sierpnia 12, 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Nie uważał się za idealnego opiekuna czy pierwowzór. W wielu sprawach wciąż był nieobeznany i czuł się niczym raczkujący niemowlak. Choć wielu rzeczy uczył się od ludzi, to jednak nadal nie miał wystarczającej wiedzy. Sama empatia u niego była wręcz wyćwiczona, a nie wrodzona. Nadal się jej uczył, wyczuwał granice, które łatwo przekraczał. Momentami zachowywał się dziecinnie, gdy coś nie szło po jego myśli; obrażał się niczym pięciolatek. 
Amulet to był pomysł jego starszego brata, który sam zaoferował pomoc przy nieodpowiedzialnej dorosłej, co jedyne potrafiła, to wpakować się w kłopoty. Tak przynajmniej została przedstawiona przez Minkiego. Czy minął się z prawdą? Nie. 
Jednak kiedy przyszedł do mieszkania na niezapowiedziane odwiedziny, gdzie nikogo nie zastał, poczuł narastającą irytację. Nienawidził, gdy ktoś nie dotrzymywał słowa i traktował to wszystko, jak zwykłą, nic nieznaczącą umowę. Minki nie lubił ludzi, którzy byli gołosłowni, choć lepiej oddaje to jednak nienawiść, którą pałał do ludzi. Fox mało kogo w swoim życiu szanował czy podziwiał, jeśli chodzi o ludzką rasę. Ciężko go do siebie przekonać, czasem zdarzają się wyjątki, ale, jak widać, nie było sensu robić żadnego wyjątku w ich traktowaniu.  
Liczył, że Lucille będzie mądrzejsza i nie będzie gołosłowna, że dotrzyma obiecanego słowa. A fakt, że tak bardzo olała jego prośbę i zostawiła amulet, tylko dolało oliwy do ognia. Uderzył w pobliską ścianą, przecierając łańcuszkiem o cegłę budynku, naruszając strukturę ozdoby oraz samej cegły. Chciał choć raz być bezinteresownym, chciał pokazać, że są dobre lisy, ale nie miało to najmniejszego sensu. Został olany i niedoceniony. Nie podobało mu się to, jak został potraktowany. 
Energia Minkiego wręcz rozproszyła się, a wściekłe spojrzenie nie oznaczało niczego dobrego. Dlatego przybrał swoją lisią formę i z łańcuszkiem udał się w kierunku uczelni, gdzie zapewne spotka Lucille. 

*

Odnalezienie jasnowłosej zajęło mu zaledwie kilka minut, jej charakterystyczny zapach niósł się po korytarzu uczelni. Nie zdecydował się zapukać, otworzył drzwi, które z hukiem uderzyły w ścianę, na której powinny się zatrzymać. Zirytowane spojrzenie dosięgło kobietę, która zastygła w bezruchu, obserwując kitsune, który niebezpiecznie się do niej zbliżał. Oparł się o biurko, za którym stała. Łańcuszek wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, co przyciągnęło spojrzenie Lu. 
— Miałaś się nie ruszać z domu — oznajmił, a jego ton głosu był nad wyraz spokojny na całą sytuację, która miała miejscu. — Jednak jesteś jak każdy napotkany człowiek. Wszyscy jesteście siebie warci. Nie zasługujecie na pomoc żadnej magicznej istoty. Żadnej — ostatnie słowo podkreślił, pięścią uderzając w blat biurka, a łańcuszek ponownie zadźwięczał. — A już myślałem... zresztą. Nie istotne. Odwołuje wszystko. Zabieram amulet, radź sobie sama. Nie będę więcej próbował ci pomagać. Nie chcesz pomocy, to proszę bardzo. Właśnie straciłaś pomoc, ale od kitsune... to w sumie nie pomoc, co? — zaśmiał się bezbarwnie, spoglądając w jej kierunku z widoczną pogardą. Następnie pomachał łańcuszkiem przed jej twarzą, aby ostatecznie go rozerwać na jej oczach, a złoty pył opadł na biurko razem z lisim futrem. — Nie chcę pomagać komuś, kto nie chce mnie słuchać ani mnie nie szanuje. 
— Minki... — kobieta chciała coś powiedzieć, ale Fox swoim spojrzeniem dał jej jasno do zrozumienia, że nie chce nic słyszeć. 
— Nie, nie mów tak do mnie. Dla ciebie jedynie jestem przebiegłym lisem, który wszystkich wokół wykorzystuje do swoich celów. Trzymaj się tego scenariusza, daleko z nim nie zajdziesz — żachnął, obracając się na pięcie, a następnie ruszył w kierunku wyjścia z pomieszczenia. — Jesteś dużą dziewczynką, wolisz sama sobie radzić, to proszę bardzo. Wróć do swojej codzienności i przyciągaj dalej kłopoty. 
Minki nie przebierał w słowach, nie szukał delikatnych określeń. Powiedział kobiecie wszystko, co miał na myśli. Niczego nie owijał w bawełnę. Chciał dobrze, ale wszyło, jak zawsze. Nie widział sensu w pomaganiu komuś, kto nie chciał tej pomocy. Wystarczająco dużo zrobił, więcej nie musiał. 

*

Minki wrócił do swojej codzienności; praca wzywała, choć nie miał najmniejszego natchnienia na fotografowanie. Niestety zgodził się na to, bo innego wyjścia nie miał. Nie narzekał na brak pieniędzy, ale wypadało, chociaż wyjść z domu i coś porobić. Tym razem padło na fotografowanie imprezy na AUM, nie wnikał. Wiedział, że może tam spotkać Lucille, ale niestety, jego przełożony w tym dniu miał inne zlecenia, których Minki nie mógł przejąć. Pozostali mieli urlop, więc padło na niego. 
Ubrał się bardziej elegancko, ale jednocześnie wygodnie, aby nie czuł się niekomfortowo. Wsunął bordową koszulę w czarne, eleganckie spodnie. Przejrzał się w lustrze, poprawił jeszcze opadające kosmyki. Ciężko westchnął, nie widziało mu się przebywać wśród studentów bądź wykładowców ze względu na swoją rasę. Musiał pilnować, aby nikt nie próbował się czegokolwiek od niego dowiedzieć. Choć był zwykłym fotografem, więc może zostanie uznany za mało znaczącego człowieka. To na pewno bardziej mu odpowiadało.
Zamówił taksówkę pod swój dom, a następnie sprawdził jeszcze raz, gdzie znajdowała się impreza; było to wzgórze na obrzeżach Deiranu. Nieco zdziwiło go to, że dzieje się to poza Alteiranem, ale patrząc na zdjęcia miejsca, to jednak się przestał dziwić. Miało to swój urok, ciężko znaleźć coś podobnego i urokliwego. 
Nawet nie wiedział kiedy, a znalazł się na miejscu, gdzie został przywitany przez jednego z organizatorów. Przyjechał przed rozpoczęciem całej imprezy, więc miał chwilę na rozejrzenie się po obiekcie oraz znalazł swój kąt, gdzie mógł rozłożyć i sprawdzić sprzęt. Na szczęście szef wcześniej przygotował jedno pomieszczenie specjalnie dla Minkiego. 
Sprawdził, czy sprzęt działał, czy wszystkie obiektywy były czyste. Miał przyjechać jeszcze kamerzysta, który będzie wsparciem w upamiętnieniu wydarzenia. Dla Foxa lepiej; nie będzie musiał ciągle biegać z aparatem i będzie mógł zrobić sobie przerwę. Kamerzysta przyjechał niedługo po nim, oczywiście współdzielili tę niewielką przestrzeń, więc trochę porozmawiali, aż w końcu przyszła pora zabrać się do pracy.
Nie trzeba było długo czekać, aby Minki zyskał uwagę studentów, szczególnie płci pięknej, która starała się zaimponować mężczyźnie. Ten jedynie się uśmiechał, robił im zdjęcia i gestem dłoni wskazał, aby przeszli dalej i nie przeszkadzali mu w pracy. Było to nad wyraz irytujące, ale co mógł poradzić? Niektórzy mężczyźni również próbowali go zagadać, jednak ponownie; Minki stosował swoją taktykę, że jest w pracy i trochę mu przeszkadzają. 
Gdzieś przemknęła kadra wykładowców, gdzie Minki zaproponował, aby wykorzystać słońce do zdjęcia na zewnątrz budynku, z budowlą w tle. Wszyscy szybko podłapali jego pomysł, więc jedynie pozostało mu ludzi poustawiać. Nie zwracał uwagi, czy kogoś znał, jedynie chciał, aby zdjęcie wyszło dobrze. Dlatego przykucnął z aparatem przy twarzy, patrząc na nieznajome twarze. Zrobił kilka zdjęć, starając się oddać urok całego miejsca, co wyszło mu nad wyraz dobrze. Uśmiechnął się, podziękował wszystkim i zaproponował, że teraz warto podzielić zdjęcia na studentów oraz kadrę. 
Zdjęcia zajęły dobre trzydzieści minut, po wszystkim Minki udał się na chwilową przerwę przy swoim stoliku, który dzielił z orkiestrą oraz kamerzystą, gdzie nalał sobie wody do szklanki. Po chwili jednak zdecydował się usiąść, aby odetchnąć. To będzie długi wieczór.
Siedział zamyślony, przez co nie spostrzegł, że ktoś do niego podszedł. Wzdrygnął się, gdy został złapany za ramię. Szybko spojrzał na osobę, która do niego przyszła. Kolejna studentka, która poprosiła Minkiego o kilka zdjęć z jej znajomymi. 
— Jasne, tylko dajcie mi chwilę — oznajmił, na co kobieta przytaknęła i się oddaliła, zostawiając Foxa samego ze swoimi myślami.
Odsunął się od stolika, a następnie się podniósł i wzrokiem szukał nieznajomej, którą dość szybko udało mu się odnaleźć. Ponownie spędził trochę czasu na robieniu zdjęć, przez co nawet nie zorientował się, że minęła godzina. Kręcił się wśród tańczącej młodzieży, uwieczniając ich dobrą zabawę. Sam czasami pozwolił, aby ktoś go obrócił czy prowadził w tańcu. Po tym musiał jednak zrobić chwilową przerwę. Kamerzysta również ciągle kręcił się po parkiecie, nagrywając dobrze bawiącą się młodzież. W pewnym momencie obok usiadła kobieta, którą w końcu znał: Lucille. Powoli wypuścił powietrze z płuc, spoglądając w jej kierunku. Wybrała idealny moment, ponieważ muzyka właśnie przycichła, a przez to umożliwiła rozmowę. 
— Coś chcesz? — spytał, oglądając swój aparat, po chwili przyłożył do wizjera, bawiąc się ostrością, aby po chwili skierować obiektyw na jasnowłosą. Była zamyślona, przez co nadała się idealnie, jako modelka do zdjęcia. Błysk lampy wybudził ją z zamyślenia i wprowadził w konsternację.
Jednak jasnowłosa nawet nie zdołała się odezwać, a do stolika podeszła grupka studentów, która siłą zaciągnęła fotografa na parkiet, gdzie porobił im kilka zdjęć, a ostatecznie każdy z grupy próbował z nim tańczyć. To nie tak, że on  tego nie lubił, skądże. Był w pracy, dlatego nie pozwalał sobie na taką zabawę, tylko tyle, ile chciał i wiedział, że może sobie pozwolić. Wolał z tym nie przesadzać, w końcu nie miał płacone za zabawę, tylko fotografowanie. Dlatego starał się łączyć jedno z drugim. Wykorzystał, że wszyscy zrobili wokół niego kółko, przez co przykucnął i robił zdjęcia z dołu. Do tego wszystkiego dołączył się kamerzysta, który wsunął się pomiędzy studentami na ziemi i ich nagrywał, co dało dodatkowy efekt.
Po tej niespodziewanej sytuacji wrócił do stolika, gdzie wciąż siedziała jasnowłosa, która patrzyła na to wszystko. Ciężko było ją rozszyfrować, ale Minki nawet nie próbował. To nie on do niej przyszedł, a ona do niego. 

Lucille? 

1457 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz