sierpnia 04, 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Minki nieszczególnie lubił wtrącać się w czyjeś sprawy. Nie obchodziło go, czym ktoś się zajmuje, dopóki nie wchodzą sobie wzajemnie w drogę. Jeżeli sobie nie przeszkadzają, to nie widział sensu, aby kogoś śledzić bądź dociekać. Jest ciekawski, tego nie można mu odmówić, ale tyczy się to tylko osób, które przypadły mu do gustu; spełniły wymyślne kryteria mężczyzny. Zwykle ciekawa, inna moc, która emanuje od drugiej osoby, jest idealnym wabikiem dla kitsune. Trudno mu się oprzeć od wciskania nosa tam, gdzie nie chcą. Trudno mu nad swoimi lisimi zachowaniem. W końcu natury nie oszuka.
Lucille była interesująca w jego oczach z kilku powodów, ale główny opierał się na jej mocy, która dla mężczyzny była zagadką. Choć nie miał już pięciu lat, aby nie mieć wiedzy, ale wciąż się uczył. Moce z każdym wiekiem ewoluowały, a nadążyć za nimi graniczyło z cudem. Nie można mu odmówić wiedzy, którą posiadał, bo wiedział nad wyraz dużo. Jednak niektórych mocy nie miał możliwości poznać bliżej. Czarna magia była w oczach ludzi dzika i nieokiełznana. Trudno znaleźć kogoś, kto takową władał. Czy kobieta ją posiadała? Nie wiedział, nie wykluczał tego, ale nie lubił rzucać słów na wiatr bez poparcia tego dowodami. 
Czy chciał się zbliżyć, aby się dowiedzieć? Niewykluczone. Pytanie tylko, co zrobi z tą informacją, prawda? Choć Minki bywa paplą, to jednak trzyma język za zębami. Wiele osób z wyższych sfer korzystało z jego mocy, dzięki czemu mógł się nieco więcej dowiedzieć o umiejętnościach wysoko ustawionych urzędników. Jednak udawał, że nic nie wiedział. Nikt oficjalnie nie wiedział, kim jest niejaki Minki Fox. Zwykły, niepozorny fotograf. Czasem wyciągnie pomocną dłoń do innych. Uśmiecha się na mieście i chodzi z dumnie uniesioną głową, poszukując nowych obiektów do sfotografowania. 
Tatuaże Lucille nie były czymś zwykłym. Dzięki swojej rasy widział trochę więcej niż przeciętny człowiek. Jego oczy dostrzegały magię i emanującą manę wokół ludzi. Nie mówił o tym, ale nie uważał tego za szczególny dar, w końcu był kitsune, a życie w magicznym świecie wiele wymagało. Od samej Lu emanowało dużo many, jej tatuaże wcale nie były bierne w tym. Nie oznaczało to, że nie spotkał kogoś silniejszego, bo to byłoby kłamstwo. Jednak jej magia wydawała się nieregularna i skrywająca drugie dno. Do czego to wykorzystuje? Nie był to jego interes, ale ciekawość, jak zawsze, wzięła górę nad Minkim, który zdecydował się obserwować wszystko z budynku naprzeciw. 
— Cwaniara — skwitował, gdy Lu zdecydowała się ograniczyć widok w stworzonej kuli, a przez to mężczyzna opadł na murek, spoglądając na wszystko z góry. Chciał zobaczyć jej umiejętności, a znowu musiał się domyślać. Skrzyżował nogi, aby móc na udach podeprzeć się łokciami i patrzeć na pokaz mocy jasnowłosej. — Silna czy udająca silną? — spytał, przechylając głowę na bok, mając nadzieję, że uda mu się coś dostrzec. 
Jednak nawet jego lisie oczy nie pomogły mu się przedrzeć przez stworzoną zaporę. Dlatego pozostało mu na to patrzeć z daleka. Ludzi o tej porze w takim miejscu nie było szczególnie dużo, kobieta dodatkowo schowana była idealnie w cieniu latarni, gdzie światło nie docierało. Gdyby ktoś tamtędy przechodził i zobaczył tę wytworzoną mgłę, mógłby pomyśleć, że jest tam zmora bądź inny demon, a nie kobieta próbująca... coś zrobić. Była tam z tą sroką, która się dziwnie wpatrywała w Minkiego. Jak tak teraz o tym myśli, to wyczuwał dziwną manę... coś na wzór klątwy? Jednak zmieszana była z zapachem człowieka, a nie zwierzęcia. Czyżby ściągała z niego klątwę? 
To tylko domysły, nad którymi mógł się główkować, ale nie miał na to tyle czasu, gdyż mgła opadła i dało się zobaczyć dwie osoby, które znajdowały się między budynkami. Nie chcąc tracić czasu, przybrał swoją lisią formę, aby jak najszybciej dostać się na dół, przeskakując między ścianami dwóch bloków. Kiedy dotarł na miejsce, mężczyzna zdołał uciec bez żadnego podziękowania, zostawiając swoją wybawicielkę w ciszy. Minki pokręcił głową, stwierdzając, że ludzie jednak nic się nie zmienili i wykorzystują innych. 
Zdołał przybrać swoją ludzką formę, ale nawet nie miał możliwości ucieczki... nie, miał. Jednak widząc, jak jasnowłosa leci na ziemię, trudno było mu udać, że nic nie wiedział. Dlatego stanął obok niej, a z ogonów zrobił idealną poduszkę, na których Lu wylądowała. Widział, że coś jest nie tak, ale skąd mógł wiedzieć, że kobieta straci przytomność?
— No i co ja mam teraz z nią zrobić? — spytał sam siebie, bezradnie potrząsając głową, szukając jakiegoś pomysłu. 
Postanowił zajrzeć do torby, którą Lucille upuściła. Udało mu się odnaleźć jej telefon, ale był zablokowany, a pin 1234 nie zadziałał. Szukał innej alternatywy, aż spojrzał na ekran urządzenia. No tak, przecież teraz technologia poszła do przodu. Telefon był zablokowany, ale mógł użyć jej palca. Tylko którego? Jest praworęczna czy leworęczna? Może to bez znaczenia, bo dwóch używa do odblokowania...? Nie chcąc tracić więcej czasu, zdecydował się sprawdzić, który palec odblokuje urządzenie. Po kilku próbach poprzez przyciskanie palców udało mu się odblokować telefon. Może znajdzie jakieś informacje? Miejsce zamieszkania? 
Musiał chwilowo się natrudzić, bo kobieta miała dużo aplikacji na telefonie, ale udało mu się odnaleźć, gdzie mieszka. W mapach miała zapisany adres jako dom, więc postanowił, że ją tam zabierze. Nie widziało mu się, żeby miał ją zabrać do siebie. Zapewne ona sama nie będzie zadowolona, że lis wie, gdzie mieszka. Mógł ją zostawić na pastwę losu, ale zamiast tego, to przerzucił torbę z jej rzeczami przez ramię. Pozbierał jeszcze kilka rzeczy, które wypadły z jej torby i wrzucił ponownie do środka. Następnie wziął Lucille na ręce, mając nadzieję, że zdoła dotrzeć do jej mieszkania, nim ta się obudzi. Choć patrząc na jej stan, to raczej to tak szybko nie nastąpi. 
Pozwolił sobie położyć telefon kobiety na jej brzuchu z włączoną nawigacją. Co jakiś czas zerkał, czy na pewno szedł w dobrym kierunku. Lu z nosa dalej leciała krew, przez co Minki kilkukrotnie musiał przystanąć, aby zetrzeć ciecz. Nie chciał przykuwać uwagi swoimi ogonami, dlatego je ukrył przed wyruszeniem w małą podróż. 
Do domu kobiety dotarli po dobrych dziesięciu minutach spaceru. W torbie miała schowane klucze, ale teraz już mógł sobie pomóc ogonem, aby wyciągnąć je z torby, a następnie otworzył drzwi od klatki, w końcu kodu nie znał, tak? Szybko zniknął na klatce schodowej, po czym udał się do windy. Pytanie: które piętro? 
Spojrzał na klucze i, jakby ktoś nad nim czuwał, miała numer mieszkania. Rozejrzał się po windzie, no cóż... może ostatnie piętro? Trzeba spróbować. Najwyżej będzie jeździć góra-dół. Miał czas. 
Na szczęście udało mu się dotrzeć do mieszkania kobiety, otwierając drzwi od jej mieszkania, niemalże od razu zamknął je za sobą nogą i przekluczył zamek. 
Mieszkanie Lucille było ładnie urządzone, wręcz przytulnie. Minkiego kusiło, aby zacząć je zwiedzać, ale szybko się otrząsnął i skierował do jednego z pokoi, jak się okazało, trafił do sypialni, gdzie ułożył kobietę na łóżku na boku z chusteczką przy nosie, gdyż krew nadal się sączyła. Nie chciał używać swoich mocy na nieznajomej, wolał tego uniknąć. 
Odłożył torbę obok łóżka, a następnie zapalił lampkę przy łóżku, aby główne światło jej nie obudziło. W mieszkaniu zapanował mrok rozświetlany jedynie przez małe źródło światła. Sam Minki zdecydował się usiąść w rogu pokoju na fotelu, który był wygodny. Teraz pozostało mu czekać, aż kobieta się obudzi. 
Jednak nim całkowicie się rozleniwił na fotelu, wstał z niego i udał się do kuchni, po drodze ściągając jeszcze buty, aby nie był uważany za niewychowanego lisa. Znalazł dwie butelki wody, jedną wziął dla siebie, a drugą dla właścicielki mieszkania. Wrócił do jej sypialni i postawił napój przy łóżku. Jakby się obudziła, na pewno będzie chciało jej się pić. 

*

Mężczyzna w nocy nudził się niesamowicie, dlatego zaczął zwiedzać mieszkanie kobiety. Nie zaglądał do szaf i nie grzebał w różnych papierach. Patrzył na to, co było na wierzchu. Jakieś zdjęcia, dyplomy, książki... i pióro. To było to samo, które Minki jej podarował. Skąd wiedział? Jego zapach wciąż utrzymywał się na piórze. Czyli musiała użyć innego, a nie tego od niego, co go zaskoczyło. Na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
— Chyba jest sentymentalna — stwierdził, przechodząc do kuchni, aby zobaczyć, czy czegoś dobrego nie miała w lodówce.
Niestety, nic pożywnego ani godnego zjedzenia. Był głodny, ale nie chciał nic zamawiać. Nie do końca wiedział, gdzie był. No i zamówienie jedzenia o drugiej w nocy... to chyba nie był mądry pomysł, prawda?

*

Minki praktycznie całą noc nie spał. Czekał, aż Lucille się obudzi. Mógł ją zostawić, w końcu przyniósł ją do domu, prawda? Jednak plułby sobie w brodę, gdyby się okazało, że coś się stało. Nie znali się, ale mimo to Fox miał poczucie, że musi się upewnić, że wszystko jest z nią dobrze. 
Dlaczego? Zbyt długo przebywał wśród ludzi. Nauczył się od nich empatyczności i bezinteresowności, ale nie może tego pokazywać. Wolał takie cechy ukrywać przed światem. Nigdy nie wiedział, na kogo trafi. 
Dlatego przy kobiecie dalej był ostrożny. Obecnie siedział tutaj dlatego, że widział to wszystko i był zobowiązany jej pomóc. Choć równie dobrze mógł ją zanieść do szpitala i wymyślić historyjkę, że zemdlała. Problem pojawiłby się, gdyby ktoś zauważył jej tatuaże. Są niewiadomego pochodzenia i ciągle się wiją na skórze, to na pewno byłoby ciekawym zjawiskiem w szpitalu. 
Kiedy tylko zaczęło wschodzić słońce, Lucille w końcu się obudziła. Pierwsze, co zrobiła, to dłonią po omacku szukała butelki z piciem, którą szybko znalazła i zdecydowała się usiąść, aby się napić. Nie patrzyła, gdzie jest i czy jest w domu, czy pod mostem. Wydawało się, że w tej chwili to jej nie interesowało. 
Odetchnęła z ulgą, oparła się o oparcie łóżka i odchyliła głowę do tyłu, przez co zdołała zerknąć w kierunku fotela, gdzie siedział Minki. Szybko się poprawiła, patrząc na niego z widoczną podejrzliwością.
— Skąd się tu wziąłeś? 
— Może jakieś dziękuję? — rzucił, upijając wodę. — Przyniosłem cię tutaj, przyniosłem ci wodę... no nie wiem, może podziękujesz?
Lucille spojrzenie zrobiło się zmieszane. Wydawało się, że dotarło do niej, gdzie jest, a wspomnienia z wczoraj dopiero zaczęły do niej dochodzić.
— Dzięki — burknęła pod nosem.
Gdyby nie to, że Minki chciał już uciec, to zapewne dociekałby, aby głośniej to powiedziała. Podniósł się ze swojego miejsca, przeszedł kilka kroków, aby stanąć obok łóżka. 
— Zacznij bardziej na siebie uważać, co?
— A co, masz w tym jakiś interes? — spytała, odsuwając się na skraj łóżka. 
— Nie, ale ludzie są niewdzięczni i lubią krzywdzić — odparł, posyłając jej delikatny uśmiech.
— A co niby taki lis może wiedzieć — prychnęła pod nosem, ale szybko zasłoniła usta, gdy uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos.
— Nie mam dwudziestu lat, jak ty — całkowicie zignorował słowa kobiety. — Raz ci pomogłem, ale nie zawsze będę tam, gdzie ty. A nie wszyscy mają dobre intencje.
— To, czemu mnie tam nie zostawiłeś? — spytała, poprawiając swoje jasne kosmyki, które były w istnym nieładzie. 
— Powiedzmy, że... prezent.
— Z jakiej okazji?
— To może... miałem dobry dzień, dobra? Mogłem zanieść cię do szpitala, a raczej nie byłoby ci to na rękę — stwierdził, palcem wskazując na jeden z wijących się tatuaży. 
— Nadal nie rozumiem. 
— Nie musisz rozumieć — odparł, wzruszając cierpko ramionami. — Zjedz coś i się nie przemęczaj. 
Nie czekał na jej odpowiedź, ruszył w kierunku wyjścia z mieszkania, gdzie założył buty, a następnie odkluczył drzwi. 
— Nie właź w większe bagna, dobra? — rzucił na odchodne, a następnie zniknął z pola widzenia Lucille, aby wrócić do swojego mieszkania.
Mieszkał dalej od miejsca zamieszkania Lu. Jednak nie martwił się tym za bardzo. Poranny, orzeźwiający spacer dobrze mu zrobi. 
Z tyłu głowy dalej miał myśl, że nie powinien się tak spoufalać z kobietą na rzecz poznania natury jej magii. Trudno było mu się od tego powstrzymać, ale miał wrażenie, że ta moc może przysporzyć problemów. Tylko komu? 

Lucille? :D

1890 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz