12 października 2025

Od Sahiba — Wybacz nieelegancką formę

Alek,
wybacz nieelegancką formę, piszę ręcznie. Moje samopiszące pióro pogniewało się na mnie, kategorycznie odmawia dalszej współpracy i nie pozwala podyktować sobie listu. Powody? Nowy atrament, w innym odcieniu niż zazwyczaj, nie zabrałem ze sobą standardowego, ciemnozielonego. Zmiana otoczenia, tutaj, w goblińskim domu mojej rodziny, chyba mu się za bardzo nie podoba, nie ma nobliwego towarzystwa innych ładnych i nietanich przyborów do pisania, do których u nas przywykło. Poza tym: mój mezalians z tanim długopisem. Nieopatrznie zapisałem nim, o której wpadnie Scala, pióro to zobaczyło i uznało, że zhańbiłem je, zbrukałem swoje ręce na zawsze i przestałem być go godzien. Obecnie, o ile dobrze zrozumiałem, rozgląda się więc za nowym właścicielem. Lepiej uważaj, jako czarodziej poważny, potężny i utytułowany, możesz być w jego oczach dobrą partią.

11 października 2025

Odejście

 W dniu 11.10. odchodzi z naszego grona Mephista Avialli. Dziękujemy za spędzenie z nami czasu, a wrota Deiranu pozostają dla Ciebie otwarte!



Od Azury - Szepty przeszłości III

Zaczęliśmy się regularnie widywać nie tylko podczas występów. Stosunkowo szybko złapałam się na tym, że na samą myśl o ponownym spotkaniu czułam rozrastające się w sercu ciepło. Przychodziłam czasami na próby, posłuchać ich muzyki. Wróciłam do grania na klawiszach, niekiedy po spotkaniach zespołu rzępoliłam co nieco na gitarze Kiliana, ku ogólnej uciesze wszystkich członków podśpiewując jakieś dziwne piosenki, o których znajomość zdecydowanie nikt by mnie nie podejrzewał. Zawsze, gdy kończyłam, w małym, wynajmowanym pomieszczeniu w piwnicy jednej z licznych kamienic Deiranu, rozlegały się gromkie brawa i gwizdy, do których zaraz w akompaniamencie dołączały głośne śmiechy.
Nareszcie czułam, że naprawdę gdzieś pasuję.

10 października 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Minki starał się nie pouczać Lucille, co przychodziło mu z niezwykłym trudem. Wiedział, że kobieta nieszczególnie analizuje wszystkie swoje ruchy czy słowa. Postępuje lekkomyślnie, a przez to wpada w tarapaty. Nie dziwiło go to, że jest ona magnesem na problemy. Samym swoim postępowaniem się o to prosiła. Polegała na swoich magicznych umiejętnościach, które teraz zniknęły i pozostała bez niczego. Charakterystyczny zapach magii nie unosił się w powietrzu, nie dało się go wyczuć. Dlatego tym bardziej martwił się o kobietę. Dał jej kluczyki od swojego samochodu, nie chcąc słuchać, że dojedzie komunikacją miejską do swojej pracy. 
Z tyłu głowy dalej miał świadomość, że to wszystko jeszcze się nie skończyło. Stan zdrowia kobiety nie polepszał się; może i nawet się pogarszał, ale Minki starał się nie dopuścić do siebie tej myśli. Jednak taka była prawda, z którą musiał się zmierzyć, a to wcale nie było takie proste. 

Od Lucille cd. Minkiego

Nie miałam pojęcia, kiedy przebywanie z Minkim stało się dla mnie czymś najnormalniejszym na świecie.
Zjedliśmy razem kolację, a ja postanowiłam podziękować mu za pomoc i gościnę tak, jak umiałam najlepiej — piekąc coś dobrego. Zaczynała się jesień, a więc i w końcu sezon na moje ulubione produkty, jeśli chodzi o pieczenie. Dynie, jabłka, gruszki, wszystkie te korzenne przyprawy, w tym cynamon... Jeszcze tego samego wieczoru zarobiłam ciasto drożdżowe z dodatkiem dyni i odstawiłam do wyrośnięcia w lodówce, żebym rano mogła przygotować z niego bułeczki cynamonowe. Zajęło mi to trochę czasu, bo wymagało wcześniej jeszcze upieczenia kupionej dyni, Minki cały proces siedział ze mną w kuchni i przyglądał się temu, co robię. W pewnym momencie chyba uznał, że jednak patrzenie, jak wyrabiam z piętnaście minut ręcznie ciasto drożdżowe, jest strasznie nudne, przytargał więc swojego laptopa wraz z kartą z aparatu i zaczął coś w nim klikać. Pewnie obrabiał zdjęcia do pracy.

8 października 2025

Od Azury cd. Nesima

Nie spodziewałam się takich tłumów, gdy szłam przez plac Kyrylla, kierując się na parking, gdzie rano, idąc do pracy, zostawiłam samochód. Gdybym wiedziała, wybrałabym inną trasę, co prawda nadrabiając sporo drogi, jednak przynajmniej ominęłoby mnie przedzieranie się przez masę stłoczonych ludzi. Wielu trzymało w rękach drogie lustrzanki i bezlusterkowce, unosząc je ponad głowami rozemocjonowanego motłochu, wszystkie kierując w tę samą stronę. Nie mogłam dostrzec, kto wywołał takie poruszenie, z resztą nie obchodziło mnie to za bardzo. Ostatecznie każda sławna osobowość była wciąż tylko istotą myślącą, jak wszyscy zebrani - jedynie nieco inaczej. O ile zasługiwało to na pewien szacunek, być może nawet podziw, jednak niezdrowa ekscytacja, jak ta reprezentowana przez zgromadzony tłum... Cóż, pozostawała niezdrowa.

7 października 2025

Od Nesima do Azury

Za każdym, ale to każdym razem podczas chociażby przygotowań do pokazu coś musiało pójść nie tak. Raz były to problemy w dostawie prądu w okolicy, gdzie znajdował się przerobiony na wybieg dawny magazyn wojskowy. Innym razem były to problemy w uzyskaniu wizy przez modelkę aż z Madkiwe, która miała zaprezentować kreacje Santiago. A jeszcze innym były to problemy z protestami ze strony lobby anty-magicznego, które chciało zakazać przedstawiania publicznie odzieży użytkowej dla członków Inspektoratu.
Dlatego w momencie gdy w progu pracowni Nesima zjawiła się dwójka jego asystentów, po prostu westchnął, odłożył na odległy stoliczek filiżankę z herbatą. Odwrócił się na swoim stołku na kółkach, a stopy oparł o podnóżek. Bynajmniej nie ukryło to faktu, że kolana zaczęły mu podskakiwać w rytmie nazbyt intensywnym.

6 października 2025

Od Ruby cd. Apolonie

Zły stan klimatu dał się we znaki w nieodpowiednim momencie i nieodpowiednim czasie. Kto określi pogodzie, jaki czas i jakie miejsce jest odpowiednie? Tak czy inaczej, niebo zapłakało nagle i niespodziewanie mocno. Tyle jakby za jednym razem chciało nadrobić 3 tygodnie nieprzerwanego, letniego słońca. To było boskie objawienie dla upraw, lecz nie dla miastowych labiryntów.
To, że dobiła 18sta godzina, nie robi różnicy. Miasto żyje cały czas. Większość zdążyła się schować. Niektórzy z nich wyglądali ze swoich kryjówek na tych, którym się nie poszczęściło i którzy wciąż szukają.

Od Minkiego cd. Lucille

Od przebudzenia Lucille minęło zaledwie kilka dni. Minki czuł się wręcz zobowiązany do sprawdzania jej stanu zdrowia. Nadal nie podobało mu się, że kaszlała krwią, a żadna pomoc nie działała. Jego umiejętności regeneracyjne były dość mocno ograniczone, nie potrafił jej pomóc w żaden, sensowny sposób. Jedynie Minhyuk i Soo potrafili zregenerować drugą osobę bez potrzeby jej opętania. On tego nie potrafił i nie miał zamiaru obecnie ryzykować, aby tego spróbować. Mogło coś pójść nie tak, a to tylko wpędziłoby go w poczucie winy, że nie potrafił jej pomóc.

5 października 2025

Od Azury - Szepty przeszłości II

Okazał się mężczyzną przepełnionym emocjami. Wszystko, co czuł, przeżywał kilkukrotnie bardziej, niż inni. Potrafił to także perfekcyjnie przekazać, zainteresować innych, poruszyć struny ich dusz swoją muzyką. Jego umiejętności gry na gitarze, jego głos... Całym sobą krzyczał, jak pełno jest w nim tego wszystkiego, co sprawia, że jesteśmy ludźmi. Każdym szarpnięciem strun, wyśpiewanym słowem, celebrował te nieskończone pokłady bólu i piękna, kryjące się w oddychaniu.
Nie spotkałam nigdy wcześniej człowieka, który doprowadziłby mnie swoją sztuką do płaczu.

4 października 2025

Od Lucille cd. Minkiego

Nigdy wcześniej nie miałam tak barwnych i przepełnionych dźwiękami snów.
Obrazy tak ostre, jakbym oglądała je na bardzo dobrej jakości telewizorze, przewijały się w mojej głowie, a ja nie potrafiłam nadać im sensu. Wszystko wydawało się go pozbawione. Dźwięki przypadkowych rozmów ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałam. Czułam się zagubiona w tej kakofonii, wciąż docierało do mnie zbyt wiele na raz. Chciałam się obudzić, jednak nie potrafiłam.
Co jakiś czas wśród obrazów pojawiała się twarz, którą znałam doskonale. Uśmiechnięty, ciemnowłosy mężczyzna z lisimi uszami. Za każdym razem znikał tak szybko, jak się pojawiał, wciągany przez kogoś w tłum.

3 października 2025

Od Aleistera — Tak niech się stanie V

 Kolejna filiżanka stoczyła się sama z siebie ze stołu, przy którym Sahib siedział. Skupiony na stercie esejów, do których miał czas (i emocjonalny stan) usiąść dopiero teraz, nie zauważył złośliwego naczynka dopóki to nie upadło na podłogę i nie rozbiło się z nieprzyjemnym gruchotem. Podskoczył na krześle, nakazał unoszącemu się nad blatem piórze wrócić do małej, mahoniowej podstawki. Z westchnięciem odwrócił się w kierunku skorupek.
— Znowu... To już trzecia od poniedziałku — westchnął cicho, jednak nie schylił się, by rozbite naczynko podnieść. Nie, oparł się na przedramionach, ramiona mu jakoś tak zwisły. Nawet te uszy, och, te uszy... Wyglądał jak smętne kocię.

Exit Music (For A Film)

Nitimur in vetitum semper cupimusque negata.



Nesim Aytaç Santiago | 29 lat | Projektant mody | Rzeźbiarz Kości | Sahadis, aktualnie Vannidor

1 października 2025

Podsumowanie nr 3

  Dzień dobry!

Kolejny miesiąc przeminął, nadszedł czas na zerwanie kolejnej kartki w kalendarzu, a na Deiranie pojawia się podsumowanie września!
W tym miesiącu pojawiły się kolejne nowe i ciekawe historie, które dostarczyły wiele emocji; od najbardziej delikatnych, zabawnych historii po pełne dramaturgii. Również zaczynamy październik; dla niektórych to czas powrotu do studiów, mamy jednak nadzieję, że semestr będzie dla Was wszystkich łagodny i będziecie mogli tworzyć kolejne historie czy to kolejne postacie! 

30 września 2025

Od Cahira — Epizody życzliwości

Splótł palce, poczekał, aż Akira wsadzi w nie stopę, na trzy-cztery podrzucił mężczyznę na grzbiet Ksantosa. Siwy wałach, uosobienie spokoju, najlepszy koń Ksandra chodzący w bryczce, nie drgnął z miejsca, potrząsnął tylko grzywą, dzwoniąc kółkami ogłowia. Akira, mimo braku siodła, zapewne bez większego trudu zdołałby wskoczyć na konia sam, ale Cahir czasem miewał przebłyski przyzwoitości, bywał uprzejmy i zdarzało się, że oferował pomoc, choć go o to nie proszono. A Aki raczej z tymi epizodami życzliwości nie dyskutował.
— I jak się siedzi? — zapytał Cahir, podając wodze.
— Z każdym tygodniem coraz lepiej. — Akira dał koniowi sygnał, ruszył wokół Cahira stępem. — Na oklep także.

Od Madeleine — Koszmar

Niewielki pokój oświetlony jedynie przez delikatną smugę księżyca wpadającą przez okno. Szare ściany. A pośrodku tego pusta kołyska. I ona. Różowowłosa dziewczyna siedząca skulona przy niej. Z jej ust wydobywało się żałosne łkanie. Wręcz dusiła się przez płacz. Nie umiała uwierzyć w to, co się stało. To nie mogła być prawda...

Od Apolonie cd. Ruby

    Bezbronny baranek, idąc na rzeź, nie jest świadomy nadchodzącego końca, natomiast smak porażki nie przychodzi na myśl katu, który jest zbyt pewny swojej wygranej pozycji. Jednak wszystko na tym świecie jest na chwilę. Uczucie zwycięstwa przemija, znika przygniecione przyszłą przegraną, od której dzieli go naprawdę cienka linia. Tak jak moje niedopatrzenie, nieostrożność sprawiła, że nie doceniłam mężczyzny i w ułamku sekundy straciłam to, co usilnie chciałam zatrzymać. Paradoks polega właśnie na tym, że im bardziej zaciskamy pięść, tym łatwiej wymyka nam się z niej to, co próbujemy utrzymać. Ale w tym przypadku nie tylko ja straciłam, chwilowa utrata kontroli zdecydowanie była tego warta, ją da się odzyskać w mgnieniu oka, ale jeśli czas nie zatańczy, jak mu zagrasz, elementu zaskoczenia już nie odzyskasz. Właśnie tym sposobem wczorajsze wilki stają się dzisiejszym owcami. Rozdrażnione przeszłą porażką i pouczone teraźniejszymi wnioskami dzisiejsze owce staną się jutrzejszymi bestiami. A jutrzejsze bestie mądrzejsze i niebezpieczniejsze, ale już nie tak porywcze wiedzą, że ich czas nieubłaganie nadchodzi. Ale to nie był czas bestii, to nie był mój czas, jeszcze. Musiałam cierpliwie odczekać swoje. Być może wymiary tego świata nie stanowią barier dla czarnowłosego, świat nie jest dla niego zagadką, a przestrzeń jest szachownicą, na której jest najwyższą z bierek. Jednak czas, czwarty wymiar to inna historia. Nawet hetman, najsilniejsza figura, poruszająca się w trzech kierunkach nigdy go nie dosięgnie. To moja bajka, prywatne królestwo, szachownica, której niezrównanym arcymistrzem jestem ja.

Od Anaxy — Forwards, Beckon, Rebound I

Wiatr był jak zimne opuszki palców na śniadej skórze. Przeczesał ociekające od deszczu, kolorowe włosy, pozostał na dłużej w ciężkich kosmykach. Wywołał u Anaxy dreszcz, nawet lekkie zagrzechotanie zębami jednak nie na tyle mocny by okrył się szczelniej bluzą. Nie żeby, tak szczerze, jakoś go to zimno ruszyło. Teraz? Było mu już wszystko jedno.

Okrutna rzeczywistość, jak to się mówi. Pełna goryczy i niesprawiedliwości. Pytań, na których odpowiedzi nie znał nikt. A nawet jeśli znał, chował je zazdrośnie, złośliwie, zaborczo. Pozostawał niesmak tej wkurwiającej pustki, której głodny chłód ciągnął go w dół. Coraz głębiej, coraz niżej. Każdego dnia.

Od Minkiego cd. Lucille

Nie podobało mu się to, co musieli zrobić, a raczej: co musiała zrobić Lucille. Doskonale wiedział, że nie jest to najlepszy pomysł, aby osoba bez doświadczenia rzucała klątwy. To było największe przekleństwo całej tej sytuacji. Było ogromne ryzyko, że mimo jego pomocy i oparcia, to wszystko może szlag trafić, gdy ciało kobiety nie wytrzyma tak potężnej klątwy, w której nie była obyta. Nie interesowała się tym, nie robiła tego na co dzień. 
Kiedy wydawało się, że już było po wszystkim, to Minki zrozumiał, że najgorsze było dopiero przed nimi. Ciało Lucille nie wytrzymało mimo tego, że otrzymała dodatkową magię, która powinna ją ochronić. Nie korzystała z niej na tyle, ile powinna, za mało. Trzymał jasnowłosą kurczowo, nie pozwalając jej się poruszyć. Wiedział, że będzie musiał ją stąd zabrać, najlepiej teraz. Odwrócił głowę, gdy usłyszał gwizdanie Minhyuka, który stał na czatach. Nie było czasu. 

Od Violet cd. Nyxariena

Gdzie ja, do kurwy nędzy, trafiłam?
Wraz z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez stojącą przede mną, dziwną, białowłosą istotę udającą kobietę, ogarniał mnie coraz większy niepokój dotyczący moich nowych znajomych. Zaczynałam wręcz podejrzewać, że gorszego zbiegu okoliczności nie mogłam doświadczyć. Co to było tak naprawdę za miejsce? Jakie jeszcze lokalizacje i istoty się tu znajdowały? Co knuł stary smok, o jakich badaniach była mowa... Tyle niewiadomych, niedopowiedzeń, sformułowań jakże malowniczych, acz z gruntu pozbawionych większego sensu, jakby potokiem słów próbowano zbić mnie z tropu, bym nie zadając pytań zgodziła się ze wszystkim i na wszystko, co już zostało i jeszcze będzie mi przedstawione.

Od Mephisty — Hospitium Aeternum I

wielkie przygody

“Inter lucem et umbras, hospitium aeternum.” - Między światłem a cieniami, wieczny zajazd.

Hotel Hexadrien jest jak kielich postawiony na styku dwóch światów – połowa wypełniona blaskiem kryształowych wież, druga połowa ciężarem złoconych sklepieni. Każdy, kto przekroczy próg, odnajduje w nim odrobinę własnego domu. Playlista - klik.

29 września 2025

Od Azury — Szepty przeszłości I

Nigdy nie sądziłam, że można się w kimś tak głęboko i nieodwracalnie zakochać.
Tamtej nocy nie spodziewałam się niczego szczególnego. Zwyczajne wyjście z zupełnie zwyczajnymi ludźmi z uczelni, których nie darzyłam żadnym szczególnym uczuciem, poza chłodną akceptacją ich obecności w mojej przestrzeni. Jedna z dziewczyn przekonała mnie obietnicą dobrej muzyki, tego wieczoru w klubie wystąpić miało pokazowo kilka zespołów. Byłam ciekawa, nic więcej. Co też mają do zaoferowania niezbyt jeszcze znani amatorzy, marzący o sławie w świetle reflektorów?

26 września 2025

Od Yassina — Może różyczki, piękny kawalerze

Yassin, czekając w parku na Luthera, nudził się jak mops. Bawił się bukietem, oglądał go raz z bliska, raz z daleka, wąchał, sprawdzał, czy kolce są tak ostre, jakie się wydają (były), czy jakiś listek nie pożółkł i nie nadaje się do urwania, czy wstążka leży prosto i wygląda odpowiednio reprezentacyjnie, czy nie wsadzono mu parzystej liczby kwiatków przypadkiem, bo to, według przesądu, oznaczałoby nieszczęście...

Od Sahiba — Ukochać codzienność

Ziewnął w rękaw, wchodząc do sypialni, zmęczony po wykładach na AUMie. Szumiało mu w uszach od uniwersyteckiego zgiełku, stopy bolały od stania i chodzenia w nie najwygodniejszych butach (Sahib był ekspresyjny i na dłuższą metę nie potrafił mówić do studentów na siedząco), zdarł gardło, starając się, by uczniowie na końcu auli słyszeli go wyraźnie (dostał zastępstwo, pierwszy raz miał sto osób, weszło mu to na ambicję, stwierdził, że trzaśnie im takie zajęcia, jakich w życiu jeszcze nie mieli).

Od Nyxariena cd. Violet

wielkie przygody

Non omne quod nitet aurum est - "Nie wszystko, co błyszczy, jest złotem".

Smoki to najdziwniejszy krąg spośród wszystkich ras.

22 września 2025

Od Ruby cd. Apolonie

Ruby syknęła pod nosem, krótko kasując wzrokiem dziewczynę. Ścisnęła wargi aż do białości, ale po chwili się opanowała. Była jej rówieśniczką wiekową, ale z pewnością wiele je różniło. Jakby zapytać Ruby, jakie było jej pierwsze wrażenie o niej, nie znalazłoby się w tym żadne pozytywne słowo. Niewdzięczna, pyskata, wygadana cizia. Bananowe dziecko śpiące z plikiem banknotów od kołyski. Stawiające wartość pieniądza ponad swoją własną. Oceniające ludzi w cyferkach. Z pewnością jedyne twarze, jakie ją interesują to te na nominałach. Ruby nie znosiła takich materialistów. Oczywiście ona też jest po części materialistką, ale nie taksuje innych ludzi do potrzeb materialistycznych, lecz ideowych. Ponieważ kasa to nie jedyne co ktoś może zaoferować.

To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia

Azura Wells

213 lat | 30.06 | Kobieta | Hetero | Drakonid | Deiran |
Dyrektor generalny miejscowej firmy zajmującej się handlem nieruchomościami

21 września 2025

Halloween 2025

Cukierek albo psikus!


W związku ze zbliżającym się Halloween, postanowiłyśmy zorganizować mały event, który pozwoli Nam się wczuć w ten ciekawy i niezapomniany klimat!
Sklepowe półki wypełniły się dyniami, duchami i szkieletami pająków. Nikt nie pyta, jak to działa i co za dureń używa książki do biologii jako podkładki pod kawę. Wszyscy wiedzą, co to oznacza — nadchodzi Halloween!

Od Lucille cd. Minkiego

Na szczęście do zrozumienia sytuacji nie była mu potrzebna wiedza na temat mojego rodzinnego zaklęcia. Nie miałam ni hu hu ochoty tłumaczyć mu niczego, szczególnie po tym, jak mnie potraktował. Jak bardzo nie pragnąłby dowiedzieć się, co robi zaklęcie, to na boga, nie tędy droga... Naprawdę nikt mnie tak nie wkurwiał jak ten lis.
Natomiast co nieco wiedzieć faktycznie powinien... A może, skoro i tak przyjdzie mi zginąć, powinnam po prostu powiedzieć mu o wszystkim bez ogródek? W zasadzie dobrym pytaniem było, co się działo z zaklęciem, jeśli jego użytkownik nie przekazał go ani nie posiadał żadnego żyjącego potomka... Cóż, prawdopodobnie już się nigdy tego nie dowiem.

15 września 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Wyszedł z pokoju i zszedł na dół, aby zobaczyć, kogo lub co przywiało na ich posesję. Dzwonki wydawały dwa dźwięki; jeden zwiastował nadejście osób z dobrymi zamiarami, drugi oznaczał kłopoty. Jak można było się domyślić, dzisiaj usłyszeli ten mniej chciany dźwięk. Głowa rodziny otworzyła drzwi od domu, zastając tam pustkę, a przynajmniej tak się wydawało w pierwszej chwili. Dopiero wtedy dostrzegli, że na ziemi leży kartka zaadresowana do rodziny Fox. 
— Raczej nie wróży to niczego dobrego — stwierdził Sungmin, podnosząc list z ziemi, na którym było imię Minkiego. 

14 września 2025

Od Lucille cd. Minkiego

Tyle atrakcji, co Minki mi dzisiaj zafundował, to nie doświadczyłam już naprawdę dawno. Mniej więcej co pięć minut ktoś przyprawiał mnie niemal o palpitację serca, a te wszystkie uściski dłoni? Podobno znali moją rodzinę i wiedzieli o zaklęciu, robili to celowo? Czy po prostu nie przyszło im do głowy jak bardzo jest to niekomfortowe? Mimo wszystko... Cała rodzina Minkiego okazała się naprawdę miła. Wyrozumiała. To, jak mnie wszyscy przywitali... Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek czułam się przez kogokolwiek tak akceptowana.
Natomiast to, że bywałam u Foxów jako dziecko? Zupełnie tego nie pamiętałam. Ciekawe, co się stało, że w zasadzie przestaliśmy się kontaktować...

13 września 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Nie zatrzymał jasnowłosej. Pozwolił jej wyjść z mieszkania, zostawiając go samego z ciastem, malinami i mętlikiem w głowie. Doskonale wiedział, że Lucille wplątała się w kolejne tarapaty, ale nie chciał wyciągać z niej tych informacji siłą. Chociaż ciągle wtykał nos w nieswoje sprawy, to dzięki temu był w stanie zyskać nowe, cenne informacje. Taka była już jego natura, ale nie zmieniało to faktu, że chciał jej pomóc sam z siebie, bez odwdzięczania się za przysługę. Dlaczego? Diabeł tkwi w szczegółach, o których Minki cały czas stara się zapomnieć. 

Od Lucille cd. Minkiego

Nie byłam do końca pewna, czy wizyta w domu Minkiego to dobry pomysł, a jednak mimo to zebrałam się w sobie tego dnia, upiekłam ciasto, o którym mężczyzna mi wspominał, że chciałby je spróbować w moim wykonaniu, po czym zebrałam się w sobie i pojechałam pod adres, który zostawił mi Minhyuk. Trochę zastanawiałam się, czy zrobił to z sympatii do mnie, czy bardziej, żeby zrobić na złość bratu. Jakiego by jednak powodu nie miał — dzięki niemu zdobyłam okazję, żeby przeprosić bez przyznawania się do tego, że po raz kolejny odwaliłam. Aczkolwiek serio, kto normalny by dał radę odmówić temu wariatowi, który pierwsze, co robi, jak wpada do czyjegoś domu, to robi rekonesans zawartości szafek z alkoholami? Próbowałam, serio. A Minki stał tam i tylko patrzył na rozwój wydarzeń, zamiast powiedzieć mu, że zachowuje się niekulturalnie.

12 września 2025

Od Luci — Krew i żelki?

tw! +18, przemoc

    - Tylko żelki będą dla pana? - starsza kobieta uniosła na mnie swoje łagodne spojrzenie ciemnych oczu. Zapytała tym swoim głosem, który zawsze brzmiał jakby miała zaraz zaproponować mi herbatniki i pogadankę o pogodzie i życiu. Za moich czasów... Normalna śpiewka starych, nudnych ludzi. Znałem ją tylko z widzenia, kojarzyłem ją wyłącznie z tej kasy, a jednak za każdym razem była dla mnie podejrzanie miła. Jakbyśmy się znali od lat, a ja w dzieciństwie jadłem u niej rosół na niedzielę i wykradałem bimber z jej barku. Niby fajnie, ale też odrobinę irytująco. Babo, ja chciałem tylko żelki...

Od Apolonie cd. Ruby

Czyli jednak kobieta nie dziecko, na dodatek bezczelnie pyskata i roszczeniowa w próbie śmiesznego szantażu oraz uporczywie męcząca swoją nieoczekiwaną nadpobudliwością. Gwałtowne ruchy, jak i głośne dźwięki, które przez wcześniejsze omdlenie uderzały we mnie ze zdwojoną siłą, nie wpływały zbyt dobrze na moje przytłumione zmysły. Cały czas czułam się lekko otępiała i zmęczona, na szczęście z każdą minutą to mijało, musiałam więc grać na zwłokę jak najdłużej, żeby móc się zregenerować jeszcze bardziej i w odpowiednim momencie po prostu zniknąć. Jednocześnie chciałam się przekonać, na ile mogłam sobie pozwolić i na ile owa osoba będzie w stanie mi utrudnić opuszczenie tej zapchlonej rudery, gdybym jednak nie mogła przenieść się w czasie. Bo tego, że leżący, rozwalony na ziemi i napruty jak szpadel mężczyzna jakkolwiek zareaguje, nawet nie brałam pod uwagę.

11 września 2025

Od Violet cd. Eliasa +18

Zadrżałam pod subtelnym dotykiem mężczyzny, ale zmarszczyłam brwi i obróciłam lekko tułów tak, żeby móc na niego spojrzeć. Nie spodziewałabym się od niego takich słów, przez myśl przeszło mi, że może ktoś się pod niego podszywa i pojawił się tutaj, by sprawdzić moją czujność... Jednak o ile wzrok często mógł płatać figle, o tyle zapach niemal nigdy nie kłamał. Zdecydowanie mężczyzna koło mnie był Eliasem i zdecydowanie wypowiedział właśnie te słowa. Teraz natomiast patrzył na mnie wzrokiem mówiącym, że naprawdę czeka na moją odpowiedź. Tylko co, przepraszam bardzo, mogłam niby powiedzieć, kiedy od dłuższego czasu miałam zwyczajnie wrażenie, że jestem w tym wszystkim tylko na doczepkę, taką zapchajdziurą, która zaczęła się nadmiernie przejmować tym, co dzieje się z facetem, który sam ma ją w głębokim poważaniu...

Od Luthera — Hi, can I kiss u? V

Patrzył na Yassina z politowaniem. Bawiło go, że tak bardzo próbował pokazać Lutherowi, że to wszystko mu się bardzo nie podobało. Na mężczyźnie to jednak większego wrażenia nie robiło. Był już przyzwyczajony do dramatyzowania i wyolbrzymiania problemów, które tak naprawdę w całej tej sytuacji są tylko kroplą w morzu. Wcześniej mu to przeszkadzało, ale obecnie? Była to rutyna, do której zdołał przywyknąć. 
Wykorzystał marudzenie partnera i wziął go na ręce, wynosząc z fontanny niczym prawdziwą damę w opałach. Cała sceneria wyglądała dziwnie, a nawet i zabawnie dla osób, które z ciekawością się temu wszystkiemu przyglądały. 

10 września 2025

Od Axela cd. Anaxy

Axel minął wpatrzonego w stronę drzwi klubowych Anaxę, po czym podszedł powoli do czarnej skały. Patrzył tak ze zdumieniem na obsydianowy głaz, następnie wyciągając swą dłoń w jego stronę. Nim zdołał dotknąć jej opuszkami palców, ten zareagował i kopnął go ładunkiem o niskim napięciu.

7 września 2025

Od Ruby cd. Apolonie

Pogłoski i plotki są rozpuszczane w świat, by kogoś pogrążyć, by kogoś zniszczyć. Jednak często, tak jak stereotypy, zakrawają o wydarzenia, które stały się naprawdę. Tak więc nie dziwiło nikogo, kiedy bajeczki o dzielnych asasynach, królewskich skrytobójcach, wyrosły na ziarnie prawdy. Na terenach Persji robiło się gorąco, i to nie przez panujący tam klimat. "Po sąsiedzku" pojawili się tam Krzyżacy. Nie trzeba było być tęgim umysłem, aby wiedzieć, że te dwie grupy się wściekle nie cierpią.
To dzięki Krzyżakom Nizaryci, których powszechnie znamy jako asasynów, dostali swój nowy przydomek. Chrześcijański zakon zwał ich tak od pogardliwego arabskiego wyrażenia "hasziszijja" (w wymowie pierwsza i ostatnia litera są prawie nieme), co oznaczało "zażywający haszysz". Późniejsza historia asasynów spowodowała, że obecnie kojarzą się tylko z cichymi mordercami, ze skrytobójcami.

Od Minkiego cd. Lucille

Minki nie lubił być ignorowanym, a jeszcze bardziej nie lubił, gdy ktoś próbował mu się wytłumaczyć marną wymówką. Może czasami przesadzał ze swoim podejściem, ale wszystko było spowodowane tylko tym, że dbał o osoby, które coś dla niego znaczyły; więcej czy mniej, to już zależało od danego człowieka. Lucille wylądowała na tej liście ze względu na swoje umiejętne przyciąganie pecha. Z tego też powodu Fox wokół niej skakał i weryfikował wszystko, co mogłoby się wydawać podejrzane. Nie to, żeby jej nie ufał... znaczy, nie ufał. Po tamtej sytuacji z amuletem nadal nie potrafił jej w pełni zaufać. Dystansował się w niektórych sytuacjach, a na pewne pytania nie odpowiadał i zmieniał temat. 

6 września 2025

Od Eliasa cd. Violet +18

Tw.: +18
Gdy Elias odłączył się od drakonida, przystąpił do realizacji swojej części planu, kierując się prosto w stronę portalu, jednocześnie wypatrując osoby odpowiedzialnej za to całe zamieszanie. Po drodze mijał wiele dziwnych istot, które ani trochę nie przypominały ludzi czy zmiennokształtnych, a bardziej zlepek kilku mutantów, jakby efekt kilku nieudanych eksperymentów. Leciał na tyle nisko, że bez problemu mógł tworzyć smoliste bagna, które żywcem je pochłaniały, czerpiąc z tego trochę energii. Gdy nagle dostrzegł swój cel, szybko zmienił kierunek lotu w jego stronę, niemalże zahaczając czubkiem skrzydła o grunt. Nadal miewał tego typu sytuacje w tej postaci, gdyż jeszcze nie zdążył się z tym oswoić, głównie przez fakt, że za rzadko tego używa. Ostatecznie dotarł do mężczyzny, lądując za nim z takim hukiem, że biedak aż podskoczył w strachu i szybko odwrócił się w stronę Cortesa, od razu blednąc na twarzy. Zaśmiał się w duchu i podszedł do niego bliżej, wracając do ludzkiej postaci, by przemówić mu do rozsądku.

5 września 2025

Z księżycem w żyłach, z mrokiem w sercu.

LUCA
„Ten, kto walczy z potworami, winien baczyć, by samemu nie stać się potworem. A gdy długo patrzysz w otchłań, otchłań spogląda także w ciebie.” – Friedrich Nietzsche
Luca mierzy około 195 cm wzrostu, wyróżnia się silną, umięśnioną sylwetką. Szerokie ramiona i wyrzeźbiony tors świadczą o latach walki oraz ciężkich treningów, które od dziecka przygotowywały jego ciało do przetrwania. Zamiast gładkiej skóry nosi na sobie mnóstwo blizn, zarówno starych jak i świeżych. A niektóre z nich wyglądają jak ślady po ugryzieniach. Najbardziej charakterystyczna blizna przecina jego twarz, biegnąc od policzka aż po szyję, nadając mu surowy, niemal drapieżny wygląd. Jego włosy są ciemne, gęste i lekko potargane, a pojedyncze białe pasmo nad czołem stało się jego znakiem rozpoznawczym. Lodowatoszare oczy w normalnej postaci potrafią przeszywać spojrzeniem, lecz w chwilach gniewu lub tuż przed przemianą tęczówki rozbłyskują złotym bądź bursztynowym blaskiem, przypominającym zwierzęce ślepia.

Twarz Luci najczęściej zdradza zmęczenie, obojętność, nierzadko podszyte sarkazmem. Jednak w gniewie jego mimika zmienia się diametralnie. Rysy napinają się, spojrzenie staje się rozbiegane, dzieli go wtedy jedynie kilka sekund od utraty panowania nad sobą. Porusza się z ciężką, lecz pełną gracji pewnością drapieżnika. Nawet w spoczynku wygląda tak, jakby w każdej chwili mógł zaatakować. W zwierzęcej postaci przyjmuje formę potężnego, czarnego wilka. Nawet wtedy nie traci swojego znaku szczególnego, czyli białego pasma sierści nad czołem.
Imię i nazwisko:Luca Mortem Rasa:Wilkołak Płeć:Mężczyzna Wiek i data urodzenia:30 lat, 16 sierpnia Orientacja:Biseksualny Autor artów:_insomniac_red_ Prowadzący:Bucky
Mortem
„A we mnie samym wilki dwa, oblicze dobra oblicze zła, walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten którego karmię” — Luxtorpeda
Na zewnątrz jest chłodny, ironiczny i bezczelny. Ma cięty język, lubi prowokować i często bywa sarkastyczny. Nie znosi fałszywych ludzi ani zdrajców. Gardzi nimi i nie kryje się z tym. W relacjach z innymi, zarówno przyjacielskich, jak i romantycznych, nie toleruje podporządkowania się ani ,,grania pantofla''. Nie ufa prawie nikomu, ale jeśli ktoś zdoła przełamać jego mury, zyskuje obrońcę na śmierć i życie. Lojalność traktuje jako coś naturalnego, a zdrada to jedyna rzecz, której nigdy by się nie dopuśćił. Pod twardą skorupą kryje się człowiek głęboko zmęczony. Nie tyle życiem, co ciągłym udawaniem, że nic go nie rusza. Nosi w sobie pustkę, którą próbuje wypełnić adrenaliną, walką lub przelotnymi romansami.

W kontaktach z kobietami potrafi być uwodzicielski, intensywny, czarujący, lubi gonić przysłowiowego ,,króliczka'', ale gdy już zdobywa to, czego pragnie, nie odpuszcza łatwo. Z mężczyznami bywa dominujący, często wręcz zaborczy. Kieruje się własnym kodeksem. Jeśli zabija, robi to tylko wobec osób, które na to zasługują, nigdy wobec dzieci czy niewinnych i bezbronnych. Jest samotnikiem. Zamiast głośnych imprez woli spędzać czas na dachu kamienicy z papierosem lub w ciemnym pokoju. Ma czasem skłonności autodestrukcyjne, szuka bólu i ryzyka. Jakby chciał w ten sposób udowodnić sobie, że wciąż żyje.
Pochodzenie:Pochodzi z biednej, brutalnej dzielnicy dużego miasta za granicą państwa Vannidor. Dorastał w świecie gdzie przeżywali tylko najsilniejsi. Obecnie mieszka w Vannidorze, a dokładniej w Deiranie. Zawód:Nielegalny zawodnik w podziemnych walkach. Moce:Przemiana - pełna w wilkołaka.

Regeneracja - gdy zasypia jego ciało poddaje się powolnej regeneracji.

Zmysły - słuch, węch, wzrok, które znacznie przewyższają ludzkie.

Siła i szybkość - przewyższające możliwości przeciętnego człowieka.
Ciekawostki:Nie pije alkoholu, bo traci po nim kontrolę nad swoim ciałem i myślami. Pali papierosy. Uwielbia słodycze, potrafi wciągnąć całą paczkę żelków. A potem będzie udawał, że on za tym nie stoi.
NC

4 września 2025

Od Lucille cd. Minkiego

Minęło tyle czasu, a wciąż nie mogłam zrozumieć powodu, dla którego Minki tak dbał o to, by zaradzić jakoś na mojego pecha. Nic z tego nie miał, a jednak od samego początku uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i skakał wokół mnie z większym zapałem, niż moja matka. Mimo to... Coraz częściej naprawdę się cieszyłam z jego obecności. I z każdym dniem bardziej nie chciałam, żeby przeze mnie wpakował się kiedykolwiek w kłopoty.
— To co, jutro pomaluję cię jeszcze raz? Do pracy? — głos mężczyzny wybił mnie z rozmyślań. Natychmiast zgromiłam go wzrokiem, na co tylko się uśmiechnął. Promiennie, jak to on miał w zwyczaju. — Muszę przetestować, jak będziesz się prezentować w innych kolorach!

3 września 2025

Od Apolonie cd. Ruby

„Wyżej łokieć Elizabeth - na dźwięk apodyktycznego głosu jedenastoletnia dziewczynka drgnęła, by jak najszybciej skorygować i tak idealne już ułożenie ciała. Widziałam to. I ten jej zwierzęcy strach w oczach, który niezwykle szybko opanował całe ciało, co spowodowało, że się niebezpiecznie zachwiała, by po sekundzie spaść z niewielkiego taboretu. Jednak nie ruszyłam się, aby jej pomóc, żadna z nas się nie ruszyła. Zamiast tego, jak jeden mąż wstrzymałyśmy oddech i jeszcze staranniej poprawiłyśmy sylwetki, by wypaść jak najlepiej, jednocześnie pokazując wielkość przepaści między nami a dzieckiem na podłodze. Jakby nie patrzeć to głównym celem szkoły było pozbywanie się defektów, a niedoskonałość była uważana za największe przewinienie 

Od Violet cd. Eliasa

Tw: walka, krew, cuda wianki
Całkiem miło było wrócić w końcu do normalności. Choć rutyna nigdy nie była czymś, co mnie kręciło, potrafiłam niekiedy odnaleźć spokój w przewidywalności kolejnych dni. Była to co prawda bardziej nieprzewidywalna przewidywalność, gdyż mówiliśmy o moim życiu — trudno było przewidzieć, co konkretnie zleci mi mafia czy Vipersi, co wydarzy się danego dnia w mojej pracy na basenie, jakie nowe weekendowe kursy znajdę i wykupię dla siebie oraz psów. Mimo to wiedziałam, że mogę się spodziewać tego wszystkiego. Było to więcej spokoju i przewidywalności niż przez ostatnie miesiące mojej znajomości z Eliasem.
Srał go pies.

2 września 2025

Od Akiry — To You, in 2000 Years

Hakaku,
Pisałem do Ciebie już kilka wiadomości, ale żadna chyba do Ciebie nie dotarła. Może znowu jesteś gdzieś, gdzie nie ma zasięgu. Wiem, że lubisz wyruszać na długie podróże. Twój Ajari zmienił Cię w niezłego wędrowca, co? Słyszałem, że nawet wybraliście się całkiem niedawno do starego klasztoru na górze Kurama. Dalej szukasz drogi do Sōjōbō? Już i ojciec, i dziadek mówili nam, że to stara historia. Króla nie ma od wieków, wszystkie tengu to potwierdzają. Wątpię, żeby nas okłamywały. Nie jest im to przecież na rękę, nie są jak my. Jak ludzie. Nie poddają się emocjom tak łatwo. O ile w ogóle je posiadają, bo szczerze? Czasami wątpię w to. Zwłaszcza gdy rozmawiam z Jirōbō z nim.

Od Minkiego cd. Lucille

Mężczyzna należał do grupy bardzo upartych osób. Jak już tylko się na coś nastawił, to dążył do samego końca, aż to dostanie. Dlatego nie dał się zbyć Lucille, gdy po raz enty w tym tygodniu usłyszał kategoryczne nie na wystosowaną prośbę. Musiał przyznać, że kobieta szła w zaparte i wcale nie zamierzała pozwolić, aby Minki zrobił z niej swoją własną modelkę do makijażu. Czy go to zraziło? Absolutnie. Można śmiało stwierdzić, że to działało w przeciwnym kierunku, niż oczekiwała jasnowłosa. 

Od Eliasa cd. Violet

Gdy jedni ludzie tracą przytomność i budzą się po sekundzie, choć tak naprawdę minęło kilka godzin lub dni, tak Elias "żył" w swojej podświadomości, klęcząc w totalnej ciemności. Nie mógł nic zrobić, oprócz obserwowania swoich myśli, przez które przewijało się wiele osób - rodzice, żona, dzieci i... Violet. Gdy widział moment sprzed jej domu, gdy ledwo żywy wleciał w jej płot, uśmiechał się w duchu, a zarazem klął na siebie, że nie przeniósł się w bezpieczniejsze miejsce. Nagle jego uwagę przykuły czerwone ślepia, które przebiły się przez wszelkie myśli, uważnie przyglądając się brunetowi. Nie był pewny co do istoty, którą właśnie widzi, ale pomimo tego czuł spokój i opanowanie...

Od Lucille cd. Minkiego

Ciągłe odwiedziny Minkiego były dla mnie czymś dziwnym. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś mi towarzyszył w mojej codzienności po pracy. Odkąd pamiętam nie miałam za bardzo nikogo, kogo mogłabym zaprosić do siebie w ramach spędzania z nim wolnego czasu. Za bardzo w ogóle nie można powiedzieć, żebym miała jakiś wolny czas w ilościach nadmiernych. Wiecznie zajmowałam się nauką, odkąd tylko nauczyłam się czytać, a nawet wcześniej — uczyłam się wszystkiego, co mogłam, od ojca i z książek, które nasza rodzina zebrała na przestrzeni lat. Znajdowanie czasu na interakcje towarzyskie było w zasadzie ostatnim, o czym myślałam jako dziecko. Takie podejście zostało ze mną do teraz.

1 września 2025

Od Yassina — Absolutnie Niezbędne Rzeczy

— Luuuteeeeeek — śpiewnie przeciągnął zgłoski na wejściu, zamknął za sobą drzwi kopniakiem, spróbował nie szeleścić papierową torbą z zakupami. — Nie uwierzysz, ile Absolutnie Niezbędnych Rzeczy wyrwałem dzisiaj na promocji. I wszystkie są dla ciebie.
Luther siedział w salonie z kawą i książką, kostkę jednej nogi oparł na kolanie drugiej, twarz podpierał na pięści. Włosy ułożone miał jakoś tak niecodziennie, musiał wcześniej zaczesać je sobie do tyłu palcami. Yassin uśmiechnął się pod nosem. No proszę, czyżby właziły jaśniepanu do oczu i zaczynały przeszkadzać w czytaniu? Och, bardzo chętnie przetestuję potem na nich moje fryzjerskie umiejętności.

Od Sahiba — Tak niech się stanie IV

Choć zadbano o jego komfort i dano mu poduszkę, szybko przestało mu być wygodnie, bierne siedzenie w miejscu zresztą zaczynało go nudzić. Zsunął się z krzesła niespiesznie, odpowiednio wcześnie zapowiadając swój zamiar wzrokiem, przerwaniem pocałunku, stabilnym oparciem się dłońmi na barkach Aleistera. Czarodziej zrozumiał jego intencję, jedną ręką objął go w pasie, drugą szeroko w poprzek pleców, sprawił, że Sahib mógł gładko, bezpiecznie i komfortowo osunąć się w dół prosto w jego ramiona.

Od Sahiba — Akile

Kręcił się po domu przybity i rozdrażniony, miał wrażenie, że wszystko tego dnia sprzysięgło się przeciw niemu. Nadepnął Henbane na ogon, wszedł w psią miskę, gdy spojrzał przez okno, sąsiad, z którym Alek wiecznie się sprzeczał, pokazał mu wała. Zahaczył rękawem o klamkę już dwa razy, Mango dobrała się do referatów jego uczniów, porwała pierwszy z brzegu na paski, które potem dumnie i z wielkim samozadowoleniem wczepiła sobie w ogon. Ruchomy i ożywiony czarami portret ciotki sam spadł ze ściany na jego widok, a poleciał tak felernie, że strącił z biblioteczki kilka książek. Jedna z nich uderzyła w głowę drzemiącego na posłaniu Yoru, który, nawiasem mówiąc, i tak miał już z Sahibem i jego ptakami wystarczająco ciężkie życie. 

Od Yassina — Hi, can I kiss u? IV

— Dzieciak — powtórzył, naśladując ton Luthera, parodiując jego mimikę.
Podniósł dłoń, chciał odwdzięczyć się i pstryknąć go w nos w taki sam sposób. Luther przewidział jego intencję, w porę chwycił go za nadgarstek, unieruchomił go bez trudu.
— No i co teraz?
Yassin zadarł brodę, popatrzył spod powiek, uśmiechnął się bezczelnie. Zmrużył oczy, spróbował wyglądać Groźnie. Domyślał się, że chcieć to sobie może, wiedział, że nie wygląda w tym momencie jak człowiek budzący respekt jakikolwiek. Popchnięty przez Luthera i Delicję, wpadł do fontanny nieszczęśliwie, tak, że oprócz spodni i butów (obecnie wypełnionych wodą), zamoczył i opryskał także koszulę i włosy. Kosmyki kleiły mu się do czoła, wchodziły do oczu, sprawiały, że czuł się jak przemoczone, złe pisklę, próbujące wygrażać nożem i stawiać warunki.  

Podsumowanie nr 2

Dzień dobry!

Sierpień już za nami, a wraz z nim przychodzimy, aby przedstawić Wam podsumowanie.
W tym miesiącu w opowiadaniach działo się naprawdę wiele, pojawiło się sporo nowych wątków oraz historii, a także w Naszych progach zawitały nowe osoby!
Okres wakacyjny dobiega końca i niedługo w naszych progach zawita jesień, a wraz z tym zmiana pogody. Mamy jednak nadzieję, że mimo ochłodzenia, to Wasz zapał do pisania nie ostygnie i dalej będziecie tak aktywnie udzielać się na blogu, dostarczając coraz to ciekawszych pomysłów.

31 sierpnia 2025

Od Cahira — Nowa władza

Siedział za biurkiem odpieprzony jak reyański mafiozo. Palił syndykackie cygaro, bawił się z krukiem jedną ręką. Ptak leżał mu na ramieniu beztrosko jak niemowlę, brzuchem do góry, równie nonszalancko rozwalony, co Cahir na krześle. Rozleniwiony, czasem niezobowiązująco tyrpał rękę dziobem dla zabawy, czasem złapał palce łapkami, trochę się drocząc, że niby teraz nie wolno, haha, nie, żartowałem już znowu wolno.
Camillo wszedł do pokoju prawie razem ze drzwiami, dorwał się do biurka, zaczął przetrzepywać szuflady.
— Gdzie faktury za sierpień?

Od Madeleine — Blue

TW: śmierć zwierzęcia
To stanowczo nie był jej dzień. Kompletnie nic nie chciało iść po myśli pięciolatki. Od rana chodziła niezwykle zirytowana. Najpierw obudzili ją stanowczo za wcześnie. Na śniadanie nie dostała, to czego by chciała. Do tego jakby tego wszystkiego było mało, to pogoda była beznadziejna. Padało i wiało, przez co dziewczynka, chcąc nie chcąc musiała zostać w domu. A tak bardzo chciała pójść pobawić się na polu. Spędzenie czasu z jej ulubioną osobą - czyli jej tatą - okazało się również niemożliwe. Kiedy tylko chciała go zaczepić, ten powiedział jej, że nie może teraz, bo ma ważne rzeczy do zrobienia. Dlatego też aktualnie pięciolatka chodziła po domu, głośno tupiąc ze skrzywioną miną.

Od Tsakani

Palące słońce i niemiłosierny upał nie jedną osobę zachęcał do pozostania w domu. Dla innych była to idealna pora, aby wybrać się gdzieś nad wodę. Niektórzy ratowali się lodami sprzedawanymi w budkach czy wózkach, których ostatnimi czasy namnożyło się niczym mrówek. Jedną z niewielu osób, której ów pogoda kompletnie nie przeszkadzała, a wręcz cieszyła, była czarnowłosa dziewczyna. Nietrudno było ją zauważyć przez niecodzienny i niepasujący do ogólnych standardów sposób ubierania się czy też fakt tego, że w tym momencie siedziała na trawie w pobliskim parku, otoczona całkiem sporą grupką dzieci. Jakby ktoś podszedł bliżej, mógłby zobaczyć jak kilka centymetrów nad wyciągniętą, otwartą dłonią Tsakani falowała niewielka ilość wody.

Od Perseusa — Faking Strength I

— Szefie? Bardzo przepraszam, że możliwie przeszkadzam, ale mógłbym mieć jedno pytanie.
Perseus podniósł powoli głowę, spoglądając na swojego pracownika. Jego wizja była lekko zamglona, przez co ten wydawał mu się trochę rozmazany.
— Dobrze — wysławiał się dość powolnie, ostrożnie artykułując słowo.
— Czy szef na pewno dobrze się czuje? Bo przepraszam za takie stwierdzenie, ale wygląda pan, jakby był chory i to dość poważnie.
— Wszystko… — słowa na chwilę ugrzęzły mu w gardle, gdy poczuł, jak zaczęło zbierać mu się na wymioty. — w porządku.
— Na pewno szef nie chciałby, aby wezwać jakiegoś lekarza?

Od Quinlan — Cień podziemia I

Szare, lekko poobdzierane ściany, które stanowczo widziały lepsze czasy. Plamy z krwi. Drażniący zapach. Może to chemikalia? Może jakaś padlina? Kto wie… Stuk… Stuk… Stuk… Dźwięk obcasów uderzających o podłogę roznosił się echem po korytarzu. Czarnowłosa kobieta pewnym, aczkolwiek powolnym krokiem, zmierzała przed siebie. Koniuszkami palców delikatnie przejeżdżała po ścianie. Czasami tylko zerkała na kraty znajdujące się po jej lewej stronie. Kiedy znalazła się przy końcu korytarza, wszystko na chwilę ucichło. Wzrok miała skupiony na rudowłosej osobie, stojącej przed nią.

Od Anaxy cd. Axela

Brew Anaxy powędrowała do góry na tę sugestię. Zerknął na drink - błyszczący od jadalnego brokatu, wirujący w wysokiej szklance, otoczony różowym cukrem na brzegu, z zachęcającą słomeczką. A potem spojrzał na Axela jakby ten właśnie kopnął na jego oczach stadko bezdomnych szczeniaków bez trzech łapek, które zbierały fundusze na zbudowanie domu opieki dla sierot, poszkodowanych podczas wojny. Jednym słowem, z wyrzutem.
— A co jest, przepraszam bardzo, nie tak z moim drinkiem? — spytał, a dłoń już owinął wokół szklanki. Łowca na ten widok widocznie powstrzymał się przed westchnięciem, a także - przewrotem oczami. Chyba nie lubił, gdy ktoś się z nim nie zgadzał. Rozpuszczony dzieciak się w nim obudził?, przeszło Anaxie przez głowę.

30 sierpnia 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Kitsune nieszczególnie miał ochotę, aby z kimkolwiek rozmawiać na temat taksówkarza. Nie była to jego pierwsza sytuacja w życiu. Zdołał się przyzwyczaić, że takie osoby zawsze były, są i będą. Wygląd Minkiego był idealnym magnesem na przyciąganie problemów. Może gdyby utrzymywał się w swoim lisim wyglądzie, to życie byłoby dla niego znacznie prostsze. Jednak był przyzwyczajony do życia wśród ludzi, więc nieszczególnie uśmiechało mu się chodzić po ulicach miasta w swojej lisiej formie. 
Na stole w salonie leżała sterta książek i papieru, które w niektórych miejscach były pokreślone. Nie był zainteresowany studiowaniem, sam w końcu się nie chciał się na nie wybrać. Wolał uczyć się nowych rzeczy poprzez rozszerzanie własnych horyzontów samemu. Kiedyś poszedł z czystej ciekawości na jedne zajęcia, które miały wprowadzić młodych magów w świat innych ras. Większość informacji była stara i nie pokrywała się z rzeczywistością, były poszerzane stereotypy, więc Minki dość szybko ewakuował się z sali, stwierdzając, że wysłuchiwanie oszczerstw kierowanych w kierunku kitsune to jednak zdecydowanie za dużo. 

29 sierpnia 2025

Od Violet cd. Eliasa

Po dostaniu się do środka domu Eliasa starałam się nie poświęcać zbyt wiele uwagi bałaganowi, jaki tam panował, a już szczególnie nie chciałam patrzeć na plamy krwi, które plamiły parkiet. Nie byłam pewna, czy uda się je kiedykolwiek usunąć... Musiały już tu trochę leżeć. Klęłam na siebie pod nosem za to, że dałam się ponieść swojemu rozżaleniu z powodu zatajanego przez mężczyznę życia, z którym, jak się przekonałam w czasie odwiedzin w jego starym domu, nie do końca się pożegnał. Powinnam była szybciej zareagować na to, że się nie odzywał, chociaż z drugiej strony... Wcześniej też długo nie dawał znaku życia, a siedział w miarę bezpieczny na dupie w domu. Chyba.
Miałam już serdecznie dość tego jego randomowego pojawiania się i znikania z mojego życia. Miałam dość jego kłopotów. Ratowania mu ciągle dupy. Obrywania za to, że chciałam dla niego dobrze.

Od Lucille cd. Minkiego

Nie byłam pewna, na ile otrzymany amulet faktycznie będzie działał. Losowe nieszczęścia swoją drogą, jednak jeśli sama pchałam się wiecznie na miny? Czy cokolwiek było w stanie ochronić przed brakiem instynktu samozachowawczego? Niemniej faktycznie zamierzałam tym razem dotrzymać słowa. Nawet jeśli nie do końca wierzyłam w moc wisiorka, nie chciałam kolejny raz obrażać kitsune. Może powinnam, żeby się ostatecznie ode mnie odczepił, ale... z jakiegoś powodu nie potrafiłam.
— Może sam też powinieneś skorzystać z tego amuletu? — zapytałam, uśmiechając się lekko i dźgając go palcem w czoło. — Dziwnym trafem coś często pojawiasz się w okolicy, jak mam problemy. Może to nie mój pech?

28 sierpnia 2025

Od Aleistera cd. Sahiba

Przez lata obycia z osobami wszelkich charakterów, jak i różnorodnymi poziomami pewności siebie, które niekiedy zakrawały o czystą bezczelność, Aleister był w stanie zachować niezmienny wyraz twarzy w obliczu oskarżeń swojego znajomego po profesorskim fachu. Gdy tamten jednak skończył tyradę, jeszcze kwitując ją delikatnym uśmieszkiem, jakby chciał wetrzeć w jego twarz swoją, przynajmniej w oczach Crowley'a, arogancką dumę z własnych argumentów, czarownik pozwolił sobie na ciche westchnięcie. Na krótki moment zamknął oczy, wziął płytki wdech. Yoru otarł się o nogawki jego garnituru.

26 sierpnia 2025

Od Eliasa cd. Violet +18

Tw.: Bardzo brutalna przemoc (wielokrotne pobicie), wulgaryzmy. 
Widząc, jak stan Violet stopniowo się poprawia, jej rany powoli się zabliźniają, a siniaki znikają pod jej delikatną skórą, czuł się spokojniejszy, każdego dnia przyglądając się jej, bo przecież tak szybko mógł ją stracić. Miał się nie przywiązywać do ludzi, nie pchać się w poważniejsze relacje, lecz Vi działa na niego jak magnes - przyciągała go czymś do siebie, lecz nadal nie był pewny, czym dokładnie, a tym bardziej nie potrafił już tego zmienić. Czas pokaże, jak skończy się ich historia. Z drugiej strony, to ciemnowłosa była tą osobą w tej znajomości, która zawsze pisała pierwsza lub dzwoniła, gdy Cortes za długo się nie odzywał. On po prostu zapominał lub żył w przekonaniu, że przecież wszystko jest dobrze...

Od Violet cd. Eliasa

Nie byłam pewna, czy obecność Eliasa pomagała mi w dojściu do siebie, czy bardziej przeszkadzała. Było mi źle z tym, że tak krótko po swoich własnych trudnych przeżyciach, musiał się jeszcze przejmować tym, co mi się stało. Bo widziałam po nim, że się przejmował. Cholernie się przejmował.
Nie powinnam była tracić przytomności. Gdybym zachowała regularność w wysyłanych do niego wiadomościach, prawdopodobnie nie przyjechałby tu. Udałoby mi się utrzymać go z dala ode mnie jeszcze przez jakiś czas, póki nie doszłabym do siebie. Nigdy nie dowiedziałby się, że ktoś był w stanie doprowadzić mnie do takiego stanu.

24 sierpnia 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Minki miał sporo rzeczy do zrobienia po spotkaniu z Lucille na uczelni. Goniły go zlecenia, które sam przyjął i zaoferował ekspresową ich realizację. Teraz jednak żałował, że to zaproponował, a klienci przyjęli jego ofertę. Mógł dać sobie, chociaż kilka dni na obróbkę zdjęć. Nie pozostało mu nic innego, jak wyrobić się w czasie i zdążyć do kawiarni, gdzie zaproponował spotkanie z kobietą. Chciał z nią porozmawiać i wyjaśnić kilka kwestii. Ze względu na to, że ich relacja była bardzo specyficzna oraz dynamiczna, Min chciał mieć wszystko wyjaśnione. Nie lubił trzymać języka za zębami, a jeszcze trudniej było mu owijać w bawełnę, że nic go nie gryzie. 
Nadal nie darzył jasnowłosej zaufaniem. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie chciał się przed nią bardziej otworzyć. Nie lubił być wykorzystywany do własnych planów, a jeszcze bardziej nie lubił, gdy ktoś nie słuchał jego rad i nie wywiązał się z obietnicy. 

Od Luthera cd. Yassina

Luther zastanawiał się, czy po tak długim czasie milczenia może liczyć na przebaczenie od Yassina. Często w jego trybie życia ciężko znaleźć kilka minut na sprawdzenie telefonu i powiadomień, które mogą zawierać ważne informacje. Stronił od używania urządzenia w czasie pracy. W końcu nie może się rozpraszać. Lepiej, kiedy jest skupiony na określonym celu i nie rozmyśla nad tym, czy komuś odpisał, czy dostał odpowiedź zwrotną.
Jednak w momencie, gdy Yassin zgodził się na spotkanie, odetchnął z pewnego rodzaju ulgą. Nie należał do osób, które z łatwością nawiązują jakiekolwiek relacje. Rzadko kiedy korzystał z aplikacji do randek ze względu na brak czasu i chęci do tłumaczenia, kim jest, czym się zajmuje i dlaczego może nie odpisywać nawet i przez miesiąc. Wolał takie sprawy mieć za sobą, ale niestety, było to niewykonalne. Musiał przez to przebrnąć prędzej czy później, a on sam celowo to wszystko opóźniał. 

Od Lucille cd. Minkiego

Jednak się przeziębiłam.
Potężne kichnięcie, któremu towarzyszyło to charakterystyczne drapanie w gardle świadczące o tym, że to nie tylko alergia, przerwało moją wypowiedź skierowaną do telefonu, a konkretnie osoby na drugiej stronie linii — mojej matki, która musiała wyrazić swoje niezadowolenie, iż uciekłam przed nią z domu, a miałyśmy pogadać. Znaczy się miała przeprowadzić dochodzenie, czy to ten lis odprowadził mnie do domu, dlaczego to zrobił, że był prześliczny, a to w jego przypadku nie świadczyło za dobrze, a poza tym co on w ogóle ze mną robił. Słowem: miało to być przesłuchanie, na które zupełnie nie miałam ochoty.

Od Eliasa cd. Violet

Gdy obserwował płonący dom, miał mieszane uczucia - z jednej strony smutek, że jego rodzinny dom, w którym się wychował i sam założył rodzinę, właśnie poszedł z dymem, lecz z drugiej strony czuł, że to właśnie nowy rozdział w jego życiu, pozostawiając przeszłość za sobą. Zdecydowanie musiał pozostać sam ze sobą, chcąc wszystko sobie poukładać i przemyśleć kilka spraw, bo co teraz? Ano właśnie, sam nie był pewny, co ma teraz czynić. Pustka, która go ogarnęła, była zbyt przytłaczająca, a cisza w jego głowie była zdecydowanie za cicha.
Po powrocie do swojego domu, od razu chwycił za butelkę whisky, włączyła jakąś playliste z rockiem i metalem, po czym zasiadł w swoim biurze, kładąc przed sobą laptop Olivii. Niby nie powinien tego zabierać, lecz musiał coś znaleźć na temat "przyjaciela" zmarłej żony oraz jej zaginionej córki, bo przecież to była jej ostatnia prośba, a gdyby tego nie zrobił, nie mógłby spać spokojnie do końca życia.

23 sierpnia 2025

Od Violet cd. Eliasa

Tw: tortury
— Już w porządku — pogładziłam go dłonią po włosach, przyciskając jego głowę do swojego ramienia. Patrzyłam bez wyrazu w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą unosiła się zjawa. Jednak niezłe było z niej ziółko... Nie do końca rozumiałam, co się właśnie wydarzyło na moich oczach. Nie powiedziałabym też, żeby jakoś szczególnie dotknęły mnie słowa kobiety, bym opiekowała się mężczyzną rozklejającym się teraz w moich ramionach. Najpierw wypominać mężczyźnie, którego się kochało, że spotykał się z innymi, gdy umarła, potem przyznać, że sama zrobiła to samo, a na koniec przekazać swoje błogosławieństwo jakiejś obcej sobie lasce... Zdecydowanie ludzkie relacje mnie przerastały. Chyba najlepsze, co mogłam w tej chwili zrobić, to nie porzucić przyjaciela. Nawet, jeśli nie byłam pewna, czy dzisiejszy poranek pozostawił naszą relację w tym samym miejscu, co była wcześniej. Czułam się mocno skonsternowana. Potrzebowałam dystansu.

22 sierpnia 2025

Od Eliasa cd. Violet

Gdy wrócił do swojego domu, wyłożył się na kanapie w salonie i ciężko odetchnął, cały czas rozmyślając o tym, co stało się w tamtym opuszczonym budynku. Wiedział, że coś jeszcze może się w nim obudzić, jakaś zdolność, lecz nie spodziewał się, że będzie to coś związanego z samą perswazją. Przymknął na chwilę oczy, a gdy czuł, że powoli odpływa do krainy snów, lekko się wzdrygnął na dźwięk bezpiecznego telefonu. Mruknął pod nosem kilka nieprzyjemnych słów, był zmęczony i osłabiony, przez co nie miał ochoty na rozmowy, lecz gdy spojrzał na wyświetlacz, cicho odetchnął i odebrał połączenie od informatora.

Od Violet cd. Eliasa

Nie zdążyłam złapać upadającego mężczyzny, chociaż dotarły do mnie jego myśli, które chyba chciał mi przekazać w charakterze wiadomości. Nieprzyzwyczajona jednak to tego typu komunikacji z jego strony, nie zareagowałam dostatecznie szybko. Wyłożył się więc jak długi, lądując twarzą na posadzce w przedsionku.
— Ciekawe, czy połamał nos — zadrwił stojący po jego drugiej stronie Liam, za co oberwał ode mnie z łokcia w bok.

21 sierpnia 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Zabawa trwała w najlepsze, a cała sytuacja z Lucille siedziała z tyłu głowy Minkiego. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszystkie moce są czyste. Jednak wolał nie dociekać, jakie zamiary mieli magowie korzystający z takich umiejętności. To nie była jego sprawa, dopóki sam nie zostanie w to wplątany. Wiele w swoim krótkim życiu zdołał zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. 
Dlaczego tak zawzięcie wtedy próbował pomóc kobiecie? Odpowiedź była prosta: był ciekawy i widział, że moce, które posiadała, wcale nie należą do najlżejszych. Nie znał jej praktycznie wcale, ale widział w Lucille osobę, która również była niegdyś zawzięta i została pochłonięta przez zaburzenie między mocą a umiejętnościami maga. Wtedy niestety Minki nie miał wystarczająco dużo wiedzy, a jego moce wciąż się rozwijały, więc nie miał, jak pomóc tylko mógł spoglądać na cierpienie drugiej osoby. 

Od Violet cd. Nyxariena

— Trochę odwaliłaś — Liam nie brzmiał na wielce wielce oburzonego tym faktem. Nie wyglądał też na zaskoczonego. Z jego twarzy można było wyczytać głównie kiepsko ukrywane rozbawienie. — Spalić cały magazyn? Znowu? Miałaś ich tylko nastraszyć.
Podniosłam wzrok znad komórki i wyświetlających się na niej wiadomości od Eliasa. Ostatnia, jaką wysłał — "Jesteś pewna, że nic ci nie jest?" — pozostała bez odpowiedzi. Nie byłam pewna, co powinnam odpisać. Co czułam. Miałam wrażenie, jakby ogień wypalił we mnie wczoraj wszelkie emocje, sięgając tak głęboko, aż nie pozostało we mnie zbyt wiele z iluzji człowieka, jaką sumiennie plotłam niemal całe swoje życie. Nawet ta cielesna jej część zdawała się wybrakowana. Widziałam się w lustrze — spod głębokiego fioletu moich oczu przezierało smocze złoto. Mimo wielu prób, nie mogłam go ukryć. Jednak nie wywoływało to we mnie zwyczajowej frustracji.

20 sierpnia 2025

Od Luthera — Hi, can I kiss u? III

Luther nie lubił, gdy ktoś przed nim coś ukrywał. Nie był fanem niespodzianek, w końcu ciężko mu się do nich przyzwyczaić ze względu na swój tryb życia oraz pracę. Yassin nie wydawał się tym faktem zrażony, wręcz przeciwnie. Wydawało się, że lubił coś wymyślać za plecami mężczyzny. Jednak Firebane zdecydował się tego tematu nie poruszać. 
Ciężko odetchnął, spojrzał na partnera, aby przerzucić rękę przez jego ramię, ostatecznie wciągnął go na swoje kolana. Nie było sensu, aby teraz nad tym rozmyślać.
— Jesteś zbyt pewny swoich racji — stwierdził, pozwalając, aby Herreira mógł się poprawić. — Czasami aż za bardzo.

18 sierpnia 2025

Od Eliasa cd. Violet +18

Tw.: Przemoc, strzelanina, samobójstwo, ludzkie zwłoki.
Powoli, lecz dokładnie, przyswajał każdą informację, szczególnie starał się dobrze zapamiętać wizerunek mężczyzny, którego mają znaleźć, żeby później było łatwiej go zwizualizować w programie. Nie miał z tym problemu, gdyż wiele lat pracy na czarnym rynku wyrobiły mu pamięć fotograficzną, o ile tak można nazwać dobre zapamiętywanie nawet najdrobniejszych szczegółów wizerunku drugiej osoby. W międzyczasie przez myśl przechodził mu temat "więzi umysłu" z Violet, że połączenia nie da się zerwać, a przynajmniej w tym momencie, i że gdy jednej osobie coś się poważnego stanie, druga może to odczuć, co ostatecznie zrozumiał, że gdy jedna umrze, ciągnie za sobą drugą osobę. Za bardzo się tym nie przejął, gdyż już raz był bliski śmierci, ale że vantar zadziałał w odpowiednim momencie, nie odniósł żadnych poważnych obrażeń.

Od Aleistera — Tak niech się stanie III

13.02.202X, Deiran

Nierzadko w relacjach trzeba było podejmować kroki, których wcześniej nawet nie brano w życiu pod uwagę. W przypadku Aleistera, takich rzeczy z każdym miesiącem znajomości z tą rudą łasicą w ludzko-hobgoblińskiej formie było coraz więcej. Czasami były to zwykłe czasy oznaczające, czasami uroki chroniące przed złym okiem. Kiedy indziej - portale, umieszczane w szafach bądź zaklinane w wyplatanych artefaktach, ozdobach. A w jeszcze innych przypadkach? Rytuały, których Aleister nie odprawiał tak dawno, że przed dniem ich wykonania ślęczał z nosem w księgach, rozpadających mu się nierzadko w palcach.

15 sierpnia 2025

Od Nyxariena do Violet

wielkie przygody

Non omne quod nitet aurum est - "Nie wszystko, co błyszczy, jest złotem".

Nie staje się między smokiem, a jego skarbem... Chyba, że ma się oryginalny pomysł... Kubełek KFC i Mrożoną Kawę Crazy Bubble.

14 sierpnia 2025

Od Ruby cd. Apolonie

- Nie mogę uwierzyć, że ni stąd, ni zowąd nabrałaś ochoty, by stać się bohaterką dnia, ot tak bezinteresownie - rzekł mężczyzna.
Ruby spojrzała na niego znad przydługiej grzywki. Zdmuchnęła niesforne kosmyki na bok.
Cóż, może nie powiedział tego ustami, bo jego język i mięśnie twarzy były zbyt otumanione alkoholem, by wymówić zdanie z trudną konstrukcją i tyloma literami... Oraz z ogonkami i kreskami. Wyczytała to w jego oczach. Czarnowłosy podszedł chwiejnym krokiem bliżej i próbował przy niej uklęknąć, co z jego dwumetrowym wzrostem wyglądało żałośnie dla kogoś trzeźwego (ale zabawnie dla kogoś w równym stopniu upojenia).

13 sierpnia 2025

Od Sahiba — Albinka

 Sahib zapukał, ale pro forma, wszedł do środka, nie czekając, aż zostanie zaproszony. Nacisnął klamkę łokciem, pchnął drzwi plecami, wślizgnął się do gabinetu Aleistera bokiem, dźwigając oburącz imponujących rozmiarów akwarium.
— Alek — stęknął — nie uwierzysz, co właśnie dostałem w prezencie od mojej najlepszej studentki.
Aleister nie przejął się wtargnięciem na tyle, by przerwać pracę. Siedział prosto, skrobał piórem po papierze. Spojrzał na Sahiba przelotnie i kątem oka, nawet nie zadał sobie trudu, by obrócić głowę i przyjrzeć się mu porządnie.

Od Axela — Pierwsze Łowy

Jedno cięcie wystarczyło, by ściąć zarośla prowadzące w dół zbocza. Axel zbiegł z niego, potykając się o korzeń u samego końca. Przeturlał się tak parę metrów, aż nie wpadł na jedno z drzew, prawie uderzając głową o konar. Złapał mocniej miecz w swojej dłoni i rozejrzał się jeszcze parę razy za swoje ramię, by sprawdzić czy bestia nadal za nim podąża.

Od Lucille cd. Minkiego

Przynajmniej nic mu już nie grozi.
Patrzyłam za odchodzącym mężczyzną z miną wyrażającą zupełną obojętność, która jednak nie znajdowała odzwierciedlenia w tym, co w istocie czułam. Było w tym nieco ulgi, że być może w końcu będzie mógł wrócić do swojego życia przed poznaniem mnie. Zaczął ewidentnie czuć zbyt dużą, jak na moje oko, potrzebę pomagania mi w problemach, które przecież sama na siebie ciągle ściągałam. Nie powinien się mieszać w to wszystko. Powinnam była w tamtym lesie kazać mu sobie iść bardziej dobitnie. Teraz zostałam dźgnięta nożem, na szczęście nie tak, bym z miejsca przewędrowała na tamten świat, ale kto wie, co się wydarzy w przyszłości? Co, gdyby zamiast mnie, drzwi otworzył Minki, a kolejny niezadowolony psychopata nie spojrzałby, kto się przed nim znajduje, i to kitsune wykrwawiałby się w moim przedpokoju?

12 sierpnia 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Nie uważał się za idealnego opiekuna czy pierwowzór. W wielu sprawach wciąż był nieobeznany i czuł się niczym raczkujący niemowlak. Choć wielu rzeczy uczył się od ludzi, to jednak nadal nie miał wystarczającej wiedzy. Sama empatia u niego była wręcz wyćwiczona, a nie wrodzona. Nadal się jej uczył, wyczuwał granice, które łatwo przekraczał. Momentami zachowywał się dziecinnie, gdy coś nie szło po jego myśli; obrażał się niczym pięciolatek. 
Amulet to był pomysł jego starszego brata, który sam zaoferował pomoc przy nieodpowiedzialnej dorosłej, co jedyne potrafiła, to wpakować się w kłopoty. Tak przynajmniej została przedstawiona przez Minkiego. Czy minął się z prawdą? Nie. 

Od Violet cd. Eliasa

— Jak już wspominałam — zaczęłam, siadając przy stole i zerkając na brata. To hit, że dalej się nie obudził. Musieli długo i nad wyraz hucznie balować. — Nie wiadomo, gdzie podział się ten facet. Xavier czy coś tam — zerknęłam na brata, ale ten dalej smacznie spał, więc nie mógł potwierdzić ani zaprzeczyć, czy dobrze zapamiętałam imię. — Nazwiska nie znam, Liam z resztą chyba też nie, co utrudnia znacząco robotę. Natomiast przerzucę ci wspomnienie jego wyglądu z głowy mojego brata, jak z łaski swojej w końcu wstanie.
— Co zrobisz? — Elias uniósł brew w wyrazie zdziwienia. A no tak, nie wytłumaczyłam mu, jak działa ta więź, którą nieopatrznie między nami stworzyłam... Ale, na swoją obronę mogłabym powiedzieć, że podobno im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

11 sierpnia 2025

Od Eliasa cd. Violet +18

Tw.: +18
Po intensywnej i jakże namiętnej nocy z Violet zasnęli wtuleni w swoje rozgrzane ciała, pozwalając sobie na długi i głęboki sen. Pierwszy obudził się Elias, który od razu zerknął w stronę zegara naściennego, który wskazywał godzinę dziewiątą rano. Cicho odetchnął, lekko się przeciągnął i ostrożnie wstał z łóżka, nie budząc tym ciemnowłosej, która akurat leżała na boku, tyłem do niego, odsłaniając swoje nagie ciało. Zmierzył ją wzrokiem i nadal mu się podobała, gdzie przeważnie po tak długim czasie miał już kolejną pannę i zapominał o każdej poprzedniej. Coś go przy niej trzymało, lecz nadal nie wiedział, co dokładnie. Po chwili przemyśleń nakrył kobietą kołdrą, żeby jej nie przewiało, po czym opuścił sypialnię, zamykając za sobą drzwi. Skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic oraz ubrać się w świeże ciuchy, jednocześnie nastawiając krótkie pranie.

Od Lucille cd. Minkiego

— Doskonale radzę sobie sama — mruknęłam, nadal zaskoczona, patrząc na amulet.
— Nie widać, Lu — wskazał na moją rękę, kręcąc głową z niedowierzaniem. Prychnęłam oburzona. Chociaż przecież miał rację. Ostatnio zdecydowanie nie radziłam sobie z tym wszystkim, co już kilka lat temu zwaliło mi się na głowę. Coraz więcej krzywych akcji, ryzykownych zleceń za marną zapłatę. Powoli przestawałam dziwić się ojcu, że za swoją pomoc wymagał znacznie większych odłamków czyjejś mocy, niż robiłam to ja. Praca prawie za darmo przyciąga zdecydowanie dziwnych ludzi, coraz częściej zwyczajnie niebezpiecznych... W końcu nie mają oni nic do stracenia, tymczasem ja? Ryzykowałam wszystko: utratę pracy, uwięzienie, a nawet zakończenie życia szybciej, niż bym planowała. Co tylko dobitnie potwierdza ostatnia sytuacja z gościem, który śledził mnie aż do apartamentowca, w którym mieszkałam... Jakimś cudem dostał się na klatkę i bez problemu dotarł pod moje mieszkanie. Gdy już zupełnie stanę na nogi, będę musiała porozmawiać ze stróżem na dole, żeby nie wpuszczał nikogo, kto powołuje się na to, że przyszedł mnie odwiedzić...

10 sierpnia 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Minki był zdziwiony, że Lucille tak szybko zgodziła się używać jego imienia, a przeprosiny go tylko zbiły z tropu. Wydawało mu się, że kobieta nie będzie skłonna do użycia takich słów, szczególnie w jego kierunku. Oczywiście narzekać nie mógł, ale wolał być ostrożny i nie chciał przypadkiem zostać lisim testerem trucizn, bądź czegoś podobnego, żeby Lu mogła uzyskać jakiś wynik do swoich badań naukowych. Wiele w swoim życiu przeżył, więc wolał być ostrożny. Spoglądał na nią z widoczną nieufnością, ale zdecydował się, że czemu nie, najwyżej użyje swoich mocy i ucieknie od kobiety. Opcji było naprawdę wiele. Choć zapewne, gdyby jasnowłosa chciała mu coś zrobić, to już dawno by to uczyniła. W końcu miała ku temu kilka okazji. 

Od Axela cd. Anaxy

Axel nie mógł uwierzyć swoim oczom. Zamrugał parę razy, jakby próbował przebudzić się ze snu, po czym spojrzał jedynie ze zdziwieniem na swojego kompana. Wiedział, że często zapomina wygląd barów, w których przebywał, lecz to zwykle było tłumaczone upojeniem alkoholowym. Upojeniem dość mocnym, gdyż ciało mężczyzny, zmodyfikowane za dziecka świetnie radziło sobie z filtracją wszelkich maści trucizn, w tym etanolu. Wspominając, że większość eliksirów łowcy bazowało na alkoholu, nietrudno o wniosek, że mężczyzna ma raczej mocną głowę. Rozwiązanie wysuwało się zatem jedno, będzie trzeba zapić tę noc.

9 sierpnia 2025

Od Lucille cd. Minkiego

Czy mogłam choć raz nie wpakować się w żaden szajs? Dobre pytanie, lisku.
Chociaż kitsune spadł mi z nieba, nie chciałam tego przyznawać. Acz podziękowania mu się należały. Ostatnio coraz częściej przez to zakichane zaklęcie miewałam problemy. Raz większe, raz mniejsze, gdy potrafiłam jakoś się wywinąć. Teraz natomiast mogłabym przysiąc, że na moment, zanim pojawił się lis, całe życie przeleciało mi przed oczami. Natrętny mężczyzna całym sobą dawał mi do zrozumienia, że nie ma najmniejszej szansy, iż sam z niebie odpuści. Albo zgodziłabym się zdjąć z niego klątwę, albo on zdjąłby ze mnie skórę... Nie wiem, kto by mu w takiej sytuacji miał pomóc, ale z tego typu ludźmi nie ma co nawet próbować dyskutować. Jedyne, co mogłoby mi z tego przyjść, to jeszcze więcej problemów.

7 sierpnia 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Ciepłe dni dawały się we znaki, słońce niemiłosiernie parzyło w kark, a powiew powietrza nie był tak przyjemny, aby chciało się go więcej. Wiatr był nieprzyjemnie ciepły, więc siedzenie na tarasie całkowicie zostało wykluczone. 

And it's my whole heart

Autorstwo: Nipuni

Nyxarien Valiant

Weighed and measured inside
And it's an old scar
Trying to bleach it out
And it's my whole heart
Deemed and delivered a crime

Drakonid od siedmiu boleści | Regularne, acz potajemne smocze zoomies | Absolwent AUMu na kierunkach: Antymagii Ogólnej i biznesowo - ifnormatyczno - magicznych (runologia, dyplomacja, finanse + zarządzanie kryzysowe) | 350 lat | Archmagus Executive Officer (AEO) w Oblivion Arcana | Deiran | Heteroseksualność | @Lipton

5 sierpnia 2025

Od Apolonie do Ruby

    Wdech, wydech. Wdech wydech. Wdech, wydech. Przede wszystkim musiałam się uspokoić, nabrać powietrza do palących płuc i pozwolić organizmowi się w pełni dotlenić. Wstrząsający raz po raz moim ciałem kaszel sam w sobie nie jest taki zły, najgorsze jest to, że nie pozwala mi on zaczerpnąć życiodajnego haustu powietrza, wtedy czuję, jak się duszę, jak wszystko wewnątrz mnie płonie jednocześnie rozrywając się na strzępy, bezlitośnie domaga się choćby najpłytszego oddechu. Dopiero transportująca tlen krew do komórek jest w stanie rozlać nieopisaną ulgę.

Od Lucille cd. Minkiego

Czułam się, jakby przejechał po mnie czołg.
Poza tym miałam cholernego farta, że ten kitsune nie zaniósł mnie do szpitala, o czym wspominał. Szlag by to jasny...
Zacisnęłam dłonie na pościeli, starając się opanować. Wkurzanie się na lisa nic mi nie da, szczególnie, że chcąc nie chcąc bardzo mi pomógł. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego zdecydował się mnie tu przynieść, ani skąd wiedział, gdzie mieszkam. Chociaż, gdy zerknęłam na swoją komórkę koło lampki na stoliku nocnym, przypomniałam sobie, że w sumie może nie było to takie trudne... Skoro miał moje palce do dyspozycji, gdy straciłam przytomność.

4 sierpnia 2025

Nie rodzimy się, jesteśmy stwarzani przez nas samych

apolonie maschera
Zanim postawny mężczyzna wszedł do małego pomieszczenia, zdążyła się dokładnie po nim rozejrzeć. Gołe, nie licząc wiszącego zegara, nadgryzione przez ząb czasu ściany, zwykła jarzeniówka nad nią, wyglądająca jakby za moment miała się spalić, kosz na śmieci w rogu, dwa metalowe krzesła pośrodku i stół z lekko przyrdzewionym blatem, do którego była przykuta kajdankami. No i oczywiście spore, właściwie na całą ścianę lustro weneckie, przez które z pewnością była obserwowana. Pokój przesłuchań taki jak na każdym komisariacie, wiele razy się zastanawiała kiedy i czy w ogóle tu trafi. Z rozbawieniem stwierdziła, że brakowało tylko stereotypowej lampki stojącej na stole, by prowadzący przesłuchanie mógł za jej pomocą ją bezlitośnie oślepiać. Lekko siwy śledczy z uwagą i w ciszy przyglądał się aresztowanej, upijając co jakiś czas łyk niezbyt dobrej kawy z automatu i przeglądając dokumentację kobiety, trzeba było przyznać, że wyjątkowo długo udawało się jej wszystkich wodzić za nos. Tyle razy próbowali coś na nią znaleźć, na próżno, wydawała się czysta jak przysłowiowa łza i tylko dzięki nowemu, całkowicie anonimowemu informatorowi dowiedzieli się jako tako, jak działają jej umiejętności i w jaki sposób je wykorzystuje. Niestety w związku z brakującymi informacjami nie udało im się jeszcze do końca opracować pewnego sposobu na zneutralizowanie ich, dlaczego więc nie uciekła i wyglądała, jakby nigdzie się nie wybierała, mało tego, jakby chciała tu być? I co gorsza, ciągle nie mieli na nią wystarczających dowodów. Przeczesał nerwowo dłonią włosy w kolorze srebra, do ich barwy z pewnością przyczyniła się niezwykle wymagająca przeciwniczka siedząca tuż przed nim, na dodatek mająca mocno kryjące ją plecy. Nie jemu jednemu natruła mnóstwo krwi, a nie jeden bał się brać udział w tej ciągnącej się całymi latami sprawie, wiedząc, co się dzieje z tymi, którzy zadzierają z nieodpowiednimi osobami, jakimi bezsprzecznie otaczała się ta młoda kobieta. Wyciągnął dyktafon, po którym widać było, że lata świetności, tak samo jak jego właściciel, miał już za sobą i spokojnie powinien zostać zastąpiony nowszym modelem, po czym włączył nagrywanie, jednocześnie przeglądając dokumenty.
- Nazwisko przejęte po ojcu, tak? Apolonie Maschera, pochodząca z Alteiran i zamieszkała aktualnie jeden z wieżowców w Deiran - właściwie wszystko brzmiało normalnie, kobieta jak tysiące innych, już prędzej można było stwierdzić, że na komisariat została ściągnięta w charakterze poszkodowanego lub świadka, a nie podejrzanego, głównego dokładniej mówiąc. - W niektórych, zwłaszcza podejrzanych kręgach zwana Lamią, sama sobie wybrałaś pseudonim przestępczy czy może dopiero poszkodowani tak cię zaczęli nazywać? – kobieta lekko zmrużyła swoje złote oczy
- Po pierwsze nie jestesmy per ty, po drugie proszę powstrzymać się od insynuacji, nic dobrego to panu nie przyniesie - Spojrzał z niedowierzaniem jeszcze raz w papiery. Z dokumentacji wynikało, że urodzona końcem roku, 11 grudnia, ma niecałe 28 lat, właściwie młoda dziewczyna, a już bezczelne to, jak stara wyga. Po raz pierwszy z nią rozmawiał, nie licząc rozmów przeprowadzanych w jego głowie, które za każdym razem kończyły się zdobyciem dowodów i skazaniem podejrzanej, nie spodziewał się jednak, że ta w rzeczywistości będzie tak ciężka. Widząc skrzywioną minę śledczego, kobieta parsknęła śmiechem - O moje preferencje, też będzie pan pytał? Jeśli tak to wolę mężczyzn, mogą być starsi ode mnie, ale pan niestety już grubo przekracza dopuszczalną granicę wieku, więc mimo że jestem wolna, nie będę panem zainteresowana - Informator jasno się wyraził, że w jej żyłach w połowie płynie anielska krew. Patrząc na nią, mógł się z tym zgodzić, jednak słuchając, nie był już aż tak przekonany. Jej dotychczasowe zachowanie całkowicie odbiegało od jego względnie prostego, wręcz prymitywnego postrzegania aniołów – anioł, aureolka, czyli oaza dobroci. Wygrzebując informacje, które mogłyby dokładniej przybliżyć jej korzenie, ze zdziwieniem odkryli, kim jest jej ojciec. To właśnie fakt, że jest spokrewniona z tym bardzo dobrze znanym przedstawicielom prawa mężczyzną, sprawił, że została mianowana liderem niepisanego konkursu, którego główną nagrodą był długoterminowy pobyt za kratkami. Jednak to pochodzenie matki bardziej zwróciło ich uwagę, wszystko wskazywało, że była z chóru Thronów, zatem jej córka musiała odziedziczyć ten tytuł. Stanowiła więc pewnego rodzaju atrakcję, w całej swojej karierze, mimo że także posiadał anielskiego rodzica, nie miał dotychczas okazji spotkać ich przedstawiciela. Będąc względnie spokojnym, nie dał się zbić z tropu i konsekwentnie kontynuował swoją przerwaną przez kobietę wypowiedź
- Jeśli kradzież obrazu nazywasz obejrzeniem z bliska, to w porządku. Jest pierwszym eksponatem muzealnym i jednym z wielu, który został wypożyczony do Arte del Vetro i który został skradziony oraz podmieniony na idealnie wykonany falsyfikat. Przez ciebie. W końcu ukończyłaś kilka kierunków studiów, w tym malarstwo i rekonstrukcje obrazów na Akademii Sztuk Pięknych - położył na stole szereg fotografii, w tym tą jedną przedstawiającą Lamię, obraz niejakiego Johna Waterhouse’a który zapoczątkował serię tajemniczych zniknięć dzieł sztuki.
- Owszem posiadam kilka tytułów, czas zawsze był po mojej stronie, ale to nie jest żaden dowód ani tym bardziej przestępstwo - miała rację i doskonale o tym wiedział, ale był to jedyny punkt zaczepienia jaki miał. W mniej więcej określonym ramowo czasie, w którym dokonywano kradzieży, miała niepodważalne alibi, mnóstwo osób mogło je potwierdzić, a na miejscu skoku nie było nawet najmniejszego śladu po niej, niemniej miał pewność, że to ona, ale potrzebował czegoś więcej niż sama pewność i słowa wtyki - Nie macie na mnie nic, a to znaczy, że są to zwykłe, odrażające pomówienia. Mogłabym was pozwać za zniesławienie i bezpodstawne zatrzymanie - i tym razem miała rację, gdyby tylko ich oskarżyła, w sądzie rozniosłaby ich w puch. A sądząc po jej pozycji, mogliby mieć problem z wypłaceniem się odszkodowania. Tylko czemu miał wrażenie, że kobieta doskonale się bawiła i nie miała najmniejszego zamiaru wprowadzać swoich słów w życie? - Jestem zwykłym agentem, a dzięki swojemu poświęceniu i nauce pracuję w największej i zdecydowanie najlepszej galerii sztuki, jaka istnieje w królestwie. To, że skupuję czy wyceniam dzieła sztuki dla Arte del Vetro, robię z nich wystawy i czuwam nad ich renowacją oraz konserwacjami, co jest jednoznaczne z tym, że spędzam z nimi więcej czasu, niż z ludźmi, nie oznacza, że jestem fałszerzem i złodziejem. Swoją drogą, naprawdę schlebia mi pan, skoro uważa mnie pan na tyle przebiegłą, by wyprowadzać w pole cały sztab specjalnie wykwalifikowanych kryminalnych. Ale niestety muszę zawieść pana, to bardzo dziwny, mimo to nadal zbieg okoliczności, to dziennikarze ochrzcili złodzieja sztuki imieniem Lamia od tytułu pierwszego skradzionego obrazu, co już wcześniej pan raczył mi wyjaśnić i do czego została dorobiona jakże piękna, aczkolwiek błędna teoria. To, co pan widzi na zimowym niebie, to nie są zabójcze pioruny, tego nawet nie można nazwać najzwyklejszą burzą, a ja nie jestem złodziejem, którego pan tak zaciekle próbuje w mojej osobie znaleźć. Mnie, mimo stanowczego protestu matki, której to imię kompletnie nie odpowiadało, ojciec od zawsze tak nazywał - kobieta rzuciła okiem na zegar, 19:43, siedziała zamknięta w pomieszczeniu prawie godzinę. Mimo dość późnej pory nadal było gorąco, zwłaszcza że technologia klimatyzacji najwidoczniej nie była znana policji
- Chciałabym dostać wodę - Jedyny obowiązek, jaki funkcjonariusz musiał spełnić, było dostarczenie aresztowanemu czegoś do picia, nie zamierzała odpuścić możliwości, by zostać, choć na moment samej. Mężczyzna bez słowa wyszedł, by po chwili wrócić z małą butelką mineralki, którą postawił na stole
- Nie wyglądasz na typowego pracownika galerii, od takich bije awangardą po oczach, a dla zwykłego zjadacza chleba, nawet kiczem. Niesztampowe stroje, fryzury czy makijaż podczas gdy ty w porównaniu do nich wyglądasz jak szara myszka o dziecięcej twarzy - twarz czarnowłosej wykrzywił arogancki uśmiech
- Nie wystarczy wyglądać jak pracownik galerii sztuki, to nie wybieg mody, na którym liczy się tylko wygląd, a ja nie jestem modelką, która zarabia na życie tylko ładną buźką, ani też nie spożywczak, gdzie wystarczą przydeptane klapki i fartuch. Rynek sztuki to biznes obracający milionami, w biznesie trzeba czegoś więcej niż wymuskana aparycja, bo gdy nie masz nic więcej do zaoferowania, pożre w całości nawet nie gryząc - jej słowa dały śledczemu do myślenia, po raz kolejny w czasie ich rozmowy musiał się z nią zgodzić, wyglądała niewinnie, niewielka, w zasadzie filigranowa kobieta o czarnych włosach, które podobno są naturalnie białe i nietypowych także złotych oczach. Ubrana całkowicie zwyczajnie, obserwowali ją od jakiegoś czasu, wybierała kolory stonowane, szarości, czernie, granaty czy biele, ostrzejsze barwy rezerwując na specjalne wydarzenia. Jakby idąc miastem, chciała stopić się w jedną z ulicą, przemknąć niezauważona. Jej profil w ogóle nie pasował do profilu złodzieja, jednak jak sama stwierdziła, wygląd to nie wszystko. Jednak od momentu poznania jej pochodzenia, nurtowała go jedna rzecz. Było wiadome, że nie będzie się obnosić z tym tak po prostu, zwłaszcza, że do Ministerstwa nie wpłynęło żadne podanie ani wniosek o możliwość korzystania z magii. A jakby nie patrzeć, jeśli jakieś specjalne umiejętności ma, a był niemal pewny, że tak, to udało się jej idealnie je zamaskować wpasowując się w kanony zwyczajnego, szarego życia. Gdyby nie potrzeba skrupulatnego prześwietlenia wszystkich pracowników Arte del Vetro, nigdy nie mieliby świadomości, kim tak naprawdę jest. Właśnie dlatego, przy wchodzeniu do pokoju przesłuchań, tak jak zasugerował, mówiąc wprost jego tajemniczy donosiciel, zwrócił uwagę na kark dziewczyny. Delikatnie zarysowany subtelnymi, białymi liniami tatuaż na linii włosów, niby nic nadzwyczajnego, jednak zdradzał swój sekret tylko temu, kto umiał go czytać. Byli to właśnie przedstawiciele jej gatunku, pod warunkiem, że wiedzieli czego szukają, on miał niebywałe szczęście, by dołączyć do tego grona. Wśród krętych zawijasów dwie pary skrzydeł były ledwie widoczne, ale jednoznacznie wskazywały, co odziedziczyła po matce oprócz tytułu i umiejętności. - Wygląda pan na bardziej inteligentnego, jak widać rozczarowujemy oboje - w momencie gdy ponownie się odezwała, mężczyzna nie wytrzymał. Fala goryczy przelała czarę, miesiące bezowocnej pracy, szef żądający na zaraz rezultatów śledztwa, w które wpakował niemałe pieniądze, a które jak stało, tak stoi w miejscu i jeszcze teraz główny powód jego problemów śmieje się mu prosto w twarz. Wstał gwałtownie i jednym ruchem szarpnął kobietę za przód jej białej koszuli. Zamierzał powiedzieć jej co sądził zarówno o niej jak i całej jej kryminalnej rodzince, jednak szybko dotarło do niego, co zrobił, najzwyczajniej w świecie dał się ponieść emocjom, niby nie powiedziała nic takiego, jednak to jej arogancki uśmiech najbardziej go sprowokował, na dodatek nadal widniał on na jej twarzy. Natychmiast puścił kobietę
- Przepraszam - nic więcej nie mógł z siebie wydusić, przez swoje szczeniackie zachowanie mógł mieć teraz spore nieprzyjemności, szefostwo już i tak miało go na celowniku, pomijając fakt, że wyszedł na agresywnego narwańca, których taki jak on zamyka za kratkami. Widział, jak próbuje wygładzić dłonią zagniecenia ubrania, sam nie wiedział, czy to poczucie winy tak bardzo go gnębiło, czy obawa przed pewnymi konsekwencjami
- Czym że jest słowo przepraszam? - czuł, że nie spodoba się mu to, co miała mu do powiedzenia, jednak, zdecydowanie zasłużył - Nie przedstawia ono żadnej wartości, nawet najmniejszej. Jeżeli się już coś zrobiło, nie można tego żałować. Nigdy. Zamiast tego lepiej wcześniej jest się dwa razy zastanowić, przemyśleć czy aby na pewno warto. Bo żal, skrucha i błaganie o wybaczenie są oznakami słabości, a słabości należy zwalczać. Pozbywać się raz na zawsze, plewić, niczym niepotrzebne nikomu chwasty. Dławić w zarodku zarówno w sobie jak i w innych. Nie można pozwolić, by otaczały nas mankamenty, bo na końcu staniemy się dokładnie tacy sami jak one i dokładnie jak pan. Bezwartościowi - wiedział już, nawet jeśli początkowo miał jakieś wyrzuty sumienia, tak momentalnie one zniknęły. Słysząc kobietę, modlił się, żeby kolejny raz nie puściły mu nerwy, już teraz mógł zapomnieć o awansie, nie chciał doprowadzić do tego, że poleci jego głowa. Ale jednego nie rozumiał. Jak można być tak zepsutym do cna, bez kręgosłupa moralnego, sumienia. Czy naprawdę tak łatwo przychodzi jej to wszystko? Sam fakt, że bez mrugnięcia oka jest w stanie mówić o tym wszystkim, jest straszny, czy wszędzie widzi tylko zysk lub stratę? Nic innego nie ma dla niej wartości? A wydaje się taka perfekcyjna, wykształcona, ciesząca się sporą renomą w pracy
- Przecież każdy, kto patrzy z daleka, powie, że masz idealne życie - zaśmiała się gorzko
- Właśnie, z daleka. Większość rzeczy z daleka wygląda lepiej. Im bliżej się jest, tym więcej szczegółów się dostrzega. Wad, rys, skaz. Utopijnie piękna otoczka pęka, rozsypuje się w mak niczym szklana tafla upuszczona, rozbita o podłogę. I nawet jeśli będzie się chciało ją naprawić, pozbiera się wszystkie kawałeczki razem, nie zważając na poranione dłonie czy powbijane szklane drzazgi w palce, nigdy nie będzie ona tak piękną i gładka jak była na początku. Raz roztrzaskana zostanie już taka na zawsze. Czy nie lepiej jest więc podziwiać wszystko z odległości? Nie poznając, podziwiając z daleka, nikt się nie zawiedzie, taki układ jest dla wszystkich najkorzystniejszy - spojrzała na mężczyznę z pogardą - Niestety musiał pan wtrącać nos w nieswoje sprawy i ściągnął mnie tu. Gdyby nie zacząłby pan tego śledztwa, wszystkim byłoby łatwiej i przyjemniej, ja nadal wiodłabym swoje sielankowe życie, a pan nie wyszedłby na niekompetentnego idiotę przed całym biurem - tym razem, z trudem, ale zignorował jej wypowiedź, nie chciał narażać się jeszcze bardziej
- Chcę nazwisk - wstał i pochylił się nad kobietą opierając dłonie na stole - wszystkich, dla których kradłaś i podrabiałaś obrazy, informacji o zleceniodawcach, którzy siedzą w tym gównie po uszy, wszystko, dzięki czemu możemy ich zidentyfikować i posadzić - ona natomiast spokojnie oparła łokcie na blacie, a brodę na skutych dłoniach
- Czysto hipotetycznie, gdybym coś wiedziała, to ile pan proponuje? - nie dowierzał swoim uszom, pierwszy raz spotkał się z sytuacją, gdy ktoś zamierzał się targować tak wprost o informacje
- Zero skrupułów? Tak po prostu chcesz sprzedać informacje jak zwykły towar? - nie krył zdziwienia, szczerze musiał sobie powiedzieć, z każdym jej słowem plątał się coraz bardziej w jej pogmatwanym sposobie bycia
- Oczywiście, że nie jak byle jaki szmelc, bardziej bym porównała to do - w tym momencie urwała na chwilę, by dobrać odpowiednie słowo - bardziej do dzieła sztuki, unikatowego i jedynego w swoim rodzaju, często bezcennego
- Dlaczego to robisz? - zapytał szczerze zdziwiony
- Bo mogę - oparła się wygodnie na krześle na tyle, na ile pozwolił jej łańcuszek od kajdanek - Zdrada nie jest kwestią pieniędzy tylko daty. Teoretycznie gdybym miała możliwość podzielenia się pewnymi ciekawymi faktami, mogłabym to zrobić, ale tego bym nie zrobiła. Ale nie ze względu na skrupuły, sentymenty czy dobre serce. Nie zrobiłabym tego, bo mnie by się to nie opłacało, bo pomimo obietnic i zapewnień w pewnym momencie pan nie dotrzyma umowy. Jednym słowem zdradzi. Nie mam złudzeń, dlatego nigdy panu nie zaufam. Nie ukręcę sama sobie dzisiaj bata, żeby stał się kałasznikowem jutra. Ale pan też mi nie może ufać, ja także zdradzę, tak samo jak moją domniemaną klientelę, tak samo jak ona mnie przy pierwszej lepszej okazji. Pan, ja, oni, nawet to niewinnie wyglądające dziecko, które teraz tak szczerze patrzy na świat. Każdy. Nie ważne jak bardzo ktoś się zarzeka, gorliwie obiecuje czy zapamiętale ślubuje, nie ma innego wyjścia, prędzej czy później i tak zdradzi. To jest nieuniknione. A im głośniej zaprzecza, tym łatwiej i szybciej przyjdzie mu to zrobić. Zdrada bowiem leży w ludzkiej naturze, płynie w jego krwi, jest nieodzowną częścią życia. Tak naprawdę, nie może pan ufać nawet sobie, bo pan sam jest urodzonym zdrajcą - wyglądała jak zadowolony kot, który dorwał tłustą mysz. Wiedział, że lepiej było od razu wsadzić ją za kratki, niestety rozmowa z nią była nieunikniona - Zwierzę uwięzione w potrzasku odgryzie sobie łapę, żeby uciec. Pan co zrobi? - nie rozumiał jej, właściwe to miał jeden wielki mętlik w głowie. Była zbyt pewna siebie, mimo że to ona była skuta i przesłuchiwana, zachowywała się jakby było dokładnie odwrotnie - Wie pan, miło ogląda się skorumpowanych gliniarzy, którzy nieudolnie próbują udawać kogoś uczciwego i praworządnego - zamarł w bezruchu - sprawa Cartena, mówi to panu coś? – znów parsknęła głośnym śmiechem widząc reakcję mężczyzny - Nie tylko pan się przygotował i odrobił pracę domową, przeczytałam kilka ciekawych raportów, mam wiele ptaszków, które ćwierkają na moje skinienie palcem, a jeden z nich jest tu, na tej komendzie. To właśnie on pana wsypał - czy to możliwe, że mieli kreta? A co gorsza, jeśli on wiedział o ostatnim przekręcie i współpracował z podejrzaną, bez problemu mogliby go wyeliminować rozgrywki. I czy to właśnie z tego powodu aresztowali ją tak łatwo, a w zasadzie to sama się zgłosiła do nich, zamierzała coś ugrać? Jaki miała w tym cel, co mogła zyskać? - Widzi pan, nie można nikomu ufać, pozornie jesteśmy w miejscu, gdzie pracownicy powinni stać w obronie prawa i prawdy. W praktyce mamy tu siedlisko śmieci, które za nic mają składaną przysięgę, niech pan uwierzy na słowo, nie jest pan jedyny, a już z pewnością nie ostatni - zapadła cisza, słychać było równe tykanie zegara - Pozory - zaczęła spokojnie, zbyt spokojnie. Atmosfera w pomieszczeniu z każdą chwilą gęstniała, mężczyzna czuł się jakoś nieswojo, jak gdyby zaraz miało wydarzyć się coś niekoniecznie dobrego - Pozory to wyjątkowo przebiegłe stwory. Czy tylko dlatego, że się uśmiecham w czyjąś stronę, ten uśmiech jest przeznaczony specjalnie dla niego? Czy tylko dlatego, że zachęcająco kiwam dłonią, zamierzam ją podać, gdy ktoś będzie mieć problem? Czy tylko dlatego, że pozornie wyglądam bezbronnie, nie mam wystarczająco dużo siły, by się bronić? - urwała na moment, by strzepnąć niewidoczny pyłek ramienia i jak gdyby nigdy nic kontynuowała swój monolog - Wyglądam bezbronnie, bo tak jest łatwiej ukryć swoją prawdziwą siłę. Kiwam dłonią, bo w drugiej trzymam ukryty nóż, który bez skrupułów wbiję w plecy. Uśmiecham się, bo właśnie nieświadomie wpadł pan w moją pułapkę, z której nie ma ucieczki. Pozory są tylko i wyłącznie po to, by mylić, a prawda bywa najkosztowniejszym ze złudzeń - zaległa cisza. Przyglądając się podejrzanej, nie widział już w niej istoty choćby w połowie ludzkiej, widział oblicze samego diabła. On też był kiedyś aniołem, strącony z nieba ukazał swoją prawdziwą twarz. Tak samo ona, początkowo wyglądająca całkowicie niewinnie, z czasem odkrywała całe zepsucie, które było wewnątrz niej i które zatruwało wszystko i wszystkich wokół.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoje słowa działają na twoją niekorzyść? Wszystko, co powiesz, bezlitośnie wykorzystamy przeciwko tobie, żeby cię skazać. Na tak długo jak to będzie możliwe - warknął do niej nieprzyjemnie. Miał już jej coraz bardziej dość, niczym czarny łabędź pojawiła się i nie oglądając się na nic, siała popłoch wśród kolekcjonerów i właścicieli co lepszych dzieł sztuki, jednocześnie niezdrowo napędzając agencje ubezpieczeniowe, które prześcigając się w oferowanych pakietach, coraz częściej sięgały po półlegalne środki. Niestety wiedział, że będzie mógł odetchnąć z ulgą dopiero wtedy, gdy przesłuchiwana oficjalnie zostanie osadzona za kratkami, musiał dowiedzieć się od niej jak najwięcej, a najlepiej to sprawić, aby przyznała się, bo nie mając nic właściwie, żadnym innym sposobem nie mogli doprowadzić do jej skazania.
- Matka zawsze powtarzała, że szczekające psy nigdy nie gryzą, a im głośniejszy pies tym jest głupszy. Nie powinien pan tak krzyczeć, to nie świadczy najlepiej – zmełł przekleństwo, jednocześnie zaciskając palce mocno na długopisie. Musiał się uspokoić i przede wszystkim przechylić szalę zwycięstwa w swoją stronę, bo jak do tej pory kobieta koncertowo rozkładała go na łopatki, nie wysilając się zbytnio.
- Skoro jesteśmy już przy jakże ciekawym, rodzinnym temacie, jedynaczka, matka zniknęła gdy miałaś 8 lat, więc wychował cię ojciec, który jest podejrzany o przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej - uśmiechnął się w duchu, znalazł jej słaby punkt, bo kobieta lekko spięła się - Z tego co mi wiadomo, to niczego mojemu ojcu, tak samo jak i mi nie udowodniliście, zwykłe plotki. Nie sądzi pan, chyba że siedziałabym tu spokojnie gdybym była jakoś powiązana z mafią? - dało się wyczuć, że temat był niewygodny, na samo wspomnienie ojca najeżyła się i przybrała stricte obronną postawę, nie było więc dziwne, że zmieniła temat, wiedział jednak, że tak łatwo jej nie odpuści skoro przyparł ją po raz pierwszy do muru. Ale zaskoczyła go jej postawa, z tego co było mu wiadomo, mimo nieobecności matki, miała szczęśliwe dzieciństwo, najlepsze szkoły, uczelnia. Co takiego w jej życiu musiało się stać, że miała aż takie złe relacje z ojcem? I kiedy one się tak popsuły? Może miał jej za złe zniknięcie jej matki? A może właśnie było odwrotnie, może te kilkanaście lat temu widziała za dużo? W końcu nikt nigdy nie zgłosił zaginięcia kobiety, mimo że najbardziej prawdopodobne było, że anielica porzuciła rodzinę i zostawiając za sobą dotychczasowe życie, wróciła do swoich, nie zastanawiając się nawet przez moment, co będzie z dzieckiem. Z pewnością wiele czynników złożyło się na osobowość kobiety, brak rodzicielki, ojciec kryminalista i niełatwa choroba, z którą musiała zmagać się każdego dnia.
- Słyszałam, że wypytywaliście, jak działają moje zdolności. Z wielką chęcią opowiem o tym - plany mają to do siebie, że same z siebie często lubią zaskakiwać i się zmieniać. Śledczy nawet w najśmielszych snach nie podejrzewał, że kobieta zdecyduje się opowiedzieć o swoich umiejętnościach, nie wiedzieć czemu wolała poruszyć ten temat, zamiast rozwodzić się nad sagą familii. Nie zamierzał jej przerywać, skoro już sama zaczęła, w końcu o rodzinie z pewnością będzie jeszcze okazja porozmawiać. Tłumacząc cały czas zagadkową dla nich kwestię, tylko się odsłaniała i wskazywała swoje słabe punkty. Rejestrując kątem oka ruch, podążył wzrokiem za dłonią kobiety, leniwie wzięła do ręki stojącą obok niej butelkę
- Mogę przenosić się lub jakieś przedmioty w czasie, zarówno w przyszłość jak i przeszłość - resztki zdartej przez śledczego w przypływie nagłego stresu etykiety smętnie zwisały odklejone od butelki, irytowało ją to niemiłosiernie, więc szybko zdrapała ją i zmięła, żeby rzucić nią do kosza, chybiła, a papierowa kulka potoczyła się w kierunku drzwi wejściowych - Jedynym ograniczeniem, o ironio, jest czas - zacisnęła palce mocniej na butelce, by w końcu zacisnąć całkiem w pięść. Z uśmiechem pełnym wyższości otworzyła dłoń, prezentując ją, jakby pokazywała magiczną sztuczkę dziecku. Drugą zaciśniętą w pięść przyłożyła do ust, chcąc zamaskować kaszel i przy okazji nie zachlapać nieestetycznie stołu krwią, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Szybko jednak odzyskała rezon - Jednorazowo mogę przenieść się maksymalnie o godzinę, co bywa czasem uciążliwe. Żeby przenieść się bardziej w czasie, muszę wykonać odpowiednio większą ilość skoków. Niestety zawsze jest coś za coś. Świat bezlitośnie żąda rozliczenia się z zaciągniętej pożyczki, co gorsza do rachunku dolicza zabójcze oprocentowanie. Każda zyskana godzina podróży w czasie kosztuje mnie dwa razy więcej życia, ta cena jest bardzo wysoka jak za 3600 sekund, dla niektórych być może nawet zbyt wysoka. A krwawy kaszel i ból płuc, to taka drobna niedogodność i przypomnienie czym płacę – spojrzała na zegar - Jest godzina dokładnie 20:57, więc przesłuchanie trwa prawie 2 godziny. Cóż to jest w takim życiu jak moje - w tym momencie do mężczyzny dotarło, co się dzieje, jeśli ją teraz puści, to najprawdopodobniej nie uda się jej sprowadzić ponownie na komisariat. Zerwał się, co tylko rozbawiło podejrzaną - Do zobaczenia w przeszłości, chociaż wątpię, że będę pana pamiętać

Siwowłosy śledczy szedł właśnie do pokoju przesłuchań, czekała tam na niego niejaka Apolonie Maschera, podejrzana w sprawie wielokrotnej kradzieży największych dzieł światowego malarstwa. Według źródeł młoda kobieta chorowała na pogłębiającą się z czasem prozopagnozję. Nie rozpoznaje twarzy znajomych osób, nie jest nawet w stanie dopasować twarzy konkretnej osoby stojącej przed nią do jej zdjęcia. Nauczyła się rozróżniać osoby poprzez ich sylwetkę, brzmienie głosu czy sposób poruszania się. Czy to prawda? Ciężko było stwierdzić, plotki na jej temat mnożyły się jak szczury nawet wśród pracowników komendy. Jeśli jednak, mogli to łatwo wykorzystać. Po drodze zahaczył jeszcze o automat z napojami, nie spał od kilkunastu godzin, jak nikt potrzebował kawy, czarnej, mocnej i zdecydowanie bez cukru. Wgapiając się beznamiętnie, omiótł wzrokiem asortyment, nie zatrzymując się na niczym konkretnym, dopiero obdarta z etykiety mineralka przyciągnęła jego wzrok na dłużej. Nim zaczął się nad tym zastanawiać, automat wydał charakterystyczny dźwięk oznajmiający ukończenie przygotowania napoju. Chwycił do ręki styropianowy kubek z zamiarem wzięcia łyka. Zamiast tego zaklął szpetnie pod nosem, gdy jedna z jego nieznanych mu wcześniej współpracownic potrąciła go ramieniem, przez co wypadły mu wszystkie dokumenty z lewej ręki, jednak nie na tyle mocno by wylać gorący napój, którego jeszcze nie zaczął pić. Spojrzał nerwowo na zegarek, już i tak był spóźniony, była godzina 19:04, a przesłuchanie miało rozpocząć się o równej 19. Pozbierał porozrzucane rzeczy i praktycznie biegiem ruszył dalej. Otworzył drzwi, jednocześnie kopiąc papierową kulkę i wszedł do pomieszczenia, gdzie czekała podejrzana. Pokój, oprócz butelki wody wypitej do połowy stojącej na stole, był pusty.
Discord: Lumosek
Grafika: @Sabertoon_artt, ross resources