, a mimo to twarz nie wyrażała żadnych emocji.
— O czym pan mówi? — byłam kompletnie zdezorientowana. Nie miałam pojęcia co chciał wiedzieć.
— Z kim rozmawiałaś po walce w zeszłym tygodniu? Co od niego dostałaś? — był zdenerwowany. Zaciskał szczękę. Czuł się zdradzony.
— Nie mam pojęcia kto to był — po raz pierwszy w życiu skłamałam rozmawiając z nim. Jeśli powiedziałabym teraz, że to morderca, który na niego poluje pan Simon zabiłby mnie na miejscu. — Wspominał coś, że mogę zacząć walczyć dla niego — spuściłam wzrok.
— Możesz się z nim skontaktować? — bardzo nie lubił, kiedy ktoś chciał położyć łapy na tym, co należy do niego.
W odpowiedzi tylko skinęłam głową.
— Dobrze. Umów się z nim na spotkanie. Chłopcy wytłumaczą mu co się dzieje jeśli chce mi się coś ukraść — machnął ręką dając mi do zrozumienia, że mam odejść. Dostał wszystkich informacji, których potrzebował.
*
Kiedy doszłam na miejsce było już ciemno. Ubrałam szare dresy i bluzę, która była co najmniej rozmiar za duża. Mimo tego, że było lato wieczory nie należały do najcieplejszych. Całą drogę myślałam o tym co powiedział mi nieznajomy. Uwolnienie się od władzy pana Simona było wizją, na którą nigdy nie liczyłam. Nawet nie wiem, czy w ogóle tego chciałam.
Po prostu marzyłam żeby traktował mnie jak córkę. Chciałam być dla niego ważna, żeby był ze mnie dumny. Wizja jego śmierci sprawiała, że czułam strach. Nie wiem czy poradziłabym sobie bez niego. Jestem dorosła ale nikt nigdy nie pokazał mi jak naprawdę działa świat.
Byłam tylko ja, pan Simon i walki na śmierć i życie.
Nieznajomy czekał na mnie przy wejściu do stacji metra. Podeszłam do niego zdejmując z głowy kaptur.
— Mogę? — zapytałam patrząc na papierosa w jego ustach. Nic nie powiedział tylko wyciągnął paczkę z kieszeni. Poczęstowałam się, a on mi go odpalił.
— Zastanawiałeś się nad moją ofertą? — zaciągnęłam się dymem próbując się uspokoić. Osiłki pana Simona czekały w alejce obok na mój sygnał.
— Pan Simon o wszystkim wie. Jeśli się stąd nie usuniemy jego ludzie zmiażdżą ci głowę. Dosłownie — powiedziałam o dzwio spokojnie. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Facet miał w sobie coś co sprawiało, że w jakimś stopniu nie bałam się z nim szczerze rozmawiać.
Był w szoku jednak skinął głową. Złapał mnie w pasie i tak jak wczoraj przeniósł na dach jednego z budynków.
— Jak to się stało, że wie? — zapytał widocznie zirytowany. Skończyłam dopalać papierosa.
Miałam teraz okazję przyjrzeć mu się lepiej. Był cholernie wysoki. Żeby obejrzeć jego twarz musiałam zadrzeć głowę do góry. Z tej perspektywy jego oczy wydawały się być czarne. Wyglądał na faceta, który mógłyby mi złamać kark bo taki miał kaprys. To chyba przez te tatuaże i mocne rysy twarzy. Na pewno uciekł z kryminału.
Kiedy w końcu się dorobię wytatuuje całe plecy. Może ludzie też zaczną się mnie bać od samego spojrzenia? Ze względu na moją budowę i delikatnie rysy nikt nie traktuje mnie poważnie.
— Powiedziałam, że chcesz, żebym zaczęła walczyć dla ciebie. Spokojnie — przewróciłam oczami. — Po pierwsze, nawet nie wiem kim jesteś. Po drugie, będąc na moim miejscu, pozwoliłbyś zabić kogoś kto dał ci dom? — uniósł jedną brew będąc zdziwiony tym stwierdzeniem.
— Dał ci dom i traktuje cię jak mięso i źródło dochodów? — skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Widziałam, że moje stwierdzenie nie do końca mu się podobało.
— Mógł mnie zabić, zrobić ze mnie dziwkę, ale dał szansę i pozwolił walczyć na ringu. Kiedyś zobaczy, że jestem warta znacznie więcej — schowałam ręce do kieszeni bluzy odwracając wzrok.
— To naprawdę wielkoduszne z jego strony — w jego głosie czułam ironię.
— Wychował mnie. Jest dla mnie jak ojciec — wyśmiał moje słowa.
— Widać, że nie miałaś w dzieciństwie normalnych wzorców — pokręcił głową.
Zirytował mnie. Skąd ten dupek może wiedzieć jakie miałam dzieciństwo?
— O chuj ci chodzi? — warknęłam zdenerwowana. Nasze spojrzenia ponownie się spotkały.
Jego palec wylądował na moim czole.
— O to, że jesteś bardzo zepsuta tam w środku i nie myślisz racjonalnie — strąciłam jego rękę.
— Nic o mnie nie wiesz — to był moment, w którym nasza rozmowa się skończyła. Nie potrzebowałam jego pomocy w zejściu z budynku. Zeskoczyłam przez murek i wbijając rękę w cegły zsunęłam się powoli na ulicę.
Żaden frajer nie będzie mi mówił, że coś jest ze mną nie tak.
*
Nadszedł dzień kolejnej walki. Nie mogłam przestać myśleć o rozmowie na dachu. Nie chodziło o to, że zaczęłam mieć wątpliwości odnośnie pana Simona, tylko fakt, że ktoś próbował mi wmówić, że to ja jestem problemem. Miałam trudne życie. W sumie dalej mam ale to jest tylko i wyłącznie mój problem.
Przez to wszystko nie mogłam skupić się na walce. Mój przeciwnik robił ze mną co chciał. Nie byłam w stanie się bronić, a tym bardziej atakować.
Walka skończyła się kiedy ostrze jego miecza przebiło mój bok. Stałam jak wryta patrząc na metal wbity w moje ciało. Krew zaczęła kapać na podłogę. Straciłam kontakt ze światem. Nie słyszałam niczego wokół siebie. Przeciwnik wyciągnął swoją broń a przeszywający ból przeszedł całe moje ciało. Osunęłam się na ziemię. Leżąc na boku zauważyłam dobrze znane mi buty zbliżające się w moją stronę.
Pan Simon.
— Żałosne — poczułam kolejną dawkę bólu kiedy kopnął mnie w świeżą ranę. I jeszcze raz. I kolejny.
Łzy spływały po moich policzkach kiedy wiłam się z bólu.
Odszedł zostawiając mnie samą na pewną śmierć. Zniknął w tłumie. Obróciłam się na plecy patrzyłam na światła areny. Moja walka była ostatnia. Nikt się mną nie przejmował. Widzowie się rozeszli.
Nie wiem co było gorsze. Fakt, że zaraz umrę, czy to, że mnie zostawił. Znowu ktoś odszedł z mojego życia.
— Tyle ci wystarczy, czy dalej będziesz sobie wmawiać, że mu na tobie zależy? — usłyszałam znajomy głos, który był ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebowałam.
Najgorsze było to, że miał rację.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Ledwo widocznie skinęłam głową z braku sił. Straciłam za dużo krwi. Traciłam kontakt ze światem.
Elias?
1154 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz