— Jak już wspominałam — zaczęłam, siadając przy stole i zerkając na brata. To hit, że dalej się nie obudził. Musieli długo i nad wyraz hucznie balować. — Nie wiadomo, gdzie podział się ten facet. Xavier czy coś tam — zerknęłam na brata, ale ten dalej smacznie spał, więc nie mógł potwierdzić ani zaprzeczyć, czy dobrze zapamiętałam imię. — Nazwiska nie znam, Liam z resztą chyba też nie, co utrudnia znacząco robotę. Natomiast przerzucę ci wspomnienie jego wyglądu z głowy mojego brata, jak z łaski swojej w końcu wstanie.
— Co zrobisz? — Elias uniósł brew w wyrazie zdziwienia. A no tak, nie wytłumaczyłam mu, jak działa ta więź, którą nieopatrznie między nami stworzyłam... Ale, na swoją obronę mogłabym powiedzieć, że podobno im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
— Liam po zrzuceniu iluzji przekaże mi telepatycznie jakieś swoje wspomnienie związane z mężczyzną, który na mnie poluje, a który był jego dobrym kumplem jeszcze kilka tygodni temu. Następnie ja umieszczę je w twojej głowie — wytłumaczyłam. — Dzięki temu będziesz wiedział, jak wygląda, kogo szukać, takie tam — wzruszyłam ramionami. — Chociaż nie wiem, czy wiele to pomoże.
— Zależy, jak dobrze się ukrywa, ale zrobię, co w mojej mocy — mężczyzna utkwił wzrok w jakimś punkcie przed sobą. Ewidentnie nad czymś się zastanawiał. — W sumie jak działa ta twoja moc, dzięki której siedzisz mi w głowie? — zapytał w końcu, przenosząc wzrok na mnie. Wzruszyłam ramionami.
— Jak przez zdjęcie z siebie iluzji człowieka tracę przy okazji zdolność mowy jako takiej, bo struny głosowe mi się zmieniają, to mam alternatywną drogę komunikacji. Po prostu przemawiam do czyichś myśli — wyjaśniłam, nie dając po sobie poznać, że póki nie zapytał, to nie planowałam mu akurat tego tłumaczyć. Postawił mnie natomiast przed faktem dokonanym, skoro obiecałam sobie, że już nie będę zatajać przed nim informacji, które są w jakiś sposób istotne w rozwiązywanej przez nas sprawie. — Liam też to potrafi.
— To w sumie dlaczego nie przekaże mi tego... hm, wspomnienia, tak? Bezpośrednio sam? — Elias popatrzył na mnie podejrzliwie, na co posłałam mu promienny uśmiech.
— Bo tak wyszło, że przypadkiem połączyłam nasze umysły taką tam, więzią, dzięki której poza swoim głosem mogę ci przesłać trochę więcej rzeczy, niż same słowa, także gdy jestem pod osłoną iluzji — oparłam łokcie na stole, splotłam palce obu dłoni i ułożyłam na nich brodę, patrząc na mężczyznę intensywnie. Obserwując jego reakcję.
— Mhm... Twój brat nie może też tego zrobić?
— Jak najbardziej może. Ale nie chce takiej więzi z tobą — przekrzywiłam lekko głowę. Mężczyzna chyba nie łapał, o co z tym chodzi. Cóż, w sumie miał do tego prawo. Pewnie nigdy wcześniej nie spotkał innego przedstawiciela mojej rasy. Albo nie wiedział, że spotkał. — Ty też nie powinieneś chcieć, tak w zasadzie.
— To dlaczego ty... hm, chciałaś? — wyglądał na mocno zagubionego. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
— Nie chciałam — z mojego tonu emanowała wesołość. — Samo wyszło przypadkiem, jak próbowałeś mnie zabić. Spanikowałam — wzruszyłam ramionami dla demonstracji, że generalnie śmieszna sytuacja, ale nie ma dla mnie większego znaczenia. Jednak poważna mina Eliasa zbiła mnie z tropu.
— Mam dziwne wrażenie, że to nie jest nic takiego, jak to próbujesz przedstawić, Vi — brunet popatrzył na mnie groźnie.
— Bo nie jest — nagle dobiegł nas głos mojego brata. Obydwoje odwróciliśmy w tym samym momencie głowy w jego stronę. Siedział na kanapie i przeczesywał palcami rozczochrane włosy. — Nie powinna była tego robić. To niebezpieczne.
— Dla kogo? — Elias przyglądał się uważnie drugiemu mężczyźnie.
— Dla was obydwojga — prychnął, wstając. Podniósł wiadro z mopem i ruszył na taras, pewnie żeby wylać wodę w krzaki.
— Co to znaczy? — brunet zwrócił się do mnie, gdy drakonid zniknął za drzwiami tarasu.
— Zasadniczo w tej chwili ta sytuacja jest potencjalnie gorsza dla ciebie, bo nie potrafisz się odciąć od mojej mocy i umysłu — odchyliłam się, opierając o oparcie krzesła i zakładając ramiona na piersi. Utkwiłam wzrok w widoku za oknem panoramicznym w salonie. — Jeśli nie masz jakiś zdolności w zakresie mocy umysłu, to się tego prawdopodobnie nigdy nie nauczysz. Na szczęście padło na mnie, nie na kogo innego, więc nie grzebię ci we wspomnieniach dla zabawy — odważyłam się zerknąć na mężczyznę kątem oka, oceniając jego reakcję. — No i całkiem dobrze chroni cię chaos w głowie. Jest nie do przetrawienia, chyba przez nikogo o zdrowych zmysłach. Jestem w szoku, że jesteś w stanie tak funkcjonować.
— Ale dlaczego to ma być niby niebezpieczne dla ciebie? — mężczyzna odepchnął się od blatu w kuchni i podszedł do mnie, pochylając się nade mną, opierając jedną rękę o oparcie krzesła, drugą o blat stołu.
Zaśmiałam się nerwowo, uciekając od niego wzrokiem, szukając pomocy w bracie, który właśnie wszedł z powrotem do środka. Zignorował nas jednak, wziął worki ze śmieciami i ruszył bez słowa w kierunku głównego wyjścia. Liam, ty zdrajco...
— Booooooooo... — mężczyzna nagle złapał mnie za brodę i obrócił moją głowę tak, bym na niego patrzyła. Uśmiechnęłam się promiennie, ukrywając rosnący we mnie niepokój na to, co musiałam w końcu z siebie wydusić. — Bo im dłużej ta więź między nami jest, a zerwać jej chwilowo nie mogę, bo nie potrafię, tym bardziej jesteśmy ze sobą związani. Gdy będzie trwała wystarczająco długo, potencjalnie śmierć jednego z nas oznaczać będzie... śmierć drugiego — puścił mnie nagle i zrobił krok w tył, jakbym go uderzyła. Cóż... — Ale spokojnie! — machnęłam ręką, chcąc zbyć całą tę sytuację. Ostatecznie w tej chwili taki stan rzeczy był bardziej odległą hipotezą, nie czymś, co na pewno się wydarzy. — Może zanim więź stanie się na tyle silna, by stać się niebezpieczna, nauczę się ją przerywać... — o ile jest to w ogóle możliwe. — Naprawdę, luz! Nie jest to aż tak duży problem, jak uważa Liam. Serio.
Patrzył na mnie podejrzliwie, jakby czekając, aż coś jeszcze dodam. Jednak nie ze mną te numery. Niezręczna cisza, która zapadła, nie skłoniła mnie do powiedzenia ani słowa więcej. Z resztą nie było już nic więcej do dodania w tej sprawie.
Gdy Liam wrócił, zerwałam się na równe nogi i dosłownie wypchnęłam go z powrotem na zewnątrz, każąc mu przybrać postać drakonida, żeby mógł w końcu przekazać mi wizerunek tego jego byłego znajomego. Elias podążył za nami na podwórko. Po chwili marudzenia Liama, że to krępujące i brunet ma sobie iść (nie poszedł), w końcu się ugiął. Już chwilę później zamiast mężczyzny stał przed nami wielki, czarno-srebrny smok o krwistoczerwonych oczach. Pufnął we mnie i Eliasa mroźnym powietrzem. Przewróciłam oczami. No i po co się popisujesz?
Chwilę później wszyscy wiedzieliśmy już mniej więcej, kim Xavier jest. Średniego wzrostu mężczyzna, blondyn, niebieskie oczy. Nie wyróżniał się wyglądem... i nie tylko nim — nic w jego osobie nie wydawało się jakoś szczególnie charakterystyczne. Był magiem, według Liama kiepskim, bez licencji, bo nie zdołał ukończyć AUM, żeby ją otrzymać. Niestety, brat nie wiedział, gdzie mężczyzna mieszka, poza tym, skoro wszedł w porachunki z organizacją, do której wcześniej należał, prawdopodobnie się ukrywał. Aczkolwiek...
— W sumie mogę go wywęszyć — rzuciłam, gdy jakiś czas później siedzieliśmy razem na pomoście, sącząc drinki przygotowane przez Eliasa. Liam ponownie schował się za iluzją, więc mógł nam towarzyszyć. — Albo zaprzęgnąć do tego psy. Buruu miałby pewnie radochę.
— Nie wiemy, jak daleko przebywa — zauważył trafnie Liam. — Trochę nie mamy od czego zacząć, żeby napuścić na niego twojego wariata.
— Cóż, to pozostaję ja — wzruszyłam ramionami. Elias posłał mi zaskoczone spojrzenie, ale nie skomentował. Zamiast tego zaproponował:
— Poszukam jeszcze czegoś na jego temat, może uda się ustalić, gdzie mniej więcej przebywa. Też trzeba pamiętać, że zlecenie na twoją głowę ciągle jest aktualne. Musisz mieć się na baczności i raczej nie paradować jako smok po okolicy... — uśmiechnęłam się jednym kącikiem ust. Tak jakbym i tak tego nie robiła. Nie będę siedzieć na tyłku w domu tylko dlatego, że jakieś półgłówki próbują mnie dekapitować. Ale, pewnie rozważnie, uznałam, że nie wspomnę o tym mężczyźnie. — Musimy dokładnie wiedzieć, gdzie szukać. Zajmę się tym. A twój brat może w tym czasie znaleźć coś należącego do tego maga, żeby można było złapać zapachem trop... Ty serio jesteś w stanie go wywęszyć? — spojrzał na mnie pytająco, łamiąc się w końcu i zadając to pytanie, które chwilę temu pojawiło się w jego głowie.
— Drakonidy mają czuły węch — wzruszyłam ramionami.
— To twój brat też może to zrobić.
— Jej brat tu siedzi i potrafi mówić — prychnął Liam. Brunet zacisnął szczękę w irytacji, że drugi mężczyzna się wtrącił. — Nie mogę, bo nie zajmowałem się tym nigdy. A Violence tropi z psami. Zna teorię, ma też na koncie parę udanych akcji poszukiwawczych ze służbami. Da sobie radę lepiej niż ja. Jest też drobniejsza, łatwiej jej lawirować w lesie, gdybyśmy do jakiegoś trafili — no z tym lawirowaniem to lekko przesadził. Może nie byłam tak wielka jak on, ale do najmniejszych drakonidów również nie należałam. Poruszać się zgrabnie w gęstym lesie nie byłam w stanie.
— Służbami? — Elias wyglądał na coraz bardziej poirytowanego. — Czegoś jeszcze nie mówiłaś...?
— A jakoś... zapomniałam — uśmiechnęłam się przepraszająco do mężczyzny w nadziei, że mi wybaczy. Bo w sumie faktycznie jakoś nawet nie przyszło mi na myśl, że powinnam o tym wspomnieć. — Pomagam czasem Vipersom, ale dawno nic ode mnie nie chcieli, więc... Naprawdę wypadło mi z głowy — fakt ten był zdecydowanie przejawem skrajnej beztroski, natomiast mimo to, niezmiennie pozostawał prawdą.
Elias?
1484 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz