Luther zastanawiał się, czy po tak długim czasie milczenia może liczyć na przebaczenie od Yassina. Często w jego trybie życia ciężko znaleźć kilka minut na sprawdzenie telefonu i powiadomień, które mogą zawierać ważne informacje. Stronił od używania urządzenia w czasie pracy. W końcu nie może się rozpraszać. Lepiej, kiedy jest skupiony na określonym celu i nie rozmyśla nad tym, czy komuś odpisał, czy dostał odpowiedź zwrotną.
Jednak w momencie, gdy Yassin zgodził się na spotkanie, odetchnął z pewnego rodzaju ulgą. Nie należał do osób, które z łatwością nawiązują jakiekolwiek relacje. Rzadko kiedy korzystał z aplikacji do randek ze względu na brak czasu i chęci do tłumaczenia, kim jest, czym się zajmuje i dlaczego może nie odpisywać nawet i przez miesiąc. Wolał takie sprawy mieć za sobą, ale niestety, było to niewykonalne. Musiał przez to przebrnąć prędzej czy później, a on sam celowo to wszystko opóźniał.
Kiedy siedział w restauracji, czekając na czarnowłosego, napisał do niego kilka wiadomości, ponieważ godzina, na którą się umówili, nieubłagalnie się zbliżała. Nie było po nim żadnego śladu. Luther zastanawiał się, czy może Yassin postanowił się nie odegrać; najpierw zgodził się na spotkanie, ale odmówi chwilę po czasie, szukając wymówki. Nie to, żeby był o coś takiego zły, bardziej zawiedziony, w końcu wiedziałby, że z kimś takim nie nawiąże żadnej relacji na dłuższy czas. Skoro miałby problem o kilka dni milczenia, to co byłoby później? Choć może, gdyby poznał realia pracy Firebane'a, to inaczej by na to spojrzał. Jednak to wszystko jedynie gdybanie i niepotrzebne zawracanie głowy.
Yassin pojawił się w restauracji, a Lu delikatnie się uśmiechnął, widząc, jak czarnowłosy przyszedł ubrany na ich spotkanie. Wyglądał dobrze, jego nogi idealnie zostały podkreślone przez, nazbyt dobrze dobrane, spodnie. Rozpoczęcie rozmowy przez czarnowłosego lekko zbiło Luthera z tropu, zastanawiając się, dlaczego na drugim spotkaniu mężczyzna postanawia zadawać jakiekolwiek pytania. Nie to, żeby to było dziwne dla każdego normalnego obywatela. Jednak w głowie zmiennokształtnego zapaliła się czerwona lampka, która zasugerowała, że Yassin wcale może nie być przypadkowo poznanym mężczyzną na aplikacji randkowej. Nie podobało mu się to, miał poczucie, że był na przesłuchaniu. Jednak udawał, że te pytania wcale nie są czymś dziwnym, że nie zaskoczył go.
Na szczęście serię pytań zatrzymała kelnerka, której Luther zdecydował się pomóc, aby przypadkiem taca z pozostałymi zamówieniami nie skończyła na podłodze i nie wydłużyła realizacji kolejnych zamówień. Po wszystkim usiadł ponownie do stolika, udając, że zapomniał o zadanym wcześniej pytaniu. Yassin zdecydował się nie odpuszczać, jednocześnie uciekając od dłoni mężczyzny, gdy ten chciał dotknąć jego policzka. Czy był ciekawy jego branży? Może trochę, teraz wzbudził w nim tylko podejrzenia, czy nie jest agentem, który zbierał informację na jego temat.
Wrócił do poprzedniej pozycji, biorąc kolejny łyk ciepłej kawy, spoglądając w kierunku Yassina z widoczną nieufnością.
— Ochrona — oznajmił. Czy skłamał? Nie, bo chronił miasto przed bestiami, które chciały wyrządzić krzywdę mieszkańcom. A to, że pracował dla Vipers to tylko szczegół, mało istotne, prawda? — Chyba tyle informacji ci wystarczy. Nie jestem szczególnie ciekawym przypadkiem.
— Niech ci będzie — zapisał coś w swoim notatniku, a następnie go zamknął, spoglądając w kierunku Luthera. Posłał mu delikatny uśmiech, po czym sięgnął po swoje zamówienie, aby posmakować słodkości.
Firebane sam skosztował bezy, którą zamówił Yassin, przez co został zgromiony spojrzeniem.
— Nie ma nic za darmo w tych czasach. Odpowiedzi na pytania muszą zostać spłacone — skwitował, smakując bezy, która była słodka i chrupiąca. — Dobra, słodka — przyznał, spoglądając w kierunku mężczyzny.
— Wiem, sam zamawiałem — odpowiedział, przysuwając talerzyk bliżej siebie, aby przypadkiem Firebane ponownie nie ukradł mu części bezy. — Masz swoje, to jedz, a nie mi kradniesz.
Luther zaśmiał się na komentarz Yassina, po czym sięgnął po zamówioną szarlotkę z lodami. Nie musiał długo czekać, aby jego towarzysz się odwdzięczył za wcześniejszy czyn.
— Moje lepsze — podsumował, niemalże od razu zagryzając posmakowane ciasto bezą, na końcu prychając na karcące spojrzenie Luthera.
Jednak Lu zdecydował się tego nie komentować. Pokręcił jedynie głową z dezaprobatą. Nie miało to najmniejszego sensu.
Po dopiciu kawy, Luther poprosił kelnera o rachunek, który opłacił, a następnie wstał od stolika, spoglądając na Yassina. Mężczyzna cicho westchnął i sam wstał, udając się do wyjścia. Obaj wyszli z budynku i skierowali się w kierunku centrum miasta. Po całym przesłuchaniu Firebane czuł się, jakby był na spotkaniu z agentem. Nie podobało mu się to, a utrzymywanie pozorów, że wszystko było tak, jak wcześniej, było dość trudne.
Starszemu mężczyźnie nie umknęło, że Lu co chwilę na niego spoglądał, ale z widoczną podejrzliwością. W końcu Yassin nie znał dokładnego miejsca pracy Luthera, więc zapewne nie wydawało mu się, że seria takich pytań może przyćmić całą atmosferę.
— Myślisz, że jestem jakimś szpiegiem? — spytał rozbawiony, wyprzedzając Lu, aby iść tyłem i móc spoglądać na jego twarz.
— Nie wiem — odparł, wzruszając cierpko ramionami. — Wszystkiego można się spodziewać.
— Nie przesadzaj, nie jesteś nikim z rządu, więc? W czym problem? — Yassin dalej ciągnął temat, nie wydawało się, aby chciał odpuścić. — Skoro spotkaliśmy się drugi raz, to wypadałoby wiedzieć o sobie trochę więcej, nie uważasz?
— Do czego dążysz? — Lu spoglądał, czy przypadkiem Yassin nie wpadnie zaraz na lampę bądź jakiegoś przechodnia.
— Dąsasz się — oznajmił, na co Luther zrobił zdziwioną minę i palcem wskazującym wskazał na siebie. Jego mimika mówiła wprost kto? że o mnie chodzi?, na co starszy przytaknął głową.
— Kłóciłbym się. Nie dąsam się.
— Dąsasz.
— Nie.
— Tak.
— Nie.
— Tak.
Kiedy Luther ponownie chciał zaprzeczyć, Yassin szybko skrócił między nimi dystans i dłońmi zakrył mu usta, uniemożliwiając zaprzeczenie. Spojrzał na wyższego mężczyznę z widocznym niezadowoleniem.
— Oj odpuść i się wyluzuj.
Luther chciał znowu coś powiedzieć, ale nie mógł, bo miał zasłonięte usta. Złapał za dłonie Yassina i zdjął ze swoich ust, spoglądając na niego z góry.
— Może jeszcze chcesz wiedzieć, ile miałem partnerów? — obrócił Yassina do siebie plecami, a dłonie ułożył na jego barkach, pchając przed siebie.
— Może nie na tym etapie — stwierdził, udając, że się zastanawia. — A może...
— Kiedyś się dowiesz, ale nie teraz.
Yassin prowadził się prowadzić przez dłuższą chwilę, ale w końcu uciekł spod dłoni Luthera, a następnie zrównał z nim kroku. W końcu ludzie mogli dziwnie spoglądać w ich kierunku. Pogoda sprzyjała spacerowi po mieście, więc skorzystali z tego.
Oczywiście po drodze jeszcze podyskutowali, ale w końcu Yassin przekonał Luthera, że nie jest żadnym agentem, opowiadając mu co nieco o tym, co robi. W głównej mierze opowiadał o swoich studiach na AUM. Firebane nigdy nie miał możliwości, aby udać się na studia, gdzie mógłby obrać interesujący go kierunek. Dlatego słuchał Yassina z widoczną ciekawością i fascynacją, gdy ten opowiadał o zaklęciach i tym, co przydarzyło się na zajęciach. Było to coś innego od jego codzienności, która jest niezmienna. Nie miał czasu, aby udać się na studia, a Kai rzadko opowiada o tym, co się dzieje w jego życiu studenckim. Ostatnio nawet nie mają czasu, aby się spotkać, więc to, co opowiadał mu czarnowłosy, powodowało, że w Lu rosła tylko ciekawość.
Jednak dochodziła dwudziesta druga, na dworze zrobiło się chłodno i ciemno, więc przesiadywanie w parku zrobiło się nieprzyjemne. Obaj zdecydowali, że warto przenieść się do ciepłego mieszkania bądź lokalu. O tej porze większość restauracji była zamkniętych, a przesiadywanie w barze przeszkadzałoby w rozmowie. Udanie się do któregokolwiek z mieszkań mężczyzn brzmiało ryzykownie. Ze względu na godzinę, Luther i tak musiałby wrócić do swojego apartamentu. Delicja czekała na spacer.
— Na pewno nie jesteś szpiegiem? — spytał, przyciągając Yassina do siebie, aby przypadkiem nie wszedł w lampę, ponieważ skupiony był na sprawdzaniu czegoś w swoim telefonie.
— Nie no, kłamałem, wiesz? Jestem tajnym agentem własnego ojca — prychnął, przewracając oczami na pytanie Luthera. — Ile razy mam to jeszcze powtarzać, że nie jestem?
— Dużo. Może chcesz sprzedać gdzieś informacje o mnie? Skąd mam wiedzieć? — spytał, zerkając na to, co robił Yassin w swoim telefonie, ale nic ciekawego tam nie było oprócz konwersacji z jakąś znajomą.
— Nie wiem, czy ktoś kupiłby w ciemno informację o jakimś no name.
— Skąd mam wiedzieć?
Yassin ponownie przewrócił oczami, zablokował ekran urządzenia i pozwolił się zaprowadzić do apartamentu Luthera, aby móc poznać Delicję. Oczywiście, Luther nie pozwolił Yassinowi widzieć numeru budynku, mieszkania ani piętra. Nie chciał ryzykować. Kiedy weszli do mieszkania Firebane'a, pierwsze co, to Delicja przywitała swojego właściciela, kręcąc się wokół jego nóg, skacząc na niego, a dopiero po dłuższej chwili zainteresowała się przyprowadzonym gościem. Spoglądała na nieznajomego, po czym podeszła i go obwąchała.
— Na pewno nic mi nie zrobi? — spytał, spoglądając na Luthera.
— Połknie w całości.
Delicja nastawiła się do pogłaskania, co Yassin uczynił po chwili zawahania, ale suczka niemalże od razu pozwoliła mu na mizianie za uchem.
— Ale trzeba iść na spacer. Nie masz kurtki, co? — Lu spojrzał na czarnowłosego, który pokręcił głową, dalej głaszcząc Delicję.
Luther podszedł do szafy, aby wyjąć dwie kurtki oraz szelki i smycz. Jedną kurtkę sam założył, a drugą podał Yassinowi, który po jej założeniu wyglądał, jakby miał ją po starszym bracie. Nie jest ważny wygląd, a to, żeby było ciepło, tak?
Delicja, widząc, że Lu wyjął szelki, niemalże od razu podbiegła do właściciela, czekając z niecierpliwością na spacer.
Zjechanie na parter zajęło im kilka minut, gdzie w międzyczasie mężczyźni zdołali dyskutować o suczce, która cieszyła się na spacer. Jej ekscytacja była wręcz zabawna, ale nie mogli jej przecież krytykować.
Udali się do mniejszego parku w pobliżu osiedla, gdzie sunia mogła się wybiegać i załatwić.
— Mieszkasz kawałek stąd, prawda? — spytał, spoglądając na Yassina, który przytaknął głową. — Mogę cię odwieźć, jeśli chcesz. Będzie to najszybsza i najbezpieczniejsza opcja o tej porze.
— Taksówka?
— Bez przesady. Nie jestem na tyle biedny, żeby nie mieć żadnego środku transportu — stwierdził, pstrykając Yassina w czoło. — Jeżdżenie taksówkami jest dość niebezpieczne. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia, jak rano włączę telewizję i usłyszę informację o jakimś zabitym mężczyźnie przez taksówkarza. No i nie odmawia się, jak znajomy proponuje ci podwózkę.
— Awansowaliśmy na znajomych? Ciekawe — stwierdził czarnowłosy. — Dopiero, co nazywałeś mnie szpiegiem.
— Nie potwierdziłem, że nim nie jesteś w stu procentach. Jak będę miał pewność, to pogadamy.
— Mhmmm, niech ci będzie, panie tajemniczy.
Luther spojrzał na Yassina z uniesioną brwią na nowy pseudonim, który uzyskał.
— Hej, szpiegu, nie nazywaj mnie tak.
— Ale dlaczego, panie tajemniczy?
Jednak Lu nie odpowiedział na to pytanie, jedynie prychnął, wołając Delicję, która po krótkiej chwili znalazła się między mężczyznami.
— Jakbyś miał jutro czas, to możemy spotkać się w parku. Wezmę Delicję, obiecałem, że na kolejne spotkanie ją zabiorę.
— Muszę tę ofertę przemyśleć — przyznał Yassin, posyłając Lutherowi uśmiech. — Jak nie będę miał zajęć, to się odezwę. O ile nie zapomnę.
— Jesteś zły o ten brak odpowiedzi, co?
— Skądże. Dlaczego?
— Niestety nic nie poradzę na taki tryb pracy. Czasami zapominam, musisz wybaczyć. Poprawię się, a raczej postaram się poprawić — Lu wyciągnął do Yassina dłoń z wystawionym małym paluszkiem. — Zgoda?
Yassin? <3
1745 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz