Ciemnowłosy spoglądał w kierunku kobiety, którego imienia wciąż nie było dane mu poznać. Wyczekiwał na jej odpowiedź, chcąc się przekonać, czy dzisiaj uda mu się przyciągnąć kolejną zbłąkaną owcę. Minki doskonale wiedział, czego pragną ludzkie serca. Tonący brzytwy się chwyta. Jednak cała nadzieja została rozwiana wraz z jej odmową, co jasno sygnalizowało, że w tamtym momencie nie była tak bardzo zdesperowana, aby skorzystać z pomocnej dłoni mężczyzny.
Choć zasiała płomyk nadziei, że uda mu się coś na tym zyskać, to również szybko go zgasiła. Cały zapał i chęci chwilowo zostały ostudzone i zastąpione zdziwieniem, które dało się wyczytać z twarzy kitsune. Poczuł się oburzony faktem, że mu odmówiła. Nie podziękowała za oferowaną pomoc. Kazała mu się gonić, co w odczuciu lisa jest wręcz czymś karygodnym. Jak śmiała powiedzieć do niego goń się?! W myślach przeszło mu szybka odpowiedź a co ja jestem, pies?, lecz zdecydował się tego nie wypowiadać na głos. Jego rasa była zbliżona do psa, więc sam zadrwiłby z siebie, gdyby takie pytanie uciekło z jego ust.
Był ciekawski, więc chciał uzyskać informacje, które tylko przybliżą go do tego, aby odkryć, kim jest nieznajoma jasnowłosa. Tatuaże na jej ciele wskazywały, że nie są one czymś, co każdy zna, wręcz przeciwnie. Ciągle się poruszały, wirowały. Na temat przemieszczenia się skłamał, chcąc zobaczyć, jak kobieta zareaguje. Problem był taki, że kompletnie nie zwróciła na to uwagi. Minki mógł jedynie domyślać się, co to jest, ale potwierdzenia nie otrzyma. Dlatego zdecydował się towarzyszyć kobiecie, stając się jej największym utrapieniem.
Ukrył swoje lisie ogony, a pióro ponownie umieścił za uchem, traktując, jak nową ozdobę, która idealnie współgrała z jego wyglądem. Trzeba przyznać, że ładnemu we wszystkim ładnie. Nawet takie piórko wiele nie zmieni w jego wyglądzie, ale dodatkowo je podkreśli.
Starał się przez całą podróż przekonać kobietę, aby zgodziła się na jego pomysł. Nie chciał dla niej źle, prawda? Chciał jej pomóc w tym trudnym okresie odnaleźć ptasie gniazdo. Wszelkiego rodzaju sztuczki na nieznajomą nie działały, ale Minki zdecydował się nie odpuszczać, wręcz przeciwnie. Dalej próbował uzyskać informacje, które go interesowały. Jednak wszelkie próby kończyły się fiaskiem, co niezbyt go radowało.
Trafił mi się beznadziejny przypadek.
Kiedy kobieta zdobyła jedno, srocze jajko, Minki domyślił się, że jego kolejne próby przekonania mogą pójść na marne. Gdyby nie fakt, że nie miał, co robić, to zdecydował się dalej być wiernym towarzyszem. Choć jego kompanka nie wydawała się szczególnie zadowolona. Potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi. Jedno spojrzenie lub reakcja ciała, gdy Minki się odzywał, to wszystko wskazywało, że był tutaj coraz bardziej niemile widziany. Czy się tym przejmował? Absolutnie. Można śmiało stwierdzić, że to powodowało chęć dalszego pozostania za swoją nową znajomą.
Dumnie podążał za niebieskooką, która uparcie szukała kolejnych gniazd z jajami bądź piórami. Zaczepki od lisiego kolegi nie działały, więc zdecydował się zostać obserwatorem. Zdystansował się, chcąc zobaczyć, jak kobiecie będzie szło poszukiwanie wyznaczonego celu. Czasem rzucił jakimś tekstem, aby przypomnieć o swojej obecności, gdy kobieta burczała coś pod nosem. Bawiło go to, że mimo tak ogromnej desperacji, nadal nie chciała skorzystać z jego pomocy. Na dworze powoli zaczynało robić się chłodniej, a delikatny wiatr rozwiewał ich włosy. Minkiemu taka pogoda nie przeszkadzała, jakby tylko zaczęło padać, to byłoby wręcz idealnie.
— Przydałoby się trochę deszczu, od tych upałów idzie dostać do głowy — przyznał, rozglądając się po niebie, ale chmury nie wydawały się chętne do współpracy.
Oczywiście, odpowiedzi nie uzyskał, znowu został zbyty ciszą. Kobieta jedynie mruczała pod nosem jakieś zaklęcia związane z żywiołami, przynajmniej tak mu się wydawało, w końcu tym wiatrem przyciągnęła go do siebie, a Minki tylko obserwował, czy dzieje się coś ciekawego i wartego uwagi.
Znudzony krążeniem w kółko, ziewnął zmęczony tym spotkaniem, które nie przebiegało tak, jak on chciał. Jednak uważał to za miłą odskocznię od ciągłego życia w upalnym mieście, gdzie trudno znaleźć kawałek wolnej przestrzeni. Nie wiedział kiedy, a tak naprawdę zbliżyli się do wyjścia z lasu. Jasnowłosa westchnęła, opuszczając zrezygnowaną głową.
— Chyba na dzisiaj wystarczy — oznajmiła, wpisując coś w swoim notatniku. Spojrzała przez ramię na swoje niechciane towarzystwo. Nic więcej nie powiedziała, a jedynie ruszyła tylko w sobie znanym kierunku.
Słońce ukryło się za chmurami, a wiatr z każdą kolejną minutą ich wycieczki stawał się coraz mocniejszy. Korony drzew niebezpiecznie się pochylały w jednym kierunku. Świst wiatru dobiegł do czułych uszu mężczyzny. W pierwszej chwili pomyślał, że pogoda plecie im figle i zaraz się to uspokoi, jednak słysząc ponownie ten sam świst, dogonił swoją nową koleżankę i szybkim ruchem przewrócił ją na trawę, przez co sam wylądował nad nią. Dzięki temu mógł przez chwilę przyjrzeć się jej twarzy.
— Dupku! Nie wiesz, że się nieznajomych nie popycha na- — jednak szybko zamilkła, gdy zobaczyła, jak idealnie nad ich głowami przeleciało kilka strzał. Najprawdopodobniej byli to strażnicy lasu, którzy musieli ich obserwować. Choć Minki już wcześniej odczuwał bycie obserwowanym, to nie sądził jednak, że to coś za nimi powędruje praktycznie na koniec lasu.
— Nie ma czasu do stracenia, wstawaj — rzucił, całkowicie ignorując to, że tak właściwie uratował jej życie.
Szybko podniósł się, oglądając za siebie, skąd wcześniej padło kilka strzał, które wylądowały dalej od ich głów. Podał kobiecie pomocną rękę, ale zignorowała to i wstała o własnych siłach, otrzepując się z trawy. Minki zdecydował się podejść i wyjąć jedną ze strzał, aby dokładnie ją obejrzeć. Tak jak myślał, strażnicy lasu. Gdyby to byli zwykli ludzie, to byłoby prościej, ale niestety, akurat w tym lesie byli to strażnicy elfowi, którzy mają bardzo dobre umiejętności strzeleckie, więc mają naprawdę mało czasu na ewakuację z tego terenu.
— Poradzę sobie sama, zostaw mnie — burknęła, gdy Minki raczył ją złapać za przedramię i pociągnął w kierunku wioski, którą mieli w zasięgu wzroku. Próbowała uwolnić swoją rękę z uścisku Foxa, co tylko go denerwowało, więc spojrzał na nią z widoczną irytacją wymalowaną na twarzy. Dzięki temu jasnowłosa mruknęła coś pod nosem, znowu, ale odpuściła i pozwoliła się prowadzić. — Co to za... — szybko jednak ugryzła się w język i odwróciła głowę w innym kierunku, udając, że wcale nie chciała właśnie go o coś zapytać.
Gdyby nie to, że są obserwowani, to z miłą chęcią odpowiedziałby na jej pytanie. Jednak każda sekunda jest teraz na wagę złota. Kilka strzał jeszcze zostało wystrzelonych w ich kierunku, ale żadną z nich nie zostali trafieni. Możliwe, że to łut szczęścia albo użycie mocy przez kobietę. Jeśli to drugie, to oboje mają wobec siebie spłacony dług.
Dotarli do wioski, która w taką pogodę była o dziwo... żywa. Ludzie przemieszczali się alejkami, dyskutowali, inni coś krzyczeli między sobą. Idealnie trafili na wyprzedaż na targowiskach. Jednak Minki nie był niczym szczególnym zainteresowany. Cóż, on może i nie, ale jego towarzyszka już tak, więc wywinęła się spod uścisku Foxa, aby stanąć przy jednym straganie. Co tam było? Nie wie. Stanął jedynie z założonymi rękoma i patrzył na nią, mając nadzieję, że zaraz przyjdzie. Nie nastąpiło to tak szybko, jakby chciał, ale kobieta w końcu podeszła do niego z nowymi zdobyczami, uśmiechała się sama do siebie. Zapewne była zadowolona, że kupiła... coś.
— Mieszkasz gdzieś tutaj? — spytał, spoglądając w jej kierunku.
— Może — odparła, wzruszając przy tym ramionami.
— Rozumiem, że się nie zgubisz? — drążył dalej temat.
— Może — ponowne wzruszenie ramionami.
— Litości. Chcę wiedzieć, czy mogę Cię tutaj zostawić — przyznał, spoglądając na nią lekko podirytowany.
— Rób, co chcesz — ponownie wypowiedź zbywająca dobre intencje kitsune.
— A imię chociaż zdradzisz?
— Pamiętnik piszesz? — spytała, unosząc pytająco brew.
Jednak w tamtym momencie pojawił się ktoś, kto znał kobietę, wykrzykiwał jej imię Lucille. Minki uśmiechnął się szeroko do kobiety, a ta jedynie obdarzyła go niezadowolonym spojrzeniem.
— Czyli tutejsza — podsumował, na co kobieta przewróciła oczami. — Czyli mogę Cię zostawić.
Minki rozejrzał się po okolicy, pozwolił dokończyć jednostronną rozmowę Lucille z kimś, a następnie podszedł do niej i wsunął jej za ucho pióro.
— Powodzenia w tym, co tam robisz — rzucił, a następnie zawrócił i szybkim krokiem ukrył się w tłumie ludzi, przez co kobieta nie mogła go zatrzymać. Chociaż prawdopodobnie nawet nie chciała.
*
Od spotkania ostatni raz Lucille minęły 3 dni. Minki zdecydował się nie odwiedzać lasu ze względu na strażników. Wiedział, jak mogło się to spotkanie dla niego skończyć, a wolał tego uniknąć. Dlatego obecnie krążył po Deiranie. Wieczór niósł za sobą wiele, różnych niespodzianek, a szukanie kogoś, kto chciałby skorzystać z jego mocy, tylko sprawiało, że trudno było mu odpuścić.
Spoglądał na mijających go ludzi. Postanowił zwiedzić kilka mniej przyjaznych uliczek, ukrywając się w cieniu. Jakie było jego zdziwienie, gdy spotkał Lucille w towarzystwie jakiegoś... mężczyzny? Trudno było mu stwierdzić, ale zdecydował się nie wychylać, więc szybko wrócił za róg budynku. Może go nie zauważyli?
Skąd wiedział, że to ona? Sam zapach jasnowłosej był bardzo charakterystyczny, więc nie musiał się trudzić, aby wiedzieć, że to ona.
Postanowił przysłuchiwać się rozmowie, ale trudno było cokolwiek usłyszeć z takiej odległości. Zbliżanie się do nich mogło źle się skończyć.
Nie wiedział, kim był mężczyzna w towarzystwie Lu. Nie znał jej, ani mocy, którymi władała. Wolał być obserwatorem. W końcu trzeba wiedzieć, kiedy należy się ewakuować, prawda?
Jednak jego ukrywanie się nie miało większego sensu na dłuższy czas. W końcu ktoś go zauważy. Pytanie brzmiało tylko kto?
Lucille, tamten nieznajomy czy jakiś przechodzień?
— Hej, wiem, że tam jesteś — usłyszał kobiecy głos, ale udał, że nic nie usłyszał. Dlatego oddalił się o kilka kroków wzdłuż budynku, aby ukryć się za jego drugim rogiem. — Albo mi się wydawało — dodała, a jej kroki ponownie oddaliły się od Minkiego.
Jednak problem był taki, że za nim również ktoś się pojawił. I tym razem była to sroka, która wpatrywała się w Minkiego, jakby chciała mu coś powiedzieć.
— Wiedziałam, że tam byłeś — Lucille nie wyglądała na zadowoloną, stała ze skrzyżowanymi rękoma i wpatrywała się w Foxa z widoczną irytacją na twarzy. — Peszysz tylko ludzi.
— Nie wiem, co masz na myśli — odbił piłeczkę w stronę kobiety. — Trzeba ich do siebie przyciągać. A jak to się robi, to już inna sprawa. Wygląd to przecież podstawa, prawda?
— Obrażasz mnie?
— Nie dopowiadaj sobie — wzruszył ramionami, wpatrując się w jasnowłosą. — Coś byś ode mnie chciała, że za mną poszłaś? Czy przyszłaś tylko zrobić mi wyrzuty?
Lucille? <3
1650 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz