Spotkania z ludźmi najróżniejszych pokrojów to była codzienność Perseusa. Nie miało znaczenia to, że słońce prażyło niemiłosiernie, co nie wpływało za dobrze na wampira. Biznes to biznes. Liczy się przede wszystkim zysk - no czasem też korzyści w formie informacji. Niedogodności trzeba przeżyć i tyle. Umowy same się nie zawrą, a klienci sami się nie obsłużą. Szczególnie grubsze ryby. Nie było nawet mowy, aby Perseus pozwolił komukolwiek pod sobą kontaktować się z nimi. Byli za istotni dla niego. Nie mógł ich stracić przez jakieś głupoty. Nie ufał na tyle swoim podwładnym.
— Tak jak sobie pan życzył, panie Dellen. Dwie skrzynki tego, co zawsze — wskazał dłonią na towar znajdujący się przy jego nogach.
— Doskonale. Robienie z tobą interesów to czysta przyjemność — czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
— Cała przyjemność po mojej stronie — skinął delikatnie głową. — Mam nadzieję, że w przyszłości nadal będzie pan korzystał z naszych usług.
— Z pewnością. Oto zapłata — w rękach wampira znalazła się walizka. Bez chwili zawahania otworzył ją, aby sprawdzić, czy wszystko się zgadza. Po upływie kilku minut zamknął ją, pokiwał głową na znak, że jest okej i odsunął się od skrzynek.
— Wszystko się zgadza. Oto pański towar.
— Chłopcy, zabierzcie skrzynki — dwójka podwładnych pana Dellena momentalnie zgarnęła, co trzeba i tyle było ich widać. — Do zobaczenia Perseusie — mężczyźni podali sobie ręce, tym samym kończąc spotkanie.
— Do widzenia. Miłej podróży panie Dellen — ukłonił się lekko.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za klientem, momentalnie odwrócił się i zmierzył swoich ludzi wzrokiem.
— Posprzątajcie tu wszystko. Nie ma pozostać tu nawet najmniejszy ślad tego, co się działo — wraz z tymi słowami ciało wampira zaczęło znikać, zostając pochłonięte przez cienie.
To nie był koniec zadań na dzisiaj. Co prawda nie było to już powiązane z biznesem, ale czekało na niego jeszcze jedno spotkanie. Mianowicie, planował odwiedzić swego drogiego braciszka, aby przypomnieć mu o jego obowiązkach, a także kolejny raz upomnieć, że to chyba najwyższy czas, aby z narzeczeństwa przeszedł w małżeństwo. Oczywiście Edward nic nie wiedział o tym, bo znając życie, zapewne ulotniłby się i przeczekał gdzieś, aby Perseus nie mógł go znaleźć. Dlatego też zamierzał złapać go, gdy będzie wychodził z mieszkania - niestety do środka nie miał jak się dostać ze względu na bariery, jakie nałożył na nie Teddy. Postanowił, że najlepszą opcją będzie jedna z uliczek blisko apartamentowca. Jednakże w momencie, w którym wyłonił się z cienia, momentalnie coś się od niego odbiło. Zachwiał się lekko, ale po chwili udało mu się złapać równowagę. Zaraz dało się usłyszeć huk oraz plusk. Perseus poczuł na swoich nogach coś mokrego. Skrzywił się lekko, widząc, że była to rozlana kawa - będzie musiał to załatwić w miarę szybko, bo inaczej będzie śmierdział cały dzień tym, a zresztą nie przystoi mu chodzić w poplamionych ubraniach.
— Najmocniej przepraszam — usłyszał kobiecy głos, przez co od razu spojrzał w dół. Na ziemi siedziała blond albo różowowłosa dziewczyna. Nie był w stanie do końca stwierdzić, jaki to był kolor. Wyglądała dość młodo. Raczej miała coś koło dwudziestu, trzydziestu lat. — Zagapiłam się…
— Nie, nie, to moja wina — momentalnie przybrał na twarz delikatny uśmiech. Musiał zgrywać pozory. W końcu nie miał pewności z kim miał do czynienia. Możliwe, że była to córka kogoś ważnego albo miała jakieś umiejętności, które w przyszłości mogłyby się mu przydać. — To moja wina. Nie uważałem wystarczająco podczas wyłaniania się z cieni. Pomogę panience wstać — wystawił dłoń, którą ta przyjęła.
Schylił się jeszcze i szybko pozbierał książki, które prawdopodobnie wypadły dziewczynie podczas upadku.
— Proszę bardzo, rzeczy panienki... Nie wypada nie przedstawić się tak pięknej damie. Perseus Orion Du Pont — delikatnie chwycił dłoń dziewczyny i pocałował ją. — miło mi poznać panienkę. Niestety w tym momencie ze względu na stan moich spodni jestem zmuszony na chwilę panienkę opuścić, ale może dałaby się panienka zaprosić później na kawę jako zadośćuczynienie?
Lu?
618 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz