sierpnia 11, 2025

Od Eliasa CD Violet +18

Tw.: +18
Po intensywnej i jakże namiętnej nocy z Violet zasnęli wtuleni w swoje rozgrzane ciała, pozwalając sobie na długi i głęboki sen. Pierwszy obudził się Elias, który od razu zerknął w stronę zegara naściennego, który wskazywał godzinę dziewiątą rano. Cicho odetchnął, lekko się przeciągnął i ostrożnie wstał z łóżka, nie budząc tym ciemnowłosej, która akurat leżała na boku, tyłem do niego, odsłaniając swoje nagie ciało. Zmierzył ją wzrokiem i nadal mu się podobała, gdzie przeważnie po tak długim czasie miał już kolejną pannę i zapominał o każdej poprzedniej. Coś go przy niej trzymało, lecz nadal nie wiedział, co dokładnie. Po chwili przemyśleń nakrył kobietą kołdrą, żeby jej nie przewiało, po czym opuścił sypialnię, zamykając za sobą drzwi. Skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic oraz ubrać się w świeże ciuchy, jednocześnie nastawiając krótkie pranie.

Od Lucille cd. Minkiego

— Doskonale radzę sobie sama — mruknęłam, nadal zaskoczona, patrząc na amulet.
— Nie widać, Lu — wskazał na moją rękę, kręcąc głową z niedowierzaniem. Prychnęłam oburzona. Chociaż przecież miał rację. Ostatnio zdecydowanie nie radziłam sobie z tym wszystkim, co już kilka lat temu zwaliło mi się na głowę. Coraz więcej krzywych akcji, ryzykownych zleceń za marną zapłatę. Powoli przestawałam dziwić się ojcu, że za swoją pomoc wymagał znacznie większych odłamków czyjejś mocy, niż robiłam to ja. Praca prawie za darmo przyciąga zdecydowanie dziwnych ludzi, coraz częściej zwyczajnie niebezpiecznych... W końcu nie mają oni nic do stracenia, tymczasem ja? Ryzykowałam wszystko: utratę pracy, uwięzienie, a nawet zakończenie życia szybciej, niż bym planowała. Co tylko dobitnie potwierdza ostatnia sytuacja z gościem, który śledził mnie aż do apartamentowca, w którym mieszkałam... Jakimś cudem dostał się na klatkę i bez problemu dotarł pod moje mieszkanie. Gdy już zupełnie stanę na nogi, będę musiała porozmawiać ze stróżem na dole, żeby nie wpuszczał nikogo, kto powołuje się na to, że przyszedł mnie odwiedzić...

sierpnia 10, 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Minki był zdziwiony, że Lucille tak szybko zgodziła się używać jego imienia, a przeprosiny go tylko zbiły z tropu. Wydawało mu się, że kobieta nie będzie skłonna do użycia takich słów, szczególnie w jego kierunku. Oczywiście narzekać nie mógł, ale wolał być ostrożny i nie chciał przypadkiem zostać lisim testerem trucizn, bądź czegoś podobnego, żeby Lu mogła uzyskać jakiś wynik do swoich badań naukowych. Wiele w swoim życiu przeżył, więc wolał być ostrożny. Spoglądał na nią z widoczną nieufnością, ale zdecydował się, że czemu nie, najwyżej użyje swoich mocy i ucieknie od kobiety. Opcji było naprawdę wiele. Choć zapewne, gdyby jasnowłosa chciała mu coś zrobić, to już dawno by to uczyniła. W końcu miała ku temu kilka okazji. 

Od Axela cd. Anaxy

Axel nie mógł uwierzyć swoim oczom. Zamrugał parę razy, jakby próbował przebudzić się ze snu, po czym spojrzał jedynie ze zdziwieniem na swojego kompana. Wiedział, że często zapomina wygląd barów, w których przebywał, lecz to zwykle było tłumaczone upojeniem alkoholowym. Upojeniem dość mocnym, gdyż ciało mężczyzny, zmodyfikowane za dziecka świetnie radziło sobie z filtracją wszelkich maści trucizn, w tym etanolu. Wspominając, że większość eliksirów łowcy bazowało na alkoholu, nietrudno o wniosek, że mężczyzna ma raczej mocną głowę. Rozwiązanie wysuwało się zatem jedno, będzie trzeba zapić tę noc.

sierpnia 09, 2025

Od Lucille cd. Minkiego

Czy mogłam choć raz nie wpakować się w żaden szajs? Dobre pytanie, lisku.
Chociaż kitsune spadł mi z nieba, nie chciałam tego przyznawać. Acz podziękowania mu się należały. Ostatnio coraz częściej przez to zakichane zaklęcie miewałam problemy. Raz większe, raz mniejsze, gdy potrafiłam jakoś się wywinąć. Teraz natomiast mogłabym przysiąc, że na moment, zanim pojawił się lis, całe życie przeleciało mi przed oczami. Natrętny mężczyzna całym sobą dawał mi do zrozumienia, że nie ma najmniejszej szansy, iż sam z niebie odpuści. Albo zgodziłabym się zdjąć z niego klątwę, albo on zdjąłby ze mnie skórę... Nie wiem, kto by mu w takiej sytuacji miał pomóc, ale z tego typu ludźmi nie ma co nawet próbować dyskutować. Jedyne, co mogłoby mi z tego przyjść, to jeszcze więcej problemów.

sierpnia 07, 2025

Od Minkiego cd. Lucille

Ciepłe dni dawały się we znaki, słońce niemiłosiernie parzyło w kark, a powiew powietrza nie był tak przyjemny, aby chciało się go więcej. Wiatr był nieprzyjemnie ciepły, więc siedzenie na tarasie całkowicie zostało wykluczone. 

And it's my whole heart

Autorstwo: Nipuni

Nyxarien Valiant

Weighed and measured inside
And it's an old scar
Trying to bleach it out
And it's my whole heart
Deemed and delivered a crime

Drakonid od siedmiu boleści | Regularne, acz potajemne smocze zoomies | Absolwent AUMu na kierunkach: Antymagii Ogólnej i biznesowo - ifnormatyczno - magicznych (runologia, dyplomacja, finanse + zarządzanie kryzysowe) | 350 lat | Archmagus Executive Officer (AEO) w Oblivion Arcana | Deiran | Heteroseksualność | @Lipton

sierpnia 05, 2025

Od Apolonie do Ruby

    Wdech, wydech. Wdech wydech. Wdech, wydech. Przede wszystkim musiałam się uspokoić, nabrać powietrza do palących płuc i pozwolić organizmowi się w pełni dotlenić. Wstrząsający raz po raz moim ciałem kaszel sam w sobie nie jest taki zły, najgorsze jest to, że nie pozwala mi on zaczerpnąć życiodajnego haustu powietrza, wtedy czuję, jak się duszę, jak wszystko wewnątrz mnie płonie jednocześnie rozrywając się na strzępy, bezlitośnie domaga się choćby najpłytszego oddechu. Dopiero transportująca tlen krew do komórek jest w stanie rozlać nieopisaną ulgę.

Od Lucille cd. Minkiego

Czułam się, jakby przejechał po mnie czołg.
Poza tym miałam cholernego farta, że ten kitsune nie zaniósł mnie do szpitala, o czym wspominał. Szlag by to jasny...
Zacisnęłam dłonie na pościeli, starając się opanować. Wkurzanie się na lisa nic mi nie da, szczególnie, że chcąc nie chcąc bardzo mi pomógł. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego zdecydował się mnie tu przynieść, ani skąd wiedział, gdzie mieszkam. Chociaż, gdy zerknęłam na swoją komórkę koło lampki na stoliku nocnym, przypomniałam sobie, że w sumie może nie było to takie trudne... Skoro miał moje palce do dyspozycji, gdy straciłam przytomność.

sierpnia 04, 2025

Nie rodzimy się, jesteśmy stwarzani przez nas samych

apolonie maschera
Zanim postawny mężczyzna wszedł do małego pomieszczenia, zdążyła się dokładnie po nim rozejrzeć. Gołe, nie licząc wiszącego zegara, nadgryzione przez ząb czasu ściany, zwykła jarzeniówka nad nią, wyglądająca jakby za moment miała się spalić, kosz na śmieci w rogu, dwa metalowe krzesła pośrodku i stół z lekko przyrdzewionym blatem, do którego była przykuta kajdankami. No i oczywiście spore, właściwie na całą ścianę lustro weneckie, przez które z pewnością była obserwowana. Pokój przesłuchań taki jak na każdym komisariacie, wiele razy się zastanawiała kiedy i czy w ogóle tu trafi. Z rozbawieniem stwierdziła, że brakowało tylko stereotypowej lampki stojącej na stole, by prowadzący przesłuchanie mógł za jej pomocą ją bezlitośnie oślepiać. Lekko siwy śledczy z uwagą i w ciszy przyglądał się aresztowanej, upijając co jakiś czas łyk niezbyt dobrej kawy z automatu i przeglądając dokumentację kobiety, trzeba było przyznać, że wyjątkowo długo udawało się jej wszystkich wodzić za nos. Tyle razy próbowali coś na nią znaleźć, na próżno, wydawała się czysta jak przysłowiowa łza i tylko dzięki nowemu, całkowicie anonimowemu informatorowi dowiedzieli się jako tako, jak działają jej umiejętności i w jaki sposób je wykorzystuje. Niestety w związku z brakującymi informacjami nie udało im się jeszcze do końca opracować pewnego sposobu na zneutralizowanie ich, dlaczego więc nie uciekła i wyglądała, jakby nigdzie się nie wybierała, mało tego, jakby chciała tu być? I co gorsza, ciągle nie mieli na nią wystarczających dowodów. Przeczesał nerwowo dłonią włosy w kolorze srebra, do ich barwy z pewnością przyczyniła się niezwykle wymagająca przeciwniczka siedząca tuż przed nim, na dodatek mająca mocno kryjące ją plecy. Nie jemu jednemu natruła mnóstwo krwi, a nie jeden bał się brać udział w tej ciągnącej się całymi latami sprawie, wiedząc, co się dzieje z tymi, którzy zadzierają z nieodpowiednimi osobami, jakimi bezsprzecznie otaczała się ta młoda kobieta. Wyciągnął dyktafon, po którym widać było, że lata świetności, tak samo jak jego właściciel, miał już za sobą i spokojnie powinien zostać zastąpiony nowszym modelem, po czym włączył nagrywanie, jednocześnie przeglądając dokumenty.
- Nazwisko przejęte po ojcu, tak? Apolonie Maschera, pochodząca z Alteiran i zamieszkała aktualnie jeden z wieżowców w Deiran - właściwie wszystko brzmiało normalnie, kobieta jak tysiące innych, już prędzej można było stwierdzić, że na komisariat została ściągnięta w charakterze poszkodowanego lub świadka, a nie podejrzanego, głównego dokładniej mówiąc. - W niektórych, zwłaszcza podejrzanych kręgach zwana Lamią, sama sobie wybrałaś pseudonim przestępczy czy może dopiero poszkodowani tak cię zaczęli nazywać? – kobieta lekko zmrużyła swoje złote oczy
- Po pierwsze nie jestesmy per ty, po drugie proszę powstrzymać się od insynuacji, nic dobrego to panu nie przyniesie - Spojrzał z niedowierzaniem jeszcze raz w papiery. Z dokumentacji wynikało, że urodzona końcem roku, 11 grudnia, ma niecałe 28 lat, właściwie młoda dziewczyna, a już bezczelne to, jak stara wyga. Po raz pierwszy z nią rozmawiał, nie licząc rozmów przeprowadzanych w jego głowie, które za każdym razem kończyły się zdobyciem dowodów i skazaniem podejrzanej, nie spodziewał się jednak, że ta w rzeczywistości będzie tak ciężka. Widząc skrzywioną minę śledczego, kobieta parsknęła śmiechem - O moje preferencje, też będzie pan pytał? Jeśli tak to wolę mężczyzn, mogą być starsi ode mnie, ale pan niestety już grubo przekracza dopuszczalną granicę wieku, więc mimo że jestem wolna, nie będę panem zainteresowana - Informator jasno się wyraził, że w jej żyłach w połowie płynie anielska krew. Patrząc na nią, mógł się z tym zgodzić, jednak słuchając, nie był już aż tak przekonany. Jej dotychczasowe zachowanie całkowicie odbiegało od jego względnie prostego, wręcz prymitywnego postrzegania aniołów – anioł, aureolka, czyli oaza dobroci. Wygrzebując informacje, które mogłyby dokładniej przybliżyć jej korzenie, ze zdziwieniem odkryli, kim jest jej ojciec. To właśnie fakt, że jest spokrewniona z tym bardzo dobrze znanym przedstawicielom prawa mężczyzną, sprawił, że została mianowana liderem niepisanego konkursu, którego główną nagrodą był długoterminowy pobyt za kratkami. Jednak to pochodzenie matki bardziej zwróciło ich uwagę, wszystko wskazywało, że była z chóru Thronów, zatem jej córka musiała odziedziczyć ten tytuł. Stanowiła więc pewnego rodzaju atrakcję, w całej swojej karierze, mimo że także posiadał anielskiego rodzica, nie miał dotychczas okazji spotkać ich przedstawiciela. Będąc względnie spokojnym, nie dał się zbić z tropu i konsekwentnie kontynuował swoją przerwaną przez kobietę wypowiedź
- Jeśli kradzież obrazu nazywasz obejrzeniem z bliska, to w porządku. Jest pierwszym eksponatem muzealnym i jednym z wielu, który został wypożyczony do Arte del Vetro i który został skradziony oraz podmieniony na idealnie wykonany falsyfikat. Przez ciebie. W końcu ukończyłaś kilka kierunków studiów, w tym malarstwo i rekonstrukcje obrazów na Akademii Sztuk Pięknych - położył na stole szereg fotografii, w tym tą jedną przedstawiającą Lamię, obraz niejakiego Johna Waterhouse’a który zapoczątkował serię tajemniczych zniknięć dzieł sztuki.
- Owszem posiadam kilka tytułów, czas zawsze był po mojej stronie, ale to nie jest żaden dowód ani tym bardziej przestępstwo - miała rację i doskonale o tym wiedział, ale był to jedyny punkt zaczepienia jaki miał. W mniej więcej określonym ramowo czasie, w którym dokonywano kradzieży, miała niepodważalne alibi, mnóstwo osób mogło je potwierdzić, a na miejscu skoku nie było nawet najmniejszego śladu po niej, niemniej miał pewność, że to ona, ale potrzebował czegoś więcej niż sama pewność i słowa wtyki - Nie macie na mnie nic, a to znaczy, że są to zwykłe, odrażające pomówienia. Mogłabym was pozwać za zniesławienie i bezpodstawne zatrzymanie - i tym razem miała rację, gdyby tylko ich oskarżyła, w sądzie rozniosłaby ich w puch. A sądząc po jej pozycji, mogliby mieć problem z wypłaceniem się odszkodowania. Tylko czemu miał wrażenie, że kobieta doskonale się bawiła i nie miała najmniejszego zamiaru wprowadzać swoich słów w życie? - Jestem zwykłym agentem, a dzięki swojemu poświęceniu i nauce pracuję w największej i zdecydowanie najlepszej galerii sztuki, jaka istnieje w królestwie. To, że skupuję czy wyceniam dzieła sztuki dla Arte del Vetro, robię z nich wystawy i czuwam nad ich renowacją oraz konserwacjami, co jest jednoznaczne z tym, że spędzam z nimi więcej czasu, niż z ludźmi, nie oznacza, że jestem fałszerzem i złodziejem. Swoją drogą, naprawdę schlebia mi pan, skoro uważa mnie pan na tyle przebiegłą, by wyprowadzać w pole cały sztab specjalnie wykwalifikowanych kryminalnych. Ale niestety muszę zawieść pana, to bardzo dziwny, mimo to nadal zbieg okoliczności, to dziennikarze ochrzcili złodzieja sztuki imieniem Lamia od tytułu pierwszego skradzionego obrazu, co już wcześniej pan raczył mi wyjaśnić i do czego została dorobiona jakże piękna, aczkolwiek błędna teoria. To, co pan widzi na zimowym niebie, to nie są zabójcze pioruny, tego nawet nie można nazwać najzwyklejszą burzą, a ja nie jestem złodziejem, którego pan tak zaciekle próbuje w mojej osobie znaleźć. Mnie, mimo stanowczego protestu matki, której to imię kompletnie nie odpowiadało, ojciec od zawsze tak nazywał - kobieta rzuciła okiem na zegar, 19:43, siedziała zamknięta w pomieszczeniu prawie godzinę. Mimo dość późnej pory nadal było gorąco, zwłaszcza że technologia klimatyzacji najwidoczniej nie była znana policji
- Chciałabym dostać wodę - Jedyny obowiązek, jaki funkcjonariusz musiał spełnić, było dostarczenie aresztowanemu czegoś do picia, nie zamierzała odpuścić możliwości, by zostać, choć na moment samej. Mężczyzna bez słowa wyszedł, by po chwili wrócić z małą butelką mineralki, którą postawił na stole
- Nie wyglądasz na typowego pracownika galerii, od takich bije awangardą po oczach, a dla zwykłego zjadacza chleba, nawet kiczem. Niesztampowe stroje, fryzury czy makijaż podczas gdy ty w porównaniu do nich wyglądasz jak szara myszka o dziecięcej twarzy - twarz czarnowłosej wykrzywił arogancki uśmiech
- Nie wystarczy wyglądać jak pracownik galerii sztuki, to nie wybieg mody, na którym liczy się tylko wygląd, a ja nie jestem modelką, która zarabia na życie tylko ładną buźką, ani też nie spożywczak, gdzie wystarczą przydeptane klapki i fartuch. Rynek sztuki to biznes obracający milionami, w biznesie trzeba czegoś więcej niż wymuskana aparycja, bo gdy nie masz nic więcej do zaoferowania, pożre w całości nawet nie gryząc - jej słowa dały śledczemu do myślenia, po raz kolejny w czasie ich rozmowy musiał się z nią zgodzić, wyglądała niewinnie, niewielka, w zasadzie filigranowa kobieta o czarnych włosach, które podobno są naturalnie białe i nietypowych także złotych oczach. Ubrana całkowicie zwyczajnie, obserwowali ją od jakiegoś czasu, wybierała kolory stonowane, szarości, czernie, granaty czy biele, ostrzejsze barwy rezerwując na specjalne wydarzenia. Jakby idąc miastem, chciała stopić się w jedną z ulicą, przemknąć niezauważona. Jej profil w ogóle nie pasował do profilu złodzieja, jednak jak sama stwierdziła, wygląd to nie wszystko. Jednak od momentu poznania jej pochodzenia, nurtowała go jedna rzecz. Było wiadome, że nie będzie się obnosić z tym tak po prostu, zwłaszcza, że do Ministerstwa nie wpłynęło żadne podanie ani wniosek o możliwość korzystania z magii. A jakby nie patrzeć, jeśli jakieś specjalne umiejętności ma, a był niemal pewny, że tak, to udało się jej idealnie je zamaskować wpasowując się w kanony zwyczajnego, szarego życia. Gdyby nie potrzeba skrupulatnego prześwietlenia wszystkich pracowników Arte del Vetro, nigdy nie mieliby świadomości, kim tak naprawdę jest. Właśnie dlatego, przy wchodzeniu do pokoju przesłuchań, tak jak zasugerował, mówiąc wprost jego tajemniczy donosiciel, zwrócił uwagę na kark dziewczyny. Delikatnie zarysowany subtelnymi, białymi liniami tatuaż na linii włosów, niby nic nadzwyczajnego, jednak zdradzał swój sekret tylko temu, kto umiał go czytać. Byli to właśnie przedstawiciele jej gatunku, pod warunkiem, że wiedzieli czego szukają, on miał niebywałe szczęście, by dołączyć do tego grona. Wśród krętych zawijasów dwie pary skrzydeł były ledwie widoczne, ale jednoznacznie wskazywały, co odziedziczyła po matce oprócz tytułu i umiejętności. - Wygląda pan na bardziej inteligentnego, jak widać rozczarowujemy oboje - w momencie gdy ponownie się odezwała, mężczyzna nie wytrzymał. Fala goryczy przelała czarę, miesiące bezowocnej pracy, szef żądający na zaraz rezultatów śledztwa, w które wpakował niemałe pieniądze, a które jak stało, tak stoi w miejscu i jeszcze teraz główny powód jego problemów śmieje się mu prosto w twarz. Wstał gwałtownie i jednym ruchem szarpnął kobietę za przód jej białej koszuli. Zamierzał powiedzieć jej co sądził zarówno o niej jak i całej jej kryminalnej rodzince, jednak szybko dotarło do niego, co zrobił, najzwyczajniej w świecie dał się ponieść emocjom, niby nie powiedziała nic takiego, jednak to jej arogancki uśmiech najbardziej go sprowokował, na dodatek nadal widniał on na jej twarzy. Natychmiast puścił kobietę
- Przepraszam - nic więcej nie mógł z siebie wydusić, przez swoje szczeniackie zachowanie mógł mieć teraz spore nieprzyjemności, szefostwo już i tak miało go na celowniku, pomijając fakt, że wyszedł na agresywnego narwańca, których taki jak on zamyka za kratkami. Widział, jak próbuje wygładzić dłonią zagniecenia ubrania, sam nie wiedział, czy to poczucie winy tak bardzo go gnębiło, czy obawa przed pewnymi konsekwencjami
- Czym że jest słowo przepraszam? - czuł, że nie spodoba się mu to, co miała mu do powiedzenia, jednak, zdecydowanie zasłużył - Nie przedstawia ono żadnej wartości, nawet najmniejszej. Jeżeli się już coś zrobiło, nie można tego żałować. Nigdy. Zamiast tego lepiej wcześniej jest się dwa razy zastanowić, przemyśleć czy aby na pewno warto. Bo żal, skrucha i błaganie o wybaczenie są oznakami słabości, a słabości należy zwalczać. Pozbywać się raz na zawsze, plewić, niczym niepotrzebne nikomu chwasty. Dławić w zarodku zarówno w sobie jak i w innych. Nie można pozwolić, by otaczały nas mankamenty, bo na końcu staniemy się dokładnie tacy sami jak one i dokładnie jak pan. Bezwartościowi - wiedział już, nawet jeśli początkowo miał jakieś wyrzuty sumienia, tak momentalnie one zniknęły. Słysząc kobietę, modlił się, żeby kolejny raz nie puściły mu nerwy, już teraz mógł zapomnieć o awansie, nie chciał doprowadzić do tego, że poleci jego głowa. Ale jednego nie rozumiał. Jak można być tak zepsutym do cna, bez kręgosłupa moralnego, sumienia. Czy naprawdę tak łatwo przychodzi jej to wszystko? Sam fakt, że bez mrugnięcia oka jest w stanie mówić o tym wszystkim, jest straszny, czy wszędzie widzi tylko zysk lub stratę? Nic innego nie ma dla niej wartości? A wydaje się taka perfekcyjna, wykształcona, ciesząca się sporą renomą w pracy
- Przecież każdy, kto patrzy z daleka, powie, że masz idealne życie - zaśmiała się gorzko
- Właśnie, z daleka. Większość rzeczy z daleka wygląda lepiej. Im bliżej się jest, tym więcej szczegółów się dostrzega. Wad, rys, skaz. Utopijnie piękna otoczka pęka, rozsypuje się w mak niczym szklana tafla upuszczona, rozbita o podłogę. I nawet jeśli będzie się chciało ją naprawić, pozbiera się wszystkie kawałeczki razem, nie zważając na poranione dłonie czy powbijane szklane drzazgi w palce, nigdy nie będzie ona tak piękną i gładka jak była na początku. Raz roztrzaskana zostanie już taka na zawsze. Czy nie lepiej jest więc podziwiać wszystko z odległości? Nie poznając, podziwiając z daleka, nikt się nie zawiedzie, taki układ jest dla wszystkich najkorzystniejszy - spojrzała na mężczyznę z pogardą - Niestety musiał pan wtrącać nos w nieswoje sprawy i ściągnął mnie tu. Gdyby nie zacząłby pan tego śledztwa, wszystkim byłoby łatwiej i przyjemniej, ja nadal wiodłabym swoje sielankowe życie, a pan nie wyszedłby na niekompetentnego idiotę przed całym biurem - tym razem, z trudem, ale zignorował jej wypowiedź, nie chciał narażać się jeszcze bardziej
- Chcę nazwisk - wstał i pochylił się nad kobietą opierając dłonie na stole - wszystkich, dla których kradłaś i podrabiałaś obrazy, informacji o zleceniodawcach, którzy siedzą w tym gównie po uszy, wszystko, dzięki czemu możemy ich zidentyfikować i posadzić - ona natomiast spokojnie oparła łokcie na blacie, a brodę na skutych dłoniach
- Czysto hipotetycznie, gdybym coś wiedziała, to ile pan proponuje? - nie dowierzał swoim uszom, pierwszy raz spotkał się z sytuacją, gdy ktoś zamierzał się targować tak wprost o informacje
- Zero skrupułów? Tak po prostu chcesz sprzedać informacje jak zwykły towar? - nie krył zdziwienia, szczerze musiał sobie powiedzieć, z każdym jej słowem plątał się coraz bardziej w jej pogmatwanym sposobie bycia
- Oczywiście, że nie jak byle jaki szmelc, bardziej bym porównała to do - w tym momencie urwała na chwilę, by dobrać odpowiednie słowo - bardziej do dzieła sztuki, unikatowego i jedynego w swoim rodzaju, często bezcennego
- Dlaczego to robisz? - zapytał szczerze zdziwiony
- Bo mogę - oparła się wygodnie na krześle na tyle, na ile pozwolił jej łańcuszek od kajdanek - Zdrada nie jest kwestią pieniędzy tylko daty. Teoretycznie gdybym miała możliwość podzielenia się pewnymi ciekawymi faktami, mogłabym to zrobić, ale tego bym nie zrobiła. Ale nie ze względu na skrupuły, sentymenty czy dobre serce. Nie zrobiłabym tego, bo mnie by się to nie opłacało, bo pomimo obietnic i zapewnień w pewnym momencie pan nie dotrzyma umowy. Jednym słowem zdradzi. Nie mam złudzeń, dlatego nigdy panu nie zaufam. Nie ukręcę sama sobie dzisiaj bata, żeby stał się kałasznikowem jutra. Ale pan też mi nie może ufać, ja także zdradzę, tak samo jak moją domniemaną klientelę, tak samo jak ona mnie przy pierwszej lepszej okazji. Pan, ja, oni, nawet to niewinnie wyglądające dziecko, które teraz tak szczerze patrzy na świat. Każdy. Nie ważne jak bardzo ktoś się zarzeka, gorliwie obiecuje czy zapamiętale ślubuje, nie ma innego wyjścia, prędzej czy później i tak zdradzi. To jest nieuniknione. A im głośniej zaprzecza, tym łatwiej i szybciej przyjdzie mu to zrobić. Zdrada bowiem leży w ludzkiej naturze, płynie w jego krwi, jest nieodzowną częścią życia. Tak naprawdę, nie może pan ufać nawet sobie, bo pan sam jest urodzonym zdrajcą - wyglądała jak zadowolony kot, który dorwał tłustą mysz. Wiedział, że lepiej było od razu wsadzić ją za kratki, niestety rozmowa z nią była nieunikniona - Zwierzę uwięzione w potrzasku odgryzie sobie łapę, żeby uciec. Pan co zrobi? - nie rozumiał jej, właściwe to miał jeden wielki mętlik w głowie. Była zbyt pewna siebie, mimo że to ona była skuta i przesłuchiwana, zachowywała się jakby było dokładnie odwrotnie - Wie pan, miło ogląda się skorumpowanych gliniarzy, którzy nieudolnie próbują udawać kogoś uczciwego i praworządnego - zamarł w bezruchu - sprawa Cartena, mówi to panu coś? – znów parsknęła głośnym śmiechem widząc reakcję mężczyzny - Nie tylko pan się przygotował i odrobił pracę domową, przeczytałam kilka ciekawych raportów, mam wiele ptaszków, które ćwierkają na moje skinienie palcem, a jeden z nich jest tu, na tej komendzie. To właśnie on pana wsypał - czy to możliwe, że mieli kreta? A co gorsza, jeśli on wiedział o ostatnim przekręcie i współpracował z podejrzaną, bez problemu mogliby go wyeliminować rozgrywki. I czy to właśnie z tego powodu aresztowali ją tak łatwo, a w zasadzie to sama się zgłosiła do nich, zamierzała coś ugrać? Jaki miała w tym cel, co mogła zyskać? - Widzi pan, nie można nikomu ufać, pozornie jesteśmy w miejscu, gdzie pracownicy powinni stać w obronie prawa i prawdy. W praktyce mamy tu siedlisko śmieci, które za nic mają składaną przysięgę, niech pan uwierzy na słowo, nie jest pan jedyny, a już z pewnością nie ostatni - zapadła cisza, słychać było równe tykanie zegara - Pozory - zaczęła spokojnie, zbyt spokojnie. Atmosfera w pomieszczeniu z każdą chwilą gęstniała, mężczyzna czuł się jakoś nieswojo, jak gdyby zaraz miało wydarzyć się coś niekoniecznie dobrego - Pozory to wyjątkowo przebiegłe stwory. Czy tylko dlatego, że się uśmiecham w czyjąś stronę, ten uśmiech jest przeznaczony specjalnie dla niego? Czy tylko dlatego, że zachęcająco kiwam dłonią, zamierzam ją podać, gdy ktoś będzie mieć problem? Czy tylko dlatego, że pozornie wyglądam bezbronnie, nie mam wystarczająco dużo siły, by się bronić? - urwała na moment, by strzepnąć niewidoczny pyłek ramienia i jak gdyby nigdy nic kontynuowała swój monolog - Wyglądam bezbronnie, bo tak jest łatwiej ukryć swoją prawdziwą siłę. Kiwam dłonią, bo w drugiej trzymam ukryty nóż, który bez skrupułów wbiję w plecy. Uśmiecham się, bo właśnie nieświadomie wpadł pan w moją pułapkę, z której nie ma ucieczki. Pozory są tylko i wyłącznie po to, by mylić, a prawda bywa najkosztowniejszym ze złudzeń - zaległa cisza. Przyglądając się podejrzanej, nie widział już w niej istoty choćby w połowie ludzkiej, widział oblicze samego diabła. On też był kiedyś aniołem, strącony z nieba ukazał swoją prawdziwą twarz. Tak samo ona, początkowo wyglądająca całkowicie niewinnie, z czasem odkrywała całe zepsucie, które było wewnątrz niej i które zatruwało wszystko i wszystkich wokół.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoje słowa działają na twoją niekorzyść? Wszystko, co powiesz, bezlitośnie wykorzystamy przeciwko tobie, żeby cię skazać. Na tak długo jak to będzie możliwe - warknął do niej nieprzyjemnie. Miał już jej coraz bardziej dość, niczym czarny łabędź pojawiła się i nie oglądając się na nic, siała popłoch wśród kolekcjonerów i właścicieli co lepszych dzieł sztuki, jednocześnie niezdrowo napędzając agencje ubezpieczeniowe, które prześcigając się w oferowanych pakietach, coraz częściej sięgały po półlegalne środki. Niestety wiedział, że będzie mógł odetchnąć z ulgą dopiero wtedy, gdy przesłuchiwana oficjalnie zostanie osadzona za kratkami, musiał dowiedzieć się od niej jak najwięcej, a najlepiej to sprawić, aby przyznała się, bo nie mając nic właściwie, żadnym innym sposobem nie mogli doprowadzić do jej skazania.
- Matka zawsze powtarzała, że szczekające psy nigdy nie gryzą, a im głośniejszy pies tym jest głupszy. Nie powinien pan tak krzyczeć, to nie świadczy najlepiej – zmełł przekleństwo, jednocześnie zaciskając palce mocno na długopisie. Musiał się uspokoić i przede wszystkim przechylić szalę zwycięstwa w swoją stronę, bo jak do tej pory kobieta koncertowo rozkładała go na łopatki, nie wysilając się zbytnio.
- Skoro jesteśmy już przy jakże ciekawym, rodzinnym temacie, jedynaczka, matka zniknęła gdy miałaś 8 lat, więc wychował cię ojciec, który jest podejrzany o przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej - uśmiechnął się w duchu, znalazł jej słaby punkt, bo kobieta lekko spięła się - Z tego co mi wiadomo, to niczego mojemu ojcu, tak samo jak i mi nie udowodniliście, zwykłe plotki. Nie sądzi pan, chyba że siedziałabym tu spokojnie gdybym była jakoś powiązana z mafią? - dało się wyczuć, że temat był niewygodny, na samo wspomnienie ojca najeżyła się i przybrała stricte obronną postawę, nie było więc dziwne, że zmieniła temat, wiedział jednak, że tak łatwo jej nie odpuści skoro przyparł ją po raz pierwszy do muru. Ale zaskoczyła go jej postawa, z tego co było mu wiadomo, mimo nieobecności matki, miała szczęśliwe dzieciństwo, najlepsze szkoły, uczelnia. Co takiego w jej życiu musiało się stać, że miała aż takie złe relacje z ojcem? I kiedy one się tak popsuły? Może miał jej za złe zniknięcie jej matki? A może właśnie było odwrotnie, może te kilkanaście lat temu widziała za dużo? W końcu nikt nigdy nie zgłosił zaginięcia kobiety, mimo że najbardziej prawdopodobne było, że anielica porzuciła rodzinę i zostawiając za sobą dotychczasowe życie, wróciła do swoich, nie zastanawiając się nawet przez moment, co będzie z dzieckiem. Z pewnością wiele czynników złożyło się na osobowość kobiety, brak rodzicielki, ojciec kryminalista i niełatwa choroba, z którą musiała zmagać się każdego dnia.
- Słyszałam, że wypytywaliście, jak działają moje zdolności. Z wielką chęcią opowiem o tym - plany mają to do siebie, że same z siebie często lubią zaskakiwać i się zmieniać. Śledczy nawet w najśmielszych snach nie podejrzewał, że kobieta zdecyduje się opowiedzieć o swoich umiejętnościach, nie wiedzieć czemu wolała poruszyć ten temat, zamiast rozwodzić się nad sagą familii. Nie zamierzał jej przerywać, skoro już sama zaczęła, w końcu o rodzinie z pewnością będzie jeszcze okazja porozmawiać. Tłumacząc cały czas zagadkową dla nich kwestię, tylko się odsłaniała i wskazywała swoje słabe punkty. Rejestrując kątem oka ruch, podążył wzrokiem za dłonią kobiety, leniwie wzięła do ręki stojącą obok niej butelkę
- Mogę przenosić się lub jakieś przedmioty w czasie, zarówno w przyszłość jak i przeszłość - resztki zdartej przez śledczego w przypływie nagłego stresu etykiety smętnie zwisały odklejone od butelki, irytowało ją to niemiłosiernie, więc szybko zdrapała ją i zmięła, żeby rzucić nią do kosza, chybiła, a papierowa kulka potoczyła się w kierunku drzwi wejściowych - Jedynym ograniczeniem, o ironio, jest czas - zacisnęła palce mocniej na butelce, by w końcu zacisnąć całkiem w pięść. Z uśmiechem pełnym wyższości otworzyła dłoń, prezentując ją, jakby pokazywała magiczną sztuczkę dziecku. Drugą zaciśniętą w pięść przyłożyła do ust, chcąc zamaskować kaszel i przy okazji nie zachlapać nieestetycznie stołu krwią, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Szybko jednak odzyskała rezon - Jednorazowo mogę przenieść się maksymalnie o godzinę, co bywa czasem uciążliwe. Żeby przenieść się bardziej w czasie, muszę wykonać odpowiednio większą ilość skoków. Niestety zawsze jest coś za coś. Świat bezlitośnie żąda rozliczenia się z zaciągniętej pożyczki, co gorsza do rachunku dolicza zabójcze oprocentowanie. Każda zyskana godzina podróży w czasie kosztuje mnie dwa razy więcej życia, ta cena jest bardzo wysoka jak za 3600 sekund, dla niektórych być może nawet zbyt wysoka. A krwawy kaszel i ból płuc, to taka drobna niedogodność i przypomnienie czym płacę – spojrzała na zegar - Jest godzina dokładnie 20:57, więc przesłuchanie trwa prawie 2 godziny. Cóż to jest w takim życiu jak moje - w tym momencie do mężczyzny dotarło, co się dzieje, jeśli ją teraz puści, to najprawdopodobniej nie uda się jej sprowadzić ponownie na komisariat. Zerwał się, co tylko rozbawiło podejrzaną - Do zobaczenia w przeszłości, chociaż wątpię, że będę pana pamiętać

Siwowłosy śledczy szedł właśnie do pokoju przesłuchań, czekała tam na niego niejaka Apolonie Maschera, podejrzana w sprawie wielokrotnej kradzieży największych dzieł światowego malarstwa. Według źródeł młoda kobieta chorowała na pogłębiającą się z czasem prozopagnozję. Nie rozpoznaje twarzy znajomych osób, nie jest nawet w stanie dopasować twarzy konkretnej osoby stojącej przed nią do jej zdjęcia. Nauczyła się rozróżniać osoby poprzez ich sylwetkę, brzmienie głosu czy sposób poruszania się. Czy to prawda? Ciężko było stwierdzić, plotki na jej temat mnożyły się jak szczury nawet wśród pracowników komendy. Jeśli jednak, mogli to łatwo wykorzystać. Po drodze zahaczył jeszcze o automat z napojami, nie spał od kilkunastu godzin, jak nikt potrzebował kawy, czarnej, mocnej i zdecydowanie bez cukru. Wgapiając się beznamiętnie, omiótł wzrokiem asortyment, nie zatrzymując się na niczym konkretnym, dopiero obdarta z etykiety mineralka przyciągnęła jego wzrok na dłużej. Nim zaczął się nad tym zastanawiać, automat wydał charakterystyczny dźwięk oznajmiający ukończenie przygotowania napoju. Chwycił do ręki styropianowy kubek z zamiarem wzięcia łyka. Zamiast tego zaklął szpetnie pod nosem, gdy jedna z jego nieznanych mu wcześniej współpracownic potrąciła go ramieniem, przez co wypadły mu wszystkie dokumenty z lewej ręki, jednak nie na tyle mocno by wylać gorący napój, którego jeszcze nie zaczął pić. Spojrzał nerwowo na zegarek, już i tak był spóźniony, była godzina 19:04, a przesłuchanie miało rozpocząć się o równej 19. Pozbierał porozrzucane rzeczy i praktycznie biegiem ruszył dalej. Otworzył drzwi, jednocześnie kopiąc papierową kulkę i wszedł do pomieszczenia, gdzie czekała podejrzana. Pokój, oprócz butelki wody wypitej do połowy stojącej na stole, był pusty.
Discord: Lumosek
Grafika: @Sabertoon_artt, ross resources

Od Minkiego cd. Lucille

Minki nieszczególnie lubił wtrącać się w czyjeś sprawy. Nie obchodziło go, czym ktoś się zajmuje, dopóki nie wchodzą sobie wzajemnie w drogę. Jeżeli sobie nie przeszkadzają, to nie widział sensu, aby kogoś śledzić bądź dociekać. Jest ciekawski, tego nie można mu odmówić, ale tyczy się to tylko osób, które przypadły mu do gustu; spełniły wymyślne kryteria mężczyzny. Zwykle ciekawa, inna moc, która emanuje od drugiej osoby, jest idealnym wabikiem dla kitsune. Trudno mu się oprzeć od wciskania nosa tam, gdzie nie chcą. Trudno mu nad swoimi lisimi zachowaniem. W końcu natury nie oszuka.

Od Lucille cd. Minkiego

Chciałam, żeby trzymał gębę na kłódkę. Chociaż sądząc po tym, że nikt mnie dalej nie odwiedził z oświadczeniem, że z powodu stosowanej magii zostaję ze skutkiem natychmiastowym wydalona z AUM, musiał zachować informację o znakach na moim ciele dla siebie. Dobrze. Tak naprawdę powinnam była przedsięwziąć odpowiednie kroki względem niego, jak tylko wyłonił się spośród drzew na tamtej polanie. Nie byłam jednak swoim ojcem... Ani nie przypominałam nikogo z jego poprzedników. Krzywdzenie innych, żeby ukryć swoje tajemnice, nie było w moim stylu.
Jednak przez to staliśmy tu i teraz w tej, jakże niezręcznej, sytuacji.

sierpnia 03, 2025

Od Yassina — Hi, can I kiss u? II

— Dupek — rzucił za odchodzącym Lutherem. 
Nie wstał za nim, nie odprowadził go wzrokiem. Nonszalancko skrzyżował ręce na piersi, założył jedną nogę na kolano, zademonstrował wszem i wobec, że mu tu bardzo miło i wygodnie, wybierać się nigdzie nie zamierza, leżenie na trawie mu się podoba, w zasadzie może nawet tu zamieszkać.
Delicję koncepcja człowieka wyciągniętego płasko na ziemi bardzo zainteresowała. Suczka przysiadła Yassinowi za głową, zabawnie przechyliła pysk, popatrzyła w dół z ukosa. Najpierw upuściła mu obok twarzy mokrą od śliny piłeczkę, potem, gdy Yassin na zaproszenie do zabawy zareagował wzdrygnięciem i niczym więcej, położyła się nad nim, spróbowała wylizać mu twarz.

Od Minkiego cd. Lucille

Ciemnowłosy spoglądał w kierunku kobiety, którego imienia wciąż nie było dane mu poznać. Wyczekiwał na jej odpowiedź, chcąc się przekonać, czy dzisiaj uda mu się przyciągnąć kolejną zbłąkaną owcę. Minki doskonale wiedział, czego pragną ludzkie serca. Tonący brzytwy się chwyta. Jednak cała nadzieja została rozwiana wraz z jej odmową, co jasno sygnalizowało, że w tamtym momencie nie była tak bardzo zdesperowana, aby skorzystać z pomocnej dłoni mężczyzny. 

sierpnia 02, 2025

Od Sahiba — Tak niech się stanie II

Aleister wisiał nad nim ze sztyletem w ręce. Sahib, niewzruszony, że ma ostrze nad twarzą, puścił na moment rytualne naczynia, wyprostował ramiona nad głową, złapał prawą ręką łokieć lewej, wyciągnął się bezczelnie, przeciągnął jak kot. Prostował plecy niespiesznie, pozwalał, by kręg przeskakiwał po kręgu. Okazywał swobodę trochę dlatego, że faktycznie był zrelaksowany i całym obrzędem uprzejmie nieprzejęty, trochę dlatego, że czuł się przy Aleisterze pewnie i całkiem bezpiecznie. No dalej, zachęcił goblińskim półuśmieszkiem, niepozornym i ledwie dostrzegalnym, ale z gatunku tych, które miał zarezerwowane dla jednej, określonej osoby, i które nic dobrego przeważnie nie wróżyły. Przecież wiem, że też chcesz.

Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.

Ruby Wade
| Inne Arty |
Wcielenie Salome:
Link 1
Link 2
Inne:
Link 3
Link 4
Link 5

| Autor Zdjęć |
Gustave Moreau, Leopold Schmutzler, Ilya Krushnov

| Tożsamość |
Ruby Wade.

| Pseudonim |
Ru w pośpiechu. Rubinka dla bliskich. Sroka tak ogólnie, ponieważ ma oko do znajdywania błyskotek. Noel jako pseudonim podczas "pracy".

| Wiek i Płeć |
Kobieta, która tym wcieleniu ma już z 20 lat, chociaż wygląda na 16. To pewnie przez niecałe 155 cm wzrostu i dziecięce rysy twarzy. Urodzona 21 grudnia. Gdyby zliczyć jej wszystkie wcielenia, miałaby z 1500 lat.

| Miłość |
Bi powiedzmy. Wolna, ponieważ trochę się boi zaangażować w poważny związek.

| Rasa |
Nephalem upadłej anielicy (25%) i demona inkuba (25%). W jej krwi biegnie też zdecydowanie dominująca (50%), acz nieaktywna domieszka magii, ale to dlatego, że jej drzewo genealogiczne jest bardziej pokręcone niż to Habsburgów. A we właściwej terminologii istoty takie jak ona nazywane są mieszańcami, kundlami na dwóch nogach, bękartami, hybrydami, ...

| Podtyp / Chór |
Jak już wyżej wspomniałam, ma w sobie krew inkuba. Jej matka, wnuczka upadłej anielicy z trzeciego chóru archaniołów, dorastała w czarodziejskim domu, lecz nie dane było jej przekazać swe umiejętności i wiedzę swojej córce.

| Rola |
Ruby teoretycznie chodzi do szkoły kulinarnej za dnia oraz w weekendy uczęszcza na praktyki w restauracjach. Dorabia dorywczo na nockach, sprzedając w klubach anielsko-demoniczny pył...

| Głos |
Serie Opera III - SALOME

| Pochodzenie |
W sensie jej miejsce urodzenia? Mhmmm... Ona jest nietutejsza. Dokładniej nie pamięta, skąd pochodzi, jeśli mowa o jej pierwszym miejscu narodzin. Jeśli mowa o jej najbliższych ponownych narodzinach, to to owszem pamięta. Pochodzi z zielonej krainy lasów i jezior. Zimy były tam srogie, temperatury przez 8 miesięcy w roku nie przekraczały 20 stopni. Natomiast sezon letni, to było coś! Rano podjadanie jagód z krzewów otoczonych mżawką rosy, popołudniu pływanie w jeziorze i wygrzewanie się na słońcu, wieczorem słuchanie koncertu świerszczy. I to wszystko pod wierną osłoną koron drzew, które były wszędzie. Obecnie to miejsce nie istnieje. Cały teren został zrównany z ziemią i zalany betonem. Pojawiły się budowle wyższe od drzew, betonowy krajobraz zastąpił jezioro, zamiast świerszczy jest uliczny zgiełk i zapach spalin zamiast trawy. Smak goryczy zastąpił jagody.

| Zamieszkanie |
Zamieszkuje slumsy w Deiran, ale ma wielkie nadzieje kiedyś wydostać się stamtąd. No może na początku chciałaby zdobyć wiedzę, pieniądze, a potem przenieść się do strzeżonej dzielnicy Deiran, potem zrobić karierę, a następnie przenieść się na Alteiran... Na razie jej marzenia wybiegają na to, by przeżyć następny dzień.

| Aparycja |
Ruby to krasnal o wzroście 151 cm. Ma krótkie kruczoczarne włosy do uszu, które kontrastują z jej bladą cerą lalki porcelanowej. Jest blada jak ściana i koścista, chociaż nie brak jej sił witalnych. Bywa, że staje się małym diabłem tasmańskim. (Uwaga: sił witalnych nie mylić ze zwykłą siłą. Jej chude ramiona nie uniosą nawet 10 kilo, lecz potrafi przebiec maraton). To niepozorne u niej, ponieważ ma bardzo łagodne i dziecięce rysy twarzy, które mylą co do jej charakteru.
Jej oczy są... jasne. Czasami wydają się zielone, czasami niebieskie, a nawet i szare. To zależy od otaczającego światła i samopoczucia dziewczyny, bo kiedy jesteśmy smutni, nasze oczy przygasają. Ma wieczne cienie pod oczami.
Jeśli chodzi o jej resztę ciała, to niechętnie je obnaża całkiem do naga. Życie nie było dla niej życzliwe, przez co prawie wszędzie ma różnego rodzaju blizny. To jej największy kompleks. Te skazy nie pozwalają jej eksponować idealnie zbilansowanego ciała; małe, ale zgrabne piersi, naturalne wcięcie w talii, zaokrąglone poprzez mięśnie pośladki i uda. To wszystko waży 45 kilo i chodzi na chudziutkich nóżkach.

| Umiejętności |
Szybka i zwinna jak lis, ma bardzo wyczuloną czujność. Dzięki niej wyczuwa coś, zanim to się stanie. Takie bardzo wielkie i precyzyjne przeczucie. Poza tym ciągłe życie w ruchu pozwoliło jej na osiągnięcie ponadprzeciętnej zwinności ciała (co w sumie nie jest w dzisiejszych czasach wielkim wyczynem, patrząc na przeciętnych ludzi, ale warto o tym wspomnieć).

| Przemiana demoniczna |
Kiedy się przemienia, cierpi. Każdy gram ciała wysyła sygnały o rozdzierającym bólu. Jest tak przez jej nieczystość. Jej zewnętrzna powłoka jest "anielska", podczas gdy jej wnętrze jest demoniczne. Gdy się przemienia, z jej pleców wyrastają na siłę czarne skrzydła. Również jej szyja, ręce i nogi pokrywają się czarną smołą, którą tylko siebie brudzi. Jej nogi mogą przemienić się w koźle raciczki, jak u typowego fauna, a co za tym idzie może jej wyrosnąć ogon. Przemianę nie zawsze może kontrolować, bywa, że zwykły impuls ją ku niej skłoni.

| Charakter |
Jej charakter to trudny orzech do zgryzienia. Gdyby światowej klasy znani psychiatrzy musieliby ją przebadać (co im się po dobroci nie uda), opadłyby im ręce i dla ułatwienia sobie sprawy stwierdziliby zaburzenia afektywne dwubiegunowe (bipolarność). Dziewczyna jest świadoma, że jest coś z nią nie tak, lecz nie pozwoli się tknąć żadnemu specjaliście przez niemiłe przeżycia związane z panami i paniami w białych kitlach... Poza tym nie lubi się przyznawać do błędów. We wszystkim u siebie je widzi i nie chce ludzi zanudzać o swoich problemach osobistych. Uważa, że nie warto, a zaraz potem pragnie zainteresowania innych jej problemami. Trudno ją zrozumieć...
Wracając do diagnozy, Ruby zachowuje się jak osoba bipolarna, z tym że u niej huśtawki nastrojów następują dosłownie z chwili na chwilę, a nie z tygodni na tygodnie. W jednym momencie może zachowywać się zupełnie przeciwnie, i to w hiper maniakalnym znaczeniu. Z chichotki do smutaski. Z introwertyczki do ekstrawertyczki. Z cichej myszki do pyskatej jędzy. Wtedy radzę zabezpieczyć się w zatyczki do uszu, ponieważ słowa wypowiadane przez tę niewinną buzię nokautują po uszach. A jeśli sytuacja będzie naprawdę gorąca, szykujcie ochraniacze i niech ktoś dzwoni po pogotowie! Ona nie ma skrupułów (co do istot człekokształtnych oczywiście).
Mimo bycia zmienną jak jesienna pogoda, Rubinka jest lojalną osobą, jeśli już pozwoli ci się poznać bliżej. A to też zależy od jej stanu: czy będzie akurat ufna i klejąca się jak kotek, czy zdystansowana i chłodna jak dziki zwierz. Pomimo tego Ru zawsze jest szczera do bólu i stara się być, bądź udawać, szczęśliwą.
Ruby myśli więcej niż mówi. Często przez to zarywa noce, ponieważ obmyśla różne wyimaginowane scenariusze (które i tak nigdy się nie zdarzą...). To coś, co każdemu się przytrafia. Ona jednak potrafi się zamknąć w swoim wyimaginowanym świecie i zatracić kontakt z prawdziwym światem na parę z dni. To świadczy o jej niezłamanej upartości i dążeniu do celu.

| Moc |
Jej jedyną na ten moment mocą jest przeistaczanie się w osoby, w jakich gustuje ktoś, kogo ona ma na celowniku, i pozyskiwanie z tej persony energii życiowej i nieco jego/jej mocy, jeśli tylko ofiara złapie haczyk. Jak widać, bycie w połowie sukkubem (żeńskim inkubusem) nadaje się nie tylko do uwodzenia. Czy to dobre, czy złe, sama nie wie? Nie zawsze używa tego w złych zamiarach.
Jeśli umrze, ma zdolność reinkarnacji w losowej ciężarnej kobiecie. Tą "zdolność-dodatek" dostała jako prezent, ale stała się jej przekleństwem długowiecznej męki na tej ziemi. Po każdej cielesnej śmierci odchodzi w tak zwane "międzyświaty" (świat / przestrzeń między światem żywych, a umarłych — uniwersalny dla każdego stworzenia i religii, bez stałej nazwy), gdzie czeka w kolejce na możność ponownego odrodzenia się. Pobyt w tym miejscu nie należy do najprzyjemniejszych — krótko mówiąc, to miejsce wysysa energię duszy, rani ją i osłabia. Zaburza normalny porządek bytu, którym jest życie, a po nim śmierć. Potem taka zmaltretowana dusza osiada w nowym ciele. ,,W zdrowym ciele, zdrowy duch"? Nie w tym przypadku. Pokaleczona dusza osłabia ciało, stawia je w świetle bycia bardziej podatnym na choroby, kalectwa, w najgorszym przypadku szybszą śmierć. Pewnego razu kolejne ciało nie udźwignie tyle duchowej traumy i umrze przed zaczerpnięciem pierwszego oddechu. Wtedy Ruby już nigdy więcej się nie odrodzi.
Obecne ciało cierpi pod postacią nieregularnych hormonów, emocjonalnych huśtawek, problemów kostnych oraz skórnych. Stąd ma połowę, jak nie większość, wcześniej wspomnianych blizn.

| Oręż |
Nosi przy sobie magiczny sztylet z czarnego obsydianu, lecz jest kompletnie bezużyteczny w jej rękach. W sensie ona umie się nim posługiwać, ale nóż się jej nie słucha i rani, gdy sam tego chce. Ona nie jest godna go używać. Nosi go jako pamiątkę po kimś bliskim, kto był... I ten ktoś był jej naprawdę bardzo bliski...
Rękojeść jest zrobiona z białej kości bliżej nieznanego zwierzęcia. Wygrawerowana jest na niej scena sądu ostatecznego nad kimś: po prawej niebo i aniołek, po lewej piekło i diabełek, a pośrodku waga z piórkiem i sercem ("Jeśli twoje serce jest cięższe niż piórko, idziesz do piekła. Jeśli nie, idziesz do nieba").
Tam, gdzie taszka, jelec i nasada, tam jest umieszczony kamień. On może zmieniać barwy, ale neutralnie jest śnieżnobiały. U Ruby jest on czarny jak wcześniej wspomniany obsydian. Jakby sztylet trafiłby do właściciela, albo do kogoś, komu 'zaufa', wtedy pokaże swe prawdziwe kolory. Taka sytuacja się jeszcze nie zdarzyła, ale gdyby tak się stało... Wtedy sztylet byłby bronią śmiertelną.
Na głowni, przy liniach zbrocza, biegnie taka cieniutka wklęsła linia do tego kamyczka. I tak jakby ktoś go używał, to przez tę linię komora kamyka napełnia się krwią przeciwnika. Jak ta się zapełni, a kamyk stanie się czerwony, to aktywuje się specjalna moc dodająca obrażeń. I oczywiście, tylko jeśli nóż pozwoli ci się używać.

| Rodzina |
Jej obecne wcielenie zaczęło się tak... Jej matka wychowała się w apodyktycznej rodzinie magów. Jako, iż nie była pełnokrwistą czarodziejką, swe braki w genach musiała wyrównywać, zadzierając nosa, gdzie się dało. Była wredną suczą, twardą stopą stąpała po ziemi i silną pięścią karciła każde przewinienia dokonane wobec niej (czyt. czyny niekoniecznie złe, po prostu nie była z nimi za pan brat). Pewnego razu trafiła kosa na kamień i cała karma zwróciła się przeciwko niej. Kobieta naraziła się pewnemu inkubowi, który za karę okradł ją z jej niewinności, pokazał, jakie ma o niej mniemanie i napluł na jej honor. Z tego czynu narodził się brat Ruby — Anioł (czyż nieironiczne imię jak na pół demona?). Matka postradała zmysły, była chora psychicznie i znęcała się nad nim cieleśnie. Czemu o tym mówię? Otóż dlatego, że z tego karcenia urodziło się dwoje kazirodczych dzieci — chłopczyk Zico, a 8 lat później Ruby. Chore? Tak. Na szczęście Anioł uwolnił się z sideł potwory i założył własną rodzinę. Po paru latach przygarnął do siebie Ruby, chociażby ze współczucia, ale nigdy nie był dla niej jak ojciec, bardziej jak odległy brat. Jego dzieci stały się jej nowym rodzeństwem, a ich mama jej macochą. Mimo to Rubinka wie, że nie pasuje kompletnie w ten obrazek idealnej rodziny.
Jeśli zliczyć też rodziny z jej poprzednich żyć, to okazałoby się, że z co dwudziestą osobą była spokrewniona.

| Życiorys |
Historię powstania Ruby już znacie, jeśli chodzi o teraźniejsze drzewo genealogiczne. Teraz będzie nieco lżej, więc nie uciekajcie. Tutaj będzie krótko. Teoretycznie. Opowiem wam o jej pierwszym dobrze zapamiętanym, na zawsze, wcieleniu. Był to mniej więcej 14-sty rok naszej ery, kiedy przyszła na świat. Żyła jako córka króla Heroda III i królowej Herodiady. Nazwano ją Salome. Tak się stało, że suma sum arum wychował ją inny Herod, Herod Antypas. Była jego ulubienicą i uwielbiał patrzeć, jak tańczy. Jej matka wykorzystywała tę słabość i namawiała Salome do tańca w zamian za jej (matki) zachcianki. Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Stały się rzeczy, które dziewczyna wolałaby wymazać z historii. Nie było już odwrotu i nie mogła niczego odczynić. Potem próbując znaleźć sobie miejsce w nowej rzeczywistości, natrafiła na nieskazitelnego upadłego...
Jak dotąd nienawidziła religii, obwiniała ją za wszystkie swe krzywdy. Ten anioł, który stał się dla niej mentorem i inspiracją do poprawy, naprowadził ją na ścieżkę przebaczenia i dobra. Pokazał jej jak żyć w zgodzie ze sobą i wiarą, że poza życiem istnieje Raj. On jej o wszystkim opowiedział: o Niebie, gdzie śpiewał swemu Panu do snu, o Piekle, gdzie przeganiał tak zwanych "grzeszników", o Międzyświecie, do którego trafia każdy po śmierci i czeka tam na swój "wyrok". Z niemałą dozą niepewności spoglądał w niebo, opowiadając o tym, jak będzie się malować przyszłość. Mówił, że Stwórcę bardzo smuci fakt, że jego wierni odchodzą od niego, na rzecz tymczasowych bałwanów. Wysłał swego sługę więc, by przesiał ziarno od chwastów. "Ty jesteś... jak ten polny mak", mówił. "Delikatna, lecz nie można cię nie doceniać. Masz w sobie wiele, i wiele zdziałasz."
Był dla niej jak ojciec. Cóż, był. Wszystko, co dobre, musi się skończyć. Nieskazitelny o wielu imionach musiał iść dalej rozpowiadać słowo Swego Pana... Z myślą o swej podopiecznej dał jej dar reinkarnacji, aby mogli się jeszcze spotkać, jak nie w tym, to w następnym życiu. Pokolenia za pokoleniami, stulecia za stuleciami, ich drogi zawsze się krzyżowały. Jednak po roku 1960 Wonka (ówczesne przezwisko Nieskazitelnego) zostawił jej swój sztylet "tak na przechowanie" i od tamtej pory słuch o nim zaginął. Obecnie Ruby krąży po świecie, nasłuchując tych, co namawiają do przystąpienia do "Armii Pana Niebieskiego"*, z nadzieją, iż wśród nich będzie on... Czas spędzony bez niego to czas coraz większej demoralizacji. Efektem tego jest jej obecna profesja.

| Ciekawostki |
Ma problemu od strony demonicznej natury z kontrolowaniem się... Nadmiar estrogenów w niestabilnym, małym ciałku i kłopot gotowy. Zawsze trzymaj w pogotowiu czekoladę białą, bądź mleczną z wiórkami kokosa. To jej ulubiony przysmak.
Jakby kogoś interesowało, co Rubinka sprzedaje, to jest to jej własna krew. Wstrzyknięta do kogoś innego powoduje efekt jak przy zakochaniu się: uwolnienie się endorfin szczęścia, głupawki, widzenie świata w różowych okularach, itd... Możliwe, iż to może leczyć depresje innych ludzi. A co uleczy jej?

| Postscriptum |
Performance w głosie odnosi się do sytuacji z jednego z jej wcieleń jako Salome III, kiedy to Ruby wreszcie miała dobrą matkę, lecz za to ojciec ignorował ją jak powietrze, żeby potem z lekka niezdrowo się nią interesować.

*(Religia: Armia Niebieska. Nabór: nie zabraniam, wolny wybór. Więcej detali będzie wkrótce, albo pytania na priv.)

| Prowadzący |
Gejsza. (Howrse, z kropką), Gejjsza na discordzie

Od Violet cd. Eliasa +18

Tw: yyyyyy, kawałkowanie martwej owcy... i +18 nie pytajcie
Nie mogę powiedzieć, żebym się ich starcia nie spodziewała... Mimo to widok bójki ukłuł mnie w serce. Pokaz siły pokazem siły, natomiast Liam zdecydowanie przesadził. Nigdy jeszcze aż tak się nie zawziął na jakiegokolwiek faceta w moim otoczeniu, a ja nie do końca potrafiłam stwierdzić, czym Elias w jego oczach mógł różnić się od pozostałych...
Może tym, że mu wcześniej o nim nie wspominałam. Albo mógł w jakiś sposób domyślić się, że połączyłam się z nim umysłem.

sierpnia 01, 2025

Od Aleistera — Tak niech się stanie I

 Nieokreślona przyszłość, Deiran, 31 października

Jesienny klimat za oknem bynajmniej nie sprzyjał jakimkolwiek aktywnościom, jednak przychodził ten moment w Crowley'owym kalendarzu, którego pominąć nie mógł. Głównie ze względu na naturę swoich umiejętności i to, jakich wyrzeczeń one wymagały od niego, aby Aleister pozostał w łaskach kosmicznych sił. Po tylu latach, co prawda, te drobne rytuały stały się dla niego swojego rodzaju rutyną, jednak nie zmieniało to faktu, że przygotować do nich musiał się już na kilka dni przed szczytowym nasileniem Samhain. Zebrał wszystkie świece, suszone zioła i misy z brązu, specjalnie okadzone przed złożeniem w nich darów. Nawet przeprowadził oczyszczenie całego piętra, wychodząc z mieszkania na klatkę schodową, aby rozprowadzić dym lawendy w okolicy. Drzwi do domu jednego ze sąsiadów oczyścił nawet dwukrotnie, bo uznał, że starcowi mniej negatywnej energii w życiu wyjdzie jedynie na dobre.

Podsumowanie nr 1

Dzień dobry!

Pierwszy pełny miesiąc od otwarcia Deiranu za nami!
Rozpoczynamy serię podsumowań miesiąca. Ze względu na otwarcie bloga w połowie czerwca, postanowiłyśmy zsumować dwa podsumowania w jednym poście. Z okazji otwarcia bloga i pierwszego oficjalnego podsumowania mamy dla was mały prezent: nie rozliczamy aktywności poszczególnych postaci i żadna postać nie zostaje upomniana!

lipca 31, 2025

Od Luthera — Hi, can I kiss u? I

Dzisiejszy dzień wydawał się nadzwyczaj spokojny. Na dworze świeciło słońce, a delikatny wiatr rozwiewał ułożone włosy Luthera. Ludzie korzystali z pięknej pogody, gdyż ostatnie były nadzwyczaj deszczowe. 
Delikatny uśmiech zawitał na ustach mężczyzny, gdy zauważył, jak Delicja biegnie w jego kierunku z piłką w pysku, którą jej przed chwilą rzucił. Suczka wydawała się nadzwyczaj szczęśliwa, że dzisiaj została zabrana do parku. Firebane miał wolne od pracy, więc uważał, że wypadało swojej czworonożnej przyjaciółce wynagrodzić ostatnie dni. 

lipca 30, 2025

Od Yassina cd. Luthera

Wrócił do domu rozkojarzony i trochę spięty, sam dziwił się sobie, że tak reaguje. Nic szczególnego się przecież nie wydarzyło, po prostu... Był w nastroju na żarty, wrzucił wszystkie swoje drobne do fontanny Sabriny, pomyślał życzenie, a potem poszedł na r... spotkanie. I, na wszystkich bogów, co tam się tak właściwie wydarzyło? Ta cholerna Sabrina naprawdę wysłuchała jego absolutnie niedorzecznego życzenia i mu tego faceta wyczarowała? 

Od Eliasa cd. Violet

Tw.: Przemoc, wulgaryzmy.
Pierwszy raz od wielu dni udało mu się zasnąć od razu, nie mając przy tym koszmarów czy nagłych pobudek powodowanych przez nagłe przewracanie się małych mebli, czy upadających naczyń. Jego umysł chwilowo się wyciszył, dając mu kilka godzin snu, niczym po mocnym blancie, lecz i to nie mogło przecież wiecznie trwać. Gdy tylko usłyszał obcy męski głos, od razu się wybudził, kierując wzrok w stronę źródła dźwięku, gdzie ujrzał wysokiego mężczyznę. Kobieta zareagowała w tym samym czasie, od razu opieprzając go za nagłe wejście do jej domu. Jak się okazało, był to jej brat - Liam, drakonid. To o nim wcześniej wspominała i prawdopodobnie to przez niego Vi ma teraz problemy. Elias nie spuszczał z niego wzroku, nerwowo ściskając mięśnie żuchwy, powstrzymując się oczywiście od zglebowania mężczyzny i wyjaśnieniu sobie kilku spraw. Tak, Cortes jest skory to bitki, lecz potrafi się też pohamować, żeby nie zabić przypadkowego człowieka, który tylko krzywo na niego spojrzał.

Od Lucille cd. Perseusa

Poważnie rozważałam, czy powinnam właśnie w te pędy ewakuować się gdzie pieprz rośnie, czy jednak wstrzymać konie i zachować pozory dobrego wychowania. Wrażenie niepokoju nasiliło się, gdy mężczyzna, jak gdyby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, pocałował wierzch mojej dłoni, kłaniając mi się niemal w pas. Poza tym jeszcze raz usłyszę "panienka" i przysięgam, że coś mu zrobię. Co on, ze średniowiecza się urwał...?

lipca 29, 2025

Od Sahiba cd. Aleistera

Zajęcia przebiegały standardowo. Sahib siedział na katedrze, swobodnie i noga na nogę, sprawdzał na kolanie świeżo oddane kolokwia. Jedna z uczennic prezentowała zaległy referat, choć prezentowała to może zbyt szumne określenie, po prostu czytała z kartki. Sahib raz na jakiś czas podnosił wzrok, dawał jej znać, że proszę, kontynuuj śmiało, to bardzo ciekawe, słucham uważnie. Samopisząca kreda w w międzyczasie notowała na tablicy za jego plecami najważniejsze punkty na temat mięsożernych ślimaków, będących głównym tematem wykładu, który planował poprowadzić lada moment.

Od Anaxy — Same Old Energy

Tw: Homofobia, przemoc domowa, przekleństwa

Dziewczyna w kwiecistej sukience zawirowała na parkiecie. Kasztanowe włosy rozsypały się wokół jej głowy na nadmorskiej bryzie, a dźwięczny śmiech przebił się przez wesołe rytmy piosenki. Lokalny zespół przygrywał przy plażowym barze, ale dopiero wtedy ich oczy rozjaśniły się, gdy ta para wyszła na środek. Wyszła, a raczej - została częściowo wyciągnięta, gdyż Kwiaciarka błagalnym wzrokiem i zapewnieniami, że wszystko będzie w porządku, wyprosiła u partnerki ten jeden taniec. Druga, w dżinsowych szortach, wpierw przewróciła oczami, jednak szybko weszła w rytm, wirując wokół Kwiaciarki z szerokim uśmiechem na opalonej twarzy. Przy sobie wyglądały jak dwa barwne ptaki, zgrane w jedność, skupione tylko na sobie nawzajem.

Księżniczka wyszła z bajki, zaczęła pić piwo i palić fajki.

SeleneQuinlan Squarepants Wiek: 48 lat Rasa: Hybryda syreny z demonem Zamieszkanie: Obrzeża Deiranu Profesja: Tatuatorka | Członkini mafii Silents Autorzy artów: LuciaSatalina Charakter:
Pierwsze spotkanie Quinlan nie jest niczym specjalnym. Nie zagada cię na śmierć, nie zwyzywa od razu, często nawet się nie odezwie. Wiele osób, które miały przyjemność ją spotkać, raczej może się zgodzić w tym, że jeżeli już się nimi “zainteresuje” to nie jest za przyjemna. Raczej nie przepadają za nią. Stanowczo nie jest to typ osoby, która ma mnóstwo znajomych i jest lubiana przez każdego. Co w sumie jakoś bardzo jej nie przeszkadza. Sama preferuje niedopuszczanie do siebie za wielu osób. Niełatwo zdobyć jej zaufanie. Szczególnie że bardzo się pilnuje w związku z przynależeniem do Silents. Grono jej bliższych osób jest stosunkowo małe i w większości składa się z innych członkiń mafii. Raczej małomówna, a do tego bywa, że odpowiada czasem dość… specyficznie. Raz będą to krótkie zdania, półsłówka, innym razem cały monolog. Zdarza się też, że mówi zagadkami. Na jedno trzeba uważać. Rozmów o sobie unika jak ognia i bywa, że zaczyna się denerwować, gdy za bardzo się na nią naciska. Nie lubi, jak ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy. Zresztą jest to bardziej typ obserwatora.

Jeżeli już się uda ci się przyciągnąć uwagę Quinlan, dowiesz się, że ma ona swój “charakterek”. Bywa wredna, ironiczna czy wyniosła. Nie ma problemu z rzuceniem niemiłych uwag, szczególnie jeżeli ktoś jej podpadnie. Ponadto niezwykle irytuje ją, kiedy ktoś zadaje głupie pytania. To właśnie zazwyczaj wtedy będzie sypała ironią na prawo i lewo. Nie można też zaprzeczyć temu, że jest doskonałym kłamcą. Nawet rodzina czy przyjaciele nie są w stanie stwierdzić stuprocentowo, czy mówi prawdę, czy może jest to fałsz. Powiązane jest to z jej całkiem niezłymi zdolnościami aktorskimi, które to - oprócz swoich mocy - wykorzystuje do manipulowania innymi. Niemalże do perfekcji wyrobiła w sobie zdolność płaczu na zawołanie.

Pod osłoną ironii i cynizmu kryje się mimo wszystko inteligentna osoba. Quin ma wiedzę na wiele różnych tematów. Chociaż stanowczo góruje w kwestiach biologicznych i chemicznych. Sprytna i zaradna. Jest jej o wiele łatwiej wybrnąć z sytuacji “bez wyjścia” niż przeciętnej osobie. Jednak trzeba przyznać, że nie jest to wiedza zdobyta w jakiejkolwiek szkole. Dziewczyna nigdy nie słuchała na wykładach. Od zawsze żyła z przekonaniem, że nauczyciele nie uczą tego, co powinni, a ponadto źle tłumaczą. Dlatego wszystkie informacje bierze z wszelakiego rodzaju podręczników i książek. Do tej pory przeczytała ich tyle, że jest już w stanie wytykać, która lektura ma błędy i lepiej ją omijać. Typ samotnika, introwertyka. Swoją energię czerpie z przebywania sama ze sobą i o wiele lepiej pracuje jej się, jak nie ma nikogo innego w pomieszczeniu. Na ogół preferuje raczej posiedzieć w ciszy i poczytać książkę niż wyjść na imprezę lub spotkanie ze znajomymi. Chociaż nie jest też taką kompletną sztywniarą. Czasem lubi się zabawić, ale to raczej w niewielkim, zaufanym gronie.
Moce i przemiana:
Jedną z mocy dziewczyny - której w sumie można się było spodziewać, patrząc, na to jakiej rasy jest przedstawicielką - jest hipnoza. Tak jak większość syren jest w stanie wpływać na ludzi za pomocą swego głosu, a dokładniej śpiewu. Wystarczy prosta melodia wyśpiewana z konkretną intencją, aby druga osoba wpadła w trans. Ciekawie się robi, gdy dowiadujemy się, że Quinlan wcale nie potrzebuje śpiewu do tego. Jest w stanie zahipnotyzować kogoś tylko przez proste odezwanie się do niego. Jedynym haczykiem jest to, że w takim przypadku dana osoba musi jej odpowiedzieć. Cały czas doszlifowuje swoje zdolności. Na dzień dzisiejszy jest w stanie użyć hipnozy “śpiewanej” na pięciu osobach naraz i wpływać na ich emocje bądź kazać wykonać drobne polecenia. Jeżeli chodzi o wersję “mówioną” to jest ona w pewnym stopniu silniejsza. Może kontrolować ciało drugiej osoby, kazać jej coś powiedzieć i zrobić bardziej skomplikowane rzeczy. Jednak ma większe ograniczenia co do ilości osób, bo może mieć pod swoim wpływem tylko dwójkę. Ponadto w obu przypadkach ofiara jest w stanie walczyć z hipnozą i przy wystarczającej sile umysłu przerwać ją.

Druga moc dziewczyny - iluzja bólu - stanowczo jest dziedzictwem jej demonicznych genów. Quinlan jest w stanie wytworzyć w umyśle drugiej osoby złudzenie agonii. Nie jest to “prawdziwy” ból. Nie zmienia to nic w stanie fizycznym ofiary. Oddziałuje jedynie na psychikę tej osoby. Ból ten może mieć różny stopień nasilenia, a ludzie, którzy go doświadczyli, opisywali, że czyli jakby byli cały czas cięci, a ci, na których używała większego stopnia, mówili, że mieli wrażenie, jakby byli żywcem obdzierani ze skóry. W przypadku torturowania kogoś odpowiednio wysokim natężeniem i przez odpowiednio długi czas jest w stanie doprowadzić do śmierci. Użycie tej mocy ogranicza fakt tego, że Selene musi widzieć daną osobą, a także może być to, tylko jedna osoba w danym momencie.

Przemiana dziewczyny jest wręcz idealnym połączeniem jej dwóch natur. Niektórzy nazwaliby ją mroczną syreną, inni nagą. Sama Quinlan nie określa się. Wie po prostu, że po przemianie całe jej ciało staje się wręcz czarne. Nogi przemieniają się w ogon z bordowo-czarnymi łuskami. Zamiast paznokci ma szpony, a włosy stają się burzą macek. Jednak to, co dla większości osób jest najbardziej niepokojące, są jej oczy. Świecące, błękitne oczy. Ponadto na szyi pojawiają się skrzela dzięki, którym może oddychać pod wodą. W tej postaci moc hipnozy staje się silniejsza. Może mocniej wpływać na ludzi, a także kazać im wykonywać cięższe polecenia. Także ciężej wtedy jest wydostać się spod jej kontroli. Przemiana wpływa także na jej zmysły. Jest w stanie widzieć w ciemności oraz słyszeć z promienia kilku kilometrów - ale tylko pod wodą. Ponadto o wiele szybciej się porusza niż w ludzkiej postaci.
Mafia Silents:
To, co z całą pewnością wyróżnia ów mafię spośród innych, jest fakt tego, że jej członkami są tylko i wyłącznie kobiety. Mężczyźni nie mają nawet najmniejszych szans na dołączenie. Ich działalność jest rozwinięta w różnych kierunkach. Napady na bank. Handel narkotykami. Rozprowadzanie eksperymentalnych leków. Zabójstwa. Przemyt. Jednakże najbardziej znane są z handlu ludźmi. A dokładniej tego, że ich ofiarami są tylko i wyłącznie mężczyźni. W najróżniejszym wieku. Sprzedawani w różnych celach. Jedni na organy. Inni jako niewolnicy. Jeszcze kolejni jako zabawki seksualne. Czego sobie klient zażyczy, taki towar dostanie. Ich znak rozpoznawczy to niewielki tatuaż kłódki na karku.

Arya “Solana” Squarepants - 570 lat, demon, matka Quinlan. Głowa mafii. Oprócz zarządzania skupia się przede wszystkim na sekcji handlu ludźmi. Wyrachowana, manipulacyjna, przedsiębiorcza, zaradna, lojalna, stanowcza. Moce: reset umysłu i absorbcja energii.
Quinlan "Selene" Squarepants - prawa ręka Solany. Zajmuje się sekcją narkotykowo-lekową. Zarządza wszystkim w tym zakresie. Głównie jednak skupia się na eksperymentach - tworzeniu nowych leków czy narkotyków. Pomaga też przy handlu ludźmi.
Beatrice “Soren” Squarepants - 33 lata, demon, młodsza siostra Quin. Zajmuje się sekcją napadowo-konwojową. Rywalizuje z Quin. Przywódcza, zrównoważona, towarzyska, materialistka, imprezowiczka, podrywaczka. Moce: portale i rozczłonkowanie.
Eliope “Kasdeya” - 47 lat, banshee, przyjaciółka Quin. Zabójczyni, można powiedzieć, że jest osobą od brudnej roboty. Kiedy trzeba szybko i bez pozostawiania śladów pozbyć się kogoś, wtedy wchodzi ona. Specjalistka od trucizn. Sprytna, bezwzględna, lojalna, okrutna, zabawowa, wyluzowana, rozmowna. Moc: soniczny krzyk.
Emme

Chociaż tyle mogę zrobić, mówić za tych, którzy nie mogą mówić za siebie.

Tsakani
Wiek23 lata
ZamieszkanieAlteiran
ProfesjaMag/Zielarka
Przewodnik duchowyNietoperz
Autor artaChen sen
Duchowość
Niektórzy zapewne mogliby zdziwić się na widok jej dwóch par uszu. Jednak w jej plemieniu — jak i w wielu innych — nie było to niczym nadzwyczajnym. Każdy był przyzwyczajony do takich widoków. Wiązało się to z duchowymi przewodnikami. Tylko co to oznacza? W chwili narodzin każdy członek plemienia zostaje wybrany przez swojego zwierzęcego przewodnika. Istota ta towarzyszy mu przez całe życie. Służy radą, ale też udostępniają pewne zdolności. W zależności od zwierzęcia ktoś może mieć zwiększoną siłę, szybkość, wyostrzony wzrok czy — jak to w przypadku Tsakani — wyostrzony słuch i zdolność do posługiwania się echolokacją. U niektórych osób manifestowało się to także w wyglądzie. Jedni zyskiwali dodatkowe pary uszu, drudzy oczu, kto inny skrzydła, a jeszcze kto inny ogon. Jednak nie każdy. Nie było żadnej zasady, po prostu u jednej osoby się to ukazywało w wyglądzie, a u drugiej nie.

Magią, jaką włada Tsakani, to typowy rodzaj występujący w plemionach. Magia natury. Magia żywiołów. Różnie była zwana. Dziewczyna czerpie energię z natury i dzięki temu może nią manipulować. Może przykładowo sprawić, że rośliny zaczną szybciej rosnąć albo przybierać określone kształty. Jednak to tylko i wyłącznie manipulacja. Nie można stworzyć coś z niczego. Ponadto nie od niej zależy siła jej magii. Jest to kwestia stanu przyrody. Jeżeli jest zdrowa, to Tsakani staje się silniejsza, jeżeli choruje, jej czary są dość słabe. Dziewczyna potrafi także nieco manipulować innymi żywiołami jak woda czy powietrze, jednak nie ma nad nimi tak dużej kontroli, jak nad roślinnością. Jeżeli chodzi o ogień, metal, kamień, ziemię, śmierć, tradycyjną magię… tego woli nie tykać. Raz próbowała rozszerzyć swoje możliwości i była to kompletna katastrofa. Po prostu nie posiada predyspozycji do używania tego rodzaju magii.
Plemię Aard
W plemieniu Aard od wszechczasów najbardziej ceniono współpracę i tradycję. Były to podstawy tej społeczności. Każdemu od najmłodszych lat wpajano, jak ważne są to kwestie. Tsakani także. Chociaż kwestia jej wychowania nie była taka prosta. Wszystko przez to, że była sierotą. Matka zmarła podczas jej narodzin, a ojciec? Wiadomo o nim tylko tyle, że był elfem, ale nic poza tym. Nikt nie wie, gdzie się aktualnie znajduje i czy w ogóle ma pojęcie, że ma córkę. Ba! Nie wiadomo nawet czy nadal żyje. Może w innym miejscu skończyłaby “na ulicy” albo ktoś by ją adoptował, ale tutaj było trochę inaczej. Całe plemię wzięło na barki kwestie jej wychowania. Można by uznać, że byli taką jedną, wielką rodziną. Jednak nie znaczyło to, że nie wiedziała nic o swojej, chociażby matce. Ciotki - za które uznawała większość dorosłej, kobiecej części plemienia - często opowiadały jej o tym, jaką była osobą, czym się zajmowała czy chociażby o jej przewodniku duchowym. Dziewczyna zawsze z zafascynowaniem słuchała tych historii. Oczywiście, jak każde dziecko nie była perfekcyjna. Lubiła często wymykać się w głąb lasu. Nie umiała za długo utrzymać uwagi na jednej rzeczy. Raz nawet zdarzyło jej się przysnąć podczas nauk. Jedynym wyjątkiem były lekcje posługiwania się magią. Kochała to, jak bliski miała wtedy kontakt z naturą i jakie piękne rzeczy mogły z tego powstawać. Jednak w ostateczności urosła na naprawdę pomocną i miłą osobę. Zawsze chętnie służącą radą. Dbającą o kultywowanie tradycji. Chociaż nadal trochę naiwną i zafascynowaną światem niczym małe dziecko.
Emme

Od Perseusa cd. Lucille

Spotkania z ludźmi najróżniejszych pokrojów to była codzienność Perseusa. Nie miało znaczenia to, że słońce prażyło niemiłosiernie, co nie wpływało za dobrze na wampira. Biznes to biznes. Liczy się przede wszystkim zysk - no czasem też korzyści w formie informacji. Niedogodności trzeba przeżyć i tyle. Umowy same się nie zawrą, a klienci sami się nie obsłużą. Szczególnie grubsze ryby. Nie było nawet mowy, aby Perseus pozwolił komukolwiek pod sobą kontaktować się z nimi. Byli za istotni dla niego. Nie mógł ich stracić przez jakieś głupoty. Nie ufał na tyle swoim podwładnym.

Od Violet cd. Eliasa +18

Tw: +18
— Rozmawiałam — odparłam, zamykając lodówkę. — Ale, jak to on, zamiast rzeczowo odpowiedzieć mi na jasno sformułowane pytania, na które wystarczyłoby krótkie "tak" lub "nie", ledwo usłyszał, co się stało, wypalił, że "zajebie" i się rozłączył — odwróciłam się do mężczyzny i oparłam o sprzęt za mną z rękami skrzyżowanymi na piersiach. — Potem już nie odbierał telefonów. Więc tak, podejrzewam, że pomysł, iż to wszystko przez niego, był trafiony.
— Nie wydajesz się zmartwiona tym faktem — zauważył brunet, przyglądając mi się uważnie.

lipca 28, 2025

Od Eliasa cd. Violet

Tw.: Przemoc, przekleństwa.
Uważnie słuchał wszystkiego, co kobieta miała do powiedzenia i choć brzmiała wiarygodnie, do końca jej nie wierzył, ba, do końca jej nie ufał, choć ta bariera została bardzo szybko przebita. Słowa związane z jej bratem brzmiały naprawdę.. dziwnie. "Pomaga czasami takiej jednej lokalnej organizacji" oraz "Handluje magicznymi przedmiotami", to wystarczyło Eliasowi, żeby mieć podejrzenia nie tylko do członka jej rodziny, ale też do samej Violet. Psychicznie trochę się do niej zdystansował, fizycznie jeszcze bardziej jej pożądał, natomiast ogólnie postanowił mieć na nią oko i jeszcze bardziej analizować każde jej słowo. Spodobała mu się, nie tylko pod kątem wyglądu - bujne włosy, długie nogi czy niemalże idealne kobiecie krągłości - ale też pod kątem spokojnego charakteru, zdecydowanie spokojniejszego, niż Cortes. Z drugiej strony, nie zna jej za dobrze, widzą się może dopiero czwarty raz, a jednorazowe wskoczenie do łóżka o niczym poważnym nie świadczy, przynajmniej dla niego.

Od Aleistera do Sahiba

 Nic się nie zmieniło od kiedy był ostatnio w tym lesie. Drzewa były tak samo gładkie, smukłe. Odwrócone, z korzeniami wbitymi w atramentową czerń nieba, a przynajmniej tego, co służyło za nie. Za to ostre, cierniste liście kaleczyły mu kostki, gdy parł dalej w ciemność. Za źródło światła miał kulę migoczącej energii, która rzucała na powykręcane gałęzie niebieskawą łunę. Drżała przy każdym ostrożnym, cichym kroku mężczyzny jak płomień zmuszony do przybrania takiej formy wbrew własnej woli.

Aleister rozejrzał się wokół z lekko przymrużonymi oczami. Czuł na karku znajome mrowienie, spowodowane przez obce oczy w mroku. W tym miejscu nigdy nie było się samotnym. Nawet jeśli wszystko wokół mówiło, że było inaczej. Nie w momencie, gdy wdarło się tutaj siłą, po trupach, przez grube warstwy rzeczywistości, które chciały wypchnąć go z każdym kolejnym krokiem. Zacisnął usta w wąską kreskę, brnąc dalej w nienaturalny chłód.

Od Lucille cd. Minkiego

Sądząc po zachowaniu mężczyzny i ogonach, które tak bezpardonowo zdecydował się pokazać, stał przede mną nie byle jaki randomowy przechodzień, ale przedstawiciel bardzo starej rasy, o której w młodości sporo czytałam z uwagi na pewne podobieństwa między nimi a moją rodziną. Kitsune. Jeden z legendarnych lisów o wielu ogonach, każdy kolejny świadczący o rosnącej mocy istoty. Piekielnie sprytne, jednak tak niepoważne w swym wielosetletnim życiu.
Zawieranie układów z jednym z nich to była totalna głupota i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Nie dziwił mnie fakt, że zaproponował pomoc. Czas na rozwiązanie sprawy klątwy, zanim ktoś zacznie mnie o coś podejrzewać, upływał nieubłaganie, a postępów nie poczyniłam żadnych. Na pewno widać było po mnie wzbierającą z tego faktu irytację. Być może po moim komentarzu odnośnie pióra, który wyrwał mi się bez większego zastanowienia, po co w zasadzie się odzywam, uznał, że zabawnie będzie patrzeć, jak błagam o pomoc. Jak wiadomo, człowiek dokonuje zaskakujących wyborów, będąc w desperacji. Jednak skoro ten zadufany w sobie lis miał przy sobie pióro ptaka, którego gniazda szukałam, a moja magia mówiła mi, że raczej spędził w okolicy sporo czasu... Prawdopodobnie jeśli ruszę przeszukać okolicę jeszcze raz, uda mi się znaleźć to, czego potrzebuję. Pilnując, by poruszać się po rosnących okręgach wokół miejsca, z którego przyszedł. To mogło się udać nawet bez układania się z tym kapryśnym lisem.

lipca 27, 2025

Od Violet cd. Eliasa

Ktoś wynajął łowcę, by dostarczył mu moją głowę.
Myśl ta kotłowała się w mojej świadomości, odkąd tylko w miarę otrzeźwiałam po nocnych zabawach. Facet zdecydowanie wiedział, co robi. Skutecznie pozbyłam się dzięki niemu na ten czas wszelkich myśli, poza tą jedną — jak było mi z nim cholernie dobrze. Jednak to, co przyjemne, kończy się w życiu raczej szybciej, niż później... Tak było niestety i tym razem.
Zakręciłam drinkiem w szklance, po czym upiłam mały łyk, patrząc we wciąż przesłonięte chmurami niebo. Siedzieliśmy z mężczyzną na ogrodowej kanapie, znacznie krótszej od tej w salonie, więc żeby wyłożyć się wygodnie, półleżąc, na plecach, przerzuciłam swoje nogi przez nogi Gravesa, który zajął drugą połowę mebla w pozycji siedzącej. W jednej ręce trzymał już kolejną szklankę swojego drinka, drugą położył na moim udzie. Deszcz w końcu przestał padać, a w lesie wokół nas ożywiło się nocne życie. Słychać było głośne cykanie jakiś owadów, od czasu do czasu rozbrzmiewało rechotanie żab, gdzieś w oddali natomiast zdawało mi się, że dostrzegłam świetliki. Dawno ich tutaj nie widziałam.